Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Chelsea

Obecnie

Próbowałam skupić wzrok na ostrym świetle, które co rusz zmieniało kolory i błyskało z innej strony. Ten efekt powodował, że zakręciło mi się w głowie, dlatego natychmiast opuściłam spojrzenie i głęboko odetchnęłam. Przymknęłam powieki, pozwalając, by odpoczęły przez kilka sekund, a kiedy je uchyliłam, dostrzegłam poruszenie z boku. Powoli obróciłam głowę i skrzyżowałam wzrok z Natashą, moją przyjaciółką, dawną sąsiadką z czasów, gdy mieszkałam z rodzicami. Jej lekko rozmazany makijaż sprawiał, że wyglądała niczym prostytutka po numerku, co wywołało u mnie napad śmiechu. Natasha przyglądała mi się z głupkowatym wyrazem twarzy, a po chwili i ona śmiała się do rozpuku. Z pewnością wyglądałyśmy niczym dwie wariatki, lecz w tym momencie nic nie miało dla nas znaczenia. Nic oprócz alkoholu, dobrej zabawy i poderwania jakiegoś seksownego ciacha, aby tę zabawę kontynuować poza murami klubu.

– Napijemy się czegoś jeszcze? – padło z ust Natashy, która ze zdumieniem przyglądała się pustej szklance trzymanej w swojej dłoni. – Chyba zaschło mi w gardle.

– Jasne, zamów coś – zgodziłam się i oparłam głowę o ścianę w zajmowanej przez nas loży.

Razem z nami w Forsyth bawiła się Melody – ponętna brunetka o ciele, które musiało wyjść spod dłuta Michała Anioła. Rozmawiała z blondwłosym przystojniakiem pożerającym ją wzrokiem. Przypatrywałam się im przez dłuższą chwilę z niezdrowym zainteresowaniem i z niezadowoleniem poczułam ogarniającą mnie zazdrość. Też pragnęłam męskiej adoracji; gorączkowego wzroku, którym byłabym powoli rozbierana; dotyku, od którego zapłonęłaby każda komórka w moim ciele. Poruszyłam się niespokojnie na swoim miejscu, a żądza we mnie zaczynała dochodzić do głosu.

– Dokąd idziesz? – zawołała Natasha, kiedy się poderwałam. – Przecież chciałaś drinka.

– Więc go zamów – rzuciłam, nawet na nią nie patrząc. – Tylko nie zgub mojej karty. Ojciec mnie zabije, jeśli znowu zgłoszę, że coś się z nią stało. – Powoli ruszyłam w stronę schodów prowadzących w dół na parkiet.

W piątkową noc w Forsyth zebrało się naprawdę sporo ludzi, więc trudno było znaleźć odosobnione miejsce do tańczenia. Obrzydzała mnie myśl, że miałabym ocierać się o spocone ciała obcych, z których wielu niezbyt przyjemnie pachniało. Oparłam się plecami o bar i łowiłam wzrokiem kawałek podłogi, na którym nie panowałby ścisk. Skupiona na swoim zadaniu, z początku nie zauważyłam zmierzającego w moją stronę faceta, który zatrzymał się po prawej stronie. Dopiero gdy do moich nozdrzy dotarł oszałamiający zmysły zapach, a męska dłoń dotknęła mojego nagiego ramienia, przeniosłam wzrok na zakłócającego moją przestrzeń osobistą osobnika.

Nasze spojrzenia się skrzyżowały, a pragnienie we mnie poszybowało w górę. Mój oddech przyspieszył, język zaś odruchowo obrysował kontury górnej i dolnej wargi. Nawet w stanie zamroczenia potrafiłam zauważyć, że nieznajomy skupił uwagę na moich ustach, by po chwili przenieść ją na falujący pod wpływem oddechu biust. Dzisiejsza kreacja dość mocno go uwydatniała, co było celowym zabiegiem, ponieważ posiadałam drobne piersi. Swego czasu zastanawiałam się nad ich powiększeniem, lecz ostatecznie doszłam do wniosku, że wolę naturalne.

– Co taka gorąca sztuka robi sama w takim miejscu? – usłyszałam oklepane pytanie.

– Mogłabym zapytać o to samo. – Powoli obróciłam się w jego stronę. Mężczyzna nie odwrócił wzroku od moich maleństw. Przez wiele lat zdążyłam się do tego przyzwyczaić, a nawet to polubiłam. W końcu która kobieta nie chciała czuć się pożądana?

– Dopiero przyszedłem – powiedział, dla odmiany patrząc mi w oczy. Jego spojrzenie hipnotyzowało, omamiało i doprowadzało do szaleństwa. Poczułam mrowienie między udami, ale starałam się nie dać po sobie pokazać, jak bardzo na mnie oddziaływał. – Napijesz się ze mną drinka? – zaproponował.

– Chętnie – przystałam. – Masz jakieś imię czy powinnam zwracać się do ciebie „nieznajomy"? – zapytałam, nie omieszkując zaprawić słów odrobiną uszczypliwości.

– Wyszczekana. – Kuszące usta rozmówcy powoli się rozciągnęły, a we mnie wzburzyła się krew. Pragnienie nasilało się z każdą upływającą sekundą, niemniej wciąż starałam się nie pęknąć. – Zack. – Wyciągnął dłoń w moją stronę, a gdy podałam mu swoją, złożył na mojej skórze pocałunek, by na koniec zostawić mokry ślad. Ten kontakt wywołał we mnie burzę, która coraz mocniej mnie pochłaniała.

– Chelsea – odpowiedziałam odrobinę łamiącym się głosem. Chrząknęłam, starając się pozbyć słabości, aby nie wyjść na zdesperowaną. – Nigdy cię tu nie widziałam. Jesteś przejazdem w Camarillo?

– W odwiedzinach. – Zack skinął na barmana, który zmaterializował się tuż przed nim i ledwie potaknął głową, kiedy mój towarzysz złożył zamówienie. – A ty? Miejscowa czy też przyszłaś się rozerwać? – Ostatnie słowo wyraźnie zaakcentował.

– A nie można tego połączyć? – spytałam tonem kokietki. Oczy Zacka zabłysły żądzą, co dało mi pewność, że tej nocy klub opuścimy razem. Powstrzymałam wstępujący na usta triumfujący uśmiech. – Uważasz, że miejscowi nie znają takiego pojęcia? – prowokowałam.

– Myślę, że doskonale wiecie, jak się bawić – wyszeptał mi wprost do ucha. Dreszcz ekscytacji ogarnął moje ciało, a sutki boleśnie napięły się pod materiałem sukienki. – I mam nadzieję, że dzisiaj pokażesz mi, jak potrafisz zaszaleć.

Gdy gorący, wilgotny język obrysował płatek mojego ucha, nie zdołałam zatrzymać jęku, który uciekł spomiędzy moich warg. Kobiecość pulsowała w jednostajnym rytmie, a bielizna była już tak przemoczona, że zaszła obawa, iż wilgoć lada moment spłynie po moich udach. Uwielbiałam to poczucie, kiedy pożądanie władało moim ciałem; te chwile, podczas których kierowałam się wyłącznie w jedną stronę.

One way ticket, one way ticket – zanuciłam nieświadomie w głowie. Szybko nią potrząsnęłam, z powrotem kierując uwagę na Zacka, który, gdyby tylko mógł, wziąłby mnie opartą o bar, przy tych wszystkich ludziach. Ja jednak lubiłam długą grę wstępną, narastające napięcie oraz poczucie władzy nad drugim człowiekiem, więc nie zamierzałam pozwolić, abyśmy opuścili mury Forsyth zbyt wcześnie.

– Wypijmy. – Chwyciłam za szklankę podaną mi przez barmana i upiłam łyk ulubionego drinka. James bardzo dobrze mnie znał, więc nawet nie musiał pytać, co dla mnie przyrządzić. Puściłam do niego oczko, ku wyraźnemu niezadowoleniu Zacka, któremu ten gest nie umknął. O to też nie dbałam: nie byłam niczyją własnością. – A później chciałabym zatańczyć – zdecydowałam pewnym siebie głosem. Przez sekundę lub dwie na obliczu Zacka mignęło zniecierpliwienie, lecz grymas zaraz zniknął. Zastąpił go seksowny uśmiech. Mężczyzna pospiesznie wychylił swój alkohol, po czym splótł nasze ręce i pociągnął mnie na parkiet.

– Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. – Kolejny szept i powiew gorącego powietrza tuż przy moim uchu zaowocował tym, że omal się nie przewróciłam; pożądanie zdecydowanie osiągało wysoki poziom i coraz trudniej było nad nim zapanować.

Rozluźniłam się w objęciach partnera, pozwoliłam, by otoczył mnie zewsząd muskularnymi ramionami i niemal wkomponował w swoje twarde, wysportowane ciało. Jego dłonie co rusz błądziły w zakazane rejony, lecz nie zostawały tam na długo – odnosiłam wrażenie, że Zack postanowił użyć przeciwko mnie mojej własnej broni. Pustka, którą coraz mocniej odczuwałam, stawała się nie do zniesienia, a ja przeklinałam chwilę, w której rzuciłam wyzwanie.

W pewnym momencie obrócił mnie tyłem do siebie, aż między pośladkami poczułam jego twardość. Mgła pożądania zasnuła mi oczy, w gardle zaschło, a nogi zwiotczały. Mieszanka alkoholu, namiętności i brak seksu od dwóch tygodni porządnie namieszały mi w głowie, a mimo to wciąż walczyłam. Gdy na moją szyję spadły gorące usta, a wokół piersi zacisnęły się silne dłonie, skapitulowałam. Uniosłam pośladki i docisnęłam je do pulsującej męskości. W mojej głowie wirowało – nie wiedziałam tylko od czego bardziej. Wtedy usłyszałam:

– Wychodzimy stąd. Natychmiast! – wycedził Zack; jego głos aż wibrował zniecierpliwieniem.

Chciałam odpowiedzieć, lecz nie dałam rady. Potrafiłam myśleć jedynie o tym, aby Zack porządnie mnie wypieprzył, żebym po przebudzeniu miała trudności z chodzeniem. Wszystko we mnie krzyczało, że on mi to podaruje, że nie zapyta łagodnym tonem, czy może wsunąć we mnie paluszek.

Gdzieś w tłumie mignęła mi twarz Melody oraz Natashy, które pomachały do mnie, w ogóle nieprzejęte tym, że wychodziłam z kompletnie obcym mężczyzną. W tej chwili one także mnie nie obchodziły – skupiłam się na sobie, własnych pragnieniach i doznaniach, pustce rozchodzącej się po całym ciele.

Przyjemnie rześkie powietrze powitało mnie na zewnątrz okazałego klubu, pod którym nadal czekało mnóstwo osób. Nie każdy mógł się tutaj dostać – wielu nieszczęśliwców nigdy nie przestąpiło i nie przestąpi progu Forsyth. Na szczęście nie miałam z tym żadnych problemów, a los tych ludzi kompletnie mnie nie interesował.

– Tam stoi mój samochód – odezwał się Zack, kierując moje myśli z powrotem na siebie. – Zatrzymałem się u kumpla, kilka mil stąd.

– Jedźmy. – Kiwnęłam głową. Krew szumiała mi w uszach, piersi jeszcze mocniej nabrzmiały.

– Chelsea? – zawołał znajomy głos, więc zatrzymałam się jak wryta, próbując zlokalizować jego źródło. – Chelsea! – Ktoś powtórzył moje imię.

– Lee? – Prawie przetarłam oczy, ujrzawszy pochylającego się przez fotel pasażera brata mojego ojca, który wyglądał na nie mniej zdziwionego ode mnie. Nie wiedzieć czemu, wyraz jego twarzy mnie rozbawił. Parsknęłam śmiechem, czym zwróciłam na siebie uwagę czekających pod klubem. – Przyjechałeś na imprezę? – Chciałam oprzeć się o lampę uliczną, jednak źle wycelowałam i upadłabym jak długa, gdyby nie interwencja Zacka.

– Uważaj, ślicznotko, bo zamiast do łóżka, trafimy do szpitala – powiedział bez żadnego skrępowania. Posłałam mu głupkowaty uśmiech, a on otoczył mnie silnym ramieniem.

– Ta ślicznotka nigdzie z tobą nie pójdzie – warknął Lee, wyskakując z auta. Patrzyłam, jak je okrąża i zbliża się do nas ze złowrogim wyrazem twarzy. – I lepiej zabieraj od niej te lepkie łapy!

– Chyba po drodze przydarzył ci się wypadek, bo pierdolisz jak potłuczony – odpyskował Zack, na obliczu którego, nawet w stanie upojenia alkoholowego, gościł cwaniacki uśmiech. – Spieprzaj, dziadku, do domu seniora, tam znajdziesz coś w swojej kategorii wiekowej – drwił w najlepsze.

– Uważaj, do kogo mówisz! – wkurzyłam się, po czym wycelowałam w niego palec, niemal wbijając mu przy tym paznokieć w oko. Ledwo zdołał się uchylić. – To Lee! – burknęłam, gdy próbowałam wyswobodzić się z objęć towarzysza.

– Jeśli nie chcesz dzisiaj trafić do szpitala, lepiej puść moją bratanicę – syknął Lee i chwycił Zacka za przedramię. – Na słuch ci padło?

– Jesteś niepełnoletnia? – Zack wytrzeszczył oczy i nagle, jakbym zarażała kiłą albo inną chorobą przenoszoną drogą płciową, zabrał rękę i odsunął się od nas gwałtownie. – Kurwa, stary, ja jej nawet nie dotknąłem – zaczął się tłumaczyć i jednocześnie oddalać. – Zabieraj ją do domu!

– Nie jadę do domu! – odkrzyknęłam, by zaraz pokazać mu środkowy palec. – Nie jadę do domu – powtórzyłam, gdy Lee wziął mnie pod ramię i zaczął prowadzić do drzwi od strony pasażera. W tym momencie jego gmc jawiło mi się jako wielkie monstrum, do którego za nic w świecie nie zamierzałam wsiąść.

– Jedziesz do mnie – zdecydował, nawet na mnie nie patrząc. Zirytował mnie tym, czemu natychmiast dałam wyraz niezadowolenia, zapierając się niczym małe dziecko. – Chelsea, nie zachowuj się, jakbyś dopiero skończyła dziesięć lat – fuknął, a kiedy na mnie spojrzał, w jego oczach zapłonęła złość. – Wsiadaj, bo zaraz wrzucę cię na pakę. Jedziesz ze mną w środku czy wolisz na zewnątrz? Wybór należy do ciebie. – Twardym tonem wyraźnie dał mi do zrozumienia, że jest do tego zdolny i wystarczy najmniejszy sprzeciw, a naprawdę wyląduję z tyłu na pace.

– Pieprzony despota! – wymamrotałam pod nosem, usiłując złapać klamkę, lecz Lee mnie uprzedził.

– Ten pieprzony despota ratuje ci tyłek, więc odrobina wdzięczności by nie zaszkodziła – odwarknął, pomógł mi wsiąść, zapiąć pas i przeszedł na swoją stronę. – Gdzie w ogóle twoi znajomi? Dlaczego nikt za tobą nie wyszedł? Ten facet mógł zabrać cię dokądkolwiek i nikt by nie wiedział, co się z tobą dzieje. – Złość w głosie Lee narastała z sekundy na sekundę, natomiast jego twarz wykrzywił grymas. Mimo to wcale nie odejmowało mu to urody.

– W klubie, bawią się, „tatusiu". – Skrzywiłam się, po czym odwróciłam wzrok, by wlepić go w ulicę. – Ja też się świetnieeee bawiiiłaaaam – przeciągnęłam. Alkohol coraz szybciej pozbawiał mnie świadomości, spowalniał myśli, rozregulowywał aparat mowy.

– Dzisiejszej nocy twoja zabawa dobiegła końca – usłyszałam, ale jakby z oddali. Przymknęłam powieki, żeby chwilę odpocząć, zebrać myśli. Wkrótce zawładnęła mną ciemność.

***

Coś kłuło mnie w oczy – coś irytującego, wywołującego nasilający się ból w skroniach, drażniącego powieki. Usiłowałam je podnieść, ale pierwszy kontakt z promieniami słonecznymi nie należał do udanych. Syknęłam i wtedy również poczułam, że w gardle coś okrutnie mnie drapało. Nie miałam siły odchrząknąć, unieść ręki, przewrócić się na drugi bok czy wstać i pójść pod prysznic. Nie pamiętałam, kiedy ostatni raz tak fatalnie się czułam – wydawać się mogło, że kac zwyczajnie chciał mnie zabić i że tym razem zejdę z tego świata. Ku uciesze wielu ludzi.

Nie wiedziałam, jak długo tak leżałam i czy znów nie zasnęłam, bo gdy kolejny raz uchyliłam powieki, pulsowanie w głowie zmniejszyło się. Przy próbie wstania nie obyło się bez soczystych przekleństw, ale wreszcie odniosłam sukces i niedługo później usiadłam na materacu, a moje nogi bezwładnie zawisły poza łóżkiem. Dopiero wtedy rozejrzałam się po pomieszczeniu i od razu rozpoznałam pokój gościnny w domu Lee. Co ja u niego robiłam, kompletnie nie miałam pojęcia. Musiałam ostro zabalować, że tu wylądowałam, bo nie przypominałam sobie, żebym trafiła na niego w klubie.

Wysilałam pamięć, lecz nie przyniosło to żadnego skutku, więc w końcu ruszyłam pod prysznic. Chłodna woda pomogła mi się ocknąć i odrobinę ulżyć głowie, niemniej marzyłam, aby dorwać buteleczkę oxycodonu, zażyć go i wrócić do łóżka. Po wyjściu z łazienki usłyszałam hałas, dlatego westchnęłam ciężko i opuściłam swoje bezpieczne schronienie.

– Wstałaś. – Lee opierał się plecami o meble i miał na mnie doskonały widok. Jego błękitne spojrzenie skrzyżowało się z moim i w jego oczach pojawił się niepokój. – Jak się czujesz? – Mówił cicho, powoli, więc z pewnością zdawał sobie sprawę, że najchętniej oderwałabym sobie głowę i wsadziła ją do zamrażalnika.

– Bywało lepiej – mruknęłam i podeszłam do szafki. Tak często bywałam w tym domu, że doskonale wiedziałam, co i gdzie się znajdowało. – Masz coś na ból głowy?

– Najpierw powinnaś coś zjeść – podkreślił. W zasadzie nie zrobił nic złego, ale ponieważ moje samopoczucie błagało o dobicie, a wtedy zawsze stawałam się okropną suką, rozdrażnienie wybiło się na pierwszy plan i wybuchłam:

– Nie mów mi, co powinnam, a czego nie! – burknęłam, po czym trzasnęłam szafką, gdy nie znalazłam tego, czego szukałam. Z powrotem odwróciłam się twarzą do niego. Oblicze Lee pozostawało spokojne, co również zaczęło mi przeszkadzać. – Zachowujesz się jak moi rodzice.

– Nie pomyślałaś, że troszczymy się o ciebie? – Nie dało się nie wychwycić lekkiej uszczypliwości w tonie brata mojego ojca. Z miejsca jeszcze mocniej zawrzałam.

– A nie pomyślałeś, że jestem dorosła i sama o sobie umiem zdecydować? – Założyłam ręce na piersiach, uniosłam podbródek i posłałam Lee ciskające gromy spojrzenie.

– Jeśli mówisz o opuszczeniu klubu z nieznajomym facetem, kiedy ledwo trzymałaś się na nogach, to przyznam ci rację – zakpił. Jego tęczówki pociemniały, przypominając kolorem wzburzone fale oceanu. – Faktycznie, jesteś pełnoletnia i nie musisz nikogo słuchać, ale czasami warto. Wierz mi, wiem coś na ten temat – dodał łagodniej, po czym rysy jego twarzy się rozluźniły.

– Nie potrzebowałam twojej pomocy! – Nie umiałam i nie chciałam wcisnąć stopu po tym, jak się nakręciłam, a emocje mną władały.

– Czyli byłoby lepiej, gdybyś pojechała z tamtym facetem, który zrobiłby z tobą, co by chciał, a ty nawet byś się nie obroniła? – zapytał z niedowierzaniem. – Co się z tobą dzieje? Jeśli masz jakiekolwiek problemy, dobrze wiesz, że zawsze możesz przyjść z nimi do mnie.

– Wybacz, Lee – rzekłam przesłodzonym głosem, od którego mnie samą prawie zemdliło – ale jesteś ostatnią osobą, której pragnęłabym się zwierzać. Zaspokajając twoją ciekawość, nie mam żadnych kłopotów, więc nie zgrywaj troskliwego wujaszka.

Skierowałam się do drzwi, zagryzłam dolną wargę, by nie jęknąć w obecności mężczyzny, który odprowadzał mnie wzrokiem. Czułam to: dosłownie mrowiło mnie całe ciało. Jak najszybciej musiałam wydostać się na zewnątrz.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro