12.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Nie minął nawet tydzień, a ty już mi podpadasz, SeokJin. - mruknął dyrektor, siadając na fotelu za biurkiem i krzyżując ręce na piersi. - Najpierw zachowujesz się jak księżniczka, wybrzydzasz, potem boisz się własnego pacjenta, pozwalasz mu zdemolować stołówkę, a później dusić innego pacjenta. Nie nadajesz się do pracy z takimi trudnymi przypadkami. Nie nadajesz się do pracy tutaj, Jin. - dodał, patrząc uważnie na młodszego, który nerwowo zagryzł dolną wargę.

- Rozumiem, że moje zachowanie na początku nie było odpowiednie. Dopiero poznaję przypadek NamJoona i nie jestem w stanie od razu nawiązać kontaktu z tak agresywną i porywczą osobą jak on. - wytłumaczył Jin, bawiąc się palcami. - Proszę o zrozumienie mojej sytuacji i danie mi jeszcze jednej szansy. 

- Moim zdaniem, nie zasługujesz na nią. Może powinieneś zająć się czymś innym? Pracować w prywatnym gabinecie, a nie w szpitalu? NamJoon to nie jest pacjent dla ciebie. Sprawia problemy nawet wybitnym i doświadczonym lekarzom, takim jak doktor Jung, a co dopiero... - wypowiedź mężczyzny przerwało pukanie do drzwi. Wyprostował się na fotelu i odchrząknął.  - Wejść.

Do gabinetu wszedł Hoseok, uśmiechając się pocieszająco do Jina, który odwzajemnił uśmiech. 

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale myślę, że ja też powinienem mieć prawo do obrony Jina w tej sytuacji. - powiedział powoli, przenosząc wzrok na dyrektora, który zmarszczył brwi. 

- "Prawo do obrony Jina"? To jakiś żart? - parsknął dyrektor, opierając dłonie na biurku.

- Panie dyrektorze, NamJoon nie odzywał się do nikogo od kilkunastu dni. Nie chciał nawiązywać żadnego kontaktu, odmawiał jedzenia. Wczoraj sam zaczął jeść, to ogromny postęp. A to wszystko dzięki SeokJinowi. Z całym szacunkiem, nie powinien go pan wyrzucać. W ciągu jednego dnia współpracy zrobił więcej postępów w pracy z NamJoonem, niż ja przez ten rok. - Hoseok stanął za Jinem i położył mu rękę na ramieniu. - Będzie z niego świetny lekarz, niech mi pan uwierzy. I da mu jeszcze jedną szansę.

Dyrektor westchnął i zmierzył Jina wzrokiem, lekko mrużąc oczy. Przez dłuższą chwilę milczał, nad czymś się zastanawiając.

- No dobrze. Ostatnia szansa. Ale jeśli jeszcze raz usłyszę o podobnym zachowaniu NamJoona,  wygrywam nasz zakład. - mruknął, a Jin szeroko się uśmiechnął, kiwając głową. 

- Nie zawiedzie się pan na mnie, obiecuję. Zrobię wszystko, żeby pomóc NamJoonowi. - powiedział radośnie, wstając z miejsca. Rzucił jeszcze coś szybko na pożegnanie, lekko się ukłonił i wyszedł z gabinetu. 

Teraz już wiedział co musi zrobić.

Musiał jak najszybciej porozmawiać z NamJoonem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro