5. SMALL (BONUS MARATON CZ.5)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jin usiadł okrakiem na kolanach starszego, obejmując go ramionami za szyję i muskając delikatnie jego usta. 

NamJoon położył dłonie na udach ukochanego, po czym powoli wsunął je pod jego koszulkę. 

Po raz pierwszy od kilku tygodni mieli chwilę tylko dla siebie, co zamierzali jak najlepiej wykorzystać.

No cóż, praca NamJoona i obowiązki Jina zabierały im większość wolnego czasu, a od kiedy zostali rodzicami, mieli go jeszcze mniej.

Po dwóch latach od ślubu zdecydowali się na adopcję dziecka. Stwierdzili, że wezmą najmłodszego z chłopców, dzięki czemu będą mogli wychować go od samych podstaw.

Dlatego właśnie niecały rok później w ich domu znalazł się mały Taehyung, porzucone przez rodziców w szpitalu niemowlę. 

Całe życie dwójki małżonków wraz z pojawieniem się dziecka odwróciło się do góry nogami i zaczęło kręcić wokół zmieniania pieluszek, karmienia, wstawania w nocy i klepania po pleckach. 

Spędzali mniej czasu ze sobą, więcej uwagi musieli poświęcać malutkiemu Tae, którego ulubionymi czynnościami w ciągu dnia było uśmiechanie się szeroko i krzyczenie na całe mieszkanie. 

Jednak oboje nie mogli zaprzeczyć, że obecność dziecka w domu była jedną z najszczęśliwszych rzeczy jakie spotkały ich w życiu.

Jin cicho jęknął w usta starszego, wypychając biodra lekko do przodu. NamJoon warknął i położył ukochanego na łóżku, zawisając nad nim.

Jednakże zanim zdążył chociażby pozbawić go koszulki, Taehyung musiał akurat się obudzić i zacząć krzyczeć.

Starszy westchnął i wyprostował się, po czym odchrząknął, próbując jakoś zignorować rosnącą w jego spodniach erekcję. 

- Czyja kolej? - zapytał cicho Jin, podnosząc się do siadu i przeczesując palcami włosy.

- Wydaje mi się, że twoja. Karmiłem go godzinę temu. - odpowiedział NamJoon, siadając na brzegu łóżka. Jin pokiwał głową i wstał ze swojego miejsca, żeby następnie udać się do pokoju dziecięcego. Malutki chłopiec leżał w łóżeczku i płakał głośno, chcąc prawdopodobnie po raz kolejny dostać coś do jedzenia lub po prostu pragnąc przytulenia. 

Jin pochylił się nad łóżeczkiem i ostrożnie podniósł Taehyunga, następnie przytulając go delikatnie do piersi. 

- Cichutko, kochanie... - wyszeptał, składając na czole chłopca delikatny pocałunek i kołysząc się lekko, żeby uspokoić dziecko. 

Zamknął oczy i zaczął cicho śpiewać jedną z kołysanek, która zawsze działała na Taehyunga. Malec jeszcze kilka razy zakwilił, po czym zamilkł, wpatrując się swoimi malutkimi oczkami w ojca. 

Jin uśmiechnął się delikatnie, gdy poczuł obejmujące go od tyłu w pasie silne ramiona. 

- Na pewno jesteś zmęczony, skarbie. Połóż się, ja się nim zajmę. - szepnął cicho NamJoon, przytulając mocno ukochanego. 

- Naprawdę z własnej woli chcesz usypiać przez następne dwie godziny Taehyunga? Nie mam pojęcia co ci się stało, ale mogłoby się stawać częściej. - zaśmiał się cicho młodszy, kręcąc głową. - Dam sobie radę sam. Możesz tutaj ze mną posiedzieć, będzie mi raźniej. - zaproponował, siadając na kanapie w pokoju. NamJoon zajął miejsce obok niego i objął go delikatnie ramieniem.

Przez chwilę w pokoju panowała kompletna cisza. Jin delikatnie kołysał ramionami, żeby Taehyung zasnął, a NamJoon z szerokim uśmiechem przyglądał się swojej rodzinie. 

- Jin... Naprawdę jestem szczęśliwy, że was mam. Nigdy nie potrafiłbym wymarzyć sobie lepszej rodziny. - wyszeptał cicho, kiedy był pewien, że malutki chłopiec już zasnął. Jin uśmiechnął się i oparł głowę o ramię starszego. 

- Obiecuję, że będziesz nas miał już zawsze. 

I kim byłby Jin, gdyby jego obietnica nie została spełniona?

Na pewno nie sobą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro