20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedzieli we dwójkę na małym kocyku.

Piknik?

Można tak powiedzieć, gdyby nie odbywał się on na środku pokoju w szpitalu psychiatrycznym.

Zdziwienie NamJoona przekroczyło dopuszczalną w Korei normę tuż po tym, jak zobaczył co znajduje się w ogromnych torbach, przyniesionych przez lekarza. 

Dwa mięciutkie kocyki, koszyk z jedzeniem, słodycze w paczuszce, zimny sok w termosie, plastikowe talerzyki, kubeczki i łyżki.

Jin naprawdę chciał sprawić, żeby NamJoon się uśmiechnął.

- Zamierzasz najpierw uśpić moją czujność, a potem spróbować mnie wypytać o Yoongiego czy co? - zapytał młodszy, patrząc na stertę wszelakich dóbr materialnych, leżącą przed nim, a jego pytanie spowodowało, że Jin lekko się skrzywił.

- Nie będziemy dzisiaj rozmawiać na ten temat, ani na żaden, który jest związany z leczeniem. Obiecuję. Chciałem po prostu, żebyś poczuł się lepiej i miał dobry humor. To naprawdę jedyne czego chcę, nie potrzebuję żadnych informacji. - powiedział szczerze SeokJin, rozkładając na podłodze większy kocyk. Później położył na nim koszyk, rozłożył dwa talerzyki, do których dołożył plastikowe łyżeczki i kubeczki, a następnie usiadł, zachęcając ruchem dłoni NamJoona, aby zrobił to samo.

Młodszy, ciągle niesamowicie zdziwiony, usiadł naprzeciwko uśmiechniętego Jina.

- Chcesz najpierw zjeść jakąś kanapkę, napić się kawy czy zjeść ciasto? - zapytał lekarz, wyjmując jedzenie z koszyka. - Mam kanapki z serem, szynką, serem i szynką, jakimś mięsem, które ostatnio przyniósł mi Jimin...

- Jimin? - NamJoon lekko przechylił głowę na bok. - Kto to?

- To mój głupi przyjaciel. Nigdy tak naprawdę nie zrozumiem, czemu przyjaźnię się z takim debilem, ale robi dobre jedzenie. Kiedyś was poznam, jeśli będziesz chciał. - Jin uśmiechnął się delikatnie. - To co? Kanapki czy ciasto?

- Kanapkę. Jakąkolwiek, każda będzie dobra. - mruknął NamJoon, wyglądając na bardzo zamyślonego. Jin kiwnął głową i nałożył na jego talerzyk jedną z kanapek, sam biorąc sobie kawałek ciasta.

Pacjent uniósł kanapkę do ust, chwilę zastanawiając się przed jej ugryzieniem. W końcu otworzył lekko usta i zacisnął na niej zęby. Jin obserwował uważnie każdy jego ruch. NamJoon odgryzł kawałek kanapki i zaczął go żuć. Pokiwał głową z uznaniem, a lekarz odetchnął. 

Bał się, że zareaguje na jedzenie tak, jak na stołówce kilka dni wcześniej.

NamJoon już bardziej ochoczo zaczął jeść kanapkę, po czym wziął się za ciasto. Za oknem słońce powoli zachodziło, zwiastując nadejście nocy. 

- Dlaczego dałeś mi akurat różę? - zapytał młodszy, przerywając ciszę panującą w pokoju. 

- Przypomina mi ciebie. - zaczął mówić Jin, nalewając soku do dwóch kubeczków. - Róża jest bardzo delikatna, mimo kolców. Próbuje bronić się przed wszystkimi, często ich krzywdząc. Ale nic nie może na to poradzić, bo nie chce ich ranić. To wszystko przez kolce. 

Starszy podał NamJoonowi kubeczek, który ten szybko opróżnił, czekając na kontynuację wypowiedzi lekarza.

- Ty też często ranisz, nawet jeśli tego nie chcesz. Bronisz się przed każdym kontaktem, nie pozwalasz innym do siebie dotrzeć. Ale kiedy już komuś uda się obejść twoje kolce, może podziwiać prawdziwe piękno i delikatność. - lekarz uśmiechnął się ciepło, a dziwne uczucie opanowało serce NamJoona. 

Pokręcił lekko głową. Nie, nie mógł. Nie mógł w żaden sposób przywiązać się do starszego, nawet jeśli ten zapewniał mu bezpieczeństwo. Nawet jeśli czuł się przy nim dobrze. Nawet jeśli ten się nim opiekował.

Przywiązywanie się do innych jest złe. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro