Rozdział 1.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Alix*

Była sobota. Obudził mnie dźwięk powiadomień z telefonu leżącego na szafce obok mojego łóżka. Moi znajomi pisali ze sobą na grupie.

Alya: Hej ludziska, co powiecie żeby dzisiaj wyjść do parku?

Adrien: Dobry pomysł, ale Mari chyba nie pójdzie

Alya: Czemu?

Adrien: Trzeba było nie dawać jej alkoholu -,-

Ja: Obudziliście mnie

Kim: Mnie też

Chloe: I dobrze, bo dzisiaj zaczynacie wyzwanie. Spotkajmy się w parku o 14, ok?

Ja: Okey

Do południa właściwie nic się nie działo. Szkicowałam jakieś przypadkowe rzeczy, aż przyszedł czas na obiad. Po zjedzonym posiłku zaczęłam się szykować do wyjścia. Założyłam jasne jeansy z dziurami na kolanach, biały top na ramiączkach i oversize czarno- białą kurtkę. Dodałam czarny szeroki pasek i białe trampki z czarnymi sznurówkami. Przeczesałam moje różowe włosy i byłam gotowa na spotkanie. Zabrałam ze sobą jeszcze wcześniej wspomniany szkicownik, jakby mi się nudziło podczas czekania na innych. Wolnym krokiem poszłam na ustalone wcześniej miejsce. Byłam przed czasem, zatem nikogo z moich przyjaciół nie było jeszcze w parku. Zaczęłam bazgrolić coś bez określonego ładu i dałam się ponieść wyobraźni. Nawet nieźle mi to wychodziło.

Nagle kątem oka zauważyłam przed sobą cień postaci padający zza mnie. Usłyszałam także czyjś oddech obok mojego ucha.

- Nie wiedziałem, że potrafisz rysować- powiedział tajemniczy głos, a ja poczułam ciarki przechodzące mi po plecach. Nie lubiłam, kiedy ktoś bez pytania oglądał moje rysunki. Odwróciłam głowę, żeby zobaczyć kto podziwia moje szkice.

To był Kim. Gdy przekręciłam głowę, nasze twarze znalazły się bardzo blisko siebie. Tak blisko, że czubki naszych nosów niemal się stykały. Patrzyliśmy sobie w oczy przez krótką chwilę, a ja zupełnie zatopiłam się w jego szarych tęczówkach.

- Ekhem- usłyszeliśmy odchrząknięcie kilka metrów dalej. Po kilku sekundach zdaliśmy sobie sprawę z tego, jak na siebie patrzyliśmy i odwróciliśmy wzrok jednocześnie, mocno się przy tym rumieniąc. Spojrzeliśmy na osobę oddaloną o kilka kroków. Jak się okazało, to była Alya.- Nie przeszkadzam wam gołąbeczki?

- Nie, dlaczego?- odpowiedziałam delikatnie zawstydzona.

- Alya! Mogłaś siedzieć cicho!- zawołała poirytowana blondynka, podchodząc bliżej.- Przerwałaś tą cudowną scenę pocałunku!

- To nie tak!- zaprzeczyliśmy z blondynem w jednej chwili.- Do niczego nie doszło!

- Nie wiem, czy pamiętacie, bo byliście wczoraj ostro schlani, podobnie jak my, ale jesteście razem przez trzydzieści dni, a my w tym czasie możemy dawać wam wyzwania- wyjaśniła z dumą mulatka.- Wasz pocałunek jest nieunikniony.

- Dobra tam, cicho siedź- uciszył ją chłopak. Kilka minut później do naszego spotkania dołączyli także Nino, Luka i Rose. Reszta nie mogła przyjść z różnych powodów. Spacerowaliśmy po parku i rozmawialiśmy o wczorajszej imprezie.

- Ej ziom?- zaczął mulat, zmieniając temat.

- Tak?- odpowiedziałam, nie wiedząc, do kogo kieruje swoje słowa.

- Wczoraj przywitałaś się z Kimem w dość dziwny sposób. Znaliście się już wcześniej?- zapytał i wnioskując po minach innych znajomych, ich także to ciekawiło.

- To oczywiste, że tak- wtrąciła Chloe.- Przecież chodzą na ten sam uniwerek.

- Co?!- zawołaliśmy z szarookim jednocześnie. Znaliśmy się z dzieciństwa, ale nie mieliśmy pojęcia, że studiujemy na tym samym uniwersytecie.

- Naprawdę nie wiedzieliście?- spytała zaskoczona niebieskooka. Nie odpowiedzieliśmy, na co ona parsknęła śmiechem. Ostatecznie wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

- Właściwie to znaliśmy się tylko z dzieciństwa- wytłumaczył mój przyjaciel.

- No właśnie- przytaknęłam, ocierając łzy radości, gromadzące się w kącikach oczu.

- A właściwie to jak się poznaliście?- zapytał chłopak z niebieskimi końcówkami włosów.

- Cóż um...- zaczęłam opowiadać historię z mojego dzieciństwa.

Wspomnienia

Siedziałam na placu zabaw i bawiłam się moimi pluszakami. Byłam tam z moim tatą, a Jalil'a nie było z nami, gdyż był w szkole. Chodził wtedy do pierwszej klasy, a ja do przedszkola.

- Słoneczko poczekaj, zaraz wrócę- oznajmił, a ja się tym nie przejmowałam i wróciłam do zabawy. W pewnym momencie jednak, znudziło mi się, zatem zaczęłam się zastanawiać, dokąd udał się rodzic.

Po chwili przypomniałam sobie, że przed wyjściem wspominał, iż będzie musiał iść do sklepu. Pobiegłam w kierunku, w którym poszedł mój starszy, aby mu powiedzieć, żeby kupił mi lizaka. Miałam wtedy zaledwie kilka lat, więc oczywiście w biegu musiałam się wywrócić. Upadłam na chłopaka, stojącego obok swoich rodziców. Równocześnie się przewróciliśmy, jednak on wstał pierwszy.

- Nic ci nie jest?- zapytał z przejęciem w głosie.

- Przepraszam! Nie patrzyłam gdzie biegnę!- zawołałam, masując obolały tył głowy. Na szczęście chyba nic mi się nie stało.

- Nie szkodzi. No dalej, wstawaj- podał mi rękę. Chwyciłam jego dłoń i podniosłam się z podłogi.- Jestem Kim.

- Alix- przedstawiłam się.- Nudzi ci się, bo tak wyglądasz?

- Nawet nie wiesz jak- przytaknął.

- Chcesz się pobawić? Tam mam moje maskotki- wskazałam palcem na leżące w oddali zabawki.

- Jasne- zgodził się, a my poszliśmy w kierunku pluszowych zwierząt.

Koniec wspomnień

- I wtedy nasze rodziny się poznały i polubiły- dodał blondyn.- Potem poszliśmy do szkoły i spotykaliśmy się coraz rzadziej, aż w końcu kontakt nam się urwał.

- Widzicie? To przeznaczenie, że znowu się spotkaliście po tylu latach!- zawołały jednocześnie Alya i Chloe.- Musimy opowiedzieć o tym Mari, jak tylko poczuje się lepiej!

- Chore shiperki- mruknęłam pod nosem.

- Mówiłaś coś kochana?- zapytała szatynka.

- Nie, nic- odpowiedziałam krótko.

- Świetnie, bo właśnie mam dla was pierwsze wyzwanie- oznajmiła dumna z siebie piwnooka.

- Już się boję- wymamrotałam, jednak wszyscy to usłyszeli.

- Mówiłem, że wymięknie- powiedział szarooki, zakładając ręce na piersi.

- Chyba żartujesz- burknęłam.- Ja nie wymiękam.

- Musicie iść na randkę- przerwała nam mulatka.

- Zapowiada się interesująco- skomentowała Rose.

- Miejsce i godzinę możecie wybrać sami, byle dzisiaj lub jutro- dopowiedziała Chloe.

- SALON GIER!- krzyknęliśmy równocześnie uradowani, że nie musimy iść do żadnej restauracji, czy innych standardowych miejsc na randkę.

- Romantycy- przewróciła oczami, a my pogrążyliśmy się w rozmowie.

*Podróż w czasie*

- Kiedy już wszyscy zbierali się do domów, zostałam sama z Kimem.

- To o której i gdzie konkretnie się spotykamy?- zapytał ni stąd, ni zowąd.

- Pasuje ci dzisiaj o dwudziestej?- upewniłam się, na wszelki wypadek.

- No tak, a gdzie?- ponowił pytanie.

- Na pewno chcę wyjść do salonu gier, ale nie wiem gdzie mamy się spotkać. Wymyśl coś- rzekłam.

- Dobra, zobaczymy. Widzimy się później- pożegnał się i każde z nas udało się w swoją stronę.

*wow znowu podróż w czasie*

Kiedy się wyszykowałam, spojrzałam na zegarek, wskazujący godzinę 19:50. Miałam na sobie jaskrawo zielony obcisły top z krótkim rękawem, czarne luźne spodnie i duże czarne buty z zielonymi elementami. Wiem, nie jest to standardowy wygląd na randkę, ale to był mój styl. Poza tym, tylko udajemy związek przez ten miesiąc. Tak naprawdę, to tylko mój przyjaciel z dzieciństwa. No dobra, czasami miewałam wątpliwości co do tego i przez te lata szkoły za nim tęskniłam, ale to o niczym nie świadczy. Prawda?

Wyszłam w końcu ze swojego pokoju, ponieważ skończyłam się szykować, co i tak nie zajęło mi długo. W przedpokoju zabrałam jeszcze mały czarny plecaczek i wyszłam z mieszkania. Tuż przed moimi drzwiami stał zmieszany Kim z bukietem kwiatów w ręce.

-------------------------------------------------

Hey

W końcu wstawiłam rozdział. Tak, ja też jestem dumna. W końcu zainwestowałam w nowy zasilacz do laptopa, więc mam możliwość częstszego pisania. Życzcie mi weny, bo na pewno się przyda.

Bez odbioru

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro