1. CHRISTMAS (BONUS MARATON CZ.1)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

PRZYPOMINAM, BONUSY NIE MAJĄ NIC DO FABUŁY "PSYCHIATRYKA", NIE JEST TO PRZYSZŁOŚĆ ANI NIC W TYM STYLU, KOCHAM WAS, MIŁEGO CZYTANIA

W całym domu pachniało ciasteczkami, które właśnie powolutku piekły się w piekarniku.

W tle grały kolędy, a Jin uśmiechnął się ciepło do ukochanego, zawieszając na choince kolejną kolorową bombkę.

Naprawdę pięknie to brzmiało, kiedy wzięło się pod uwagę fakt, że to była ich choinka.

Ich dom.

Ich choinka.

Ich jedzenie, bombki, łańcuchy.

Ich piękna miłość.

Ich kolejne wspólne święta.

NamJoon odwzajemnił uśmiech i zawiesił na choince długi, kolorowy łańcuch.

- Jonnie, będę mógł zawiesić gwiazdę? - zapytał mężczyzna, stając na palcach i próbując dosięgnąć czubka choinki. Niestety, w tym roku NamJoon wyjątkowo się postarał i Jin w żaden sposób nie był w stanie sięgnąć tak wysoko. Starszy zaśmiał się i objął ukochanego ramieniem, składając delikatny pocałunek na jego czole.

- Oczywiście, kochanie. - szepnął do ucha niższego, przez co przeszedł go przyjemny dreszcz.

- Tylko Jonnie, jest jeden problem. Jestem za niski, żeby dosięgnąć. - jęknął z niezadowoleniem Jin, a NamJoon tylko się zaśmiał.

- Zaraz coś na to poradzimy... - to mówiąc, chwycił delikatnie ukochanego w pasie i uniósł go nieco do góry.

Jin przez chwilę szamotał się w powietrzu, będąc odrobinę przestraszonym. Trzeba było przyznać, że jego chłopak do najniższych i najsłabszych nie należał, więc wysokość na jakiej znalazł się nagle mężczyzna nie była mała.

Dopiero po chwili udało mu się nasadzić gwiazdę na czubek choinki, a wtedy NamJoon odstawił go bezpiecznie na ziemię i objął w pasie.

-Wygląda pięknie... - szepnął cicho, opierając swoją głowę o głowę Jina i z zachwytem podziwiając ich choinkę.

Malutkie, kolorowe światełka gasły i zapalały się co kilka sekund, a światło odbijało się od bombek i srebrnych łańcuchów. W pokoju, w którym oprócz niewielkich światełek choinkowych, jedynym źródłem światła były świeczki na stoliku, ozdobiona choinka sprawiała niesamowite wrażenie.

- Kocham cię. - wyszeptał Jin, nie chcąc zniszczyć tej przyjemnej atmosfery. NamJoon uśmiechnął się szeroko i nachylił lekko, obejmując delikatnie dłońmi twarz chłopaka, po czym łącząc ich usta w delikatnym pocałunku.

Był w młodszym piekielnie zakochany.

Zrobiłby dla niego wszystko, łącznie ze skoczeniem w ogień.

Chciał do końca życia budzić się z głową Jina na swojej klatce piersiowej i składać delikatne pocałunki na jego twarzy, dopóki ukochany się nie obudzi.

Chciał zawstydzać go codziennie rano, kiedy jeszcze zaspani robili kawę.

Chciał być powodem jego uśmiechu, szczęścia i ratunkiem od smutku.

Kochał go.

- Wolisz najpierw coś zjeść czy otworzyć prezenty? - zapytał starszy, delikatnie zakładając kosmyk włosów Jina za jego ucho. 

- Cholera i jak ja mam tutaj podjąć wybór? To tak jakbym miał wybrać pomiędzy jedzeniem i spaniem! - powiedział dramatycznie Jin, po czym zaśmiał się cicho. - Najpierw otwórzmy prezenty. Jedzenie zawsze może poczekać.

- To prawda. - NamJoon uśmiechnął się ciepło i pocałował młodszego w czoło, po czym uklęknął przed choinką, wyjmując spod niej ostrożnie jeden z prezentów. - Coś dla ciebie.

Jin zagryzł wargę i uśmiechnął się, biorąc paczuszkę do rąk. Była niewielka i dokładnie opakowana w kolorowy papier z małymi jelonkami. Delikatnie rozerwał papier na brzegu i wyjął z niego niewielkie pudełko.

Obejrzał je dokładnie ze wszystkich stron i dopiero po chwili otworzył. Uśmiechnął się szeroko na widok prezentu, a NamJoon nie mógł powstrzymać swojego uśmiechu w tym momencie.

- To takie piękne... - szepnął cicho Jin, delikatnie wyjmując z pudełka podarunek. Na złotym łańcuszku kołysała się niewielka buteleczka, w której znajdowała się malutka róża. Butelka była na tyle mała, że mógł spokojnie nosić ją jako naszyjnik.

NamJoon wstał z podłogi i wziął łańcuszek od Jina, po czym stanął za nim i delikatnie zapiął prezent na jego szyi, po czym złożył delikatny pocałunek na jego karku.

- Cieszę się, że ci się podoba. Mam nadzieję, że za każdym razem kiedy na niego spojrzysz, pomyślisz o mnie. - NamJoon delikatnie pogłaskał młodszego po dłoni, uśmiechając się ciepło. 

Musiał szczerze przyznać, że jego chłopak wyglądał naprawdę pięknie w tym naszyjniku, który miał dla samego NamJoona naprawdę duże znaczenie. Wcześniej należał do jego matki i był prezentem, który otrzymała miesiąc przed ślubem od ojca Nama. Dla ich syna, miłość rodziców była przykładem najczystszej i pięknej miłości, opartej na zaufaniu i uczuciu silniejszym niż śmierć.

Ojciec po śmierci matki nigdy nie znalazł nikogo dla siebie.

Aż do śmierci był jej wierny.

NamJoon czuł dokładnie to samo do Jina, co jego ojciec do matki. 

Chciał pozostać mu wierny do końca swojego życia i jedyne o czym marzył, to o szczęściu ukochanego.

Jego przemyślenia przerwał Jin, który delikatnie pogłaskał go po policzku.

- Jonnie, wszystko dobrze? - zapytał zmartwiony, patrząc w oczy starszego. - Znowu się zamyśliłeś.

- Przepraszam. Po prostu cieszę się, że naszyjnik ci się podoba. Wracajmy do prezentów, dobrze? - zapytał NamJoon, z powrotem klękając na dywanie, a Jin kiwnął głową. 

NamJoon sięgnął głębiej pod choinkę, chcąc pominąć większe paczki. Wyjął w końcu niewielką kopertę, która była podpisana jego imieniem. Jin uśmiechnął się szeroko i przygryzł delikatnie wargę, kiedy jego chłopak otwierał kopertę.

Była pusta.

NamJoon przekręcił lekko głowę na bok, po czym spojrzał zdezorientowany na Jina, który zaśmiał się cicho.

- Ten prezent miałeś otrzymać jako ostatni. Ale skoro już tak wyszło... - mężczyzna podwinął jeden z rękawów. Na nadgarstku miał zawiązaną ozdobną tasiemkę, która kończyła się niewielką kokardką. - Proszę bardzo, oto twój prezent. 

Jin usiadł okrakiem na kolanach NamJoona, łącząc ich usta w namiętnym pocałunku. Starszy zaśmiał się cicho i zsunął pocałunkami na szyję chłopaka, kładąc go delikatnie na podłodze przy choince. 

- Nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać, Jinnie. Chociaż powiem ci... - nachylił się delikatnie nad jego uchem i musnął je ustami. - ... że taki prezent bardzo mi się podoba. Jesteś najcudowniejszym prezentem, jaki mogłem dostać.

I możliwe, że kolacja świąteczna musiała jeszcze długo czekać, zanim spokojnie zasiedli do stołu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro