14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kolejne miesiące mijały nad wyraz spokojnie.Bez misji, trochę  treningów i trochę papierów do wypełnienia. Miałam też dużo czasu na odwiedziny u Himawari i Shikadaia kiedy Mitsuki był na misji. Staliśmy się przyjaciółmi.  

W tym momencie przechadzałam się uliczkami Konochy. Musiałam iść na zakupy, ale warto było pójść na około. Była dziś naprawdę piękna pogoda, na niebie nie było ani jednej chmurki a słońce sprawiało, że ciepło z niego płynące ogrzewało całe ciało.  W sklepie spotkałam Chocho i Sarade . Przywitałam się z nimi i ruszyłam do kasy. 

Jeśli mam być szczera bardzo dużo się nauczyłam przez te parę miesięcy, oczywiście dzięki Shikadaiowi, ale nadal nie wiedziałam wszystkiego. Na przykład miałam problem z nazywaniem uczuć, albo rozpoznawać uczucia innych. 

Kiedy wracałam do domu znowu wyczułam na sobie czyiś wzrok. Założę się że jest to moja 'matka' dlatego zignorowałam to i szłam dalej.

W domu odłożyłam zakupy na miejsce i znowu wyszłam zamykając drzwi na klucz. Udałam się do mojego ulubionego miejsca, jakim było jezioro z kładką na dawnym terenie klanu Uchiha. 

Siadłam sobie na samym  końcu pomostu tak, że dotykałam palcami wody . Nagle wyczułam za sobą czyjąś obecność. Odwróciłam się a tam zobaczyłam ją.  Stała tam z jakąś paczką w ręku. Kucnęła przy mnie i podała mi pudełeczko.

-Wszystkiego najlepszego [Imię]. 

-To na urodziny się dostaje prezenty? - spytałam a ta kiwnęła głową. 

- Jeszcze wiele się musisz nauczyć. Jednak wiem, że masz do mnie jakieś pytanie. Możesz je śmiało zadać . 

-Na egzaminie... Parę miesięcy temu... pojawiła się taka...

-Zielona mgła.- przerwała mi. - Widzisz bo to jest ta zdolność o której ci mówiłam. Możesz słyszeć  umarłych. Ludzie, którzy już nie żyją przemawiają do nas i nawet nas ratują. Byłam na egzaminie i widziałam jak ci pomogli. Odejdź z wioski ze mną a ci pomogę ujarzmić te moc. 

-Nie. Nie odejdę. - powiedziałam poważnie i wstałam z zamiarem odejścia.

-[IMIĘ]! Proszę cię! Ja chcę abyśmy byli rodziną. Tylko tego pragnę, żyć jak matka z córką. 

- To przestań mi proponować opuszczenie wioski !- Nagle do mnie dotarło, że chyba pierwszy raz podniosłam głos.- Ja tu jestem szczęśliwa. - Odwróciłam się z powrotem i odeszłam. 

Tym razem poszłam na pagórek przed akademie. Położyłam się na trawie obok śpiącego Shikadaia. 

-Co to za paczka?- Jednak nie spał.

-A to.... To jest prezent na  urodziny.... dostałam od znajomego. 

-Wszystkiego najlepszego. Nie wiedziałem, że masz urodziny. 

-Nikt nie wiedział po za nią...

Na te słowa szatyn wstał i udał się... gdzieś. Ja w miedzy czasie otworzyłam paczuszkę. Był tam naszyjnik Pierwszego Hokage!  Myślałam, że został zniszczony.  W środku była karteczka z napisem "Nikomu nie pokazuj" . Założyłam naszyjnik i schowałam go pod ubranie. 

-Dla ciebie. - Spojrzałam w górę i zobaczyłam bukiet róż .

- Arigato.- wzięłam go do rąk wstając i przytuliłam Shikadaia.

Reszta dnia minęła spokojnie.

>>>

Wchodząc do domu poczułam zapach spalenizny. Coś spaliło się w łazience. Mitsukiego nigdzie nie było. 

Co się mogło stać?

****

I mamy kolejny rozdział! Dziękuję za przeczytanie!1!!

MATTANE!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro