11.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

NamJoon ściskał z całej siły nadgarstek Taehyunga, równocześnie przyciskając go mocno do ściany i trzymając drugą dłoń na jego szyi. 

- Znowu próbujesz zabrać mi wszystko co mam. - warknął niespodziewanie NamJoon, a Jin otworzył szerzej oczy z zaskoczenia. Nie miał wcześniej okazji usłyszeć głosu pacjenta, więc zdecydowanie był zaskoczony. - Yoongi ci nie wystarczył? Musisz dalej się nade mną znęcać? Zabrać mi każdego, kto tylko staje po mojej stronie? - dodał, zaciskając mocniej dłoń na szyi młodszego, który próbował się uwolnić.

Hoseok chwycił NamJoona za ramię i próbował go jakoś uspokoić, ale słysząc nerwowe warknięcie, był zmuszony do odsunięcia się i wezwania pomocy poprzez krótkofalówkę.

- N-nie wiem o czym mówisz. - wychrypiał Taehyung, wijąc się przy ścianie i usiłując wyrwać z żelaznego uścisku starszego. 

-  NamJoon, proszę cię, puść go. Jeśli to zrobisz, zapomnimy o sprawie, proszę. - Jin położył dłoń na ramieniu młodszego, chcąc go uspokoić. Mężczyzna na moment poluzował uścisk, co wykorzystała jego ofiara, wymierzając mu prawego sierpowego. NamJoon zatoczył się do tyłu, puszczając Taehyunga, który od razu schował się za plecami Jina. 

Hoseok chwycił oszołomionego pacjenta za ramię, drugą rękę wykręcając mu na plecach. Z drugiego końca korytarza nadbiegli dwaj pielęgniarze, którzy przejęli od starszego jego pacjenta. Jin oparł się o ścianę, oddychając głęboko. Zamknął na moment oczy, czując jak uderzenie adrenaliny powoli przechodzi. 

- Jin, wszystko dobrze? - zapytał Hoseok, stając obok lekarza i patrząc na niego ze zmartwionym wyrazem twarzy. Ten zdołał tylko słabo pokiwać głową. 

Nie, nie było dobrze.

Znowu czuł się zagubiony, nie wiedział co powiedzieć. 

- Może powinieneś zrezygnować. Nie chcę, żeby zrobił ci krzywdę... - mruknął ponuro Jung, a Jin otworzył oczy, kręcąc gwałtownie głową. 

- Nie ma takiej możliwości. On zaczął mi ufać, rozumiesz? Oczekuje mojej pomocy. Wreszcie udało mi się z nim nawiązać kontakt. Cholera, Hoseok, to jest wielka szansa. Ja mogę mu pomóc. - wyszeptał, patrząc najpierw na przyjaciela, a później na Taehyunga, który trzymał się ze szyję i delikatnie ją pocierał, krzywiąc się z bólu.

- Kim SeokJin, odprowadź pacjenta do jego pokoju i staw się w moim gabinecie na rozmowę. - głos dyrektora szpitala, który stał na końcu korytarza, przerwał przemyślenia mężczyzny. Jego mina nie zwiastowała niczego dobrego. - W tej chwili.

Jin nie mógł odpuścić.

Nie, kiedy zaszedł tak daleko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro