4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

O godzine dziewiętnastej zacząłem się szykować.
Wsunąłem na siebie ciemne rurki i czarną koszulę. Założyłem czerwoną czapkę z daszkiem i uśmiechnąłem się. Przejrzałem się w lustrze. Wyglądałem całkiem dobrze. Zdziwiony spojrzałem się na swoje odbicie, a bardziej na to co było obok mnie. Znowu. Znowu te migoczące światełka.
Spojrzałem się za siebie. Jak zwykle niczego tam nie było. Zadrżałem gdy nagle zamknęły się drzwi od pomieszczenia i zgasła mała lampka, która mi zastępowała światło.
Wzdrygnąłem się słysząc jak ktoś przekręca zamek do drzwi i podszedłem do nich. Pociągnąłem za klamkę i skrzywiłem się podejrzewając, że zamknął mnie tu Aleks. Co za chuj. Przecież mieliśmy iść do kina!
-Aleksander Ellen!- krzyknąłem - Otwórz te drzwi!- zacząłem mocować się z klamką, jednak na nic. Odpowiedziała mi cisza.
-Aleksander! Otwórz te drzwi, kretynie!- wrzasnąłem. Z czoła zaczął spływać mi pot. Rozejrzałem się po toalecie. Było ciemno. Bardzo, bardzo. A jedyna rzecz, która przyprawiała mnie o dreszcze do właśnie ciemność.
-Aleksander!- krzyknąłem i wyciągnąłem z kieszeni telefon.
Próbowałem się do kogoś dodzwonić, jednak przypomniałem sobie o karcie, którą niedawno wyrzuciłem. Przygryzłem dolną wargę, gdy nagle przypomniał mi się jeden, najważniejszy fakt. Miałem przecież zapasową kartę. To znaczy, nie zapasową, ale starą. Zmieniłem numer chyba w pierwszej gimnazjum, a teraz jestem w liceum, czyli już kupa czasu. Co najważniejsze: ta karta była w tym pomieszczeniu! Zacząłem szukać po półkach między lekami i rzeczami do higieny, aż w końcu wyciągnąłem z małego kartonika kartę i szybko wsunąłem ją w telefon. Gdy wszysto się zarejestrowało, wszedłem od razu w kontakty.
Otworzyłem usta z przerażenia. Był na niej ten sam numer, który pisał do mnie dzisiaj rano. Znałem go... pisałem z nim. Miałem dwadziescia trzy wiadomości od niego.
Ostatnie brzmiały mniej więcej tak:
"Czemu nie odpisujesz?"
"Jesteś?"
"Przepraszam!"
"Mam tego dość. Odezwij się. Proszę"
"Widzę, że masz na mnie olew. Trudno, postaram się przeżyć. Heh, przeżyć? Przez Ciebie umieram. Miałeś rację, byłem idiotą. Byłem, byłem... tak, czas przeszły. Nie pomyliłeś się. Żegnaj. Jeśli kiedykolwiek odpiszesz nie czekaj na odpis. Do zobaczenia w Piekle, Louis :)" - przeczytałem na głos ostatnią wiadomość napisaną przez niego trzy lata temu i oparłem się o ścianę. Nie pamiętałem, kto to był. I jakim cudem teraz do mnie pisze? Jego ostatnia wiadomość brzmiała tak, jakby umierał siląc się na opisanie swoich uczuć do mnie. Przeczytałem drugi raz wiadomość, bo coś mi w niej nie pasowało. Zaraz, co? Louis? Nie znam żadnego Louisa... kłamałem go i podawałem fałszywe dane? Tylko po co? Czemu nic nie pamiętam? Nagle ktoś otworzył drzwi bez przekręcania kluczy. Czyżby przez ten czas był otwarte?
-Caine! Wszystko dobrze?- zapytał Aleksander podchodząc do mnie. Spojrzałem się na niego wściekły.
-Do reszty cię pojebało?!- wydarłem się na niego zdenerwowany.
-Co?- zapytał zdziwiony marszcząc brwi.
-Czemu zamykasz drzwi przed tym jak mamy iść do kina?- zapytałem.
-Nie. Nie zamknąłem. Były otwarte. To ty mnie olałeś. Siedzisz od półtorej godziny w toalecie - prychnął.
-Półtorej godziny?
-Tak. Pukałem do drzwi, ale ty na mnie miałeś wyjebane.
-Przecież nic nie słyszałem - mruknąłem marszcząc brwi.
-Nie dziwie się Mike'owi i Mikołajowi, że nie chcieli już u ciebie być. Spadam stąd - oznajmił odwracając się ode mnie.
-Czemu? Miałeś zostać na noc! Aleks, proszę cię! Nie zostawiaj mnie!- poprosiłem i spojrzałem się na niego z nadzieją w oczach. Cholernie się czegoś bałem, nie miając powodu czemu.
-Nie mam ochoty - prychnął, a ja wpadłem na pomysł jak go zatrzymać. Zbliżyłem się do niego i musnąłem namiętnie jego usta mając nadzieję, że moje podejrzenia co do jego podkochiwania się we mnie były słuszne. Jeśli tak jest, to na pewno mnie teraz nie zostawi.
Myliłem się.
Odsunął się ode mnie z obrzydzeniem i uderzył mnie w twarz.
-Wiedziałem, że z tobą jest coś nie tak. To było również za Mikołaja. Zjebany pedał - syknął wycierając usta.
-Dopilnuje by chłopcy tu już nie przyszli - warknął, zabrał swoje rzeczy z mojego pokoju i wyszedł z domu trzaskając drzwiami.
Totalnie się załamałem. Zostałem sam, a wczoraj nie sprawiało mi to problemu. Pomieszali mi w mózgu. Sprawdziłem telefon i zacząłem czytać wiadomości od nieznajomego nie wiedząc już, czy nadal mogę go tak nazywać.
Ostatnia wiadomość mnie przerażała.
"Hej..." napisałem szybko i nacisnąłem wyślij.
To na tyle w tym rozdziale.
Jeśli Ci się podobał ten, bądź reszta rozdziałów proszę o wciśnięcie symbolicznej gwiazdki czy pozostawienie po sobie śladu w postaci komentarza (te z opisywanymi błędami popełnianymi przeze mnie są najbardziej oczekiwane!)
Z góry dziękuje za dotrwanie do końca ^^
Ciao¡~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro