3.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pierwsze drzwi.

Drugie drzwi.

Trzecie drzwi.

Cholera, ile jeszcze?

SeokJin szedł korytarzem, szukając odpowiedniego wejścia, które doprowadziłoby go do poszukiwanego od dłuższego czasu opiekuna jego pacjenta.

Zaraz... Jak mu było... Ho... Hor... Horseok? Coś w tym stylu.

Nigdy nie miał głowy do imion.

Jin miał tego dnia zapoznać się bliżej z przypadkiem NamJoona i poznać wreszcie swojego podopiecznego.

Ale na razie nie był w stanie nawet znaleźć odpowiednich drzwi. Szpital był istnym labiryntem. Brakowało tylko Minotaura.

Wreszcie, usłyszał czyjeś kroki. W jego stronę szedł niewiele starszy mężczyzna, uśmiechający się do niego promiennie.

- Kim SeokJin? -  zapytał nieznajomy, na co Jin tylko pokiwał głową. Uśmiech starszego rozszerzył się jeszcze bardziej, o ile w ogóle było to możliwe. - Jung Hoseok. - przedstawił się, potrząsając energicznie ręką Jina.

- Ten szpital to naprawdę labirynt... Błądzę tu już od kilkunastu minut. - przyznał psycholog, przyglądając się Hoseokowi. Wyglądał przyjaźnie.

- Nasi pacjenci nie przebywają tutaj dla własnej przyjemności. Musimy się upewnić, że nikt stąd nie ucieknie. - wytłumaczył starszy i gestem pokazał SeokJinowi, żeby za nim szedł.

- Miałeś powiedzieć mi coś więcej o NamJoonie. Mam z nim pracować.

- Nie wiem czym sobie na to zasłużyłeś, ale współczuję. W każdym razie, NamJoon... - lekarz skręcił w jeden z korytarzy, zapalając na nim światło. - To wyjątkowo trudny przypadek. Praktycznie w ogóle nie nawiązuje kontaktu z opiekunem, nie odzywa się. Trzeba go zmuszać do jedzenia.

- Ty się nim zajmujesz, prawda? Co stwierdzono w jego przypadku?

- Psychoza schizofreniczna. Schizofrenia paranoidalna, nerwica lękowa, neurastenia, zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, pięć prób samobójczych, autoagresja.

- Mówimy o jednej osobie? - zapytał zaskoczony Jin. No cóż, nie można było powiedzieć, że się tego spodziewał. Myślał co prawda o pacjencie ze schizofrenią, ale nie spodziewał się aż tylu zaburzeń. - Jest jakakolwiek szansa na resocjalizację?

- Wyjątkowo mała. Praktycznie nie ma szans. - powiedział Hoseok, podchodząc do drzwi z nieczytelnym numerem. Otwierał jeden zamek po drugim, nic nie mówiąc. Cisza powodowała, że serce Jina biło coraz szybciej. Nie wiedział czego się spodziewać.

- Musisz uważać. NamJoon potrafi być agresywny, nie ma kontaktu ze światem. Ma cały czas wrażenie, że każdy chce zrobić mu krzywdę. - starszy otworzył drzwi, dzięki czemu mogli przejść do następnej części szpitala. Po kilku minutach korytarzy, pokonanych w milczeniu, znaleźli się przed kolejnymi drzwiami. Hoseok wyjął klucze.

- Tutaj jest NamJoon. Drzwi można otworzyć tylko od zewnątrz. Otwórz je, kiedy będziesz gotowy. Nie podejdzie do ciebie, najpewniej w ogóle zignoruje twoją obecność. Nie będzie próbował uciekać, nie martw się. Jakby co, będę przy poprzednich drzwiach. Przyjdę tu za dziesięć minut. W pokoju jest kamera, jeśli coś będzie nie tak, przyjdę szybciej. Powodzenia. - powiedział szybko Jung, po czym poklepał młodszego po ramieniu, wręczył mu klucze i jak najszybciej ulotnił się sprzed drzwi.

Jin został sam.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro