15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

NamJoon wciągnął głośno powietrze i rzucił starszemu ostrzegawcze spojrzenie. 

- Spokojnie. Jeśli nie jesteś na to gotowy, nie mów. Nie chcę cię do niczego zmuszać, ale to pytanie jest bardzo ważne. Muszę to wiedzieć, NamJoon. - powiedział drżącym głosem Jin. Modlił się w duchu, żeby nie doszło do rękoczynów, bo w przeciwieństwie do NamJoona, on nie miał zbyt  wiele siły.

- Powiem. - wyszeptał w końcu niespodziewanie spokojnie pacjent. Jin uśmiechnął się słabo, ale nic nie powiedział. Nie chciał pośpieszać mężczyzny, ani go zdenerwować. 

- Yoongi był dla mnie wszystkim. - rozpoczął cicho NamJoon, bawiąc się palcami. - Poznaliśmy się ponad sześć lat temu, na zakończeniu roku w mojej szkole. Rozdawał nam świadectwa, był pomocnikiem. To było zauroczenie od pierwszego wejrzenia. Tuż po rozdaniu podszedłem do niego i poprosiłem go o numer. 

Nagle stało się coś niespodziewanego.

NamJoon lekko się uśmiechnął, ciągle wpatrując w ziemię. 

Jin lekko uszczypnął się w ramię, chcąc się przekonać, że to nie sen. Jego pacjent naprawdę się uśmiechnął.

Ta niesamowita chwila nie trwała długo, ponieważ NamJoon odchrząknął i kontynuował, już z poprzednim wyrazem twarzy.

- Spotykaliśmy się. Pomagałem mu wychodzić w nocy przez okno, kiedy chodziliśmy na randki. Po kilku miesiącach zostaliśmy parą. Po roku, kiedy tylko ukończył szkołę, przeprowadził się do mnie. Po czterech latach naszego związku... Oświadczyłem mu się. Nigdy nie poznałem tak cudownej osoby jak Min Yoongi. Byłem z nim cholernie szczęśliwy, był całym moim życiem. - wyszeptał NamJoon, spuszczając głowę. Przez chwilę oboje milczeli.

- Pracowałem w firmie, którą prowadził ojciec Yoongiego. Pewnego dnia musiałem zostać dłużej w pracy. Kiedy wróciłem, drzwi były otwarte. Wołałem jego imię, ale nie odpowiedział. Na parterze go nie było. Obiad był w lodówce, nie wyjął go. Zacząłem się martwić, wbiegłem na górę. Wszedłem do łazienki, do pokoju gościnnego, do schowka. Potem do sypialni... On.. O-on... - NamJoon przycisnął dłoń do ust, biorąc głębokie wdechy. Jin szybko wstał i stanął obok niego, głaszcząc go uspokajająco po plecach. 

- Spokojnie, nie musisz o tym mówić. Spokojnie, Jonnie. Jestem tutaj, wszystko jest dobrze. - szeptał spokojnie Jin, głaszcząc pacjenta po plecach i uspokajając go. Było mu strasznie żal NamJoona, chciał mu pomóc za wszelką cenę.

Był pewien, że mężczyzna nie zrobił niczego złego. 

Musiał tylko to udowodnić.

Wpaść na jeden pomysł, jak uwolnić go od zarzutów. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro