Rozdział 8. Najgorsza randka w życiu

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

UWAGA! Ze względu na pewne problemy ze stroną, polecam odświeżenie jej wraz z wejściem w każdy kolejny rozdział, gdyż dopiero wtedy wyświetli się całość!!  


-RONALDZIE WEASLEY, CZY TY NIE POTRAFISZ NORMALNIE PRZEŻUWAĆ?! – Już na błoniach można było usłyszeć dochodzące z Wielkiej Sali głośne krzyki pewnej brązowowłosej Gryfonki. Hermiona Granger była wściekła. Okropnie wściekła na siebie i na Malfoya. Czuła nagłą potrzebę wyżycia się na czymś, a okrutny pech tak chciał, że na jej drodze znaleźli się jej najlepsi przyjaciele.

-Ale o so chozi, Ermiono? –zapytał Ron z pełnymi ustami. To był błąd. Tym jednym zdaniem wypowiedzianym w ten sposób wywołał tylko jeszcze większą burzę.

-NIE POTRAFISZ JEŚĆ, PISAĆ, A CZY CHOCIAŻ MYŚLEĆ POTRAFISZ?!

Wszystkiemu przyglądał się lekko wystraszony Harry Potter. Nie chciał wkraczać w promień jej złości, ale czuł, że nie może zostawić przyjaciela samego. Heroicznie nabrał powietrza, patrząc na brązowooką z obawą.

-Hermiono, stało się coś? –zaryzykował cichym pytaniem.

-NIE, HARRY. A CO MIAŁO SIĘ STAĆ?!

Brunet wzdrygnął się, gdy Hermiona tylko zwróciła na niego swój wzrok godny bazyliszka.

-No bo..wyglądasz na lekko zdenerwowaną..

-TAK WYGLĄDAM?! NO POPATRZ!

-Słuchaj, Hermiono, bo..-spróbował ponownie. –Snape znów mi odjął punkty i..

-CO ZROBIŁ?!

-No odjął..-Hermiona mu przerwała.

Tego było już za wiele. Kochała ich. Naprawdę ich kochała ponad życie, ale zastanawiała się też jak można być takim roztrzepanym jak oni?! Jej wściekłość tylko wzrastała z każdym kolejnym ich słowem. Czy oni naprawdę myśleli, że oznajmienie iż Snape zabrał im punkty poprawi jej humor? Czasami naprawdę zaczynała mieć wątpliwości co do nich. Miała już tego wszystkiego dość. Rona, który był po prostu obrzydliwy, Harry'ego, który czasami wydawał się strasznie głupi i naiwny oraz Malfoya, SZCZEGÓLNIE Malfoya, który śmiał ją wyzywać, a następnie całować.

- I TY, HARRY?! CZY WY JESTEŚCIE JACYŚ INNI?! JA SIĘ STARAM! UCZĘ SIĘ! ZDOBYWAM PUNKTY, ŻEBYŚMY BYLI NAJLEPSI. TY I RON JE TYLKO TRACICIE! Z KIM JA SIĘ NIBY PRZYJAŹNIĘ?! Z CHŁOPCEM, KTÓRY NIE POTRAFI WRZUCIĆ SKŁADNIKA DO KOCIOŁKA I Z GOŚCIEM KTÓRY NAWET PRZEGRYŹĆ ZIEMNIACZKA NIE POTRAFI!?

-Hermi..proszę..uspokój się.

-NIE, HARRY! NIE USPOKOJĘ SIĘ, DOPÓKI WY SIĘ NIE NAUCZYCIE!

Oczy wszystkich były zwrócone na trójkę Gryfonów. Od stołu Slytherinu było słychać głośne aplauzy i dopingowanie. Najwidoczniej świetnie się bawili słuchając jej wyżywania się na przyjaciołach.

Draco Malfoy był jednak najbardziej rozbawiony rozgrywającą się sceną. Wiedział, że to on jest powodem złości dziewczyny. W każdym razie nie martwiło go to, bynajmniej. Chwila, gdy może się jakoś wyżyć na Bliznowatym i Wiewiórze, była jedną z cudowniejszych, a to, że robi to Granger było dodatkowo cudowne. Musiał przyznać, że gdy się złościła była całkiem słodka. Merlinie. O czym on myśli?!

-Uuu, nasza pani Prefekt Naczelna, coś chyba humoru dzisiaj nie ma. Nie chciałbym być w skórze Pottera i Weasleya. –zaśmiał się Zabini siadając obok przyjaciela.

-Pewnie okres dostała. –potwierdził blondyn i zaśmiał się ironicznie. –Weasley wygląda jakby miał zaraz zacząć płakać, a Potter uciekać. Odważni Gryfoni. –prychnął nie odwracając wzroku od stołu Gryffindoru.

Gdy Hermiona trochę ochłonęła, opadła na ławkę czując się lekko zmęczona. Czy czuła się lepiej? No nie do końca. Wiedziała, że źle zrobiła wyżywając się na niczego winnych przyjaciołach. Wbiła wzrok w talerz przed sobą, lecz szybko go podniosła, czując na swoim ciele intensywny wzrok. Miała wrażenie, że ktoś się jej przygląda. W sumie nic dziwnego po scenie którą przed chwilą odegrała. Rozejrzała się po Wielkiej Sali, gdy jej wzrok trafił na stół Slytherinu. Trafiła na JEGO wzrok. Jego szare, błyszczące ironią oczy przewiercały ją na wylot. Na ustach błąkał się kpiący uśmiech. Posłała mu znienawidzone spojrzenie, a następnie zarumieniła się gwałtownie i szybko odwróciła. Nie zauważyła już jego powiększającego się uśmiechu.

Granger ma chyba poczucie winy..

-Z czego się śmiejesz? –zapytał go przyjaciel, na co Draco szybko zrobił obojętną minę. Jak głupio musiał wyglądać szczerząc się do samego siebie i patrząc przy tym na Granger?

-Nic, nic.. Bawi mnie Granger po prostu.

Przez resztę kolacji nikt się do Hermiony nie odzywał. Cały czas była zdenerwowana i rzucała tylko zirytowane spojrzenia na stół Slytherinu prychając pod nosem, gdy tylko widziała jak do blondyna wdzięczą się jakieś Ślizgonki. Czy to była zazdrość? Nie, na pewno nie! Dlaczego miałaby być zazdrosna o fretkę Malfoya? Nie interesowało jej co robi i z kim. Byle nie robił tego z nią. To już jej absolutnie przeszkadzało. Głośne prychnięcia jednak zainteresowały siedzącą obok Ginny, która obserwowała zachowanie przyjaciółki od dobrych paru minut.

-Wiesz, Hermiono... Wydaje mi się może tylko, ale ciągle spoglądasz na stół Ślizgonów. A mianowicie na jednego Ślizgona.

-Taak? -zapytała półprzytomna dziewczyna. –Wydaje ci się, Gins. Dlaczego miałabym tam patrzeć? Nie ma tam nikogo ciekawego.

Ginny uniosła brwi, gdy Hermiona ponownie spojrzała na Malfoya, a następnie ze złością odwróciła się, gdy blondyn odwzajemnił jej spojrzenie z kpiącym uśmiechem.

-Raczej mi się nie wydaje. –stwierdziła dobitnie. -Może dlatego, że siedzi tam Malfoy? –zasugerowała.

Hermiona spojrzała na nią jak na wariatkę.

-I co w związku z tym? Chyba mi nie powiesz, że patrzę na stół Slytherinu dlatego, że siedzi tam Malfoy?

Ginny westchnęła głośno.

-Nie, oczywiście, że nie.

A dzisiaj nikt mi nie miał zepsuć humoru.. No proszę, Draco Malfoy jest w tym niepokonany.. -pomyślała Hermiona, posyłając chłopakowi kolejne krótkie spojrzenie pełne nienawiści.

*

-Draco, cały czas patrzysz się na naszą Gryfoneczkę. –zauważył Blaise z cwanym uśmiechem. –Czyżby ktoś komuś wpadł w oko?

Blondyn spojrzał na niego wrogo.

-O czym ty gadasz, Zabini? Pojebało cię?

-No wiesz... -zaczął ostrożnie.- Jak ktoś wlepia gały cały czas w jeden punkt, a ten PUNKT się zawstydza i odwraca, to nie można nic innego stwierdzić.

-Wcale się na nią nie patrzę! –warknął niemalże krzycząc. Kilka osób spojrzało na niego z zaciekawieniem. Szybko się uspokoił.-Zabijam tylko wzrokiem przez to, że dała mi dzisiaj szlaban i musimy przełożyć naszą upojną noc. –posłał żartobliwie buziaka przyjacielowi.

Blaise zaśmiał się i pokręcił z niedowierzaniem głową.

-Jesteś nienormalny. Chyba boję się tego męskiego wieczoru.

~~*~~

O godzinie dwudziestej dwójka szlabanowiczów stawiła się przed biblioteką czekając na Hermionę. Oczywiście nie uśmiechało im się to, lecz nie mieli wyboru. Żadnemu z nich nie udało się przekonać dziewczyny do zmiany zdania. Teraz byli zdani na siebie. Nie mieli pojęcia co Hermiona dla nich wymyśliła, ani jak długo będą zmuszeni odrabiać dla niej szlaban.

-Weasley, gdybyś się trochę ogarnął nie było by tu nas.

-Trzeba było nie zaczynać, Malfoy. –syknął Ron.

Chłopcy stanęli naprzeciwko siebie mierząc się groźnymi spojrzeniami. Między nimi można było wyczuć niebezpieczne napięcie. Wieloletnia nienawiść dawała o sobie znać. Chcieli już wyciągnąć różdżki, gdy zza rogu korytarza wyłoniła się uśmiechnięta Hermiona. Ten uśmiech nie wróżył nic dobrego.

-Co macie takie nietęgie miny, chłopaki? Zaraz się rozluźnicie.- uśmiechnęła się wrednie. –Mam tu dla was środki czyszczące, rękawiczki, szmatki i takie tam. Przed nami będzie długa i namiętna noc w Izbie Pamięci. A, no i jeszcze jedno. Zakaz różdżek! –zanim zdążyli zareagować, krzyknęła „Accio różdżki" i w jej dłoni znajdowały się już trzy patyki. –DO ROBOTY!

Oboje jęknęli, ale wiedzieli, że nic nie zdziałają. Dziewczyna była nieugięta, a dodatkowo od rana zdenerwowana. Wyżycie się na nich na pewno sprawiało jej niemałą satysfakcję i radochę. Nie czuli potrzeby wykłócania się, gdyż zdawali sobie sprawę, że będą musieli zrobić coś o wiele gorszego. Nie mając wyboru zajęli się więc wskazaną pracą. Draco od czasu do czasu rzucał jej pogardliwe uśmieszki, na które ona nie zwracała uwagi. A przynajmniej udawała, że nie zwraca.

-Mam dotykać tego czegoś palcami? –blondyn przyjrzał się mazi na jednym z pucharów. –To się chyba rusza.

-Ależ nie, Malfoy. W tej siatce znajdziesz gumowe rękawiczki. –uśmiechnęła się słodko. Ten uśmiech wyrażał jednak coś o wiele gorszego. Okrutną satysfakcję z tego wszystkiego. Z tego, że może go poniżyć.

Wiedział, że tak to będzie wyglądało. Granger już się o to postarała, żeby ten szlaban należał do jednych z najgorszych. Wyjął z bólem w oczach owe rękawiczki w kolorze różowym i chcąc nie chcąc ubrał je, dając Weasleyowi sporo ubawu. Wykrzywił twarz w grymasie, powstrzymując się od rzucenia na rudzielca.

-Ooo tak, Malfoy, do twarzy ci w różowym. –parsknął śmiechem.

Draco zacisnął pięści i zerknął na Granger, która czytała książkę nie zwracając na nich uwagi. Korzystając z nieuwagi Łasica pchnął lekko drabinę na której stało wiaderko z wodą, wylewając całą zawartość na jego osobę. Ślizgon wybuchnął wrednym śmiechem.

-A ty, Weasley o wiele lepiej wyglądasz jak jesteś mokry. Przynajmniej twoje kłaki zasłaniają połowę tego co nazywasz twarzą.

-CZY NAPRAWDĘ MUSZĘ WAS PILNOWAĆ, ABY BYŁ TUTAJ SPOKÓJ?! JESZCZE WAM MAŁO?!

Za nimi stanęła Hermiona patrząc na nich z wściekłością. Ron i Draco zachowywali się jak małe dzieci. Nie można było ich zostawić samych, bo już po chwili coś musiało się wydarzyć. Obydwoje podskoczyli z lekkim strachem na dźwięk jej głosu i przez następne półgodziny pracowali w ciszy. Żadne z nich nie chciało zarobić następnej kary. Między nimi jednak musiała nastąpić jakaś rywalizacja. Przecież Draco Malfoy nie będzie gorszy od jakiegoś Weasleya w czymś tak tandetnym jak czyszczenie pucharu! Z precyzją i skupieniem więc starał się czyścić trzymane nagrody. Z drugiej jednak strony wciąż czuł się poniżony. Jakim prawem on, Dracon Lucjusz Malfoy musiał jak jakiś mugol czyścić głupie puchary?! To było nie do przyjęcia, okropne, hańbiące..

-Malfoy, całkiem nieźle. Powinieneś zastanowić się nad taką pracą. Zacznij pobierać praktyki u Filcha. –powiedziała z ironią Gryfonka. –Ron, musisz się trochę przyłożyć.

Blondyn posłał mu triumfujące spojrzenie. Weasley spojrzał na niego ze złością. Postanowił jednak nie zwracać na blondyna uwagi. Miał też dość panującej ciszy, więc ostrożnie spróbował zagadać do przyjaciółki.

-Hermiono, jutro jest niedziela, no nie?

-Brawo, dziesięć punktów dla Gryffindoru za znajomość dni tygodnia. –rzucił do niego Draco.

Hermiona puściła jego uwagę koło uszu, ale kącik ust zadrgał jej jakby chciała się uśmiechnąć. Przybrała jednak obojętną minę. Nie pozwoli, aby Malfoy sobie pomyślał, że potrafi ją rozbawić.

-Tak, Ron. I co w związku z tym?

-Mieliśmy iść jutro do Hogsmeade, ale Harry nie może. Dumbledore go wezwał. Może pójdziemy we dwoje? Jest ładna pogoda, więc po co siedzieć w zamku? –zapytał z nadzieją.

Draco oderwał się od czyszczenia pucharu za pomoc dla szkoły i spojrzał wyczekująco na dziewczynę. Dlaczego go obchodziło, to czy się zgodzi czy nie? Dlaczego poczuł, że jego serce niebezpiecznie bije, a w żołądku rośnie nieprzyjemna gula? Zacisnął drżące ze złości pięści wbijając w nią swój wzrok.

-Eee, no jasne, czemu nie. –uśmiechnęła się trochę krzywo Hermiona.

-To super! –rozpromienił się Rudzielec i wrócił do swojej pracy nucąc pod nosem. Był bardzo z siebie zadowolony. Wyglądał jakby brakująca energia powróciła do niego ze zdwojoną siłą.

Ślizgon zaś cały czas patrzył na Hermionę. Nie wiedziała dlaczego, ale ten wzrok wyglądał na taki oskarżający, zdenerwowany... zazdrosny? To nie było możliwe, aby Malfoy był o nią zazdrosny. Nie, nie, na pewno nie. Tylko dlaczego w tym momencie szare tęczówki przewiercały ją na wylot, a ona nie potrafiła odwzajemnić ich spojrzenia?

~~*~~

Po niecałych dwóch godzinach chłopaki wreszcie skończyli. Zbliżała się już północ. Oboje zaczęli rozciągać zmęczone mięśnie rąk. Nie byli przyzwyczajeni do sprzątania w mugolski sposób. A czy Malfoy w ogóle był przyzwyczajony do sprzątania? Z radością więc przywitali koniec męczarni. Draco podszedł niepewnie do Hermiony.

-Idziesz, Granger?

Hermiona zdziwiła się jego widokiem. Tyle dzisiaj nabroił, a śmie pytać ją czy z nim idzie?! On chyba jest nienormalny! Uniosła wysoko brwi patrząc na niego z niedowierzaniem.

-Daj spokój. Swoje odrobiłem, a i tak idziemy w to samo miejsce. Nie zabiję cię przecież.

Zastanawiała się jeszcze chwilę, lecz pokiwała lekko głową. Zawsze lepiej wracać z kimś niż samemu. Nawet jeżeli twoim towarzyszem jest Malfoy. Popatrzyła z ukosa na Rona. Rudy miał nietęgą minę.

-Może cię odprowadzić? –zapytał z nadzieją.

-Nie, nie ma potrzeby. Przecież Malfoy mieszka tam gdzie ja. Dam radę.

Ron wyglądał na zawiedzionego, ale podszedł do niej i przytulił na pożegnanie. Draco uśmiechnął się kpiąco na widok jego miny.

-Dobranoc, Hermiono. –pocałował ją w policzek. –Do jutra. A ty, Malfoy coś jej zrób, a cię zabiję.

-Już się boję. –zadrwił.

Dziewczyna trochę zaskoczona i zarumieniona odpowiedziała przyjacielowi „dobranoc" i ruszyła z blondynem do Pokoju Wspólnego. Nie bardzo podobała jej się sytuacja z Ronem. Miała wrażenie, że jego uczucie coraz bardziej się powiększa, a ona nie chciała mu robić nadziei. Nie była gotowa na związek z nim. Sama nie wiedziała co czuje.

Draco przez większość drogi milczał. Bił się brutalnie ze swoimi niedorzecznymi myślami. Z jednej strony cieszył się z miny Łasica, gdy Granger odmówiła odprowadzenia, a z drugiej był zdenerwowany tym, że jutro wybierają się razem do Hogsmeade. Był pewny, że rudzielec czuje coś do dziewczyny. I to coś więcej niż przyjaźń. W pewnym momencie jakby nie panując nad emocjami wybuchnął.

-To co, Granger... jutro randka z Wieprzlejem?

-Nie randka, tylko spotkanie z przyjacielem. –poprawiła go machinalnie.

-Przyjacielem? On ma chyba ochotę na coś więcej..

Hermionie natychmiastowo przypomniała się sytuacja z balu bożonarodzeniowego w czwartej klasie. Ron również powiedział wtedy podobne słowa, tylko mając na myśli Wiktora Kruma. Weasley był wtedy chorobliwie zazdrosny. Jednak Malfoy nie mógł być przecież zazdrosny.

-Nie! I o co ci chodzi? Gdyby to nie chodziło o mnie, to pomyślałabym, że jesteś zazdrosny.

-Ja? Zazdrosny? –prychnął. -Proszę cię. Po prostu śmieszy mnie nadzieja tego idioty. A poza tym, Malfoyowie nie bywają zazdrośni. To ludzie są zazdrośni o Malfoyów.

Tym razem to Hermiona prychnęła.

-A w szczególności nie bywają zazdrośni o szlamy?

-W szczególności! –przyznał jej rację Draco. –No, no, mówisz o sobie tak otwarcie? Przyznajesz się do bycia szlamą?

Hermionie zrobiło się przykro. Odkąd między nimi tyle się dzieje, miała nadzieje, że zmieni się też jego charakter. Co prawda nikłą, malutką iskierkę nadziei, że przestanie ją chociaż wyzywać. Nie liczyła na wielką przyjaźń i przeprosiny z jego strony. Skoro ją całuje to po cholerę nazywa szlamą?! Draco Malfoy zawsze pozostanie cyniczny, arogancki i będzie miał na sobie łatkę dupka.

-A co w tym takiego? Wszyscy o tym wiedzą. A poza tym, przez tyle lat zwracasz się do mnie tym przecudownym przezwiskiem, więc już mnie nie rusza. –skłamała.

-Nie? To czas znaleźć jakieś nowe! Może brudnokrwista?

-Myślałam, że stać cię na więcej. –zironizowała. –Przecież jesteś mistrzem obelg.

-Granger, pochlebiasz mi. Szybko mnie przejrzałaś.

-To nie jest zbyt trudne z takim małym mózgiem..

-Nie przeginaj! –złapał ją boleśnie za ramię i odwrócił w swoją stronę patrząc na nią groźnie.

-Bo co?! Naślesz na mnie tatusia czy może Voldemorta?! –w jej oczach niebezpiecznie zabłysły łzy. Nie chciała się rozpłakać. Nie przy nim. Nie chciała dawać mu satysfakcji, że ponownie płakała przez niego.

-Nie warto tracić na ciebie czasu. –warknął, lecz zwolnił uścisk palców.

Nie zorientowali się, że stali już w swoim salonie. W tym samym miejscu stali wczoraj, a później wydarzyło się TO. Hermionę przeszedł dreszcz na to wspomnienie. Jak na złość, nie był to nieprzyjemny dreszcz.

-Wiesz co, Malfoy? Jedno mnie zastanawia. Nie brzydziłeś się całować szlamy?! A może od razu potem pobiegłeś zdezynfekować się Domestosem?

-Granger.. –zaczął spokojnie widząc gromadzącą się w jej oczach coraz większą ilość łez. Teraz już na pewno nic przez nie widziała, lecz była silna i nie pozwoliła im wypłynąć. Patrzyła na niego dzielnie. Draconowi zrobiło się głupio. Ne planował doprowadzać jej do łez. Kiedyś mu to nie przeszkadzało, więc co się zmieniło?

-Malfoy, daj mi spokój. Nie wiem o co ci chodzi, ale po prostu mnie zostaw! Nazywaj szlamą, rób to co wcześniej, ale nie mieszaj mi w życiu!

Draco chwilę świdrował ją zaskoczonym wzrokiem. Czy aż tak bardzo niszczył jej życie, że miała go dosyć? Nie powinien być tym przecież zaskoczony.

-Jak chcesz. –powiedział chłodno.

Odwrócił się i ruszył do swojego pokoju. Stanął jednak trzymając dłoń na klamce.

-„Jak chcesz?!" Nie stać cię na więcej?! A gdzie „szlamo", „szlamciu"?!

Chłopak nie odpowiedział tylko trzasnął z całej siły drzwiami od dormitorium. Nie potrafił się odwrócić. Wiedział, że jej łzy w końcu wydostały się na zewnątrz. Z nieznanych przyczyn jego serce; serce, które posiadał, niebezpiecznie ukuło.

Hermiona ześliznęła się plecami po drzwiach płacząc. Była słaba. Była naiwna. Była głupia.

~~*~~

Nadeszła niedziela. Czas odpoczynku dla uczniów. Tego dnia nie było lekcji, a odbywały się wyjścia do wioski nieopodal Hogwartu. Wioska Hogsmeade była całkowicie zamieszkana przez czarodziejów. Właśnie w stronę jednej z kawiarenek zmierzała dwójka przyjaciół Gryfonów. Ronald Weasley i Hermiona Granger. Droga mijała im w przyjemnej i wesołej atmosferze. Każde z nich miało inne odczucia w stosunku do drugiej osoby. Hermiona traktowała Rona jak brata, najlepszego przyjaciela. Kochała go, ale nie tak jakby młody pan Weasley tego oczekiwał. Prawda, kiedyś była w nim zakochana, ale teraz już nie czuła tego co wcześniej. Natomiast Ron, był zakochany. Zakochany na zabój w swojej przyjaciółce i miał nadzieję, że wypad we dwoje coś zmieni pomiędzy nimi.

-Nigdy tutaj nie byłam. –powiedziała Hermiona, gdy stanęli przed malutkim lokalem.

-Och, naprawdę? Ja tutaj kiedyś przyszedłem na chwilę. Bardzo przytulne miejsce. Panie przodem. –uśmiechnął się i otworzył drzwi Gryfonce.

Gdy dziewczyna weszła do środka zatkało ją. Wszędzie siedziały zakochane pary, a miejsce było tak przesłodzone, że dziewczynie zrobiło się słabo. Nie chcąc urazić uczuć Rona powiedziała:

-Chyba nie ma nigdzie wolnego miejsca.

-Jest. Zobacz, tam w rogu!

Hermiona przeklęła w duchu i ruszyła w miejsce wolnego stolika. Rozsiedli się wygodnie, a po chwili podeszła do nich pulchna babcia z zamiarem przyjęcia zamówienia. Uśmiechnęła się do nich uprzejmie.

-Co podać, kochani?

Ron spojrzał na przyjaciółkę wyczekująco.

-Proszę o gorącą czekoladę oraz ciasto czekoladowe.

-Oczywiście. A dla twojego chłopaka?

Hermiona już chciała wyprowadzić babulinkę z błędu, gdy przerwał jej Ron z szerokim uśmiechem.

-Proszę o to samo.

-Dobrze, proszę poczekać pięć minut. –powiedziała dobrodusznie staruszka, odchodząc od stolika.

Zapadła krępująca cisza. Hermiona zaczęła rozglądać się po lokalu udając zaciekawienie, byle tylko nie patrząc na przyjaciela. Ku jej przerażeniu wszędzie wisiały różowo złote serpentyny, jemioły, a z sufitu spadały kolorowe kwiatki.

Harry chyba wspominał o tym miejscu. -Pomyślała brązowooka.- Był tutaj dwa lata temu z Cho. I tak, miał rację. Tu jest zbyt słodko.

-Przytulnie tutaj, prawda? –zagadnął chłopak przyglądając się dziewczynie.

-Ee, tak. A więc... jak znalazłeś to miejsce?

-Ech, trafiłem tu z Lavender rok temu. Wtedy uważałem, że to miejsce to totalna masakra, ale teraz stwierdzam, że to był idealny wybór. –wyszczerzył się.

-Taak, świetny. –Hermiona uśmiechnęła się nieszczerze.

Z biegiem czasu atmosfera zaczęła się rozluźniać. Rozmowy były coraz swobodniejsze i mniej wymuszone. Rozmawiali o szkole, nauczycielach, Harrym, Ginny i jej dziwnym zachowaniu (Hermiona nie chciała wydawać przyjaciółki, że zaczęła znikać), o Malfoyu (Hermionie niezbyt się podobał ten temat) i egzaminach, a także o przyszłości. Wszystko by było bardzo fajnie, gdyby nie fakt, że Ron coraz bardziej przybliżał swoją rękę do jej ręki, która leżała na stoliku obok filiżanki.

Gryfonka wiedziała, że nie może zrobić zbyt gwałtownego ruchu, żeby nie zranić przyjaciela. Nie chciała robić tego w ten sposób. Mogłoby go to speszyć, lub zepsuć atmosferę. Naprawdę dobrze i miło spędzało jej się z nim czas. Zaczęła więc się skupiać, aby lekko przesunąć dłoń, gdy drzwi kawiarenki otworzyły się gwałtownie, a do środka wszedł nie kto inny jak Draco Malfoy. Towarzyszyła mu tego dnia plastikowa Ślizgonka z młodszego rocznika. Malfoy rozejrzał się znudzonym wzrokiem po pomieszczeniu, a jego oczy zabłysły satysfakcją, gdy dostrzegł Granger wraz z Weasleyem. Nawet się nie zastanawiając ruszył w ich stronę.

-Jazda stąd. –wygonił dwójkę trzecioroczniaków ze stolika obok dwójki Gryfonów.

-Kultura osobista by cię zabiła, co Malfoy? –syknęła Hermiona. Nadal była wściekła za wczorajszą noc. Blondyn spojrzał na nich udając zaskoczenie, jakby dopiero teraz ich zauważył.

-Ooo, Granger i Wiewiór. Jaka niemiła niespodzianka. Czyżby randka? –zapytał ironicznie.

-Tak, Malfoy i zajmij się lepiej swoją panienką, a nie nam zawracasz dupę. –odpowiedział Ron rozeźlony. Czy ten dupek musiał się pojawiać wszędzie i niszczyć każde jego plany?

-Weasley, nie tak ostro. Nie interesujesz mnie ty i twoje „randki". –odpyskował blondyn pokazując cudzysłowie w powietrzu palcami, a następnie spojrzał na Hermionę lustrując ją wzrokiem od góry do dołu. Musiał przyznać, że wyglądała dzisiaj całkiem nieźle. Czując na sobie jego palące spojrzenie zarumieniła się i zwróciła do Rona.

-O czym mówiłeś przed chwilą? Bo wypadłam z wątku.

Ron zawstydził się lekko, a na policzki wkroczyły szkarłatne rumieńce. Na pewno był czymś zażenowany.

-Eee, no boo...

Ze stolika Malfoya zaczęły dochodzić dźwięki mlaszcząco ssące, co jeszcze bardziej onieśmieliło Rona. Hermiona za to zaczęła się denerwować. Czy Malfoy to robił specjalnie?! Uśmiechnęła się do przyjaciela sztucznie próbując go zachęcić.

-Tak, Ron? –zapytała głośniej, próbując zagłuszyć odgłosy.

-Chciałem, ee..powiedzieć ci coś ważnego.

-Więc? –próbowała dociec Granger. Chciała już stąd tylko wyjść.

-Więc..Hermiono... jaciękochamiczychciałabyśzostaćmojądziewczyną?

Hermiona zamarła. Czy dobrze usłyszała? On chyba właśnie nie wyznał jej miłości? Przy sąsiednim stoliku nagle też ucichły mlaszczące dźwięki. Draco również zamarł. Czy się przez przypadek nie przesłyszał? Czy Weasley właśnie nie powiedział Granger, że ją kocha? Z lekkim zaciekawieniem i niechcianym niepokojem zaczął się przyglądać dwójce Gryfonów.

-Draco, dlaczego przerwałeś? Proszę, wróćmy do tego. –zaczęła jęczeć do ucha wkurzająca Ślizgonka, którą wziął na „randkę."

-Zamknij się. –warknął tylko.

Dziewczyna założyła obrażona ręce na piersi, ale siedziała cicho.

-Eee, Ron... Mógłbyś powtórzyć wolniej, bo nie zrozumiałam? –zapytała Hermiona z przyklejonym uśmiechem.

Ron wziął głęboki oddech i powiedział tym razem wyraźniej:

-Hermiono, kocham cię i chciałbym zapytać, czy zostaniesz moją dziewczyną?

Nie wiedziała co odpowiedzieć. Była tym po prostu zaskoczona. Ron był jej najlepszym przyjacielem. To prawda, kiedyś czuła coś do niego. Teraz jednak nie była pewna tego, jakim uczuciem darzy chłopaka. Zbyt bardzo się różnili, on miał zbyt wybuchowy charakter. Co chwilę się kłócili, a jeszcze niedawno nazwał ją puszczalską szlamą. Zerknęła na Dracona, który się jej przyglądał w oczekiwaniu. Ponownie wydawało jej się, że patrzy na nią oskarżycielsko czekając na jej ruch.

-Ron..ja..muszę się zastanowić... Sama nie wiem... Daj mi czas, dobrze?

-Oczywiście. –zmarkotniał Rudzielec. Na pewno miał nadzieję, że Hermiona odwzajemnia jego uczucia i od razu rzuci mu się na szyję. Widocznie jej obawa nie wytrąciła go jednak z równowagi. Był pewny, że Hermiona mu nie odmówi. Ze względu na ich przyjaźń. Czuł się jakby już teraz była jego.

Złapał rękę przyjaciółki przyciągając ją do siebie z zamiarem pocałowania, ale Gryfonka szybko się od niego odsunęła wyrywając z jego uścisku. Spojrzała na niego ze złością.

-Ron! Powiedziałam ci, że muszę się zastanowić!

Weasley nie przejął się tym. Wzruszył tylko ramionami.

-Dlaczego musisz się zastanawiać? Przecież się zgodzisz. Nawet nie wyobrażam sobie innej odpowiedzi. Przyjaźnimy się ze sobą dość długo. Nie wystarczasz mi jednak jako przyjaciółka. Chcę żebyś była moją dziewczyną. Hermiono, musisz nią być. –powiedział niemal błagalnie. –Zresztą... Nie obraź się, ale chyba nie chcesz zostać sama, co? Nie wiem czy ktoś będzie cię chciał. Może nie jesteś brzydka, chociaż jest dużo ładniejszych dziewczyn, ale jesteś dość... przemądrzała. Ja jednak w tobie to cenię.

Auć. Zabolało. Hermiona z początku nie wiedziała co na to odpowiedzieć. Ron zawsze był znany z tego, że miał trudny charakter, lecz nigdy by się nie spodziewała po nim takich słów. Już po raz kolejny się na nim zawiodła. Nie zamierzała jednak słuchać pod swoim adresem czegoś takiego.

-To, że ci nie wystarczam, nie znaczy, że zrobię to czego chcesz! Ja też mam swoje życie i podejmuję własne decyzje, wiesz?! Masz rację, może nie jestem najpiękniejsza, ale wierzę, że znajdzie się ktoś odpowiedni, kto zaakceptuje mnie w całości! –wstała gwałtownie. –Wrócę już do zamku. Sama. Zobaczymy się później.

Wzięła torebkę i wybiegła z lokalu. Draco zauważył lecącą łzę. Spojrzał na Łasica z politowaniem.

-Weasley, jak można być tak tępym? Ty serio nie wiesz jak się obchodzić z kobietami. Żałosne –powiedział kpiąco i opuścił lokal wraz ze swoją towarzyszką.

Ale o co jej chodzi? -zastanowił się Ron, patrząc tęsknie na zamknięte drzwi kawiarenki.

~~*~~

Ron jest dupkiem! Jak mógł tak powiedzieć?! I co teraz?! Jak mu odmówię, to on nie będzie chciał się ze mną przyjaźnić?! Łaski bez!

Przeszła szybkim tempem przez bramy Hogwartu i ruszyła na szóste piętro. Czuła się okropnie. Jak Ron mógł jej to zrobić?! Ośmieszył ją, a do tego obraził przed połową szkoły! Dobrze widziała kpiące uśmiechy uczniów. Nie spodziewała się tego po nim. Ron bardzo się zmienił. Lecz prawdopodobnie na gorsze. Ze złością poczuła, że na kogoś wpada. Okazało się, że był to Harry.

-Hej, co tam? Gdzie Ron? –zapytał ze znaczącym uśmiechem.

-W Hogsmeade. –odpowiedziała chłodno.

Mina Harry'ego wskazywała na to, że dokładnie wiedział o zamiarach przyjaciela. Poczuła jeszcze większą, gotującą się w niej złość.

-Nie szliście razem? –zapytał zaskoczony.

-Szliśmy, ale jak widzisz to nie wróciliśmy!

-Stało się coś? –podszedł do niej i łagodnie dotknął jej ręki.

-RON JEST DUPKIEM! –krzyknęła i nie czekając na jego reakcję ruszyła dalej. Nie chciała z nim o tym rozmawiać. Musiała to sobie przemyśleć na spokojnie.

Harry spojrzał za przyjaciółką zdezorientowany.

Co tam się wydarzyło?

*

-Gorzej być chyba nie może.. -mruknęła i skuliła się na łóżku w swojej sypialni. -Najpierw nie wiem dlaczego, ale zdenerwował mnie widok Malfoya z tą dziewczyną, potem jeszcze pytanie i wyznanie Rona... no i jeszcze stwierdzenie, że ja muszę być jego dziewczyną, bo on tak chce... Wszyscy faceci to idioci!

Poczuła jak spod jej powiek wypływają gorące łzy. Ponownie płakała. Ostatnio zdarzało jej się to coraz częściej.

Świetny rok nie ma co! krzyknęła w myślach.-Płakanie zaczyna się robić rutyną!

Teraz już rozpłakała się na dobre.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro