Rozdział 38. Magiczne wspomnienia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

UWAGA! Ze względu na pewne problemy ze stroną, polecam odświeżenie jej wraz z wejściem w każdy kolejny rozdział, gdyż dopiero wtedy wyświetli się całość!!    


Derek i Vera stali jak spetryfikowani. Nie mieli pojęcia co zrobić. Chcieli pomóc swoim towarzyszom, ale nie wiedzieli jak walczyć ze śmierciożercą. Nigdy nie byli w obliczu takiego zła. Nigdy nie walczyli poważnie na zaklęcia poza paroma lekcjami z innymi uczniami. Hermiona i Draco, próbowali stawić czoła wrogowi pokazując swoją moc i siłę, ale dziwnie się zachowywali. Jakby znali tego śmierciożercę, ale każdy nazywał go inaczej. Jakby był dwoma różnymi osobami. Jeszcze w dodatku ich wzrok był taki... pusty, nieobecny, jakby nie do końca wiedzieli gdzie się znajdują i co robią.

Podczas, gdy hogwartczycy w dzikim szale atakowali śmierciożercę, dwójka uczniów z Durmstrangu próbowała wpaść na pomysł jak wspomóc kolegów. Nie mogli ich przecież zostawić w takim momencie. Potrzebowali siebie wzajemnie.

-Derek, coś jest nie w porządku! Zachowują się dziwnie. Oni... chyba są zahipnotyzowani! –Vera spojrzała na niego przerażona.

-Też mam takie wrażenie. –kiwnął chłopak.-Vera, musimy coś zrobić!

-Ale co?! Nigdy nie mieliśmy styczności z czymś takim! Na żadnym egzaminie!

Chłopak złapał ją mocno za ramiona i spojrzał głęboko w oczy. Zauważył w nich strach, czemu wcale się nie dziwił. W swoich na pewno również taki posiadał.

-Rzucimy zaklęcie tarczy. Razem. Nie wiem czy pomoże, ale warto spróbować jeżeli to ma im pomóc. Gotowa?

Ciemnowłosa przytaknęła czując, jak narasta w niej panika.

-Na trzy: raz, dwa, TRZY!

-PROTEGO! –krzyknęli równocześnie powodując, że zaklęcie wycelowane w Dracona i Hermionę odbiło się w stronę śmierciożercy, który na chwilę znieruchomiał.

Oboje zadowoleni z siebie spojrzeli na swoich towarzyszy, którzy przez chwilę stali nieruchomo, a już po chwili upadli z hukiem na śnieg. Mieli zamknięte oczy. Stracili przytomność. Ich towarzysze z przerażeniem upadli na kolana obok nich.

-Hermiona?! Draco?! Obudźcie się!

Blondyn złapał koleżankę uspokajająco za ramię.

-Spokojnie. Żyją.

-To zrób coś, Derek, szybko! Mamy mało czasu, zaraz tamto coś może się znowu obudzić, a nie wiem jak tobie, ale mi się nie uśmiecha z nim walczyć.

-Ale co mam zrobić?! –zapytał coraz bardziej spanikowany.

Dziewczyna bez zastanowienia wycelowała w dwójkę hogwartczyków różdżką.

-Aquamenti!

Strumień wody oblał ich twarze powodując, że oboje ocknęli się kaszląc. Derek i Vera z ulgą zauważyli, że ich wzrok powrócił do normalności. Przez chwilę cała czwórka patrzyła na siebie zdezorientowana.

-C-co jest? Cholera, komu przyłożyć?! –warknął Ślizgon.

-Raczej mógłbyś podziękować! –odpyskowała ciemnowłosa. –Gdyby nie my, to nie wiem czy byś sobie teraz tutaj siedział.

-Miotaliście w tego śmierciożercę zaklęciami i krzyczeliście do niego jakby odpowiadając, ale on nic nie mówił. A wasze oczy... były jak opętane. Nie wiedzieliście co się wokół was dzieje! –pośpieszył z odpowiedzią chłopak.

-Jak to? –zapytał zaskoczony Draco i zmarszczył brwi. -Przecież to był mój ojciec.

Hermiona spojrzała na niego jak na wariata.

-Twój ojciec? To była Bellatriks!

Ich oczy skrzyżowały się ze sobą porozumiewawczo.

-Przemienił się w śmierciożercę, którego się najbardziej obawiamy. –wyszeptała Gryfonka.

-Ale dlaczego wy się nie zahipnotyzowaliście? –zaciekawił się Malfoy zwracając do reszty.

-Nie spotkaliśmy nigdy żadnego.

-To wszystko wyjaśnia. –mruknął i kiwnął głową.

-Nie chcę przerywać tej przemiłej rozmowy, ale nasz kolega śmierciożerca zaraz się przebudzi i myślę, że powinniśmy go załatwić. Wszyscy razem.

Całą trójką spojrzeli na nią z dezorientacją, lecz przytaknęli. Stanęli obok siebie i wykrzyknęli zgodnie:

-DRĘTWOTA!

Siła uderzenia była ogromna. Sztuczny śmierciożerca stanął na chwilę w bezruchu, żeby po chwili móc się rozpaść w drobne kawałeczki. Towarzysze spojrzeli na siebie z radością.

-Brawo! Brawo! To było świetne! Gratulacje!

Wszyscy jak na komendę się odwrócili. Stał przed nimi dyrektor Ellert wraz z towarzyszącym mu Krumem. Oboje uśmiechali się do nich z podziwem.

-Byliście wspaniali! Najlepsi! W nagrodę możecie pójść do naszego miasteczka!

Cała czwórka z piskami wpadła w swoje ramiona.

-A jak poradzili sobie inni? –zapytała z zaciekawieniem Hermiona.

-Parę grup odpadło, ale inni jeszcze walczą o przeżycie. Wasi przyjaciele z Hogwartu, również sobie nieźle radzą. Będę musiał wysłać list do Albusa z gratulacjami.

-Odpadło? Ale chyba nie..?

-Uważa pani, panno Granger, że pozwoliłbym, aby coś się stało moim uczniom? –uśmiechnął się dobrodusznie mężczyzna.

-Nie, oczywiście, że nie. –zarumieniła się. -Czyli jak ktoś spadł, albo wypił zły eliksir i tak dalej.. to przeżył?

-Tak, to wszystko to fikcja. Myślałem, że pani to zauważyła. –spojrzał na nią z uniesionymi brwiami.

-Tak mi się zdawało, że widzę ubytki magii, ale nie byłam pewna.

-Nie dziwię się. –kiwnął głową.-Ma pani świetny zmysł, siłę i rozum. Pan również, panie Malfoy. Potraficie wiele poświęcić. Hogwart was świetnie wyszkolił. Z was również jestem dumny. –zwrócił się do Very i Dereka.- Chyba wiele się nauczyliście podczas tego egzaminu?

Oboje potwierdzili kiwnięciem głowy.

-Doskonale, w takim razie myślę, że Wiktor może was odprowadzić do zamku. A i oczywiście, najwyższe oceny! Zasłużyliście!

Wracali zmęczeni ale i zadowoleni. To nie była łatwa próba. Musieli sobie wzajemnie zaufać, zdać się na siebie, bo inaczej nic by się nie udało. Podekscytowanie i emocje dawały się we znaki przez całą podróż do szkoły.

-To jak, idziemy dzisiaj do wioski? –zapytał podekscytowany Derek. –Jest naprawdę ekstra! Będziecie zachwyceni!

-Pewnie! –zgodziła się para z uśmiechem.

-A ty, Vera? –zapytała Hermiona łagodnie zwracając się do dziewczyny.

-Ja.. Sama nie wiem. Nie należę do osób towarzyskich...

-Oj, daj spokój! Będzie fajnie! Też wygrałaś, więc powinnaś iść z nami. A nawet musisz!

-No... dobrze. Zgoda. –uśmiechnęła się lekko.

Hermiona z radością spojrzała po wszystkich.

-A co ciekawego jest w waszej wiosce? Też jest całkowicie niezamieszkana przez mugoli?

-Oo, tak! –zaczął Derek. –Wiesz, jest tam wiele sławnych budowli takich jak..

-O nie! Trafił swój na swego! Derek, przestań bo nie skończysz do wieczora. Ta dziewczyna będzie pochłaniała wszystko co usłyszy, a ja będę przez to cierpiał.

Hermiona spojrzała na Dracona groźnie.

-Masz jakiś problem!?

-Nie ma sprawy, Hermiono. –przerwał jej Derek. –W bibliotece mamy książkę o niej, więc jak chcesz możesz wypożyczyć i..

Draco wiedział, po prostu wiedział, że teraz rozmowa nie będzie miała końca. I to miało być jego najgorszym koszmarem przez następne godziny.

~~*~~

Po szybkim ogarnięciu się i przygotowaniu, gdy słońce powoli zachodziło, całą czwórką trafili do położonego niedaleko szkoły miasteczka. Całe zimno, które ich otaczało jakby nagle wyparowało, gdy tylko zobaczyli jak wygląda miejsce docelowe. Hermiona aż otworzyła zaszokowana szeroko oczy i usta.

-Ale tu jest fantastycznie! Bardziej wygląda jak ekskluzywne miasto, a nie jakaś tam wioska! –podziwiała miasteczko, pochłaniając dzikim wzrokiem wszystko, na co akurat natrafiła.

-No, robi wrażenie. –przyznał Draco. –Mówiłem ci, Hermiono, że gdybyś przeczytała coś w tej głupiej książce byś nie była taka zachwycona.

-Książki. Nie. Są. Głupie! –warknęła i spojrzała na niego ze złością.

Między nich wtrącił się Derek z łagodnym, lekko przestraszonym uśmiechem. Najwidoczniej nie chciał dopuścić do kłótni, widząc, że Gryfonka jest bliska wybuchu i zamordowania swojego chłopaka.

-Ta, wiemy, że jest świetnie. Tam jest fajna knajpka! Chodźmy! –zaciągnął ich do pomieszczenie, które wyglądało na bardzo drogie oraz gustownie urządzone. Nawet Draco podziwiał jego wystrój z uznaniem. A jemu, jako arystokracie było bardzo ciężko dogodzić.

-Witamy. –odpowiedziała ładna ekspedientka z szerokim uśmiechem.-Dostaliśmy wiadomość od dyrektora Ellerta, że jesteście wygranymi w ostatnim egzaminie przetrwania. Możecie wybrać wszystko z naszej karty. Na koszt szkoły oczywiście.

Uczniowie ucieszyli się i zamówili sobie ogromne porcje lodów wraz z winem elfów. Rozsiedli się w środku przy ogromnym oknie, skąd mieli dobry widok na wioskę. Był naprawdę niesamowity. Czas im minął również bardzo dobrze i wesoło. Rozmowy nie miały końca. Nawet Vera zaczęła powoli przekonywać się do nich i śmiać z żartów Dereka. Draco zauważył, że nowo poznany kolega co chwilę zerka na swoją koleżankę ze szkoły, więc gdy dziewczyny poszły po dokładkę zapytał wprost:

-Vera ci się podoba, nie?

Blondyn spojrzał na niego zaskoczony i lekko zawstydzony.

-To aż tak widać?

-Stary, jestem w tym ekspertem. –wyszczerzył się Ślizgon. –Bierz się za nią, chłopie!

-Jasne. Łatwo mówić. Wiesz jaka ona jest. Nie będzie chciała. Uważa mnie za totalnego idiotę.

-Słuchaj. Gorzej nie będzie. Ja i Hermiona byliśmy największymi wrogami, nienawidziliśmy się od pierwszego spotkania przez kilka ładnych lat. Do teraz się zastanawiam jak to się stało, że jesteśmy parą. I to od wczoraj.

Derek otworzył szeroko oczy obserwując kolegę z niedowierzaniem. Czy to prawda, że taka para jak oni spotykają się dopiero od wczoraj?

-Serio?

-A po co miałbym kłamać? –zapytał z westchnięciem. Przyzwyczaił się, że ludzie mu nie ufają. Widział, że w oczach chłopaka pojawiło się coś na kształt pewności siebie. Uśmiechnął się na ten widok. Jeszcze niedawno nie zamieniłby z taką osobą jak on ani słowa.

Gdy dziewczyny wróciły, zaproponował spacer. Stanęli na skraju wioski, skąd był piękny widok na zamek i miasteczko. Draco objął swoją dziewczynę widząc, że jest jej chłodno. Następnie pocałował ciepło w czubek głowy, wtulając się twarzą w jej bujne loczki. Uwielbiał mieć ją w swoich ramionach, rozkoszować się jej zapachem. Przywodził mu na myśl dobro. Jak cała ona.

-Zimno ci? –usłyszeli po chwili jak Derek pyta Verę.

Hermiona spojrzała na niego zaskoczona, ale Draco uśmiechnął się do siebie pod nosem. Był z siebie dumny. Przyczynił się do tego. W końcu udało zrobić mu się coś dobrego.

-Trochę. –przyznała cicho.

Chłopak nałożył na nią swoją bluzę, a sam został tylko w kurtce. Dziewczyna szybko chciała mu ją oddać, ale ten ją powstrzymał.

-Ale teraz zmarzniesz! –zaprzeczyła.

-To musisz się do mnie przytulić.

Vera spojrzała na niego zmieszana nie wiedząc co zrobić. Po chwili zastanowienia wtuliła się w niego z lekkim uśmiechem na ustach i zarumienionymi policzkami.

~~*~~

-Heeeermiooonooo..

Hermiona już miała dość. Malfoy potrafił być taki irytujący. Marudził jej tak cały dzień. Minęło już parę dni od egzaminu na przetrwanie. Czasami spotykali się z Verą i Derekiem, ale odkąd tamci zaczęli się spotykać jako para mieli miej czasu dla nich. To oczywiste. Chcieli pobyć sami ze sobą. Dlatego też, biedna Hermiona była skazana na samotne przebywanie z marudzącym Ślizgonem, co wcale nie było jej na rękę.

-Co jest? –zapytała od niechcenia. Dobrze wiedziała co zaraz usłyszy.

-Nuuudzi mi się!

-To się rozbierz i rzeczy pilnuj. –powiedziała znudzona.

Draconowi wpłynął na usta łobuzerski uśmiech.

-A popilnujesz ze mną?

-Nie. –powiedziała oschle.

-To nie chcę. –zrobił zniechęconą minę.

-Porób sobie coś kreatywnego i mi nie przeszkadzaj!

-A co robisz? –zapytał, choć było po nim widać, że niezbyt go interesowała odpowiedź.

-Czytam.

Przewrócił oczami z irytacją. Przecież to było takie oczywiste. Nawet głupio, że o to zapytał.

-Ile można, Granger?! Przecież niedługo ci mózg wybuchnie.

-Dużo można. –warknęła. –Spokojnie, mój nie jest tak ograniczony jak twój, Malfoy.

Chłopak przewrócił ponownie oczami i zaśmiał się. Uwielbiał sprzeczki z nią. To mu się chyba nigdy nie znudzi. Wiedział też, że przez jakiś czas nie będzie można się z nią dogadać, bo gdy zaczytywała się w jakiejś lekturze, to ciężko było ją z niej wyrwać. Postanowił więc szybko to przerwać. Powzdychał teatralnie parę razy coraz głośniej, co bardzo szybko poskutkowało złością Hermiony.

-Co tym razem?! –trzasnęła ze złością książką.

-Skoro nie chcesz ze mną nigdzie iść, czegoś porobić albo cokolwiek... -zaczął. –to może pójdę z kimś innym. Może chociaż ten ktoś wykaże więcej chęci od mojej własnej dziewczyny.

Hermiona spojrzała na niego z irytacją i przygryzła nerwowo policzek.

-To sobie idź! Ale mi daj spokój!

-Oho, czyżbym wyczuwał złość? A może ktoś się obraża? –uniósł wysoko brwi, a na jego ustach rozlał się uśmiech satysfakcji.

-Wcale się nie obrażam! Nie denerwuj mnie, Malfoy. –krzyknęła ze złością.

-Skoro tak, Granger.. To wtedy sobie czytaj, a ja idę szukać chętnego, a raczej CHĘTNEJ. Myślisz, że ta blondynka, która ma dormitorium obok Grimma i Skarsgarda będzie chętna, aby się ze mną gdzieś wybrać? –spojrzał na nią kątem oka czekając na reakcję.

-Nie wiem, może sprawdź?!

Draco wyszczerzył zęby w ironicznym uśmiechu. Strzał w dziesiątkę.

-Czyżbyś się denerwowała? –zapytał obojętnie, ale jego oczy świeciły.

-Ależ skąd! Idź sobie z nią jak chcesz!

-Ja ciebie też kocham, Granger.

Hermiona spojrzała na niego zaskoczona i wymamrotała:

-Przecież nie mówiłam, że...

-Chodź na ten spacer, przecież poczytać możesz później.

Gryfonka chciała się odszczekać, ale zrezygnowała. Westchnęła ciężko wstając z miejsca. Rzuciła mu zirytowane spojrzenie.

-Dobra. Ale tylko chwilę.

Usta Malfoya wygięły się w triumfalnym uśmiechu. Tak. Miał stanowczo dar przekonywania i urok osobisty. Nawet Hermiona Granger nie potrafiła się temu oprzeć.

-Czy wspominałem ci kiedyś o tym, że Malfoyowie zawsze dostają to czego chcą?

-Niee, nigdy. –zironizowała.

~~*~~

Chodzili po błoniach Durmstrangu, codziennie od tygodnia. Bardzo polubili to miejsce. Każdego dnia dowiadywali się o sobie czegoś nowego. Pod maską nieczułego Dracona Malfoya można było odkryć wiele uczuć, których nikt inny prócz niej nie miał odkryć. Nikt od razu się nie potrafi zmienić. Draco był wychowywany w rodzinie śmierciożerców, nigdy nie pokazywał tego, że jest czuły, romantyczny, martwił się głównie o siebie. Otwierał się powoli przed nią już pół roku. Starał się, naprawdę się starał. Oboje też tęsknili za Hogwartem, za przyjaciółmi, ale tutaj mogli być naprawdę sobą, nie musieli się bać, że ktoś ich zamorduje, że będą wyśmiewani przez innych oraz nienawidzeni za to, że są razem. Nie żyli w tej chwili w realnym świecie i wiedzieli, że niedługo będą skazani na powrót do niego.

-Już niedługo wracamy do szkoły.. –westchnęła.

-Tak. Nie cieszysz się? Zobaczysz znowu Bliznowatego i Wiewiórę, a także Riddle. No i nie zapomnijmy o poczciwym Zabinim.

-Cieszę się, ale mam wrażenie, że mijają nam tutaj takie magiczne chwile, a jak wrócimy do Hogwartu to wszystko się skończy. To miejsce będzie dla mnie zawsze dużo znaczyło. Wiązało się z wieloma wspomnieniami.

-Tak, wiem i sprawię, aby były jeszcze bardziej magiczne. Zobaczysz, Granger. Jeszcze ci szczęka opadnie.

Draco przyjrzał się jej niepewnej minie. Naprawdę chciał dla niej nieba uchylić, tyle, że tak naprawdę nie wiedział jak to zrobić. Nigdy nie starał się, aby zrobić komuś niespodziankę. Chciał jednak pokazać, że potrafi dla niej to zrobić. Niestety, nie miał w sobie duszy romantyka, więc potrzebował pomocy. Dużej pomocy.

Uśmiechnął się do niej wesoło, po czym przyciągnął do siebie i mocno pocałował. Mógłby to robić wiecznie. Czy Hermiona mogła mieć i tym razem rację i wszystko miało się skończyć wraz z powrotem do Hogwartu?

-Kocham cię, wiesz? –pierwszy raz to ona to powiedziała.

Chłopak spojrzał na nią z błyszczącymi oczami. Nawet nie zdawała sobie sprawy, jak na to czekał. On, nieczuły i bez emocjonalny Malfoy. Naprawdę pragnął usłyszeć te dwa słowa.

-Ja ciebie też. Ale nie wiem, czy dla ciebie to takie dobre. Zapamiętaj, że jesteś moja. Jesteś Dracona Malfoya i jak już powiedziałaś co do mnie czujesz, to wiedz, że nie oddaję tego co moje.

~~*~~

-Kiedy Hermiona z Draco wracają? –zapytała Jessica Ginny. Przyjaciółki wyglądały na znudzone.

-Jakoś w przyszłym tygodniu podobno.

Całą czwórką siedzieli w pokoju, rozłożeni na kanapach. Oczywiście, uwielbiali swoje towarzystwo, ale brakowało im dwójki przyjaciół. Bardzo szybko dawała im się we znaki ich nieobecność.

-Stęskniłem się za nimi. Taka tu nuda... Malfoy zawsze ma takie szczęście. Do geniuszy nie należy, a i tak wygrywa. –westchnął Zabini. –Ciekawe co oni teraz robią.

-Znając Hermionę to zapewne coś czyta. –stwierdziła panna Weasley z rozbawieniem. -Harry, co jest? Siedzisz tak cicho i do tego wyglądasz na zaniepokojonego.

-Nuda jak nuda! –warknął ze złością. -Nie możemy narzekać! Trzeba ruszać na misję!

Wszyscy spojrzeli po sobie znacząco. Od jakiegoś czasu podejrzewali, że Harry w końcu wybuchnie i wspomni o swojej misji powierzonej przez dyrektora.

-Kogo chcesz zabrać ze sobą, Harry?

-Już zadecydowałem kogo. Ron, Hermiona, Malfoy i ja. Tylko nasza czwórka idzie.

-A co ze mną?! –zapytał Zabini.

-I z nami?! –zbulwersowały się dziewczyny.

-Jess, ty nie możesz jechać, bo twój ojciec się wścieknie! Dobrze wiesz, że nie możesz na razie się wychylać. Twoje znajomości mogą się nam przydać jeszcze. Ginny, jesteś w ciąży, nie bądź głupia, że cię wezmę. A ty, Blaise, masz pilnować te dwa uparciuchy!

Dziewczyny zrobiły obrażone miny.

-Dumbledore źle się czuje.. –kontynuował Harry. –Musimy zniszczyć te horkruksy jak najszybciej.


Ginny i Blaise spojrzeli na niego zaskoczeni. Nigdy nie wspominał o tym, co ma zrobić na misji. Nie wiedzieli również czym są owe horkruksy, jednak na razie nie chcieli naciskać.

-Harry, dasz radę, wiem to! –pocieszyła przyjaciela Ginny. –Ale potrzebujesz naszej pomocy! Nie zrobisz wszystkiego sam!

-Przecież mi pomagacie, Ginny. Wszyscy. Mam taką nadzieję, że dam radę, choć sam już nie jestem niczego pewien. Tak naprawdę mamy mało czasu, a dużo horkruksów.

Zaległa krępująca cisza. Wszyscy zajęli się swoimi myślami, lecz żadne z nich nie były pozytywne.

-Harry, a wiesz czy Ron w ogóle będzie chciał ci pomóc? No wiesz.. po tej sytuacji z Hermioną, nie chce nawet się do nas odezwać...

Potter zrobił zbolałą minę.

-Nie mam pojęcia czy będzie chciał. To jego wybór. Był ze mną od samego początku i mimo iż zranił Hermionę, jest dla mnie nadal przyjacielem i mam szczerą nadzieję, że pozostanie ze mną do końca.

~~*~~

-Dobra, Granger. Teraz przygotuj się na zaskoczenie. –szepnął jej do ucha Draco i odkrył jej oczy. Hermiona naprawdę spojrzała przed siebie osłupiała.

-Draco, to..

-Tak jest! Specjalnie dla ciebie, najromantyczniejsza kolacja przy świecach w śniegu pod gwiazdami! Zrobiona chyba pierwszy raz w życiu i zapewne ostatni przez Dracona Malfoya. Nie wiem dlaczego to robię i co ty ze mną zrobiłaś, Granger. Jednak już możesz się cieszyć.

-Uwielbiam twojego skrytego romantyka. –zaśmiała się perliście.

-Nie jestem romantykiem. Zawsze mam w czymś swój cel, pamiętaj. –poruszył znacząco brwiami.

Oczywiście, że Draco Malfoy nie zrobił sam tej kolacji. Jasne, że wpadł na pomysł, albo chociaż jego zalążek, ale skrzaty domowe z wielką chęcią mu w tym pomogły. No i na pewno nigdy, ale to NIGDY nie wspomni o tym Hermionie. To by go zniszczyło do końca życia.

Usiedli na kilku warstwach koców, aby nie przemoknąć. Hermiona zwróciła na niego czekoladowe spojrzenie.

-Wiesz, nadal nie mogę uwierzyć, że jesteśmy razem. –powiedziała cicho.

-Ja tak samo. Jakby ktoś mi powiedział, że moglibyśmy być razem, bym ich wyśmiał. Zdajesz sobie sprawę, że jeszcze parę miesięcy temu byliśmy największymi wrogami? Na mojej liście, bardzo długiej w dodatku byłaś znienawidzoną szlamą numer jeden. Przez ciebie rozpłynęła się tak nagle moja pielęgnowana pieszczotliwie przez tyle lat nienawiść do ciebie. –powiedział z udawanym smutkiem.

-Żałujesz tego? Tego, że jesteśmy razem? Że tak się wszystko potoczyło? –zapytała z wahaniem bojąc się uzyskać odpowiedź.

-Jeżeli mam być szczery to trochę, bo wiesz, moje fanki..

Hermiona uderzyła go w ramię ze złością, słysząc, że sobie z niej żartuje.

-Mówię poważnie, Draco! –powiedziała z wyrzutem.

-Żartuję. –posłał jej kpiący uśmiech. -Nie żałuję. To była moja najlepiej wybrana decyzja. No może poza tą, kiedy wybierałem między dwoma żelami do włosów, ten nowy jednak jest o wiele lepszy..

Hermiona ze smutnym uśmiechem pokręciła głową. W zasadzie to nie czuła się najlepiej, coś ją dręczyło, a żarciki Malfoya wcale jej w tym nie pomagały.

-Co jest? –zapytał zaniepokojony, widząc brak reakcji. Brak uderzenia, stwierdzenia, że jest idiotą. To nie pasowało do Hermiony.

-Nic, mam dziwne wrażenie, że coś jest nie tak... -wyszeptała.

-Z nami? –spojrzał na nią z lekkim strachem. To dlatego zadawała mu takie dziwne pytania?

-Nie, w Hogwarcie. –powiedziała uspakajająco.

Draco spojrzał na nią pocieszająco, oddychając z ulgą. Przyciągnął ją do siebie, trzymając w mocnym uścisku.

-Wydaje ci się. Gdyby coś było nie tak, by po nas kogoś przysłali. Po prostu tęsknisz i za dużo myślisz. Jeszcze będziesz miała dość Weasley i Riddle. O Potterze to nie wspomnę.

-Może masz rację.. –powiedziała nieprzekonana.

-Nie zamęczaj już się tym. Ja zawsze mam rację, maleńka.

-Polemizowałabym.- jej twarz znowu stała się uśmiechnięta. –Draco? –zapytała niepewnie.

Chłopak widząc, że zmienił jej się ton głosu, spojrzał na nią pytająco ponownie zaniepokojony. Na jej policzki wkradały się obficie czerwone rumieńce.

-No bo..eee.. no głupio o to pytać!

-Wyduś to z siebie! Co jest? –uniósł wysoko brwi. Hermiona zazwyczaj się tak nie zachowywała.

-No bo... od tamtego razu u mnie w domu... -zaczęła ze spuszczoną głową, wykręcając nerwowo palce. -Nie chciałeś nic więcej.. może.. może ja cię nie pociągam? Albo... nie podobało ci się?

Chłopak spojrzał na nią rozbawiony. Hermiona na niego nie patrzyła. Widział, jak wbija spojrzenie przed siebie, byleby tylko nie patrzeć na niego. Starał się po prostu głośno nie wybuchnąć śmiechem. Naprawdę tak myślała?

-Nie chciałem cię zmuszać do niczego, bo jeszcze byś sobie pomyślała, że tylko cię pragnę cieleśnie. Nigdy nie wiadomo co ci wpadnie do tej twojej ogromnej głowy. Oczywiście, Granger, że mnie pociągasz. I to cholernie mocno. Ale znam twój cios, więc wolałem sobie oszczędzić rozbierania cię w każdej chwili. Dosłownie w każdej. Jak mi nie wierzysz, to mogę nawet ci pokazać jak bardzo mnie kręcisz. –uśmiechnął się łobuzersko. Kochała ten uśmiech.

-Taak? –podjęła jego grę, uśmiechając się zalotnie.-A w jaki sposób?

-Chodź, Granger, to ci pokażę.

Hermiona pisnęła, gdy wziął ją na ręce, a następnie szedł przez cały zamek aż do ich sypialni nie przestając jej całować. Powstrzymywał się, aby nie wziąć jej tutaj, przy ścianie, w pustej klasie, gdziekolwiek. Pragnął jej od tylu dni. Po tym, co dała mu po świętach, czuł niedosyt. Jej niedosyt. Pragnął jej więcej. Gdy dotarli na miejsce, rzucił ją na łóżko, natychmiastowo się nad nią pochylając. Ku jego ogromnemu zaskoczeniu, pozytywnemu oczywiście, pociągnęła go tak, że teraz to ona na nim siedziała. Uśmiechnęła się do niego niepewnie.

-Co tak ostro, Granger? –zapytał z błyskiem w oczach, czując narastające podniecenie. Merlinie, nigdy nikogo tak bardzo nie pragnął jak jej. –Nie wiedziałem, że lubisz się tak bawić.

-Jeszcze nie wiem czy lubię. –zaśmiała się i zatopiła w jego ustach, czując jak cały rozsądek, strach, wstyd z niej odpływa. Zapomniała się całkowicie, dając ponieść się emocjom.

*

Po długiej zabawie, splątanych kończynach, krzykach ekstazy i miłości padli wyczerpani na materac.

-Tego się po tobie nie spodziewałem, Granger. –wysapał pod wrażeniem.

-Szczerze? Ja też. –wyszeptała i zachichotała. –Nie wiem co ty ze mną robisz, Malfoy.

Draco uśmiechnął się drwiąco.

-Daję najwspanialsze chwile w życiu.

-A więc rozumiem, że ci się podobało? –zapytała kusząco.

-Nie jestem pewien. –zmarszczył brwi w geście zastanowienia. –Chyba powinniśmy to powtórzyć, abym mógł się zastanowić.

Hermiona ze śmiechem ponownie ujrzała nad sobą uśmiechniętą twarz blondyna zatapiając się w widoku tak bardzo znanych jej szarych oczu, które w tym momencie płonęły pożądaniem. Wiedziała, że tak szybko nie skończy się to, co zaczęli. Mieli przed sobą jeszcze całą, długą, namiętną noc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro