22

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lekarz potarł palcami swój kark, próbując go odrobinę rozmasować. 

Całą noc spędził na siedzeniu przy ścianie, z głową NamJoona na ramieniu i jego spokojnym oddechem przy uchu. 

Nie położył się ani na chwilę, ani nie zmrużył oka, ale mimo wszystko czuł się lepiej niż po zwyczajnie nieprzespanej nocy.

To prawda, bolał go kręgosłup, oczy same się zamykały... To nie było najważniejsze.

Najważniejsze było to, że spędził całą noc z pacjentem, który bardzo mu zaufał.

Dla Jina najszczerszym dowodem bezgranicznego zaufania był sen. W czasie snu jesteśmy zwyczajnie bezbronni, nieświadomi. Zdani na osoby, które przebywają w naszym otoczeniu.

NamJoon mu zaufał. Pozwolił mu zostać, pozwolił mu się dotknąć, objął go... Wciąż czuł się dziwnie, myśląc, że całą noc spędził w objęciach agresywnego pacjenta. W nocy wydawał się delikatniejszy, bardziej wrażliwy. 

Przede wszystkim nie zrobił mu krzywdy. 

Jin uśmiechnął się delikatnie, przypominając sobie zaspaną twarz mężczyzny, którą mógł podziwiać tuż przed wyjściem z pokoju.

Nie mógł pozwolić, żeby ktoś ich zobaczył. Od razu straciłby możliwość widywania się z NamJoonem, a to byłoby dla niego coś okropnego.

Gdy tylko zaczęło świtać, wymknął się z pokoju i wrócił na godzinę do domu. Wziął prysznic, zjadł coś, przebrał się, po czym pojechał do pracy. 

Hoseok poprosił go z samego rana o zajęcie się Taehyungiem, bo sam musiał uzupełnić całą stertę papierów. Jin oczywiście nie odmówił, zawsze był chętny do pomocy starszemu, którego zdążył niesamowicie polubić. 

Tak więc młody lekarz siedział od kilkunastu minut w gabinecie starszego, czekając aż ten się pojawi. 

Gdy tylko drzwi się otworzyły, z szerokim uśmiechem odwrócił się w ich stronę, ale nie spodziewał się, że to nie będzie jego przyjaciel, tylko Jeon. Prychnął cicho i usiadł z powrotem na krześle.

- Nie cieszysz się, że mnie widzisz, przyjacielu? - zapytał rozbawiony mężczyzna, siadając za biurkiem Junga i kładąc nogi na blacie. 

- Od kiedy staliśmy się przyjaciółmi? Nie pamiętam, żeby pan kiedykolwiek awansował na to zaszczytne miejsce. - odpowiedział uprzejmie Jin, obrzucając starszego pogardliwym spojrzeniem.

- Oj, młody, zacznij się przyzwyczajać. Kiedyś musimy zostać przyjaciółmi, najlepiej teraz. Zresztą... Mam coś dla ciebie. - Jeon uśmiechnął się podejrzanie i sięgnął do torby. Wyciągnął niewielką płytę CD w opakowaniu, którą następnie podał SeokJinowi. - Proszę bardzo, odpal to w domu na komputerze. Mam nadzieję, że ci się spodoba. 

- Co to takiego? - mężczyzna obrócił opakowanie kilka razy w dłoniach, oglądając je z każdej strony. Zero opisów, zero informacji.

- Uznaj to za prezent. Zresztą... Zobaczysz. - uśmiech Jeona lekko się poszerzył, kiedy starszy wstawał. - Ja już pójdę, Hoseok powinien niedługo wrócić z obchodu. Powodzenia w pracy, skarbie.

Jin jeszcze nigdy nie słyszał słowa, które byłoby tak fałszywie wypowiedziane i nasączone nienawiścią.

Ale nienawiść Jeona była jeszcze silniejsza niż się spodziewał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro