Rozdział 17. Nieproszone wieści

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

UWAGA! Ze względu na pewne problemy ze stroną, polecam odświeżenie jej wraz z wejściem w każdy kolejny rozdział, gdyż dopiero wtedy wyświetli się całość!!    


Zielona łąka a na niej piękna kasztanowłosa dziewczyna. Z szerokim, radosnym uśmiechem przebiega bosymi stopami pachnącą, przyozdobioną kwiatami trawę ruszając w stronę strumienia. Uklękła na brzegu, mocząc palce w chłodnej wodzie. Rozejrzała się wokoło wdychając powietrze i zauważyła jakiś kształt niedaleko od niej. Wstała i zza krzaka zaczęła obserwować mężczyznę stojącego tyłem do niej. Miał włosy koloru blond, wysoki z barczystymi ramionami. Zaczął się odwracać w jej kierunku, a jej policzki nagle zaczęły przybierać różowy kolor. Spojrzał na nią błękitnymi oczami przypominającymi stal i poruszył ustami wymawiając jakieś niezrozumiałe słowa.

-Granger, wstawaj! -Hermiona zdenerwowana podniosła głowę znad poduszki.

Nad nią stał niechciany widok. Draco Malfoy z kanapkami i herbatą. Przez chwilę przemknęło jej przez myśl, że nadal śni, bo Malfoy raczej nie należy do osób przynoszące śniadanie do łóżka.

-Czego chcesz, Malfoy?! Nie widzisz, że śpię?! A ty mi przerwałeś taki piękny sen...

-A co ci się śniło? –westchnął z nikłym zainteresowaniem.

Hermionie znów na policzki wkroczyły rumieńce. Mężczyzna ze snu do złudzenia przypominał Ślizgona stojącego przed nią.

-Nie twój interes. –warknęła w jego kierunku.

-Granger, ja tu ci śniadanie przynoszę, a ty na mnie warczysz! Jedz i idziemy na dwór!

-Nigdzie nie idę! Wynoś się bo chcę spać! –rzuciła w niego poduszką.

Draco zręcznie ją złapał.

-Nie ma mowy! Żadnego spania! Idziemy!

Hermiona wiedziała, że nie wygra. W końcu to Draco Malfoy, a Malfoyowie dostają to czego chcą. Z niechęcią spojrzała na swojego współlokatora. Chciała się odwrócić w drugą stronę, ale Malfoy wskoczył bezczelnie na łóżko i położył się obok niej.

-To jak, księżniczko? Wstajesz, czy porobimy coś innego? –uśmiechnął się łobuzersko.

Gryfonka prychnęła zirytowana. Mimo wszystko w jej żołądku właśnie działa się wojna. Czy on nigdy nie przestanie w niej wzbudzać tylu emocji?! Z niechęcią wstała z łóżka i spojrzała na niego oburzona.

-Jesteś obrzydliwy, Malfoy.

-Mylisz „obrzydliwy" z „przystojny", kochanie. –również wstał z jej łóżka i ruszył do wyjścia. –Masz chwilę na ubranie i zjedzenie. Za niedługo wrócę. Jak nadal będziesz spać to cię wyniosę razem z łóżkiem. A wtedy wszyscy będą mogli podziwiać to seksowne wdzianko. –uśmiechnął się cynicznie.

Hermiona spojrzała na swoje „seksowne wdzianko", czyli jej piżamkę w gwiazdki. Złapała zawstydzoną twarz w dłonie, gdy tylko Ślizgon opuścił jej dormitorium.

Zawsze mogło być gorzej. Mogła to być ta w pingwinki.

*

Po niecałej godzinie gotowi schodzili krętymi schodami na błonia. Draco był w wyśmienitym humorze. Wręcz tryskał energią. Tego samego nie można było powiedzieć o Hermionie. Była niezadowolona i zirytowana. Miała dosyć tego, że muszą robić to co chciał Malfoy. Gdy się już od niego uwolni, będzie najszczęśliwszą osobą na świecie.

-Merlinie, Granger jaka ty jesteś dziś zmulona. –stwierdził zerkając kątem oka na nią.

Hermiona spojrzała na niego wciąż zaspanymi oczami i ze złością powiedziała:

-Bo KTOŚ mi nie dał się wyspać, a jakbyś chciał wiedzieć tym „ktosiem" był brzydki Ślizgon.

-Który Ślizgon jest brzydki?! To był Crabbe, tak?! –udał oburzenie Draco. –Wyślę mu kwiaty w nagrodę!

-Nie! Gorzej! To był Malfoy! Jak będziesz wysyłał kwiaty to nie musisz się fatygować, zwiędłe go zadowolą. Będą takie same jak on.

To trwało zaledwie ułamek sekundy. Draco rzucił się w jej kierunku, a ona pisnęła i zaczęła uciekać. W jednej chwili się rozbudziła. Dotarło do niej, że właśnie lekko pojechała po nim. Hermiona była szybka, ale Draco szybszy. Ich siły były przez jakiś czas wyrównane. Gdy już ją złapał, przewrócił i usiadł na niej okrakiem, patrząc z wyższością.

-Zwiędłe, mówisz? –uśmiechnął się z niebezpiecznym błyskiem w oku.

Gryfonka spojrzała na niego z przerażeniem i zaczęła krzyczeć. Jej krzyk przemienił się w histeryczny śmiech, gdy blondyn zaczął ją łaskotać. Wiedziała, że nie przestanie. Torturowanie było jego pasją.

Ich gonitwę obserwowali Blaise Zabini oraz Ginny Weasley. Parka siedziała obok siebie i z rozbawieniem przyglądała się całemu zdarzeniu.

-Nie uważasz, że pasują do siebie? –rozmarzyła się Ruda.

-Taa, ale Draco jest zbyt głupi, żeby to pojąć. On nie wierzy w miłość, choć tak naprawdę sam sobie nie zdaje sprawy, że wpadł po uszy.

-Hermiona tak samo. A mówią, że jest najmądrzejszą czarownicą od czasów samej Ravenclaw.

-Niestety, miłość ludzi ogłupia. –przyciągnął ją do siebie i pocałował namiętnie.

~~*~~

-Proszę, to dla ciebie.

Brązowooka ze znudzeniem podniosła wzrok znad książki i oniemiała. Patrzyła w osłupieniu na scenę przed nią jeszcze przez parę sekund. Nie miała pewności, że to co się dzieje jest na pewno prawdziwe.

-Co..? –Mianowicie przed nią stał Draco Malfoy z KWIATAMI. -Co to jest?

-Kwiaty, Granger. Myślę, że do tego by ci się nawet zielarstwo nie przydało. Sowa przysłała obiecane kwiaty za obudzenie cię. Ale chyba się pomyliła bo nie są ZWIĘDŁE. A tak na marginesie nie lubię ich, więc sobie weź. Może ci się spodobają.

Gryfonka siedziała teraz z całym bukietem pachnących i kolorowych goździków w ramionach nadal oniemiała. Dobrze wiedziała, że są dla niej, lecz Malfoy nie powie tego wprost. Jakby to wyglądało, że Draco Malfoy daje Hermionie Granger kwiaty? Dla wszystkich byłoby to normalne, zwłaszcza, że nadal udają parę, lecz dla nich było to bardzo poniżające.

-To moje ulubione! Skąd wiedziałeś?

-Ja? Nie wiedziałem. Mówię przecież, że to była ta ruda sowa! –wykrzywił usta w grymasie. -Ale sama ostatnio marudziłaś, że nie dostałaś ode mnie żadnych kwiatów więc w końcu dostałaś te chwasty.

-Są piękne..-rozpływała się Hermiona. Mówiła prawdę. Zakochała się w nich od razu.

-Co dziewczyny widzą w tych badylach? –zapytał z westchnięciem.

Gryfonka wciągnęła zapach roślin, zastanowiła się chwilę i odpowiedziała:

-Mi dają radość. Poczucie wiosny i ciepła gdy ich zapach roznosi się po pokoju. No i oczywiście, gdy są podarowane w prezencie, to jakieś pozytywne uczucia.

Spojrzała na niego zmieszana, gdy zorientowała się, że przecież też je właśnie dostała w prezencie. Draco również się speszył i odchrząknął.

-Dzisiaj sobie ode mnie odpoczniesz. Idę do Zabiniego i nie wiem o której wrócę. Chcemy zrobić sobie męski wieczór.

-W porządku. Przecież nie musisz tłumaczyć mi się ze swoich planów. Nie jesteś przecież moim chłopakiem ani nic w tym stylu.

-Wiem. –powiedział szybko. Rzeczywiście, wyglądało to jakby się tłumaczył. Od razu zbeształ się w myślach. -Tylko tak mówię, jakbyś mnie szukała. A będziesz tęsknić? –zapytał z drwiącym uśmiechem.

-Nie? –odpowiedziała zaskoczona.

-Ech, a miałem taką nadzieję. –powiedział ironicznie i rozciągając się wyszedł z Pokoju Wspólnego. Hermiona pomodliła się w duchu za to, że nie zauważył jak pochłaniała spojrzeniem jego rozciągające się pod zieloną koszulką mięśnie.

~~*~~

-Widzisz, Harry? Malfoy nie jest taki zły!

Harry miał już dosyć słuchania tego samego: Malfoy, Malfoy, Malfoy! Ślizgon od zawsze zatruwał jego życie, ale ostatnie dwa tygodnie były wyjątkowo męczące. Najgorsze jednak było to, że Hermiona go CHWALIŁA. Wolał jak go wyzywała i obrażała. Wtedy przynajmniej było normalnie.

-I nawet zdarza mu się czasem być uroczym! Co jest strasznie dziwne. Mimo, że jestem jego dziewczyną to jednak Malfoy! On i uroczy?! Miły to ciężkie do uwierzenia. A co dopiero uroczy?! Przecież to od siebie tak różne...

-Hermiono! –przerwał jej zdenerwowany.-Ty NIE JESTEŚ jego dziewczyną. Wy udajecie! Zapomniałaś?

-No oczywiście, że nie jestem! –powiedziała obrażona.-A co niby powiedziałam, Harry?! Słuchasz ty mnie w ogóle? Nie byłabym dziewczyną Malfoya, nawet gdybym miała zdać wszystkie Owutemy na „Wybitny". Wszystkie jego panienki są puste i głupie. Traktuje je jak zabawki i...

-Hermiono! Proszę cię! –dziewczyna spojrzała na niego pytająco.

-Co jest, Harry? Źle się czujesz? Boli cię blizna?

-Nie! Mogłabyś przestać gadać tylko o Malfoyu?

-Przecież ja nie mówię tylko o nim! –obruszyła się.

-Mówisz! Zakochałaś się w nim, czy jak? Mam dość! Nie dość, że muszę z nim spędzać czas, co mi całkowicie nie odpowiada, to jeszcze o nim gadasz! Nie wierzę w to, że się zmienił, Hermiono. Nie podoba mi się wasz żart, udawany związek czy jak to nazwać, ani to, że spędzasz z nim czas. Ale to twoja decyzja. Akceptuję ją, mimo, że nie pochwalam. Jesteś dla mnie jak siostra i chętnie bym temu dupkowi przyłożył.

Hermiona spojrzała na przyjaciela skarcona. Czuła, że ma trochę racji.

-Harry, przepraszam! Obiecuję ci, że zerwiemy niedługo!

-Nie zerwiecie, bo nie jesteście razem. Zrobicie jakąś scenkę! –wybuchnął Potter. Był już teraz naprawdę wściekły. Nie wierzył, że jego przyjaciółka, Hermiona Granger mogłaby podarować swoje dobre serce takiej szumowinie jak Malfoy.

-No tak, tak właśnie o to mi chodzi!

Harry spojrzał na nią zmęczonym wzrokiem. Naprawdę chciał w to wierzyć.

-Obiecujesz?

-Tak, Harry. Obiecuję.

-Zgoda. –westchnął próbując się uspokoić.

-Jesteś na mnie zły? –zapytała cicho ze zbolałą miną. Nie chciała się z nim kłócić. Zdawała sobie sprawę z tego, że ma prawo być zły.

-Trochę. Ale przejdzie mi jak ten cały koszmar się skończy. Błagam, niech to będzie szybko.

Gryfonka uśmiechnęła się blado i chwyciła jego dłoń ściskając ją delikatnie. Za nic w świecie nie chciała spojrzeć mu w oczy. Bała się tego, że może wyczytać z nich coś niepokojącego.

-Hermiona? Ty się w nim nie zakochałaś, prawda?- zaryzykował z obawą.

-NIE! W ŻYCIU! Czy ty się dobrze czujesz, Harry?! Draco Malfoy, jest pierwszy na liście chłopaków z którymi bym nie chciała być. Nie jestem głupia! –zacisnęła usta w wąską linię i spojrzała przez okno. Po tych słowach czuła się naprawdę fatalnie. Miała wrażenie jakby okłamywała samą siebie. Dobrze wiedziała, że Malfoy ma w sobie coś, co ją do niego ciągnie.

-Odetchnąłem z ulgą. Chyba bym tego nie przeżył... Wiesz, chciałbym się pogodzić z Ronem. Mimo, że to idiota, to brakuje mi go. Jesteś moją przyjaciółką, ale on nim też jest. Był ze mną praktycznie od samego początku.

-Mi też go brakuje. –przyznała. –Brakuje mi czasu, gdy spędzaliśmy go w trójkę. Żartów Rona i jego marudzenia. Ale nie wiem czy będę potrafiła mu wybaczyć. W każdym razie to nie ja powinnam go przepraszać, bo nie mam za co.

-Wiem, nie oczekuję tego nawet od ciebie. Może wszystko między naszą trójką się w końcu naprawi. Ale... nie będziesz na mnie zła, jeżeli znów się z nim zaprzyjaźnię i będę czasami spędzał czas?

-Oczywiście, że nie, głuptasie! –przytuliła się do niego.

-Dzięki, Hermiono. –oparł swoją głowę o jej. -Zagramy w Eksplodującego Durnia?

-Znowu chcesz przegrać, Potter?! –uśmiechnęła się zadziornie.

-Zobaczymy, Granger!

Pokój Wspólny Gryffindoru wypełnił się śmiechem dwójki przyjaciół. Nic nie miało prawa ich nigdy rozdzielić.

~~*~~

-...więc Zabini, powinieneś sobie znaleźć dziewczynę! –oświadczył Draco Malfoy, kładąc rękę na ramieniu swojego przyjaciela.

-Ty tak samo, Malfoy. Dziewczyna to fantastyczna sprawa. Miłość, spędzanie wspólnego czasu, uczucia...

-Tyle, że ja ją mam, stary! –przerwał mu blondyn.

-Zapytałeś Hermionę na poważnie?! –od razu oprzytomniał z alkoholowego zamroczenia Blaise. Teraz patrzył na przyjaciela w lekkim szoku. Nie spodziewał się tego.

-Eee, co? –Draco wyglądał jakby nagle ogłupiał.

-No ty i Hermiona. –zdenerwował się Zabini.- Jesteście razem już tak na poważnie?

Draco potrzebował chwili żeby się dowiedzieć o co chodzi przyjacielowi. Przypatrywał się mu jakiś czas, by otworzyć szeroko oczy i w końcu wykrzyknąć z radością:

-Aaa! No... nie.

-To dlaczego mi tu robisz wykład o byciu z dziewczyną, skoro sam jej nie masz? Mówisz tak o Hermionie jakbyście byli razem..

-Szczerze to czasem zapominam o tym... Mimo, że to Granger, udawany związek i te sprawy, to czuję się jak w prawdziwym. Znaczy... Tak naprawdę nie wiem jak wygląda prawdziwy związek. Chyba nigdy w takim nie byłem.

-Skoro tak się czujesz, to oznacza, że chciałbyś z nią być! –ucieszył się Diabeł. –No w końcu! Myślałem, że już nie zmądrzejesz.

-O czym ty gadasz?! Na głowę upadłeś?! Nie chcę być w związku z Granger! Jak już zakończę to wszystko, to mam zamiar sobie kogoś znaleźć i tobie też bym radził.

Blaise spojrzał na niego z irytacją i pokręcił głową. Malfoy potrafił być naprawdę tępy i denerwujący. Niby nie był już taki jak kiedyś, ale nadal nie potrafił się przyznać do tego, że Granger go po prostu kręci.

-A wiesz chociaż, że Hermiona już robi u ciebie za przecinek? „Granger to, Granger tamto..". Serio się zastanów, czy nic do niej nie czujesz, bo potem ktoś ci ją wyrwie sprzed nosa i ją stracisz.

-NIC DO NIEJ NIE CZUJĘ! Zresztą, Zabini.. Pamiętaj, że ja nie wierzę w nic takiego jak miłość. Uczucia dla mnie nie wchodzą w grę. Ona jest inna. Chciałaby czegoś innego. A ja nie potrafiłbym jej tego dać. Najlepiej będzie jak wszystko wróci do normy. Ten śmieszny żarcik o naszym związku też był niewypałem. –powiedział obojętnie.

-Jak tam uważasz. –westchnął zrezygnowany mulat i nalał następnego drinka. Te ich męskie wieczory stawały się czasami po prostu dziwne, od kiedy w życiu Malfoya zaczęło się coś dziać. Blaise opadł z powrotem na fotel i obserwował w ciszy podchodzącego do nich Teodora Notta.

-Siema, chłopaki.

-Siema, Teo. Co tam?

-Słuchajcie, jest sprawa. –powiedział lekko rozentuzjazmowany.-Podobno niezła jazda. Mój ojciec coś gadał, że Czarny Pan się denerwuje o jakąś sprawę. Jest wściekły. I jest w twoim domu, Draco. Podejrzewają cię o zdradę.

-Moim... domu? –blondyna przeszedł nieprzyjemny dreszcz po karku, gdy pomyślał o swojej matce.

-Tak. Zabini, ty podobno też jesteś na czarnej liście.

-Jak to?! Co ja niby zrobiłem? –zapytał oburzony.

-A skąd mam to wiedzieć? -wzruszył ramionami.- Ojciec mi wszystkiego nie mówi. Czarny Pan twierdzi, że to jeszcze nie mój czas. Może uda mi się to odwlec. Póki co jeszcze jestem bezpieczny. Za to twój tatuażyk Malfoy, do czegoś zobowiązuje. –wyszczerzył się i odszedł.

Blaise spojrzał na Draco z niechęcią, próbując mu jakoś dodać otuchy. Dobrze wiedział o czym pomyślał Malfoy i dlaczego zrobił się jeszcze bledszy niż był dotychczas.

-Nott to tchórz. Niby taki oddany, a boi się nosić na przedramieniu Mroczny Znak. Matka powiedziała, że Czarny Pan nie chce naznaczyć Notta, bo to idiota. Ale niedługo podobno ma nastąpić naznaczanie. Parkinson aż orgazmu dostaje. Ciekawe jak to zrobią, skoro jesteśmy w szkole.

-Voldemort ma swoje sposoby, uwierz.

Blaise wzdrygnął się lekko. Nie spodziewał się, że jego przyjaciel użyje jego imienia.

-Przestań, Zabini. Nie bądź tchórzem. I tak jesteśmy na jego czarnej liście, więc już teraz nic tego nie zmieni.

-Nie spodziewałem się, że będą mnie podejrzewać. –mruknął.

-To pewnie dlatego, że wiedzą iż trzymasz ze mną. Skoro ciebie podejrzewają, to ja już jestem skazany.-powiedział oschle. Wydawał się na wypranego z emocji, ale w środku toczył ogromną walkę.

-Chyba tak źle nie będzie, co? Myślisz, że nas dopadnie?

-Nie wiem, Blaise. Tego nikt nie wie.

~~*~~

Draco wracał już w czasie ciszy nocnej z Salonu Ślizgonów. Czuł się wyjątkowo paskudnie. Szumiało mu od namiaru alkoholu oraz emocji. Wraz z Zabinim po prostu postanowili zaszaleć i nie myśleć o nadchodzących chwilach. Liczyło się teraz. Dochodziła prawie 2 w nocy. Przechodził właśnie przez czwarte piętro, gdy ktoś brutalnie złapał go za ramię i wciągnął w pusty korytarz. Wyciągnął szybko różdżkę rzucając obronne zaklęcie, lecz przeciwnik zgrabnie je odbił.

-Jak śmiesz atakować własnego ojca, smarkaczu?!

Draco zamarł. Bardzo dobrze znał ten głos.

-Co ty tutaj robisz? –zapytał ostro.

-Dostałem misję. Mam ci przekazać, że niedługo zostaniesz wezwany do Czarnego Pana. Masz być gotowy na rozkaz i zjawić się tam. Jeżeli tego nie zrobisz, ktoś się po ciebie zgłosi i poniesiesz karę. Twoja matka płacze nocami! Czarny Pan nas pozabija, jeżeli nie zrobisz tego co on chce! I jeszcze jedno synu. Masz zerwać kontakty z tą szlamą. Przez ciebie nasz ród jest hańbiony! Jesteśmy pośmiewiskiem wśród szanowanych czarodziejów!

-Nie nazywaj jej szlamą! –warknął Draco. Szybko tego pożałował. Złapał się za pulsujący policzek, patrząc z nienawiścią na ojca.

-Czyżbyś stał się obrońcą szlam jak ten Potter? Zrobiłeś się słaby? –zapytał drwiąco.

-Po prostu nie jestem tobą.

Ponownie nastąpił trzask i ledwie słyszalny jęk bólu. Tak bardzo w tej chwili go nienawidził. Chciał mu oddać, zrobić krzywdę tak, jak on to robił przez tyle lat.

-Jak śmiesz, gówniarzu?! Zrobisz to co ci każę. Jeżeli Czarny Pan nie wybaczy ci twojej zdrady...

Usłyszeli głuche kroki. Ktoś zbliżał się w ich kierunku najwidoczniej zwabiony ich podniesionymi głosami.

-Bądź gotowy, synu. –syknął na odchodne Lucjusz i zniknął w mroku.

Przed Draconem pojawił się Filch z okrutnym uśmiechem. Na jego widok jednak mina mu zrzedła.

-Co ty tutaj robisz?

-Patroluję. –odpowiedział chłodno.

-Sam?

-Tak. Jakiś problem? –warknął.

Nie czekał jednak na odpowiedź. Ruszył szybkim krokiem do Pokoju Wspólnego Prefektów Naczelnych. Musiał zacząć działać. Gdy wszedł do pomieszczenia od razu skierował się do dormitorium. Na jego biurku czekał na niego rodzinny puchacz. Podszedł do niego i odwiązał przywiązany do jego nóżki list. Po przeczytaniu jego treści uderzył pięścią w ścianę, czując jak jego kostki kruszeją.

-Sukinsyn..

~~*~~

-Granger, musimy pogadać! –wbiegł do pokoju Gryfonki, oczywiście bez pukania i nie zwracając uwagi na to która godzina. Był przerażony, wściekły, musiał coś zrobić i nie było teraz czasu na uprzejmości.

Hermiona obudziła się przestraszona i spojrzała zaspanym wzrokiem na zegarek. Widząc która godzina otworzyła szeroko oczy i spojrzała na niego ze złością.

-A może byś się nauczył pukać? I przychodzić o odpowiedniej godzinie? -warknęła w jego stronę.

-Nie czas teraz na takie kłótnie! To ważne!

Gryfonka zmarszczyła brwi i przyjrzała się chłopakowi. Wyglądał naprawdę okropnie. Nie miała pojęcia czy to przez imprezowanie z Zabinim czy coś się po prostu stało.

-Co się stało? –zapytała jednak.

-Mój cholerny ojciec się stał! –krzyknął i usiadł na brzegu jej łóżka.

-Ale o co chodzi?! –zapytała dziewczyna nadal nie rozumiejąc, lecz usiadła patrząc na niego z wyczekiwaniem.

-Jak wracałem od Zabiniego, spotkałem ojca.

-TUTAJ?! W HOGWARCIE?! –zakryła usta dłonią. –Jak się tutaj dostał?!

-Tak. Myślę, że Snape go jakoś wpuścił. Albo Parkinson. Nie wiem!

-Ale czego chciał? –ponaglała go dziewczyna. Lucjusz Malfoy w Hogwarcie wydawał się być naprawdę niebezpieczny. Jeżeli coś kombinował trzeba było szybko wszcząć alarm.

-Porozmawiać ze mną. Jeżeli można to nazwać rozmową.

Streścił wszystko dziewczynie w paru zdaniach. Przysłuchiwała mu się z szeroko otwartymi ustami i oczami. Była przerażona.

-A tutaj. –wyciągnął list od ojca. –dał coś na potwierdzenie swoich słów.

Hermiona wzięła list do drżącej ręki i zaczęła czytać.

„Synu,

Nie wiem, czy uda mi się z Tobą spotkać, dlatego na wszelki wypadek wysyłam Ci ten list.

Dostałem misję, aby przekazać Ci od Czarnego Pana, że nie podoba mu się Twoje zachowanie. Jesteś śmierciożercą, zachowuj się jak on!

Mnie również się ono nie podoba. Hańbisz nasz wielki Ród Malfoyów, zadając się z tą nędzną, nic nie wartą szlamą! Nie pozwolę na to, abyśmy byli pośmiewiskiem wśród szanowanych czarodziejów przez Twoje niedorzeczne zachcianki!

Granger ma się trzymać od Ciebie z daleka. Nie ma prawa pokazywać się jako Twoja dziewczyna. Nie chcę jej widzieć nawet jako Twoją dziwkę!

Hańba dla rodziny!

Jednak możesz ją wykorzystać w inny sposób. Czarny Pan chce, abyś zbierał informacje o Potterze. Wszystko co dasz radę. Każdy jego ruch. Granger może się do tego przydać.

Ważniejszą sprawą jest to, że nasz pan chce się z Tobą zobaczyć..

Wie wszystko o Twojej zdradzie, postanowił Ci wybaczyć i dać naszej rodzinie odkupienie. Wykazał się łaskawością i dał Ci ogromną szansę, więc postaraj się nic nie zniszczyć.

Przez tą Twoją „zdradę" w niebezpieczeństwie jest też, Twoja matka! Chyba nie chcesz, aby coś jej się stało, prawda?

Czekaj na to, aż Cię wezwie, a następnie wróć do naszego domu, bo właśnie tam rezyduje od dłuższego czasu.

Zrób to, czego od Ciebie oczekujemy, Draco. Nie zawiedź nas.

Ojciec, Lucjusz Malfoy"

-Noo... -zaczęła Hermiona nie za bardzo wiedząc co ma powiedzieć. Treść listu ją poruszyła. Malfoy nadal był śmierciożercą, miał zdobyć informacje o Harrym, trzymać się od niej z daleka i czekać na dalsze rozkazy. Tego było dla niej za dużo.

-Granger, nie zrozum mnie źle. –przerwał jej Draco. –Ale musimy to skończyć już rano. Boję się o matkę. Nie mam zamiaru jej poświęcać, rozumiesz?

-Rozumiem, nie mam nic przeciwko. –powiedziała cicho.

-Dziękuję. –szepnął. Był jej naprawdę wdzięczny. Otworzył się przed nią, zdradził tyle sekretów. Powinni być wrogami, lecz on teraz wydaje się przy niej taki słaby. Złapał się za głowę, walcząc z nadmiarem negatywnej energii. Wszystko szło w bardzo złym kierunku. Jego decyzje przynosiły naprawdę poważne rezultaty.

-Mam dosyć. –jęknął cicho.

-Wiem.. –odpowiedziała, poklepując go po ramieniu. -Pójdziesz tam? Do niego?

-Nie wiem.. Nie chcę tego robić, ale chyba będę musiał. Jak sama przeczytałaś, moja matka jest w niebezpieczeństwie. Nie poświęcę jej, Granger. Może nie była idealna, ale była jedyną ważną osobą w moim życiu.

Dziewczyna spojrzała na chłopaka ze smutkiem i współczuciem. Wiedziała, że stoi przed ciężkim wyborem. Nie chciałaby znaleźć się na jego miejscu.

-Nie chcę być na jego cholernych usługach! –krzyknął.

Hermiona przysunęła się do niego ostrożnie. Objęła jego plecy czując, że pod jej dotykiem zaczyna się spinać. Po chwili odwrócił się i przewrócił plecami na łóżko. Przygarnął ją do siebie mocno. Nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo potrzebował teraz bliskości drugiego człowieka. Jej bliskości. Szatynka była zaskoczona, ale pozwoliła mu na to. Leżeli tak nie odzywając się do siebie. Nie była to krępująca cisza. Miała przynieść spokój i ukojenie. Po niedługim czasie chłopak zasnął. Wyglądał na spokojnego. Hermiona nie chcąc go budzić pozwoliła, aby tej nocy został z nią. Odsunęła się jednak od niego na bezpieczną odległość próbując zasnąć. Jego obecność wcale jej tego nie ułatwiała.

~~*~~

-Malfoy, musimy wstać. Zaraz śniadanie. –Draco obudził głos dziewczyny. Przetarł oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu zastanawiając się co tutaj robi. Napłynęły do niego wspomnienia z nocy. Poczuł niebywałą wdzięczność dla Gryfonki.

-Mogłaś mnie obudzić.. –mruknął.

-Nie, byłeś zmęczony. Nic się nie stało. –uśmiechnęła się blado.

Oboje wstali i ogarnęli się niewiele do siebie mówiąc. Oboje byli lekko przybici, nie wiedzieli co powiedzieć. Sytuacja ich przytłaczała. Idąc na śniadanie Draco trochę się uspokoił i wróciła do niego dawna energia.

-No, teraz czas na przedstawienie? –zapytał chłodno. Jego mina wcale nie wyglądała na wesołą, z tego co zaraz ma się wydarzyć. Hermiona westchnęła i pokiwała głową.

-Tak, jestem ciekawa co wszyscy na to powiedzą...

-Nie myśl o tym, chodź. –pociągnął ją lekko. Nie mógł tutaj dłużej czekać. Miał wrażenie, że jeszcze chwila, a zrobiłby z siebie idiotę błagając o jeszcze parę dni.

Stanęli przed wrotami Wielkiej Sali. Czuli się podobnie jak wtedy, gdy pierwszy raz wspólnie przed nimi stali. Malfoy spojrzał na nią z lekkim uśmiechem. W podkrążonych oczach jednak nie było widać drwiny, ani nawet radości. Wiedział co trzeba zrobić. Oboje odetchnęli głęboko i wkroczyli do pomieszczenia. Gdy weszli nikt już na nich nawet nie patrzył. Minęły zaledwie dwa tygodnie, a wszyscy zdążyli przyzwyczaić się do ich widoku. Draco wziął głęboki wdech i wykrzyknął:

-ZABINI!

Blaise spojrzał na niego pytającym spojrzeniem znad stołu Slytherinu. Wyglądał na zdezorientowanego.

-Dzisiaj mijają dwa tygodnie! Czyli wygraliśmy! Teraz już możesz oddać nam nasze dwie butelki whisky!

Cała szkoła patrzyła to na Zabiniego to na Malfoya. Mulat zamrugał parę razy oczami próbując wyczytać z miny przyjaciela o co chodzi. Draco patrzył na niego szyderczym uśmiechem, ale jego oczy wyrażały niemalże prośbę.

-Tak jest! –zwrócił się do reszty szkoły blondyn. -Mieliśmy zakład z Zabinim! Ja i Granger nie byliśmy razem! Mieliśmy ze sobą wytrzymać bite dwa tygodnie jako para, zrobić tak, żeby wszyscy nam uwierzyli i nie kłócić się. No i się udało! Także teraz już jest koniec tej szopki. Zabini przegrał, a Draco Malfoy jest znów do wzięcia, drogie panie. –uśmiechnął się szelmowsko.

Hermiona przybiła piątkę Malfoyowi i ruszyła w kierunku stołu Gryffindoru, aby usiąść obok swoich przyjaciół. Harry przywitał ją z szerokim, radosnym uśmiechem.

-No w końcu! –ucieszył się i przygarnął do siebie w niedźwiedzi uścisk.

-Widzę, że się cieszysz? –odwzajemniła delikatnie uśmiech.

-Mam ochotę zrobić imprezę! –wszyscy wokoło się roześmiali.

Hermiona tylko poczuła chwilową pustkę w sercu, która po sekundzie zapełniła się uczuciem lekkości i wolności. Teraz mogło być już tak jak dawniej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro