39

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

On naprawdę nie chciał, żeby to tak wyglądało.

Nie chciał skrzywdzić NamJoona jeszcze bardziej, ale najwyraźniej tak właśnie miało być.

Znowu ich kontakt ograniczył się do milczenia ze strony pacjenta i prób jakiegokolwiek zmuszenia do rozmowy ze strony lekarza.

Jin naprawdę nie myślał, że jedna sytuacja tyle zmieni.

Złamał serce nie tylko sobie, ale również NamJoonowi, chociaż zupełnie nie był tego świadomy.

Czuł się jak skończony idiota. 

Jego myśli przez wszystkie dni od tego nieprzyjemnego wydarzenia przepełnione były tylko zawiedzionym i zbolałym spojrzeniem, którym obdarzył go starszy, chwilę przed opuszczeniem gabinetu. Nie chciał z nim rozmawiać, nie chciał nawet więcej na niego patrzeć. 

Jin to rozumiał.

Zawiódł.

Chciał wytłumaczyć wszystko pacjentowi, chciał wrócić do ich wcześniejszej relacji. Mógł wtedy beztrosko cieszyć się dotykiem NamJoona, spędzać z nim czas. 

Teraz mógł najwyżej liczyć na jedno spotkanie jego oczu, które dziurawiło serce ich chłodem i bólem, którym wciąż były przepełnione. Czuł się wtedy jeszcze gorzej, jak malutki balonik, z którego uszło całe powietrze i spadł na podłogę w zatłoczonym centrum handlowym.

Naprawdę czuł się, jakby ktoś go podeptał.

I tym kimś był Jeon.

Lekarz? Policjant? Jin sam nie potrafił wymyślić kim jeszcze mógł być jego wróg.

Od tygodnia, czyli od nieprzyjemnego wydarzenia w gabinecie, nie spotkał go ani razu, chociaż w żaden sposób nie próbował go unikać. 

Nie wykluczał możliwości, że to Jeon chce uniknąć bezpośredniej konfrontacji, chociaż to byłoby bardzo nie w jego stylu.

Jin przez tydzień regularnie i punktualnie przychodził do szpitala, niecierpliwie czekając na podjęcie kolejnej próby nawiązania kontaktu z NamJoonem. 

Ósmego dnia nie potrafił zasnąć. W myślach wciąż odtwarzał scenę z gabinetu Hoseoka, nie mogąc oprzeć się wrażeniu, że coś było w niej nie tak. Przecież Jeon nigdy nie posunął się do naruszenia jego przestrzeni osobistej, więc czemu teraz miałby to zrobić?

Koło godziny piątej nad ranem, Jin nie wytrzymał. Zebrał wszystkie swoje dokumenty i pojechał do szpitala, licząc na to, że przynajmniej uda mu się zabrać za papierkową robotę w gabinecie przyjaciela.

Szpital był pusty. Słońce dopiero zaczynało budzić świat, a ptaki jeszcze milczały. Zimne światło pozwalało lekarzowi dotrzeć do odpowiedniego pomieszczenia. Wszystko wydawało się być jeszcze śpiące, a Jin czuł, że nie powinien niczego obudzić, więc niemalże się skradał.

Otworzył drzwi kluczem, który Hoseok dorobił mu w razie potrzeby i wszedł do środka. Rozłożył dokumenty, włączył komputer i odczekał chwilę, wpatrując się w ścianę przed sobą. Urządzenie wydało z siebie cichy dźwięk i włączyło się, oświetlając pomieszczenie w bardzo nieprzyjemny sposób, przez który lekarz musiał zmrużyć oczy.

Przez chwilę szukał odpowiedniego programu do wypełniania dokumentów, a wskaźnik myszki zatrzymał się na aplikacji obsługującej monitoring w szpitalu. 

Jin zagryzł lekko wargę, wahając się przez chwilę, po czym kliknął w ikonkę aplikacji. Po chwili na całym ekranie wyświetliły się obrazy z kamer rozmieszczonych w poszczególnych pomieszczeniach. Nachylił się lekko i przyjrzał dokładniej.

Stołówka.

Pusto.

Główna sala.

Pusto.

Korytarze.

Pusto.

Pokoje pacjentów.

Wszyscy pacjenci śpią.

Pokój NamJoona.

Jin zmrużył oczy mocniej, przyglądając się obrazowi z kamery dokładniej. Zacisnął dłonie w pięści i zerwał się z krzesła, wychodząc szybko z pomieszczenia. Ruszył w stronę pokoju NamJoona, starając się mimo złości zachowywać jak najciszej. Czuł jak z każdym krokiem poziom jego irytacji wzrasta, więc przyspieszył kroku.

Może nie był najlepszym lekarzem, ale nie mógł pozwolić skrzywdzić swojego pacjenta.

A doktor Jeon, który siedział w pokoju NamJoona, na pewno najlepszych zamiarów nie miał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro