Oficjalna deklaracja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kakashi właśnie wrócił z misji. Zmierzał w stronę biura raportów, kiedy zobaczył sytuację, która go zdenerwowała. Dwóch ninja stanęło na drodze Iruki, który szedł ze sporym kartonem dokumentów. Nie dosłyszał słów, ale było w nich wiele okrutnej drwiny i zapowiedzi dręczenia. Popchnęli go tak, że się zachwiał. Kiedy próbował złapać równowagę, podstawili mu nogę i ten się przewrócił. Dokumenty rozsypały się po korytarzu. Wszyscy tylko patrzyli jak Iruka skrzywił się i zaczął je zbierać ponownie do kartonu. Napastnicy jednak nie zadowolili się tym. Kiedy Iruka sięgnął po kolejny dokument, by go włożyć do kartonu, ninja nadepnął nań. Iruka podniósł na niego zmęczone spojrzenie.

- Zabierz nogę. Stoisz na oficjalnym dokumencie.

- Bo co mi zrobisz?

- Nie chciałbym używać przemocy, więc uprzejmie cię proszę byś nie stał na oficjalnym dokumencie. Pobrudzisz go.

- Ty i przemoc? Nie rozśmieszaj mnie, panienko. Śmiesz sugerować, że jestem brudny?

- Nie lubię jej używać, zwłaszcza gdy nie ma takiej konieczności. Nie powiedziałem, że jesteś brudasem, tylko, że stoisz butem na oficjalnym dokumencie. To nie są moje notatki, że plama od buta różnicy im nie zrobi. Zejdź, proszę. Zaraz będę spóźniony.

- O. Nie ma tak łatwo. Musisz zapłacić, ale nie pieniędzmi.

- Zapłacić? Czym?

- Swoim ciałem. Na pewno masz wystarczająco dobry tyłeczek do ruchania.

- C-ciałem?- wydusił z siebie i pobladł.

Był przestraszony. Co oni chcieli mu zrobić? Dlaczego to powiedzieli? Dlaczego nikt mu nie pomoże? W panice próbował pozbierać jak najwięcej dokumentów i jakoś uciec. Jednak okrutni i drwiąco się śmiejący napastnicy napierali na niego jakby faktycznie chcieli zrealizować swoją groźbę gwałtu. Iruka nie bardzo wiedział, co zrobić. Nie chciał na oczach gapiów używać przemocy. Teraz będą go oskarżać o przesadną agresję i brutalność.

Jeden z nich wyciągnął rękę, by sięgnąć siedzącego na podłodze, kiedy do akcji wkroczył białowłosy ninja w podróżnym płaszczu. Szarpnął obu napastników. 

- Jak śmiecie zbliżać się i dotykać mojej własności. On należy do mnie.- wysyczał.

Spojrzeli na intruza, który im przeszkodził w okrutnej zabawie. Aż zbledli ze strachu, kiedy zobaczyli, kto to był. Patrzył na nich rozgniewanym okiem.

- K-kakashi-san... nie... nie wiedzieliśmy... wybacz...

- Jeszcze raz staniecie mu na drodze, albo chociaż palcem go dotkniecie to was pozabijam. Rozumiemy się, wypierdki mamucie?

- T-tak. oooczywiście. Przysięgamy, że będziemy go omijać szerokim łukiem!

- Dobre wypierdki. Jednak kara za to musi być. Może powinienem rzucić was wyliniałym kundlom do wyruchania, skoroście tacy niedochędożeni?

- Nie! Tylko nie to! My tylko żartowaliśmy!

- Taaaak?

- Tak! Tak! Przysięgamy!

Kakashi zrobił niezbyt przekonaną minę. Złapał ich za głowy i silnie zderzył ze sobą rozbijając obu nosy. Puścił ich. Obaj złapali się za nosy i pobiegli korytarzem jak najdalej. Kakashi kucnął przed przerażonym i powiedział łagodnie.

- Hej, wszystko w porządku? Nie zrobili ci krzywdy?

- N-nie. Dzięki za pomoc. Nie wyobrażaj sobie za wiele. Nie jestem niczyją własnością.

- Spokojnie. Nie zrobię ci krzywdy. Powiedziałem im tak, by więcej ci nie dokuczali.- powiedział nachylając się w jego stronę i szeptając do ucha.

- R-rozumiem. Jeszcze raz bardzo dziękuję ci za pomoc. Bardzo nie chciałem używać przemocy wobec nich. To byłoby wyjątkowo kłopotliwe, a teraz wybaczysz, ale już jestem spóźniony.

- Oczywiście.- powiedział wstając.

Iruka szybko pozbierał porozrzucane dokumenty i wziąwszy karton pobiegł w stronę gabinetu dyrektora. Kakashi już miał ruszyć w dalszą drogę, kiedy zobaczył, że pod osłoną ogrzewania leżą dwie kartki. Podszedł i podniósł je. Obejrzał. Zdecydowanie należały do bruneta. Widniała tam jego pieczątka. Mruknął pod nosem. Odwrócił się do szemrających.

- Wiecie, gdzie on polazł z tym kartonem?

- Do dyrektora. Kakashi-san?

- Czego?

- Naprawdę jesteście parą?

- A co? Macie coś do mojego chłopaka? 

- Bo... boo... nie wiemy, czy wiesz, że...on jest tylko chuuninem...

- Wiem. Gdyby wszyscy chuunini mieli jego siłę i umiejętności, to zostanie jouninem byłoby dziesięciokrotnie trudniejsze, a połowa z was byłaby co najmniej o stopień niżej niż teraz. Lepiej być silnym chuuninem niż słabym jouninem. Coś jeszcze?

- Wybacz.

- Gdybyście mogli przestać mu dokuczać. On jest miły dla każdego. Czemu sprawiacie mu przykrość? Nie wiem jak można nie lubić kogoś takiego. Nie każę wam się od razu z nim na siłę zaprzyjaźniać. Po prostu chociaż przestańcie go poniżać, bo on na to nie zasłużył.

- Wybacz. Nie będziesz miał nic przeciwko jeśli zaprosimy go czasem na piwko?

- Nie, jeśli to będzie ze względu na jego osobę, a nie dlatego, że powiedziałem o naszym związku, by przez niego spróbować coś u mnie wysępić. Nie wykorzystujcie go.

- Może faktycznie powinniśmy go lepiej poznać?

- Byłoby miło gdyby znalazł sobie paru kolegów czy koleżanek. Może przestałby się tak zapracowywać ponad siły. A teraz żegnam.

- Do widzenia, Kakashi-san.

Nic już nie powiedział tylko minął ich z lodowato obojętnym wyrazem twarzy. Zbiorowisko na korytarzu zaczęło się powoli rozchodzić wciąż rozprawiając o tym, czego się dowiedzieli. Plotka o tym, że Kakashi przygruchał sobie cichego chuunina rozeszła się po Akademii lotem błyskawicy.

Tymczasem Iruka niemal wpadł do gabinetu dyrektora. Stanął przed jego biurkiem.

- Dyrektorze, proszę o wybaczenie za spóźnienie.

- Nic się nie stało, Iruka. To zaledwie 10 minut. Cóż cię takiego zatrzymało? Aż tylu ninja stawiło się z raportami?

- Nie.- powiedział i spuścił głowę.

- Co się stało?

- N-nic takiego. To już się więcej nie powtórzy. Jeśli dyrektor pozwoli poukładam raporty i będziemy mogli przejść dalej.

- Dlaczego są niepoukładane? To do ciebie niepodobne.

- Przepraszam. Przewróciłem się i wypadły. Pomieszały się trochę.

- Powinieneś wziąć parę dni wolnego. Wyglądasz na przemęczonego. Jesteś strasznie blady. Dobrze się czujesz? Może powinien cię lekarz obejrzeć.

- Nie trzeba. T-to nic takiego. Mogę skorzystać z toalety?

- Pewnie. Idź, a ja ci wystawię urlop do końca tygodnia. Bez dyskusji.

Iruka tylko spuścił głowę. Podszedł do stolika naprzeciw biurka dyrektora i postawił tam karton. Pospieszył do toalety czując nie dające się odgonić mdłości. Ledwo dotarł do toalety, kiedy wszystko co miał w żołądku, a nawet więcej, gwałtownie próbowało go opuścić drogą, którą weszło. Pochylił się nad sedesem czując naprzemienne fale gorąca i zimna. Żołądek i przepona ściskały mu się boleśnie. Z ulgą pozbył się tego, co go męczyło.

Kiedy skończył, przepłukał usta wodą z kranu i ochlapał twarz zimną wodą. Wytarł się i na lekko drżących nogach wrócił do gabinetu, jeszcze bledszy niż poprzednio. Usiadł na kanapie przed stolikiem i już miał zacząć układanie, kiedy zobaczył białowłosego rozmawiającego z dyrektorem. Był zaskoczony i zmieszany. Co on tu robi? Po co za nim przyszedł?

- Dyrektorze. Mogę prosić kubek wody?- zapytał Kakashi widząc irukowe zwłoki wracające z toalety.

- Pewnie.- powiedział i wstał.

Podszedł do automatu z wodą. Wziął jednorazowy kubek i napełnił go wodą. Podszedł do Kakashi'ego podejrzliwie zerkając na bruneta. Podał mu wodę.

- Rozumiem, że to nie dla ciebie, choć wyglądasz na zmęczonego. Chyba jednak misja była bardziej nużąca niż mówisz.

- Iruka wygląda jakby miał zaraz zemdleć.- powiedział wsypując do wody odrobinę podejrzanego proszku.

- Masz rację. A to co?

- Lekarstwo. Chwileczkę.

Podszedł do siedzącego na kanapie i ledwo przytomnego. Nachylił się nad nim i podając kubek z wodą powiedział miłym głosem.

- Masz. Napij się, bo wyglądasz jakbyś miał zaraz zemdleć.

- Dziękuję ci.- odpowiedział, choć zawahał się przyjąć podawaną mu wodę.

Jednak wziął od niego kubek. Nie wyczuwał złych intencji. Wcześniej mu pomógł, więc i tym razem pewnie po prostu jest uprzejmy. Kakashi uśmiechnął się do niego spod maski. Iruka odwzajemnił uśmiech. Upił łyk. Druga ręką zaczął wyjmować dokumenty.

- A. Byłbym zapomniał. To chyba należy do ciebie. Leżały pod ogrzewaniem. Musiały się tam zaplątać jak cię przewrócili.

- Bardzo dziękuję. Jesteś bardzo uprzejmy, Hatake- jounin.

- Chciałem zacząć od czegoś lepszego naszą znajomość. Wtedy w biurze nie wypadłem najlepiej, co? I miło by mi było, gdybyś zwracał się do mnie po imieniu.

- Ja też wypadłem kiepsko. Przepraszam, że cię tak szorstko potraktowałem, Hatake- jou... znaczy się Kakashi-san.- powiedział sam się poprawiając i upijając spory łyk wody, którą dostał. Czuł się jakiś taki bardzo zmęczony, a równocześnie zapragnął spędzić więcej czasu w towarzystwie tego dziwnego człowieka.

- To może zaczniemy od nowa, Iruka-sensei?

- T-tak...- powiedział wstając.

Dopił wodę z lekarstwem. Postawił kubek na stoliku i uśmiechając się powiedział.

- Bardzo miło mi cię poznać, Kakashi-san.

- Mnie również, Iruka-sensei.- odpowiedział również się uśmiechając.

Iruka zachwiał się i stracił przytomność. Poleciał wprost w ramiona białowłosego. Ten chwycił go i wziął na ręce. Podszedł do dyrektora obserwującego całą tą scenkę.

- Dyrektorze, pozwolisz, że go zabiorę do domu. W tym stanie nie przyda się wam dzisiaj. Za dużo pracy, za dużo stresu, a za mało odpoczynku.

- Nie poznaję cię. Coś ty się taki troskliwy o innych zrobił?

- Tajemnica.- powiedział uśmiechając się.

- Dobrze, dobrze. I tak właśnie wypisywałem mu przymusowy urlop do końca tygodnia. Skoro jesteś taki troskliwy, to dopilnuj, by mi się w pracy w tym tygodniu nie pojawiał.

- Wyzwanie zaakceptowane.- rzucił i używając techniki teleportacji Anbu zniknął.

Dyrektor westchnął tylko zrezygnowany. Wezwał jednego ze swoich ludzi, by zaznaczyli w biurze, że Iruki już dzisiaj nie będzie, a potem, by przyszedł posegregować dokumenty, które zostały pomieszane. Od Kakashi'ego dowiedział się szczegółów irukowego spóźnienia.

Naprawdę był zaskoczony tą nagłą troską, jednego z najbardziej odludnych ninja w Wiosce.

Tymczasem Kakashi przyniósł nieprzytomnego do swojego domu. W połowie drogi zdał sobie sprawę, że nie ma pojęcia, gdzie Iruka mieszka. Westchnął zrezygnowany. Jak ten się obudzi to znów będzie musiał się tłumaczyć i pewnie jeszcze przepraszać. To było upierdliwe, ale za bardzo chciał zdobyć chociaż jego przyjaźń, by zrezygnować i zanieść go do szpitala. Sam potrafił się nim zająć. Wiedział, co mu dolega, więc sam potrafił zrobić lekarstwo. Postanowił też zadbać o inny aspekt. Trzeba było tą chudzinę trochę odkarmić, a skoro ma wolne do końca tygodnia to mogą też razem potrenować. Też może sobie zrobić wolne do końca tygodnia. Żadnych misji, zwłaszcza tych ryzykownych. Takie małe wakacje i jemu się przydadzą. To może być ciekawe. Położył nieprzytomnego do łóżka. Zdjął z niego torbę, kamizelkę, ochraniacz czołowy i buty. Rozpuścił jego związane włosy. Z rozpuszczonymi włosami Iruka wyglądał całkiem kobieco. Zdał mu się jeszcze atrakcyjniejszy i tym bardziej zapragnął go zagarnąć tylko dla siebie. Przykrył go pościelą i zszedł na dół przygotować lekarstwo. Rozmyślał nad tym, co będzie jak brunet się obudzi. Układał różne scenariusze i tylko jednego był pewien. Jeśli to prawda, co o nim mówili, to najpewniej dostanie w pysk "na dzień dobry".
Właściwie to go to nie zdziwi. Sam by strzelił w pysk kogoś, kto wbrew jego woli zabrał do swojego domu. Chociaż jakby zabrał go do jego domu to by oberwał pewnie za to, że się dowiedział gdzie mieszka i się tam włamał, nawet jeśli użyje jego kluczy. Najbezpieczniejszą opcją byłoby zatarganie go do szpitala. Jednak wtedy tam nie byłby w stanie podjąć próby zacieśnienia znajomości. Zaniósł kubek naparu na górę. Brunet wciąż się nie ocknął. Postawił kubek obok łóżka na nocnym stoliku i zostawił karteczkę.

Zszedł do kuchni żeby zrobić coś lekkiego do jedzenia. Jak się wreszcie obudzi, to może być głodny. Myślał przez chwilę nad tym, co mógłby zjeść, a co potrafi zrobić. Zdecydował się na kulki ryżowe i wziął się żywo do roboty. Chciał się postarać, by smakowały Iruce.

Kiedy kończył właśnie lepić ostatnią kulkę, Iruka obudził się. Nieprzytomnie patrzył w sufit. Próbował przypomnieć sobie, co się właściwie stało. Było mu trochę za gorąco i miał dziwny posmak w ustach. Wtedy sobie przypomniał. Ostatnie, co pamiętał, to że był u dyrektora i zrobiło mu się niedobrze. Wymiotował. Potem ktoś podał mu wody. Dalej już nie pamiętał. Chociaż przypominało mu się jakieś ciepło, które go otaczało z zewnątrz dając dziwne poczucie bezpieczeństwa. Czyjś jakby zmartwiony albo zaniepokojony głos nad nim. Musiał zemdleć. Tylko gdzie go przenieśli? To nie był jego pokój ani też pomieszczenie szpitalne. Obrócił głowę. Obok łóżka stał nocny stolik, a na nim kubek i liścik. Iruka uniósł się na łokciu. Usiadł opierając plecami o ścianę. Wziął do ręki karteczkę zapisana niedbałym, trochę kanciastym pismem.

" W kubku jest lekarstwo. Wypij je. Poczujesz się od tego lepiej. Nie powinieneś wstawać. Pewnie masz już gorączkę. Jeszcze się przewrócisz i zrobisz sobie krzywdę."

Iruka uśmiechnął się. Był trochę ciekawy, kto się o niego  tak troszczy i martwi. Może to ten, który podał mu kubek wody wtedy w gabinecie dyrektora. Sięgnął po kubek. Zajrzał do środka i powąchał. Pachniało ziołami. Wyczuwał, te które znał, że są dobre na gorączkę i jedno dobre przy bólu brzucha. Reszty nie rozpoznawał. Uspokojony trochę tym znajomym zapachem, zaczął pić. Czuł ten lekki gorzko słodki smak.

Wypił i trzymał kubek w dłoniach zastanawiając się czy odłożyć go i nie położyć się jeszcze spać, czy poczekać na tego, który postanowił się nim zaopiekować. I tak pewnie już go na dzisiaj wykreślili z grafiku, to mógłby pozwolić sobie na tyle snu. Jednak ciekawość wygrała. Rozglądał się po wnętrzu. To ewidentnie była czyjaś sypialnia, urządzona prosto, ale gustownie. Był pod wrażeniem jej rozmiarów. Zajmowała powierzchnię połowy jego mieszkania, więc cały dom musiał być ogromny co oznacza, że pewnie koszmarnie dużo kosztował, albo ten dom należał, do któregoś z większych klanów, albo kogoś nieprzyzwoicie bogatego. Co on tu robił? Niepokój zaczął się dobijać do jego świadomości wraz z coraz czarniejszymi scenariuszami. Wtedy do sypialni wszedł młody mężczyzna w ciemnej koszulce bez rękawów. Był od niego wyższy i bardzo mocno umięśniony. W rękach trzymał niewielką tackę, na której coś było poukładane. Miał jasnosiwe albo białe włosy, nie widział dokładnie, opadające mu prowokująco na lewe oko. Zupełnie jakby celowo coś zasłaniały. Nie miał ochraniacza, ale też nie wydawał się być zwykłym mieszkańcem wioski, co trochę uspokajało. Iruka znów poczuł się zmęczony, ale chciał się czegoś dowiedzieć. Chociażby tego, co się stało, kim on jest i czego chce właśnie od niego.

- O. Obudziłeś się.

- To źle?

- Nie. Właśnie bardzo dobrze. Wypiłeś lekarstwo?

- Tak.

- To dobrze. Głodny?

- Nie wiem. Bardziej chyba zmęczony.

- Najpierw musisz coś zjeść. Jesteś osłabiony. Zrobiłem kulki ryżowe. Są delikatne dla żołądka. Zjedz chociaż jedną. Poczujesz się lepiej jak coś zjesz.

- Dobrze. Spróbuję. A możesz mi powiedzieć co się stało, gdzie ja jestem i kim ty jesteś? Wyglądasz znajomo, ale coś mi umysł zaćmiewa.

- Nie pamiętasz?

- Nie wiem. Przepraszam. Wszystko mi się rozmazuje.

- Kakashi Hatake. Pomogłem ci dzisiaj na korytarzu. Nie stresuj się. To bezpieczne miejsce. Nie możesz się ciągle tak stresować i przepracowywać.

Iruka spojrzał na tą wciąż zamaskowaną twarz. Nagle dotarło do niego. Legendarny kopiujący ninja, którego twarz pod maską jest chyba najlepiej strzeżoną tajemnica wioski liścia. Zimnokrwisty jounin wykonujący misje klasy" A i S" w pojedynkę i bez względu na wszystko. Wiecznie nachmurzony z wyczuwalną złowroga aurą. Nie mógł w to uwierzyć. Jakim cudem stał się nagle taki radosny i pomocny? Skąd się wzięła u niego ta podejrzana troska? O jeden raz za dużo zgarnął? Zakrył twarz dłonią próbując sobie, to jakoś sensownie ułożyć.

- Przypomnisz sobie. Nie stresuj się, bo ci się pogorszy. Teraz zjedz. Jeśli nie wierzysz, że są jadalne, zjem razem z tobą.- to powiedziawszy sięgnął po kulkę ryżową.

- Nie o to chodzi. Wiem kim jesteś. Czytałem o tobie. Tylko dlaczego się mną zajmujesz?

- Obawiam się, że cię polubiłem. Chciałem spędzić z tobą trochę czasu, ale w tym stanie to raczej niezbyt towarzyski będziesz.- powiedział sięgając do maski, by ją zdjąć i zacząć jeść.

- Obawiasz się? Dlaczego ja? Nie rozumiem. Eeeej. Nie rób tego. Nie ściągaj jej tu.

- Czemu? Dziwny jesteś. Wszyscy by chcieli zobaczyć jak wyglądam pod maską.

- Nie jestem wszyscy i jednak wolałbym jeszcze pożyć.  Nie mogę zostawić mojej klasy.

- Spokojnie, aż tak odrażający nie jestem. Nie padniesz na sam widok.- zaśmiał się.

- Anbu!- krzyknął Iruka widząc jak nagle przed nimi pojawiła się zamaskowana postać. Szybko odwrócił głowę zapewniając.- Nie widziałem! Nic nie widziałem!

Kakashi spojrzał na intruza, który w tej chwili zdawał się ignorować obecność Iruki.

- Senpai. To ważne.

- Musiałeś się zjawić akurat teraz? Właśnie mieliśmy jeść.

- Wybacz, senpai. Ważne.

- Dobra. Gadaj. Tylko mi więcej go nie stresuj. Zaraz znowu mu się żołądek zbuntuje i nici z jedzenia, a musi w końcu coś zjeść.

- Wybacz senpai. Nie chciałem wam przeszkadzać. Możemy gdzieś porozmawiać, żeby go nie stresować?

- Kh... do kuchni. Hej, Iruka-sensei, chcesz może herbaty do tego?

- Po-poproszę. - wydusił zaczerwieniony.

- Nie stresuj się. Tenzou nie zrobi ci krzywdy.- powiedział biorąc kubek i podążając za zamaskowanym.

Iruka zaciskając oczy zasłonił też uszy. Ten kto widział i słyszał członka formacji długo nie pożyje. Kiedy obaj zniknęli dopiero odetchnął. Otworzył oczy. Czuł, że się w środku trzęsie. Oparł się plecami o ścianę.

- Czy to mój ostatni posiłek? Hmm? Słyszałem głos członka Anbu i poznałem jego imię.

Westchnął. Wziął do ręki kulkę ryżu zrobioną przez białowłosego. Skoro i tak ma zginąć to może warto odkryć tą niesamowita tajemnicę? Jak wrócą, to powie, że chce zobaczyć, a przez ten czas zje trochę, bo faktycznie nie najgorsze mu wyszły.

Nawet nie zauważył jak zjawili się w drzwiach. Kakashi stanął w progu i patrzył jak ten je.

- Spójrz na to i powiedz, że nie wygląda słodko jak je.

- Biorąc twój punkt widzenia, senpai, to faktycznie wygląda uroczo. Przypomina mi teraz trochę taką małą wiewiórkę, która dorwała się do smacznego orzecha.

- Prawda? A do tego traktuje mnie jak zwykłego człowieka, a nie jak nie wiadomo co. Czy dla czegoś takiego byś nie uległ?  Widziałeś jego uśmiech? Roztapiający.

- W tej chwili ciężko mi to zrozumieć. Muszę to przemyśleć. Teraz chyba powinienem go przeprosić za to wtargnięcie i moje wścibstwo, prawda?

- Nie jestem do końca przekonany, ale załóż maskę, bo mi chyba padnie na zawał jak pokażesz mu swoją twarz. Już pewnie i tak sądzi, że przyszedłeś go zabić. On ma wielki szacunek i respekt dla członków Anbu i samej formacji.

- Rozumiem.

Weszli do pokoju akurat wtedy, gdy ten podniósł na nich wzrok. Zobaczył Kakashi'ego bez maski idącego z kubkiem herbaty obok zamaskowanego członka Anbu. Miał taki pogodny wyraz twarzy i był.... wyjątkowo przystojnym facetem bez tej maski. Iruka sam nie wiedział czemu zarumienił się na ten widok i czuł jak serce zaczęło mu szybciej bić, a po jego pustym wnętrzu zaczęło się rozlewać nieznane dotąd kojące ciepło. Podeszli.

- Twoja herbata.- powiedział podając mu.- Tenzou ma ci coś do powiedzenia.- dodał.

Wezwany poczekał aż Iruka przełknie. Wtedy odezwał się.

- Wybacz, że cię zestresowałem swoim pojawieniem się. Moim zamiarem nie było przeszkodzenie wam. Nie zrobię ci krzywdy. A,  zostałeś dodany do uprzywilejowanych, którzy mogą spokojnie zobaczyć twarz Kakashi-san.

- Naprawdę? Czym sobie zasłużyłem?

- Twój trud został dostrzeżony. To taka specjalna nagroda.

- Bardzo dziękuję. bardzo.- powiedział Iruka a jego oczy napełniły się łzami.

- Eeeeej, a co to? Nie możesz płakać. Odwodnisz się. Masz gorączkę.

- Przepraszam, to ze szczęścia. Nie sądziłem, że ktokolwiek dostrzeże mnie i moją pracę, oprócz Hokage-sama. To chyba sen, tyle dobroci naraz?

- Mówią, że dobro wraca zwielokrotnione, a ty zawsze jesteś dobry dla innych.

- Ale...

- Już cicho. Już dobrze. Wypij i spróbuj się jeszcze zdrzemnąć.

- Dobrze.- powiedział próbując powstrzymać łzy.

Kakashi zwrócił się do Tenzou.

- Mam jeszcze małe zadanie dla ciebie. chcę żebyś mi coś przyniósł. poczekaj. napiszę ci ile czego.

- Oczywiście, senpai.

Tenzou obserwował bruneta. Nie rozumiał, co było w nim takiego niesamowitego, że uwiódł jego senpai'a. Kto to widział, by Kakashi szalał za kimkolwiek. Gdyby to była nadzwyczaj urodziwa i umiejętna kunoichi z tytułem jounina, to można by było zrozumieć, ale... ale nie mężczyzna, w dodatku tylko chuunin. Może i był przystojny, ale jest wielu przystojniejszych jouninów w wiosce. Iruka tymczasem dopił herbatę. Postawił kubek na tacce. Odstawił to wszystko na stolik i położył się. Czuł się wykończony. Trochę się bał tego skrytobójcy z Anbu. Jednak tuż obok był Kakashi, który nie pozwoli mu niczego zrobić. Oczy same mu się zamknęły. Bał się, ale nie miał siły walczyć z gorączką i wyczerpaniem.

Kakashi skończył pisać i podał kartkę swojemu człowiekowi. postanowił dodać uwagi.

- Obojętnie czy zdobędziesz świeże czy suszone, byle wszystkie były w tym samym stanie.

- Rozumiem. Twój kochanek chyba zemdlał. Musi być naprawdę chory. Wyglądał jakby dalej się mnie bał. Ma jakieś złe doświadczenia z członkami Anbu?

- Mmm... z tego, co wiem to nie, ale ma sporą wiedzę o formacji. Respektuje zasady i traktuje je śmiertelnie poważnie. W ogóle zdaje się być śmiertelnie poważny. Gdyby tylko był wybitnie umiejętny w walce to wziąłbym go do drużyny. Chociaż z drugiej strony cieszę się, że jest na to za słaby.

- Dlaczego?

- Ponieważ w wiosce jest bardziej bezpieczny niż na misji, a ja jestem spokojniejszy wiedząc, że nic mu nie grozi, że nie cierpi. Mam do kogo wracać.

-  Nie przeszkadza ci to, że jest tylko chuuninem? Wśród jouninów pewnie teŻ byś kogoś miłego znalazł.

- Nie. On jest jedyny w swoim rodzaju i sądzę, że gdyby przystąpił do egzaminu na jounina to zdałby go bez większych problemów. Z jakiegoś powodu nie chciał.

- Acha. W takim razie mi też nie przeszkadza, że to tylko słodki chuunin.

Powiedział i zniknął. Pospieszył po zioła z listy. Szybciej dostanie suszone niż świeże i wiedział, gdzie może otrzymać je wysokiej jakości i po niezbyt wygórowanych cenach.

Tymczasem Kakashi poszedł po miskę chłodnej wody. Postanowił schładzać gorączkującego do czasu, aż dostanie zioła na lekarstwo. Sam jeszcze nie do końca to rozumiał, ale miał silną nadzieję, że tu właśnie jest jego port. Przy tym niepozornym chuuninie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro