17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Pozwól, że sam podejmę decyzję co do zajmowania się tą sprawą. NamJoon mi ufa i czuję, że udzielenie mu pomocy jest moim obowiązkiem. Twoje pojawienie się tutaj nic nie zmieni. - powiedział Jin, najuprzejmiej jak tylko potrafił. Nie miał na celu zirytowania starszego, po prostu uważał, że jego wersja nie jest prawdziwa. Wolał sam dojść do prawdy, niż na skróty opierać się na czyichś poglądach.

- Nie masz prawa do "zajmowania się sprawą", SeokJin. Zrozum, że to nie ty tutaj pracujesz w policji. Nie masz najmniejszego doświadczenia. Jesteś tylko lekarzem. Nie myl tych dwóch zawodów, dobrze? 

- Nie mylę ich. Po prostu uważam, że mam prawo dociekać spraw, dotyczących moich pacjentów. To prawo lekarza, a nie policjanta. - Jin uśmiechnął się fałszywie, po czym wstał, wycierając lekko spocone ręce o spodnie. - A teraz jeśli pozwolisz, pójdę już do mojego "winnego" pacjenta. W końcu nie płacą mi tutaj za rozmowy z policjantami. - mruknął, uprzejmie się kłaniając.

Gdy tylko wyszedł z gabinetu, a drzwi zatrzasnęły się za nim, zacisnął mocno dłonie w pięści i ruszył w stronę pokoju NamJoona. Otworzył odpowiednie drzwi.

- NamJoon, przepraszam, że ci przeszkadz... - zaciął się w połowie słowa, patrząc zaskoczony na pacjenta, który siedział na łóżku i przyglądał się swoim rękom.

Jin musiał przyznać, że przez wszystkie lata szkoleń, pracy w ośrodkach, jeszcze nigdy nie widział tak okropnie poranionych rąk i dłoni. Długie blizny, robione widocznie każdym ostrym i mniej ostrym narzędziem jakie wpadło mężczyźnie w ręce. Mniejsze blizny, ślady po paznokciach, świeże zadrapania. 

NamJoon uniósł głowę i spojrzał na Jina, a jego spojrzenie było puste.

Znowu nie czuł nic.

Lekarz zamknął za sobą drzwi i powoli podszedł do łóżka. Mężczyzna patrzył się na niego uważnie, ale nie powiedział ani słowa.

Najpierw położył na łóżku jedną dłoń. Kiedy pacjent nie zareagował, usiadł powoli obok, patrząc na jego ręce.

- Naprawdę dobrze znasz się na bólu. - mruknął Jin, unosząc wzrok do oczu pacjenta. Przeszedł go dreszcz, kiedy zobaczył w nich własne odbicie. Pustka. Zero uczuć. Nic. - Powiesz mi o tym coś więcej? Kiedy się to zaczęło? 

- Nigdy nie byłem normalny, Jin. Nadaję się tylko do tego miejsca, nie ma dla mnie szansy. - powiedział NamJoon tak bezuczuciowym tonem, że Jin znowu poczuł dreszcz przechodzący po plecach. - Nie można mi pomóc, rozumiesz?

- Jonnie, można ci pomóc. Nawet nie opowiadaj takich głupstw. - ostrożnie położył dłoń na plecach mężczyzny, który od razu się wzdrygnął. - Zrobiliśmy już ogromne postępy. Razem, NamJoon. 

- Przestań do kurwy nędzy kłamać! - krzyknął NamJoon, zrywając się z miejsca i patrząc na niego rozwścieczonym wzrokiem. Jin zagryzł wargę, odsuwając się odrobinę od niego. - Dobrze wiem, że nie robimy żadnych postępów, więc przestań kłamać! - warknął, wbijając paznokcie w wewnętrzną część swojej dłoni, która powoli zaczęła krwawić.

- Spokojnie, NamJoon... - wyszeptał Jin, nie wiedząc co zrobić. Musiał szybko uspokoić mężczyznę,  zanim ten posunie się do czegoś jeszcze gorszego. 

- Przestań! Przestań, przestań, przestań... - głos NamJoona załamał się, a mężczyzna skulił się w kącie, zasłaniając głowę ramionami. Jego ciałem wstrząsnął szloch. Jin podniósł się z miejsca i powoli podszedł do pacjenta.

- NamJoon, proszę, nie płacz, ja naprawdę chcę ci pomóc. - drzwi za plecami Jina otworzyły się, a do pokoju wszedł zaniepokojony Jung. Tuż za nim do pokoju wkroczył Jeon.

Jin jeszcze nigdy nie widział tak zadowolonego wyrazu twarzy, jak w tym momencie.

Jeon cieszył się z niepowodzeń młodego lekarza.

I nie miał zamiaru tego ukrywać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro