48

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jego klatka piersiowa szybko unosiła się i opadała.

Zęby były mocno zaciśnięte z bólu, który palił jego ciało.

Mimo to, nogi nie przestawały biec.

Potrzebował zapomnieć.

Jego ciało płonęło, coś spływało po policzkach.

Nie był pewien, czy są to krople potu, czy po prostu łzy.

Biegł już dobre kilkanaście minut, nie słyszał już nawet muzyki.

W swojej głowie słyszał tylko pulsowanie i własny szybki oddech.

Ból.

Ból w całym ciele. 

A największy w sercu. 

Jak mógł być tak głupi?

Chciał uciec od samego siebie, potrzebował schować się gdzieś w cieniu i nie wychodzić z niego do końca życia.

Czuł się znienawidzony, odrzucony, zraniony tak głęboko, jak jeszcze nigdy. 

Zniszczony.

Czemu się tak czuł? Przecież to on niszczył. Niszczył wszystko i wszystkich.

Był definicją porażki, zniszczenia, załamania.

Nie było dla niego nadziei.

Pozostał tylko ból.

Jin mocno zacisnął zęby, wbijając paznokcie w wewnętrzną stronę dłoni.

Jego ubrania były wilgotne od potu, ciało rozgrzane, dusza i serce w drobnych kawałkach.

Naprawdę nie chciał, żeby to się tak skończyło.

Nie planował tej całej szopki z zauroczeniem, pojawienia się Jeona.

Wiedział, że pomoc dla NamJoona nadeszła prawdopodobnie zbyt późno, żeby ocalić mężczyznę od ostatecznego zgubienia. 

Ale do ostatniego momentu miał nadzieję. Nadzieję, która pozwalała mu działać dalej. Która pchała go do wszystkich śmiałych czynów, których się dopuścił.

Nadzieję, która umarła.

NamJoon był skazany na szpital. Skazany na te wszystkie diagnozy, leki, ataki paniki. 

Jin nie mógł nic na to poradzić.

Depresja.

Odcina nas od wszystkich emocji. Stajemy się obojętni na świat, co teoretycznie nie powinno być najgorsze, prawda? Przecież dzięki temu nie czujemy bólu.

Gówno prawda.

Depresja niszczy nas od środka. Depresja sprowadza nas na skraj, w którym nie odczuwamy zupełnie nic, oprócz bólu związanego z istnieniem. 

Depresja sprawia, że nie czujemy potrzeby życia. Nie jesteśmy w stanie być szczęśliwi, nawet największe sukcesy są dla nas... nudne. Niepotrzebne. Bo i tak nic nie poczujesz, prawda? 

Zniszczony.

Jin stanął w miejscu, biorąc głęboki wdech. Jego serce biło bardzo szybko, pot spływał po czole, a łzy powoli zmierzały po policzkach w stronę szczęki. 

Czy właśnie taki czuł się NamJoon? Zniszczony? Pusty, niepotrzebny?

Czy w ogóle był jeszcze człowiekiem?

A może upadł już za nisko, choroba wyniszczyła go zbyt mocno?

Przeżarty do kości przez ból. 

Nagi. 

Obdarty z wszelakiej moralności i siły. 

Stał się maszyną, która uważała każdego za wroga. 

Niedostępną maszyną, która każdy krok w swoją stronę uważała za atak i podstęp. 

Jak zaprogramowany. 

Serce Jina znów uderzyło mocno, sprawiając mu ból, który niemalże pozbawił go tchu. 

Mężczyzna ruszył biegiem w kierunku domu, a ze zmęczenia pociemniało mu przed oczami. 

Zniszczony...

Słaby...

Mocny zawrót głowy spowodował, że zachwiał się, ale ani na moment nie zatrzymał.

Bezwartościowy...

Pusty...

Widział praktycznie tylko ciemność. Biegł przed siebie, nie zważając na dźwięki wokoło. 

Zniszczony...

Pisk opon.

Uderzenie. 

Krzyk.

Cisza.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro