2 - Cholerny Ślimak

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ashley po pierwszej lekcji elikisirów w tym roku spakowała się wolniej niż zwykle i poczekała aż wszyscy wyjdą z pomieszczenia. W pewnym momencie profesor Slughorn wreszcie zauważył, że blomdynka jest jeszcze w klasie i uśmiechnął się do niej dobrotliwie.

- Oh, moja droga. Nie powinnaś już iść? Spóźnisz się na lekcje.

- A, tak, profesorze. Mam tylko jedną prośbę do pana.

- Ależ mów śmiało. Coś cię trapi?

- Oh, nie. W żadnym wypadku. - Dziewczyna podeszła do biurka profesora. - Tak się tylko zastanawiam czy mógłby pan podpisać mi zgodę.

Horacy zerknął na kartkę, którą mu podsunęła i zmarszczył brwi.

- Czego chcesz szukać w dziale Ksiąg Zakazanych?

- Interesuje mnie sprawa Lotty Famous, a pan mówił, że istnieje zapewne jakaś receptura, która mogła by jej pomóc. Chciałabym to sprawdzić - odparła gładko, ale nauczyciel kręcił powoli głową.

- Moje dziecko... Albus jasno się wyraził, że nie ma szans, by ta biedna dziewczyna jeszcze do nas wróciła.

- Ale mówił pan...

- Wiem, co mówiłem. Prawdopodobnie pomyliłem przypadwk panny Famous ze zwykłym spetryfikowaniem, na co dobrze działają mandragory o czym pewnie już się przekonałaś w zeszłym roku. Niepotrzebnie marnowałabyś sobie czas szwendając się po tym dziale. To zuoełnie niepotrzebne, a ty przecież musisz się uczyć...

- Ale panie profesorze... - Przerwał jej dzwonek.

- Oj, jak ta przerwa szybko minęła! No już panno Whitney, proszę iść. Zaczęła się lekcja.

- Ale... Oh, no dobrze, do widzenia - powiedziała w końcu zrezygnowanym tonem, a Slughorn uśmiechnął się do niej przyjaźnie.

- Do widzenia, moja droga. Ah! I przekaż pannie Evans i panu Lupinowi, że najbliższe spotkanie mojego klubu odbędzie skę w najbliższą sobotę! Naturalnie jesteś zaproszona.

- Oczywiście, panie profesorze - odpowiedziała smętnie i wyszła z sali.

Piwnooka ruszyła biegiem przez szkolne korytarze aż do Wieży Północnej, gdzie miała zajęcia z wróżbiarstwa. Weszła przez klapę w podłodze i niezauważone przez nauczycielkę usiadła obok Dorcas i Ann.

- Coś mnie ominęło? - zapytała szeptem, by profesor Puddy nie zwróciła na nią uwagi.

- Właściwie to tylko jej coroczne gadanie o tym, jak ważna i fantastyczna jest sztuka patrzenia w przyszłość - burknęła Meadows, na co Ashley się uśmiechnęła. Wiedziała, że Dorcas chodzi na te zajęcia tylko dlatego, bo matka na nią naciskała. Bo w końcu jej kochana córunia kilka razy coś odgadła i już ma zadatki na prawdziwego i znanego na cały świat jasnowidza. - Czyli nic.

Ann puściła do blondynki oko i ponownie zajrzała w swoją książkę, którą ukradkiem czytała pod stolikiem. Ona i Ashley postanowiły uczęszczać na wróżbiarstwo tylko po to, by dotrzymać przyjaciółce towarzystwa.

Kiedy profesor Puddy zaczęła wdrażać siódmoklasistów w zagadnienia jakie będą omawiać w tym roku Ann zamknęła wciągającą opowieść o młodej czarownicy, ścigającej po całym świecie okrutnego trolla, który ukradł królowi coś niezwykle cennego i szturchnęła Whitney, która miała tak znudzoną minę, że aż dziw iż nauczycielka jeszcze się nie zorientowała.

- Ej, Ash - syknęła.

- No?

- I co z tą zgodą od Slughorna? Podpisał ci? - Blondynka skrzywiła się na pytanie szatynki.

- Nie. Stwierdził, że Dumbledore miał rację i nic się nie da zrobić, a jemu musiało się pomylić ze zwykłym spetryfikowaniem, wyobrażasz sobie? Nie wiem co się stało, ale nawet gdyby tak było, to dałby mi ten swój podpis z uwagi na to, że jestem jedną z jego ulubionych uczennic i to cudowne, że jestem tak spragniona wiedzy - zironizowała, na co Dorcas się lekko uśmiechnęła.

- I nie powiedział ci o co chodzi?

- No coś ty. Przecież jestem tylko uczniem. Nie mam nic do gadania. Jeżeli Famous ma pozostać w kamieniu, to tak się stanie.

- Chcesz zrezygnować? - zapytała zaskoczona Meadows.

- Och, oczywiście, że nie! Zamierzam zrobić wszystko byle pomóc Syriuszowi - odpowiedziała szybko.

- Właściwie to, co się stało? Skąd ta zmiana. W zeszłym roku cały czas narzekałaś na nią, a teraz chcesz jej pomóc?

- Widzisz, Dor. Dowiedziałam się o niej paru ciekawych rzeczy. Poza tym uratowała Syriuszowi życie. I to dwukrotnie, chyba każdy słyszał o tym, co się stało we Wrzeszczącej Chacie. Tu nie chodzi o Lottę, ale właśnie o niego. Zresztą u niej też mam pewien dług. Rok temu zachowywałam się jak kretynka, byle by zwrócić na siebie uwagę Blacka. Doprowadzało mnie do szewskiej pasji, kiedy ona nie robiła nic, a i tak nieustannie była w jego towarzystwie. Była strasznie zazdrosna. I jakoś tak pod koniec roku mi przeszło. Syriusz stał się dla mnie obojętny.

- Interesujące... - mruknęła Ann. - Rzeczywiścje totalnie ci odbiło, ale nie bardzo wiem, co mogło się stać.

- Aha, a i tak najlepsza była reakcja tego puchona, który cały czas chciał z tobą spędzać. Jak on miał...?

- Chris Stewens - podpowiedziała Dorcas Ann.

- O, właśnie! Dał ci te czekoladki, kilka zjadłaś, a potem Black na ciebie wpadł - zachichotała, ale Ashley oczy rozwarły się ze zdumienia.

- No tak! To dlatego tak za nim szalałam! - Dziewczyny spojrzały na nią, nic nierozumiejąc. - Te czekoladki... Pachniały jak hiacynty, perfumy mojej mamy i nasz ogód wiosną! Amortencja... Paniętam, przerabialiśmy to rok temu na eliksirach, Slughorn miał jej dużo w kociołku... Musiał trochę zgarnąć, kiedy opowiadał o innych eliksirach.

- I miał nadzieję, że po zjedzeniu na niego spojrzysz, ale akurat wtedy pojawił się Syriusz!

- A to była mocna dawka... Nic dziwnego, że na większość roku tak cię zatchło - mruknęła Ann.

- Dzięki - rzuciła Ashley, ale ulżyło jej, kiedy odkryła dlaczego tak jej odbiło.

- Czy ja wam aby przypadkiem nie przeszkadzam? - Stara Alecto Puddy stała przy stoliku gryfonek i patrzyła na nie srogo. - Gadanie na mojej lekcji jest niedozwolone! Dobrze o tym wiecie, dziewczęta. Gryffindor traci piętnaście punktów!

Ashley skrzywiła się. Dokładnie tyle udało jej się zarobić na eliksirach. Westchnęła. Stara Puddy i tak nigdy nie lubiła Gryfonów. Za jedyny prawdziwy dom uważała Ravenclow - mądrość i takie tam bzdety.

Kiedy zadzwonił dzwonek Whitney z ulgą wyszła z dusznego, nasyconego jakimiś podejrzanymi substancjami i dymami ponieszczenia. Gryfonki szły powoli do Wielkiej Sali, rozmawiając o dziwnym zachowaniu Slughorna.

- Coś jest na rzeczy. Przecież on cię uwielbia! - krzyknęła Dorcas. - To niemożliwe, żeby tak po prostu nie dał ci tego podpisu, bo coś jest niemożliwe. Gdybyś przy okazji miała nauczyć się jakiegoś nowego eliksiru uznał by to kolejne swoje prywatne trofeum! Na SUMAch dostałaś wybitny! Na owutemach pewnie nie będzie inaczej.

- Odniosłam wrażenie, że jemu jest przykro, że nie może mi tego podpisać. To dziwne. I bardzo podejrzane.

Kiedy dotarły na dół nagle zatrzymał je Syriusz Black we własnej osobie.

- Ashley! Możemy porozmawiać? - zapytał z błaganiem w oczach. Kilka dziewcząt spojrzało na nią nienawistnie.

- Jasne, znam ustronne miejsce, gdzie nikt nie powinien nas podsłuchać - odpowiedziała spokojnie.

- Świetnie, prowadź - powiedział z rosnącą nadzieją w oczach.

Whitney poszła z nim na drugie piętro i skręciła do zachodniego skrzydła. Zatrzymała się na samym końcu korytarza, gdzie wyciągnęła różdżkę i zastukała w ścianę trzy razy mrucząc pod nosem:

- Apertum est. Apertum est. Apertum est.*

Mur rozsunął się trochę i weszli do zacienionego pomieszczenia. Ściana za nimi zamknęła się z hukiem. Syriusz znał to miejsce. Znaleźli je z Jamesem i Remusem, kiedy uciekali przed Filchem w drugiej klasie. Uśmiechnął się na to wspomnienie. Pochodnie zatknięte w murze same się zapaliły rozświetlając wnętrze. Usiedli w starych skórzanych fotelach i Black spojrzał na Whitney wyczekująco.

- Nie udało się - powiedziała ponuro, patrząc mu prosto w oczy. - Nie podpisał mi zgody.

- Cholerny Ślimak - warknął Syriusz. Od tej zgody zależało czy będą mogli iść dalej.

- Oh, jestem pewna, że nie dlatego, że nie chciał. Mam wrażenie, że ktoś mu zakazał.

- Proszę? - parsknął i pokręcił głową. - Niby kto mu zakazał? Dumbledore? On nawet nie wie, co my chcemy zrobić!

- Cóż... Nie ukrywasz się zbytnio z zamiarem odczarowania Famous. Jestem przekonana, że się domyśla.

- Dobra, ale to zakazał by dawać zgody mnie lub chłopakom. Ale tobie?

- Tuż przed Ceremonią Przydziału zazepiłeś mnie i przyjąłeś moją propozycję. Na pewno zauważył, że rozmawiamy o czymś. Może na wszelki wypadek mnie też zakazał.

Syriusz potarł twarz rękami. Wszystko było nie tak jak powinno.

- Mogłabyś spróbować z innymi nauczycielami? Ja też popytam.

- Jasne, ale nie oczekuj cudów - odparła i wstała. - A teraz chciałabym pójść na obiad. Jestem głodna.

- Co? A, tak. No pewnie - powiedział roztargniony i poszedł za nią.

***

Ashley i Syriusz przez kolejny tydzień chodzili po nauczycielach proszac ich o zgodę na pójście do upragnionego działu. Za każdym razem wracali do pokoju wspólnego bez podpisu. Lily, która po każdej nieudanej wyprawie prawiła mu kazania i zawsze powtarzała: a nie mówiłam? W pewnym momencie chłopak zaczął podejrzewać, że to ona powiedziała Dumbledore'owi, co planują.

Black rzucił się na łóżko. Patrzył w sufit rozmyślając ponuro o zgodzie, Lily, Loćcie i Dumbledore'rze. Po jakimś czasie wkradła się także myśl o Turnieju Trójmagicznym. Zastanawiał się czy wziąć w nim udział. Ciekaw był jak to wygląda. To dopiero adrenalina i ryzyko. Zamknął oczy i wyobraził sobie jakby to było. Gdyby został wybrany na reprezentanta Hogwartu... I gdyby tak udało mu się wygrać... Tysiąc galeonów, to mnóstwo pieniędzy, nie ma co ukrywać. I jeszcze ta sława.

Czy nastawienie Lotty do niego zmieniło by się gdyby wygrał? Czy zaczęła by w końcu zwracać się do niego po imieniu? Eh, wszystko zależy od tego czy uda im się zdobyć zgodę, a później  odnaleźć odpowiedni eliksir bądź zaklęcie. I dobrze go przygotować. Dobrze, że miał po swojej stronie Ashley.

Zauważył jak się zmieniła. Już nie biegała za nim jak psychofanka. Nie robiła do niego maślanych oczu. Zachowywała się normalnie. Tak jak przed tym feralnym rokiem. Ciekawe dlaczego taka była przez ostatnie kilka miesięcy.

Wstał gwałtownie i wyszedł z dormitorium, ignorując zdumione spojrzenia Jamesa i Remusa. Musi z nią porozmawiać. MUSI to wyjaśnić.

Wbiegł po schodach na górę i poszedł tak dobrze mu znanym korytarzem do pokoju dziewczyn. Zapukał i po chwili usłyszał ciche zaproszenie. Wszedł do pomieszczenia, w którym było czysto i schludnie. Uśmiechnął się, myśląc nad tym jak wygląda jego pokój w porównaniu z tyn tutaj. Zamknął za sobą drzwi i rozejrzał się. W pomieszczeniu siedziała tylko Ashley. Zauważył coś kątem oka i zerknął w tamtym kierunku. Łóżko pod oknem. Serce zabiło mu w piersi. Stał przy nim kufer. Ten sam, który miała Lotta. Rozejrzał się szybko jeszcze raz. Obudziła w nim się głupia nadzieja, że Lotta żyje i zaraz wyjdzie z łazienki i zacznie się z niego wyśmiewać i drwić.

Oh, jak bardzo tego pragnął. Żeby ta niebieskooka brunetka pojawiła się i zakpiła sobie z niego. Słyszał w głowie jej złośliwy ton: o, Black! Widzę, że ci włosy odrosły. Jesteś pewien, że nie lepiej ci było w krótszych?

Dopiero, kiedy dostrzegł uniesione brwi blondynki nadzieja zgasła, a on poczuł się jeszcze gorzej. Lotty nie ma. Nie wejdzie nagle, nie pojawi się. Została zaklęta w kamieniu i to jego wina. Gdyby wtedy jej posłuchał...

Ponownie usłyszał jej głos: Black, odsuń się!
A potem nastąpiło uderzenie, kiedy popchnęła go i wzięła na siebie zaklęcie.
Ponownie uratowała mu życie.
Westchnął. Jeśli tak dalej pójdzie nigdy jej nie odzyska. Chyba, że pożyczy od Jamesa pelerynę niewidkę. Coś mu jednak mówiło, że Ashley nie pomoże mu w sprzeczny z regulaminem sposób. A sam z pewnością nie da sobie rady.

Usiadł na jedynym niezasłanym łóżku i spojrzał na piwnooką.

- Cześć. Przyszedłem, bo chciałbym cię o coś zapytać... - Zawiesił głos jakby obawiał się, że Ashley wyrzuci go za drzwi. Ta jednak skinęła głową zachęcająco. - To trochę głupie, ale strasznie mnie to ciekawi. Dlaczego w zeszłym roku, tak dziwnie się zachowywałaś? No wiesz... - Zrobił w powietfzy jakiś nieokreślony ruch dłonią. - Tak za mną biegałaś i w ogóle.

- Amortencja - odparła gładko, a on spojrzał na nią zszokowany.

- Co? Przecież ja ci nic nie podawałem!

- Ty nie, ale pewien puchon tak.

- To nie powinnaś szaleć za nim?

- Widzisz, Syriuszu. Pierwszą osobą jaką zauważyłam po zjedzeniu tych cholernych czekoladek nasiąkniętych eliksirem byłeś ty. Chris częstował mnie, a ja wybierałam z ludełka te, które mi najbardziej smakowały. Byłam wpatrzona w słodycze. A wtedy ty na mnie wpadłeś. Spojrzałam na ciebie. Plan Chrisa nie wypalił - odpowiedziała spokojnie, jednak w jej oczach dało się ujrzeć gniew i rozdrażnienie.

- Oh, rozumiem. - Nie wiedział, co powiedzieć, więc wydusił tylko tyle.

Nie wiedział jak można być takim durniem, żeby podawać komuś eliksir miłosny. On, niezależnie od tego, co by czuł nigdy nie wypróbował by tej sztuczki na Loćcie. Nigdy.

- Ale jest coś, co bardzo mnie ucieszyło - powiedziała po chwili milczenia. Black spojrzał na nią z zainteresowaniem. - Mój młodszy brat ma dwanaście lat i wszyscy myśleliśmy, że jest charłakiem. Nie ujawniał, żadnych magicznych zdolności, nie otrzymał rok temu listu z Hogwartu. Ale w te wakacje odwiedził na profesor Dippet i powiedział, że będzie mógł się uczyć. Przyjeżdża w tę sobotę, przydzielą go do domu w gabinecie dyrektora.

Kiedy Syriusz słyszał jak radośnie Ashley opowiada o swoim bracie, który jednak jest czarodziejem uśmiechnął się. Była taka podekscytowana.

- Nigdy wcześniej o nim nie mówiłaś - zauważył.

- No tak. To on nie chciał, żebym o nim opowiadała. Nie chciał, żebym musiała się za niegk wstydzić. Ale ja wcale nie uważam, że bycie charłakiem, to coś złego lub gorszego. Tak samo z mugolakami. Tylko Ann i Dorcas o nim wiedziały. - Mówiła cicho, ale biły od niej tak silne emocje, że Syriusz czuł się jakby krzyczała. Poczuł swego rodzaju sympatię do dziewczyny, za którą jeszcze tydzień temu nie przepadał.

Chwilę jeszcze porozmawiali, a potem on udał się do swojego domritorium. W łóżku znowu nawiedziła go myśl o Turnieju Trójmagicznym. Za trzy tygodnie przybywają uczniowie Durmstrangu i Beauxbatons. Ciekawe jacy są...

Z tą myślą zasnął.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro