Gorszy dzień

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Iruka obudził się  całkiem dobrze wypoczęty. Białowłosy materacyk grzał przyjemnie aż nie chciało się wychodzić z łóżka. Niestety praca poczekać nie chciała. Zwłaszcza, że to był ostatni dzień tygodnia, w którym szedł na zajęcia do Akademii. Piątki zawsze były męczące. Czasem zadawał sobie pytanie: gorszy jest dzień do weekendu czy po? Jednak mając właściwie wszystkie dni zajęte pracą nie potrafił sobie na to pytanie odpowiedzieć. 
Niechętnie po pięciu kolejnych minutach zalegania zwlókł się z łózka i przyszykował im ubranie. 

- Kashi. Wstawaj, bo się późno robi.- powiedział potrząsając nim.

- Jeszcze 5 minutek.

- Tylko 5. Idę pod prysznic.- westchnął czując zwlekanie zwłok z łóżka. 

- Mhm...- mruknął sennie nie rozumiejąc tego, co brunet do niego mówił. 

Iruka poszedł pod prysznic z postanowieniem zrobienia szybkiego śniadania i mocnej kawy jak tylko wyjdzie z łazienki. Zawsze dawał sobie więcej czasu przed wyjściem na wszelki wypadek np. jakby mu się pod prysznicem zamarudziło, albo oko przymknęło znów na kwadransik. 

Wyszedł w samym ręczniku i zrobił szybkie śniadanie. Wziął kubek z kawą i wrócił do sypialni zwlec zwłoki i ubrać się. Sącząc gorący i bardzo aromatyczny napój przyglądał się chwilę temu, kto tak niespodziewanie zadomowił się w jego łóżku i życiu. Wciąż się zastanawiał ile osób by się go brzydziło, a ilu znienawidziło za to, że jest z Kakashim. Takie związki się już nie raz zdarzały, w sensie dwóch mężczyzn, ale chyba nie przypominał sobie związku legendy z nic nieznaczącym nauczycielem posiadającym jakąś tam ilość chakry. Znów gorzko pomyślał, iż dobrze, że rodzice nie żyją. Przynajmniej nie będą musieli się go wstydzić.  

- Mmm... widzę dwie najlepsze rzeczy w życiu. Kawę i kogoś, kto mi ją z rana robi. 

- Naprawdę już późno. - powiedział czując się sprowadzonym do roli kawomatu i budzika.

- Stało się coś? Nie chciałem ci zrobić przykrości. Może niefortunnie dobrałem słowa...

- Nie o to chodzi. Pogadamy wieczorem, dobrze? Zaraz się spóźnię do pracy. 

- Geez.... dobrze.- westchnął czując, że jego kochanie ma jakiegoś smutka, którym uparcie nie chce się podzielić. Nad tym też będzie musiał popracować. 

Poszedł na szybki prysznic i jeszcze szybsze śniadanie. Wypił kawusię, a co nie zjadł zapakował sobie na lunch. W tym momencie pojawił się brunet. Był ubrany i uczesany. Przez ramię miał przewieszoną torbę i zdawało się, że jest gotów do drogi. 

-Umyty, napity i najedzony. Gotów do drogi.- zameldował uśmiechając się.

- Naprawdę chcesz tak iść?- zapytał otwierając lodówkę i wyciągając z niej swoje drugie śniadanie. 

- Ale....- chciał zacząć od protestu, kiedy spojrzał na swój wygląd i  zaczerwienił się wstydliwie. 

Zapomniał, że ma na sobie piżamkę w delfinki i kapcie- pieski. Na dodatek był bez maski na twarzy. 

- Wychodzę. Zamkniesz?- powiedział udając, że nie wie o co chodzi, ani nie rusza go ten rumieniec, przez który miał dziką ochotę spóźnić się do pracy. 

- Dwie minuty!- zawołał i popędził do sypialni po ubranie. 

Iruka zaśmiał się pod nosem  i poszedł owinąć stopy oraz założyć buty.  Kończył, kiedy tuż obok pojawił się białowłosy.  Usiadł i również przysposabiał się do wyjścia. 

- Będziesz o mnie myślał?- Kakashi mruknął mu do ucha uśmiechając się. 

- Będę w pracy. - odpowiedział mu walcząc ze sobą, by się na niego nie rzucić. 

- Okrutny. Ja będę o tobie myślał cały czas. - chlipnął

- Tylko nie zbyt intensywnie, bo umrę na czkawkę. 

- Powiedz mi chociaż, co cię ugryzło, bo to na pewno nie byłem ja.- naburmuszył się. 

- Sio.- zbył go popędzaniem i krótkim całusem w usta. 

Zanim Kakashi zaprotestował, już byli za drzwiami, a Iruka zniknął pędząc do pracy. 

Zrezygnowany podążył na spotkanie ze swoją drużyną. Męczyło wciąż, to co tak dzisiaj trapi Irusia. Widział, że coś go strasznie męczy, ale nie chciał mu o tym opowiedzieć, więc obawiał się, że będzie musiał to z niego wyciągnąć choćby siłą. 

******

Kakashi wszedł do mieszkania, w którym było zatrważająco cicho. Żadnych odgłosów i zapachów z kuchni, w salonie też go nie było. Wrócił do kuchni sprawdzając czy może jest tam dla niego papu i jakaś karteczka z wiadomością, że musiał gdzieś pilnie iść, ale nic takiego nie znalazł, więc poziom niepokoju wzrósł mu aż do uderzenia paniki. Pobiegł do łazienki, by sprawdzić czy nie zrobił nic głupszego. Jednak tam też było pusto. Wpadł mu do głowy jeszcze jeden głupi pomysł i wbiegł do sypialni. Rozejrzał się i na łóżku spostrzegł skuloną formę. Podszedł do kocykowego kokona i zobaczył, że Iruka śpi. Dotknął czoła sprawdzając czy nie ma czasem gorączki, potem tętno, by upewnić się czy czasem nie postanowił zrobić tej głupiej rzeczy, która przyszła mu na myśl i zaczął nim potrząsać. 

- Iruka. Obudź się. Na bogów, Iruka, otwórz oczy!- mówił zaczynając panikować. 

Ten w końcu otworzył zaspane i całkiem zalepione oczy. Spojrzał nieprzytomnie na intruza, który go szarpał i nie pozwalał spać. 

- Szo?- wymamrotał

- Co się z tobą dzieje? Nie mogłem cię dobudzić. Martwiłem się. 

- Jestem trochę zmęczony i chce spać. 

-  To ty masz taką funkcję? Jesteś chory, zjadłeś coś nieświeżego? 

- Nie. 

- To co się dzieje, cholera jasna, noooo.....

- Ugh... mam gorszy dzień, wystarczy? Chyba mogę, co?- miał warknąć, ale wyszło bardziej jak jęknięcie albo błaganie. 

- Mogę coś dla ciebie zrobić? Jakoś ci z tym pomóc?

- Herbaty?

- Jasne.- mruknął i wyszedł.  

Wrócił po 10 minutach z parującym kubkiem. Podał mu i usiadł na łóżku obok niego. Milczeli dłuższą chwilę. 
Iruka nie wydobywając się spod kołderki odstawił kubek na stolik i niespodziewanie, bez słowa przytulił się. Kakashi lekko zaskoczony objął go ramionami. 

- Dziękuję, że jesteś. 

- Ja dziękuję, że mnie nie odtrąciłeś. Zrobię wszystko żebyś był ze mną szczęśliwy i miał jak najmniej gorszych dni. 

- Kochany jesteś.- wyszeptał bardziej się w niego wtulając i próbując zapomnieć o swoich dołujących myślach. 

Kakashi pocałował go czule i już bez słowa obejmował próbując tym mu udowodnić, że jest dokładnie tak jak mówi i nikomu nie pozwoli go skrzywdzić. 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro