18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Błagam, nie mów mu nic! - Jin niemalże błagał starszego na kolanach, jednakże lekarz nie chciał się ugiąć. 

Musiał powiadomić szefa o zachowaniu NamJoona. Mężczyzna zagrażał innym, szczególnie stażyście, który mimo tego dalej chciał z nim pracować. Jung nie był w stanie tego zrozumieć. Zaczął już podejrzewać, że młodszy może być jakimś cholernym masochistą. 

- Nie mogę tego zignorować Jin. Przypadek NamJoona faktycznie może nie być dobry dla ciebie. Wybrałeś sobie zbyt wielkie wyzwanie na początek. Jeśli teraz odejdziesz, to prawdopodobnie uda mi się ubłagać szefa, żeby nie kazał ci jednak pracować jako sprzątaczka. Proszę Jin, zastanów się nad tym na poważnie. On zrobił ci wielką krzywdę i nie wiadomo do czego się posunie. - starszy spojrzał ze współczuciem na lekarza, który był zrozpaczony. 

Jina naprawdę nie obchodziło to, co się stanie jeśli przegra zakład.

Najważniejszy był NamJoon.

Mężczyzna sam nie zauważył, kiedy pacjent zaczął zajmować większą część jego myśli.

Chęć pomocy młodszemu była silniejsza niż strach. 

- Błagam cię, daj mu jeszcze jedną szansę! Tylko jedną! Przysięgam, jeśli powiesz coś szefowi, będę robić wszystko, żeby mieć chociaż jedną okazję spotkania z NamJoonem! - Jin chwycił dłonie starszego, ściskając je mocno.

- SeokJin, zrozum w końcu, że Jung robi to dla twojego dobra. Przestań zachowywać się jak cholerny dzieciak i zaakceptuj w końcu, że rzeczywistość to nie bajka. NamJoon jest niestabilny psychicznie, może zrobić ci krzywdę. Zabił swojego narzeczonego, zabicie ciebie to dla niego nic wielkiego. - prychnął Jeon, opierając się plecami o ścianę i krzyżując ręce na torsie. 

Jin obrócił się gwałtownie, a jego oczy wypełnione były złością.

- Przestań. - warknął, zbliżając się do starszego. - Zrobiłem większe postępy w jego sprawie niż ty przez dłuższy czas. NamJoon mi ufa i nigdy nie zrobiłby mi krzywdy. Znam go lepiej niż ty. Ty widzisz go tylko przez pryzmat pracy i nie widzisz w nim pacjenta, tylko mordercę. 

- Co w tym złego?

- Na studiach pracowałem również z mordercami. Zachowują się zupełnie inaczej. Gdybyś spojrzał na niego jak dobry lekarz, a nie jak zły glina, zobaczyłbyś człowieka, który został wkręcony w sprawę. Jonnie stracił najbliższą osobę. Nigdy nie słyszeliście z jak wielką miłością wypowiadał się o Yoongim. Nigdy nie słyszeliście, bo jedyne co chcieliście widzieć to morderstwo. NamJoon by nie zabił.

- W takim razie udowodnij to. - Jeon parsknął i spojrzał wyzywająco na Jina, który zmrużył oczy. 

- Jeszcze zobaczysz, że udowodnię. Ale pod jednym warunkiem... - odwrócił się przodem do Hoseoka. - Musisz pozwolić mi dalej pracować i nic nie mówić szefowi. Taki jest warunek. Niczego więcej nie potrzebuję.

Przez chwilę w pokoju panowała cisza.

- Dobrze. Ale musisz skończyć z tą sprawą do końca miesiąca. - powiedział w końcu starszy lekarz, zagryzając wargę, a Jin odetchnął. - Ale jeśli NamJoon coś ci zrobi, nie zawaham się przed pójściem do dyrektora szpitala. Masz jedną szansę. Tylko jedną.

Jin obiecał sobie, że jej nie zmarnuje.

Nie mógł. 

Był już tak blisko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro