28

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Shikadai chwycił mnie za ramię . Zwróciłam swój wzrok ku niemu. Popatrzyłam się w jego oczy. Kiedy zauważył krew na mojej twarzy i ubraniach mogłam zobaczyć w nich szok i przerażenie. Jednak chłopak zamiast uciekać stał dalej u mojego boku .

-[Imię]... co ty zrobiłaś?- spytał . W jego głosie można było usłyszeć współczucie. – Chodzi o twoją matkę?

-Z-z kąt wiesz?- spojrzałam się przed siebie .

-Mitsuki mówił abym cię pilnował, abyś tego nie widziała. Obiecałem mu to. I nie dotrzymałem danego słowa.

-Ty... ty o wszystkim wiedziałeś? – nie dałam mu odpowiedzieć ponieważ dobrze znałam odpowiedź na to pytanie. –Jak mogłeś, to przez ciebie Himawari zginęła! Czemu mi o tym nie powiedziałeś?! Odeszła bym z nią i nigdy byś mnie już nie widział!- okna domów zaczęły się otwierać kiedy krzyczałam.

-Właśnie dlatego nic ci nie powiedziałem...

-Co?

-Nie chciałem abyś odchodziła.

-Dlaczego? Jesteś moim przyjacielem, powinieneś...

-Bo cię kocham.- przerwał mi. Moje oczy stały się żywymi pięciozłotówkami kiedy to usłyszałam.

Nie zdążyłam nic powiedzieć ponieważ zauważyłam biegnących strażników i rodziców moich przyjaciół. Shikadai chwycił mnie za rękę i wtedy pomyślałam, że chce mnie przytrzymać aby inni mogli mnie złapać, ale tak się nie stało. Zamiast tego zaczął biec w przeciwnym kierunku i kierować mnie w stronę lasu i wyjścia z wioski.

-Znam miejsce gdzie możemy się ukryć. Jest godzinę z tond , ale damy radę.

Wybiegliśmy z wioski i skierowaliśmy się na południe.

>>>

Biegliśmy już długi szmat czasu . Deszcz padał tak mocno, że zmył krew z mojej twarzy i częściowo z ubrań . W końcu zatrzymaliśmy się w środku lasu .

-To tutaj. – powiedział w końcu.

-Czemu mówisz, że jesteśmy bezpieczni? Jesteśmy w lesie...

-Należącym do klanu Nara, nikt tu nie może wejść jeśli nie jest z członkiem naszej rodziny.

-Rozumiem, dziękuję ci za to jednak tak czy siak musimy się pożegnać .

-Doiste?- wyraz jego twarzy zmienił się .

-Ponieważ jestem morderczynią . Od teraz znajduję się w książeczce BINGO i jestem poszukiwanym Shinobi. Nie mogę zostać w wiosce.- mój głos przybrał smutny ton.

-W takim razie idę z tobą.- postanowił.

-Nie... Nie idziesz, ty masz swoje życie...

-Jeśli mam je spędzić to tylko z tobą.

-Nie zgadzam się.

-A więc powiedz, że nic do mnie nie czujesz. Powiedz to a odejdę...

Przez chwilę stałam w osłupieniu. Jak miałam mu to powiedzieć? Nie wiedziałam co to za uczucie kiedy byłam przy nim byłam szczęśliwa i czułam się bezpieczna.

-Nie... nie kocham cię...- powiedziałam z trudem.

Spuściłam głowę nie chcąc patrzeć na jego twarz. Widziałam jednak jego nogi, to jak się odwraca i odchodzi. Kiedy straciłam go z wzroku z moich oczu znowu popłynęły łzy. Dopiero teraz zrozumiałam jak bolesna jest miłość.

>>>

Wiedziałam , że nie mogłam zostać w lesie na wieki, dlatego dotarło do mnie , że muszę poprosić o pomoc Akatsuki.

Szłam przez małą polankę. Kiedy szurałam nogami po ziemi zauważyłam , że na coś nadepnęłam . Była to maska kota , lekko pęknięta w jednym miejscu i lekko podrapana. Podniosłam ją z ziemi i założyłam na twarz.

Maska była tak zniszczona jak moje serce.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro