59 (drugie zakończenie)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedział na niezbyt wygodnym szpitalnym krześle. Oczy miał zamknięte, zdrowa ręka swobodnie zwisała wzdłuż jego ciała. 

Nie spał, czekał. 

Wiedział, że dopóki lekarze nie powiedzą, że nic nie można już zrobić, będzie czuwał. 

Ciągle będzie miał nadzieję. 

Ktoś delikatnie dotknął jego ramienia i ostrożnie nim potrząsnął, próbując go obudzić.

- Proszę pana, proszę się obudzić. Lekarz chce z panem rozmawiać. - kobiecy głos spowodował, że Jin lekko się skrzywił. Wiedział, że na pewno nie wygląda najlepiej. Powinien pojechać do domu i przynajmniej się ogarnąć. 

Ostatnie dni spędzał tylko w szpitalu. Chciał być przy NamJoonie, gdy ten się obudzi. 

Niestety, mijały kolejne dni. 

Nic się nie zmieniało. 

Stan NamJoona był stabilny, chociaż mężczyzna stracił dużo krwi. 

Jedynym problemem było to, że wciąż się nie budził.

Jin wstał ze swojego krzesełka i lekko się zataczając, zrobił kilka kroków. 

- Gdzie znajdę lekarza? - zapytał, przecierając palcami oczy. 

- Powinien być w gabinecie. Pomóc panu? - pielęgniarka spojrzała na niego ze współczuciem. 

Jin poczuł ukłucie wściekłości. Nie chciał współczucia. Nie potrzebował go. 

Nie rozumiał, jakim cudem lekarze potrafią być empatyczni i współczujący. Przecież każdego dnia widzą tyle bólu. Przeżywają śmierć swoich pacjentów. 

Wściekłość zastąpił wstyd. Jak mógł poczuć się zły na kogoś, kto tylko chciał mu pomóc? 

Sam nie wiedział co o tym wszystkim myśli. 

Był zagubiony. 

- Nie, dziękuję. Dam sobie radę. - odpowiedział uprzejmie i ruszył do gabinetu lekarza. Delikatnie zapukał do drzwi i pociągnął za klamkę. 

- Czekałem na pana. Proszę, niech pan usiądzie. - lekarz wskazał dłonią miejsce naprzeciwko siebie, uśmiechając się delikatnie.

- Czy coś się stało?  -zapytał psycholog, zajmując wskazane miejsce i wycierając lekko pocące się z nerwów dłonie. 

Przecież nie wzywałby go bez powodu. 

- Kim NamJoon odzyskał przytomność. Kontakt z nim jest jeszcze utrudniony, jednak musimy już zacząć podejmować pierwsze decyzje. Gdy wróci do sprawności, zostanie przewieziony do poprzedniego ośrodka. Tam ma odbyć leczenie. Czy to pan odpowiadał za jego stan przed próbą samobójczą? 

- Tak, to ja zajmowałem się jego przypadkiem. 

- Dyrektor szpitala sam zdecydował, że jeśli chce pan kontynuować współpracę, umożliwi to panu. 

Wszystko zaczęło się naprawiać. 

- Czy zamierza pan pracować dalej z Kim NamJoonem?

Decyzja była oczywista.

- Tak. Czy mogę się z nim zobaczyć?

**********

Minął ponad rok. NamJoon powrócił do całkowitej sprawności, został przeniesiony z powrotem do szpitala, gdzie kontynuował leczenie. 

Wszystko się układało. 

Tym razem leczenie przynosiło powolne skutki. Wiele zmienił fakt, że NamJoon nie był już brany za mordercę. 

Jung Hoseok został skazany na pozbawienie wolności, tak samo jak Jeon. 

Wszystko się wyjaśniło. 

Wszystko?

Przyszłość wciąż była niepewna, ale na pewno o wiele jaśniejsza. 

Jin był tego jeszcze bardziej pewien, gdy delikatne wargi NamJoona muskały jego usta.

Przyszłość tej dwójki mogła być naprawdę wspaniała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro