1.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Na pewnym poziomie życia, orientujesz się, że powinieneś znaleźć coś, co chcesz robić do samego końca. Coś, w czym jesteś dobry i do czego zostałeś stworzony. W takiej właśnie sytuacji znajdował się Kim SeokJin.


KIM SEOKJIN (JIN)
- Psycholog i psychiatra
- Nie wygląda na dwadzieścia sześć lat, prawda?
- Zawsze chciał pracować z "normalnymi pacjentami", ale to mu nie wyszło.

**********

Jin siedział na niebieskim krzesełku, które do złudzenia przypomniało te z poczekalni w przychodniach. Korytarz był pusty, ściany odrapane, farba odchodziła wielkimi kawałkami. Niepokojąca cisza. Młody lekarz zaśmiał się pod nosem. Psychiatryk jak z horrorów. Brakuje jeszcze niedokręconych żarówek, które mógłby na zmianę się zapalać i gasnąć. Kilku statystów ubranych w kaftany bezpieczeństwa, polanych ketchupem no i film ma szansę na Oscara! Być może dostałby go szybciej niż DiCaprio.

Drzwi otworzyły się, a dyrektor całej placówki rozejrzał się po korytarzu.
- Przepraszam, a Pan tu po co? - zapytał, unosząc brew i skanując Jina wzrokiem od góry do dołu. Mężczyzna wstał i uśmiechnął się. W końcu pierwsze wrażenie jest najważniejsze, prawda?
- Kim SeokJin. - powiedział dumnie, wypinając pierś.

- Okej, ale... Kim SeokJin co? - mężczyzna zmarszczył brwi, a młody lekarz trochę... opadł.

- Jestem Kim SeokJin. Mam tu pracować. - mruknął nieco mniej entuzjastycznie niż wcześniej.

- Aaa! Przepraszam. Szczerze powiedziawszy, byłem przekonany, że będzie Pan nieco... starszy. - wytłumaczył się dyrektor z szerokim uśmiechem, zapraszając młodszego do gabinetu ruchem ręki. Psychiatra westchnął i wszedł do pomieszczenia. Był już przyzwyczajony do takich sytuacji. Gdy tylko chciał kupić alkohol, musiał pogodzić się z faktem, że każdy sprzedawca będzie w nim widział nastolatka. I będzie prosił o dowód. Jin po prostu urodził się, by zostać drugim Krzysztofem Ibiszem.

**********

- Więc... mówi Pan, że interesuje Pana praca z mniej wymagającymi pacjentami? - mężczyzna uniósł jedną brew, oczekując potwierdzenia. Nie wyglądał na zadowolonego. Młody lekarz pokiwał głową.

- Nie podoba mi się takie zachowanie. Praca to praca. Pańskie CV również mi nie imponuje. Obawiam się, że nie ma Pan możliwości pracy tutaj.

- Ale...

- Nie ma żadnego "ale".

- A gdybym... Pokazał, że nadaję się do tej pracy? - zapytał cicho młodszy, zagryzając wargę.

- To znaczy?

- Niech mi Pan da najbardziej wymagającego pacjenta. Jeśli przez dwa miesiące wszystko będzie dobrze, dostanę pracę.

- A jeśli się Panu nie uda?

- Wtedy... - SeokJin uśmiechnął się czarująco - ... będę przez miesiąc pracował tutaj jako sprzątaczka i nie wezmę za to żadnych pieniędzy.

- Cóż... Mogę powiedzieć tylko tyle: Kim NamJoon. Pana nowy pacjent. Karta jest tutaj, życzę szczęścia i powodzenia w pracy od jutra. - mruknął starszy mężczyzna i podał Jinowi kartę z nazwiskiem pacjenta. Ten wstał, pożegnał się kulturalnie i wyszedł, w środku niemalże dygocząc ze szczęścia. Starszy pokręcił głową i westchnął.

- Obawiam się, że szczęście będzie Panu bardzo potrzebne...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro