15 - Bliźniacza więź

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lotta czekała z uniesioną brwią na odpowiedź Regulusa. Ten jednak tylko skinął na nią ręką, by poszła za nim. Przez chwilę wahała się, ale ostatecznie uznała, że chłopak nawet gdyby czegoś próbował i tak nie miał z nią szans. Ruszyła więc, utrzymując bezpieczną odległość w postaci kilku kroków. Ku jej zdziwieniu nie szli do lochów, ale młodszy z Blacków ruszył w kierunku schodów prowadzących na piętro. Na korytarzu rozejrzał się i otworzył drzwi do pustej klasy. Pomachał dziewczynie, żeby weszła i sam zrobił to samo zamykając drzwi.

Lotta poznała tę salę. To tutaj rzuciła zaklęcie obliviate na Jamesa. Odwróciła się i spojrzała chłopakowi prosto w oczy.

- Rozumiem, że chcesz ze mną o czymś porozmawiać - powiedziała powoli.

- Zostałem śmierciożercą - wyrzucił z siebie szybko.

Brunetka uniosła brew, a on jako dowód pokazał jej Mroczny Znak na lewym przedramieniu.

- Po co mi to mówisz, Regulusie. Ja mu już nie służę - westchnęła zirytowana.

Chciała wreszcie spotkać Akunę. I zobaczyć miny Ślizgonów gdyby Czara wybrała Syriusza na reprezentanta.

- Wiem, ale ma to ścisły związek z tobą i twoją siostrą. I z waszymi omdleniami. - Na te słowa otworzyła szerzej oczy i wyprostowała się.

- O czym ty mówisz, Regulusie - warknęła, ciskając w niego gromy. Tylko Lily była świadkiem tej dziwnej sytuacji.

- Widziałem, ale mniejsza o to. Chodzi o to, że Czarny Pan chce abyś wróciła.

- Dalej nie widzę związku...

- Daj mi dokończyć, Lotto! Mówię ci to tylko dlatego, że jesteś ważna dla mojego brata! - To wyznanie sprawiło, że dziewczyna usiadła zszokowana na najbliższej ławce.

- Co? - wydusiła z siebie.

Przez cały ten czas była przekonana, że Regulus i Syriusz szczerze się nienawidzą. Coś się zmieniło? Czy Reg od początku tylko udawał, by nie narazić się na gniew rodziny?

- Czarny Pan, żebt osiągnąć swój cel chce użyć na tobie legilimencji. Jednak ty jesteś zbyt silna i przez barierę otaczającą Hogwart nie jest w stanie tego zrobić. Inaczej jest z Akuną. On wie, że istnieje tak zwana Bliźniacza Więź. Jeśli znajdzie wspólne wspomnienie może dostać się także do twojego umysłu, pokonać twój mur. Jednak może to doprowadzić do śmierci tej drugiej. Powiem ci od razu, ucieczka nic ci nie da. To że wyjedziesz nie sprawi, że Akuna będzie bezpieczniejsza. Lepiej, żeby po prostu wybudowała silniejszą barierę wokół swojego umysłu. Nie wiele jej brakuje skoro atak trwał tak krótko.

Po tej przemowie patrzył ze współczuciem na zszokowaną brunetkę.

- Przykro mi, Lotto - powiedział cicho.

Odwrócił się, żeby wyjść kiedy usłyszał te kilka słów, których nigdy nie spodziewał się usłyszeć.

- Dziękuję, Reg. To wiele dla mnie znaczy - szepnęła. - Szczególnie, że właśnie zdradziłeś Voldemorta.

Skrzywił się, ale w duchu przyznał jej rację. Uznał jednak, że nic nie stracił. Prędzej czy później Rotgrow i tak by do tego doszła. A mimo wszystko lepiej, żeby było to jak najszybciej.

Wyszli z sali, ale o ile on ruszył w stronę Wielkiej Sali, ona ruszyła ku schodom na siódme piętro.

- Nie idziesz? - zapytał zaskoczony.

- Muszę coś sprawdzić - odparła, zbywając go i ruszyła biegiem do dormitorium.

Kiedy do niego dotarła, dopadła do swojego kufra i zaczęła w nim grzebać. Wreszcie dokopała się do metalowej skrzynki. Przyłożyła palec wskazujący lewej ręki do dziurki od klucza i wyszeptała zaklęcie:

- Avaa itsesi*.

Pokrywka odskoczyła, a ona natychmiast zaczęła przerzucać skrawki pergaminu, które tam wciskała w zeszłym roku. W końcu znalazła ten, który ją interesował. Pamiętała, że kiedyś ten termin obił się jej o uszy i się nie pomyliła. Sam Voldemort groził jej, że jeśli nie uzyska szybko jakichś pożytecznych informacji, to nie tylko ona ucierpi, ale także Akuna.

Bliźniacza więź wiele daje. Również tym, którzy chcą was skrzywdzić, więc lepiej się pilnuj...

Zacisnęła dłoń w pięś i zgniotła kartkę. Następnie wrzuciła ją do pudełka, które po zamknięciu wieczka automatycznie zapieczętowało się zaklęciem.

- Tak się sprawy mają, hmm? No to zobaczymy - warknęła do siebie, złorzecząc w duchu Voldemortowi, że stanął jej na drodze normalnego życia.

Cholerne zaklęcia niewybaczalne - pomyślała z goryczą i zeszła do Pokoju Wspólnego.

Musiało być już po uczcie, bo pierwsi Gryfoni już siedzieli w różnych kątach pomieszczenia. Wszyscy byli podnieceni i rozmawiali dość głośno. Ponieważ nie było ich jeszcze zbyt wielu rozumiała poszczególne słowa ich wypowiedzi.

- Tak, Syriusz Black...

- A widziałaś minę Dippeta?

- Dobrze, że to nie Ślizgon został...

- Z Beauxbatons Akuna Rotgrow...

- Tak, a z Durmstrangu ten przystojniak...

Doszła do wniosku, że Syriusz został reprezentantem Hogwartu. Uśmiechnęła się lekko i usiadła na kanapie. Wpatrzyła się w trzeszczący w kominku ogień. Czerwone płomienie po pewnyn czasie zaczęły układać się w wydarzenia z przed lat, przez co wpatrywała się w nie z grobową miną. Po chwili ktoś nią potrząsnął, dzięki czemu wyrwała się z zamyślenia.

Zdziwiła się, że nie dotarła do jej świadomości głośna muzyka i okropne wrzaski mieszkańców Gryffindoru. Spojrzała Syriuszowi prosto w oczy. Patrzył na nią zaniepokojony.

- Wszystko w porządku? - zapytał na tyle głośno, by go usłyszała.

Skinęła tylko głową, a po chwili przypomniała sobie słowa chłopaka, kiedy jedli śniadanie. Dzisiaj był trzeci listopada! Złapała go za rękę i pociągnęła, a on posłusznie poszedł za nią. Wszyscy chcieli z nim porozmawiać, a dziewczyny zatańczyć, ale groźne spojrzenie Lotty szybko kończyło wszelkie próby.

Zdziwił się, kiedy dziewczyna poprowadziła go schodami do jej dormitorium. Otworzyła drzwi, a on wszedł tam. Kiedy zatrzasnęła je wszytkie hałasy ucichły. Spojrzał na nią, a ona tylko się uśmiechnęła.

- Masz dzisiaj urodziny - powiedziała cicho, patrząc mu w oczy.

- Owszem, tak się złożyło. Czara nawet to uwzględniła w swoim wyborze - odparł z szerokim uśmiechem.

Parsknęła rozbawiona i pokręciła głową.

- Mam dla ciebie prezent - oświadczyła, na co on wytrzeszczył szeroko oczy.

Podeszła do swojego biurka i wsunęła szufladę, a z niej wyciągnęła niewielkie pudełeczko. Odwróciła się w jego kierunku i podeszła dwa kroki. Stała teraz na wyciągnięcie ręki, zadzierając głowę do góry, by móc patrzeć w jego tęczówki.

- Nie bardzo wiedziałam, co ci kupić, a James nie pomagał, więc zdecydowałam się na to - powiedziała, podając mu prezent.

Wziął je ostrożnie do ręki i otworzył. Jego oczom ukazała się skórzana bransoletka z metalową zawieszką w kształcie psiej łapy.

- Sama robiłam - rzuciła od niechcenia. - W takim niewielkim sklepiku w Hogsmeade.

- Aha, czyli to tak zniknęłaś na cały dzień? - zapytał, mimo że znał już odpowiedź.

- Tak.

Poczuł, że nigdy jeszcze nie dostał tak wspaniałego prezentu. Owszem, jego przyjaciele zawsze kupowali mu upominki, od Petera zawsze dostawał kartonik słodyczy. Ale jeszcze nigdy nie dostał czegoś własnej roboty, tak całkowicie od serca.

- Jest wspaniałe - wydusił z siebie i spojrzał na nią radośnie.

Zastanawiał się czy może ją przytulić w podziękowaniu, ale ostatecznie zrezygnował z tego pomysłu. Gdyby się odsunęła zepsułoby mu to urodziny.

Jednak, kiedy ruszyli do wyjścia dziewczyna poczuła swego rodzaju rozczarowanie. Nie wiedziała tylko do końca dlaczego i na co właściwie liczyła.

***

Akuna i Gabrielle szły niespiesznie korytarzami szkoły. Blondynka, co prawda nalegała, żeby cieszyć się dobrą pogodą i wyjść na błonia albo chociażdobrrze spożytkować ten czas i przygotowywać się do pierwszego zadania, ale czarnowłosa uparła się na spacer po zamku. Musiała obejrzeć to, co straciła dziewięć lat temu. Za kilka minut miała skończyć się lekcja, co Rotgrow przyjęła z żalem. Miała nadzieję, że obejrzy więcej bez tego tłumu, a z racji tego, że została reprezentantką Beauxbatons i w ogóle przez jej nazwisko na przerwach była obiektem powszechnej obserwacji. Wielu próbowało nawet do niej zagadać, ale po kilku chwilach rozmowy dochodziła do wniosku, że z Huncwotami rozmawia się o wiele przyjemniej.

Przynajmniej mają poczucie humoru - pomyślała ponuro.

W ogóle w Hogwarcie było o wiele weselej niż w Beauxbatons. Żałowała, że oani Figg zabrała ją właśnie tam. Wolała by zostać w Anglii.

- Akuno, słuchasz mnie? - Usłyszała rozdrażniony głos przyjaciółki.

- Wybacz, Gabrielle, zamyśliłam się.

- Nic nowego. Tylko nie zacznij myśleć o niebieskich migdałach, kiedy zacznie się pierwsze zadanie.

- Nie zamierzam - mruknęła podirytowana.

- Akuna... Wiem, że ci ciężko, ale musisz zrozumieć, że ludzie są okrutni. Potter po prostu zażartował sobie twoim kosztem...

- James może i jest wkurzający i ma irytujące poczucie humoru, czasami robi nieprzyjemne żarty, ale nie jest świnią. - Usłyszały stanowczy głos za sobą.

Odwróciły się i ujrzały niebieskooką brunetkę, która patrzyła na blondynkę nieprzychylnie.

- Kolejna fanka wspaniałego Huncwota? - zapytała zgryźliwie francuska.

- Przyjaciółka - odparła spokojnie Gryfonka, z tego co zaobserwowała Akuna po jej szacie.

- Przepraszam - powiedziała czarnowłosa. - Po prostu rozpowiada plotki, które są nieprawdziwe i...

- To nie są plotki. To fakty, Una - odparła nieznajoma.

Czarnowłosa już miała się kłócić, ale wtedy dotarło do niej jak dziewczyna ją nazwała. Wzięła głęboki wdech i otworzyła szerzej oczy.

Czyli jednak - pomyślała z gwałtownie rosnącą nadzieją.

Jak teraz jej się przyjrzała, to faktycznie miała rysy matki.

- Kim ty w ogóle jesteś? - zapytała władczo Gabrielle.

- Lotta Rotgrow. - Padło z ust brunetki.

Słysząc to, blondynka cofnęła się. Spojrzała niepewnie na Akunę i widząc radość malującą się na jej twarzy nie miała wyjścia, musiała jej uwierzyć.

Dziewczyna w szatach Domu Lwa rzeczywiście była młodszą siostrą bliźniaczką jej najlepszej przyjaciółki. Stał się cud.

***

Akuna postanowiła pójść z Syriuszem i Lottą do biblioteki. Siedzieli tam dopiero od pół godziny, a chłopak już zaczynał marudzić.

- Bez sensu tu siedzieć... Jeszcze nie mogę grać w quidditcha, bo jest ten Turniej. Będę musiał patrzeć, to takie niesprawiedliwe - jęczał.

- Trzeva było się nie zgłaszać - odpowiedział złośliwie brunetką spuszczając mu tuż przed nosem wielkie tomisko, na co odskoczył i spojrzał na nią obrażony.

- Nie musisz być taka okrutna.

- Muszę. Mówisz, więc że pierwsze zadanie sprawdza odwagę? - zapytała siostry.

Ta rozbawiona tylko skinęła głową. Bawiły ją przykomarzanki Lotty z Huncwotami. Polubiła także przyjaciółkę siostry - Lily. Ruda piękność nie mogła opędzić się od Jamesa Pottera. To także wydawało jej się zabawne. I urocze.

- No dobrze, moi drodzy - rzekła uroczyście brunetka. - Zadałam sobie ten trud, bo wy byście tego nie zrobili i przejrzałam relacje z wcześniejszych Turniejów, które ostały się do naszych czasów. Odwagę głównie sprawdzano z pomocą jakiegoś uroczego stworzonka, które Hagrid chętnie by zaadoptował. Nie zdziwiła bym się gdyby w Zakazanym Lesie wybudował swoje własne minizoo.

Syriusz parsknął śmiechem, a Akuna która nie wiedziała o niecodziennym zamiłowaniu gajowego Hogwartu do hodowania różych podejrzanych stworzeń, spojrzała na siostrę zdezorientowana. Ta jednak tego nie zauważyła.

- Dostrzegłam jednak jedną cechę wspólną tych przemiłych zwierzątek, które każdy chciał by trzymać w domu.

- Mianowicie? - zapytał, dusząc się ze śmiechu Black.

- Mianowicie ogień.

- W sensie? - spytała Akuna.

- W sensie smoki i tego typu bestyjki, lubujące się w ciepełku. Wiedzcie więc, że drętwota to słaby pomysł.

- Dobrze wiedzieć - mruknął ironicznie.

- Do usług - odparła. - Tak czy inaczej, macie za mało czasu, żeby ogarnąć bardzo silne oszołamiacze. Jeśli wam się poszczęści traficie na jakiegoś ognika i wystarczy, że go podlejecie. Są parszywe, wredne i paskudnie wyglądają - wyjaśniła, widząc spojrzenia, w których nie było ani krztyny zrozumienia.

- W gruncie rzeczy, najlepiej będzie jeśli wykorzystacie swoje atuty. Syriusz?

- Latanie na miotle, oszałamiający wygląd i...

- Nie zapędzaj się tak. Zostańmy przy miotle, Una?

- Cóż, sportem się nie interesuję... - Zignorowała oburzone spojrzenie Blacka. - Jestem bardzo dobra z transmutacji.

- McGonagall była by dumna - mruknął Wąchacz. Skrzywił się, kiedy Lotta nadepnęła mu na stopę.

- Nie mam na ciebie pomysłu, poproś Gabrielle czy kogoś tam - powiedziała, machając lekceważąco ręką, kiedy mówiła o przyjaciółce siostry.

Czarnowłosa wstała i uśmiechnęła się.

- Już próbowali, ty pomogłaś mi najwięcej. Przynajmniej wiem, że powinnam spodziewać się gorąca. Przygotuję się w tym kierunku, dzięki Lotta - powiedziała i wyszła z pomieszczenia.

Brunetka patrzyła jeszcze chwilę w ślad za nią, kiedy zza regału wyszedł blondwłosy chłopak. Reprezentant Durmstrangu.

- Lotta Rotgrow - powiedział cicho, a ona odwróciła się w jego kierunku. - Wreszcie się spotykamy.

- Aha - mruknęła, unosząc brew.

- Wiele o tobie słyszałem. U mnie w szkole o tutaj, w Hogwarcie. Podobno walczyłaś z Czarnym Panem...

- I co w związku z tym? - zapytała niesympatycznie.

- Zastanawiam się dlaczego nie zgłosiłaś się do Turnieju. Z takim doświadczeniem miała byś wygraną w kieszeni - powiedział otwarcie.

- Nie pociągają mnie takie imprezy - odparła wrogo i spojrzała na Syriusza zmacząco.

Dopiero wtedy blondyn go dostrzegł.

- Ahh, a to jest Syriusz Black. Cieszę się, że będziemy mogli ze sobą rywalizować.

- Taa, ja też - odpowiedział, mając w pamięci jakie spojrzenie chłopak mu posłał po wyborze Czary.

- Jestem Dylan McKriten - zwrócił się znowu do brunetki.

Ta tylko wzruszyła ramionami i wyszła wraz z Blackiem.

- Jeszcze zobaczymy czy moje nazwisko będzie ci tak obojętne - warknął do siebie wściekły, że zignorowała go w towarzystwie osoby trzeciej.

* avva itsesi - z fińskiego: otwórz się
I

jak rozdział? Jakie macie odczucia, co do Dylana? Jest go jeszcze bardzo mało, ale niedługo kiedy akcja się rozkręci będziecie mogli go lepiej poznać.
Pozdrawiam serdecznie
Lighteagle

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro