33 (MARATON CZ.4)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minął tydzień.

Jin i reszta pracowników, jak i pacjenci, byli kilka razy przesłuchiwani w sprawie śmierci Taehyunga.

Policjanci uznali, że przyczyną śmierci było uduszenie, a ponieważ bronią, która zakończyła życie chłopaka była koszula, na której wisiało jego ciało, śmierć uznano za samobójstwo.

Przyczyna? 

Depresja, mimo podjęcia próby leczenia i współpracy z lekarzami. 

Nikt nie oskarżał lekarzy, a mimo wszystko każdy z nich czuł się po części winny.

Przecież mogli coś zauważyć, pomóc mu...

Jin przekazał swojemu przyjacielowi dowód, który otrzymał od doktora Hoseoka. 

Jimin obiecał, że zajmie się sprawą tak, żeby nikt nie zauważył. Przy okazji mieli za sobą poważną rozmowę, w której Jin musiał obiecać, że nie da się wkręcić w całą sytuację jeszcze bardziej, bo może się to obrócić przeciwko niemu. 

Młody lekarz miał wrażenie, że NamJoon zrobił się zdecydowanie łatwiejszy, jeśli chodzi o kontakt. Mógł normalnie z nim porozmawiać, nie musiał się bać ataków agresji. Pacjent zaczął przyjmować nowe leki, które powodowały, że objawy zaburzeń były nieco mniej widoczne. To zdecydowanie dużo zmieniało. 

Spędzali ze sobą naprawdę więcej czasu, a dyrektor z zadowoleniem obserwował, jak stan jego pacjenta się poprawia. 

Po około dwóch tygodniach, Jin wystąpił do dyrektora o przedłużenie jego nietypowego "stażu". Ten oczywiście się zgodził, ale tylko na tych samych zasadach co wcześniej. 

Nie potrafił odmówić, widząc jak ogromne postępy robi NamJoon. Jin spędzał z nim naprawdę większą część swojego czasu, jadł razem z nim i pilnował go w czasie ataków, które z każdym kolejnym razem słabły i zdarzały się coraz rzadziej. 

Gdy NamJoon jadł, Jin sprawdzał cały czas czy pacjent dobrze się czuje. Obrzydzenie powoli ustępowało, mężczyzna zaczął nawet sam od czasu do czasu pytać się o posiłek. 

Zaczął czuć.

Bardzo powoli i bardzo delikatnie.

Tak wolno, jak wolno Jin zaczął pojmować, że zbyt często myśli o dotyku swojego pacjenta.

NamJoon bardzo często pytał się innych lekarzy, kiedy w szpitalu pojawi się jego ulubiony opiekun. Ciągle nie chciał nawiązywać bliższych kontaktów z osobami, które uważał za zagrożenie, czyli z innymi lekarzami, ale powoli zaczynał się oswajać.

Jin był dumny.

NamJoon zaczynał być żywy.

Jeon był zdenerwowany i coraz częściej sprawdzał co robiła ta dwójka, jakby ciągle szukał na nich haka.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro