15. Musimy to skończyć

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Był już spokojniejszy. Leżał, patrząc w sufit i zastanawiał się, co tak właściwie robi? Zamiast walczyć o prawdziwą miłość swojego życia, przychodzi na ulice Kwiatową tylko po to, żeby pieprzyć Sarę, nieustannie wyobrażając sobie, że to Oliwia. Przecież krzywdził tym nie tylko siebie, ale i tę dziewczynę, która znowu szukała bliskości po zakończonym stosunku, wtulając się w jego ciało.

— Musimy to skończyć — wyznał w przypływie chwili i kłębiących się w głowie myśli.

— Tak jak za każdym razem? Podoba mi się ten pomysł.

Poczuł się, jakby dostał w twarz. Kilkukrotnie wypowiadał te słowa. Robił to za każdym razem, kiedy chociaż odrobinę zbliżył się do Oliwii. Brzydziła go zdrada, dlatego w momencie, kiedy blondynka dawała mu chociaż cień szansy, on kończył swój chory układ. Najdłużej trwało to miesiąc, po którym boleśnie uświadomił sobie, że to tylko jego wyobraźnia, a podejście przyjaciółki do ich relacji nie uległo zmianie.

Wracał wtedy do Sary, przepełniony frustracją i gniewem.

Właśnie te powroty dziewczyna lubiła najbardziej. Buzujące w chłopaku emocje przekładały się na coś, czego nigdy z nikim nie przeżyła. Nie interesowało ją, skąd w nim tyle agresji i brutalności. Czerpała z tego całymi garściami, jakby zdawała sobie sprawę, że to nie będzie trwało wiecznie.

Nie była głupia i wiedziała, kogo ma w swoim łóżku. Wiedziała, że mało która dziewczyna w jego wieku i młodsza oprałaby się jego urokowi. Na co dzień delikatny i szarmancki, w łóżku władczy i dominujący. Idealne połączenie dla niejednej kobiety.

Dla niej również.

Była od niego starsza o pięć lat i tak właściwie nie wiedziała, dlaczego przychodził właśnie do niej. Nie uważała się za brzydką, co najwyżej przeciętną. To dlatego, że znosiła wszystko, co z nią robił bez słowa sprzeciwu? Być może. Ważne, że oboje dobrze się przy tym bawili i nie chcieli tego kończyć.

Ona nie chciała.

— Mówię poważnie, Sara. — Poczuła, jak jej żołądek zaciska się w supeł. — To był ostatni raz.

— Miłosz...

— Nie. To nie może trwać w nieskończoność.

— Dajmy sobie jeszcze trochę czasu — zaproponowała i oparła ciężar ciała na łokciach, przyglądając się obojętnej twarzy blondyna.

— Po co? W jakim celu? To się po prostu musi skończyć.

— Byłeś ze mną dwa lata. Chciałabym się z tobą jakoś pożegnać.

— Pożegnać? — Przeniósł na nią spojrzenie. — Niby jak chcesz się pożegnać z kochankiem, który zrobił z tobą już wszystko?

Po wypowiedzeniu tych słów miał ochotę przywalić sam sobie. Takie zachowanie nie było w jego stylu, nie chciał jej zranić. Poczuła się jak szmata i zobaczył to w jej oczach. Miał ochotę ją pocałować i przeprosić. W końcu szanował ją jako kobietę i nie potępiał za ich romans. Oboje byli wolni.

Zrezygnował.

Stwierdził, że może jak go znienawidzi, to będzie jej trochę łatwiej pogodzić się z tym, że to koniec. Nie wiedział, jak spojrzy w swoje odbicie w lustrze po takim potraktowaniu kobiety, ale to także nie przekonało go do zmiany zdania.

Przebywanie w tym mieszkaniu miało na niego zły wpływ. Stawał się mężczyzną, który nie mógł tak o sobie powiedzieć z czystym sumieniem.

Stawał się chamem i bucem, który potrafił sprawić przykrość kobiecie tylko dlatego, że ona sprawiła mu przyjemność.

Czuł wstręt do samego siebie. Chciał odwrócić wzrok, kiedy w oczach dziewczyny pojawiły się łzy, ale nie potrafił. Katował się tym widokiem, uparcie milcząc, chociaż w myślach zdążył ją przeprosić niezliczoną ilość razy.

— Ile potrzebujesz na pożegnanie? — zapytał łagodniej, chociaż nie był przekonany, czy dobrze robi.

— Trzy razy, ale zupełnie na moich zasadach. — Postanowiła wykorzystać sytuację najlepiej, jak mogła.

— Nie zgodzę się na seks bez gumki — upomniał ją, ale na jej usta wpłynął dziwny uśmiech, którego nie potrafił zinterpretować. Postanowił to zignorować, przecież wiedział, że do tego nie może go zmusić, chociaż nie raz to proponowała. — Resztę zostawiam w twoim rękach.

— Zgoda.

Wiedział, że będzie tego żałować. Nie mniej, niż każdego razu, kiedy przekraczał próg mieszkania na Kwiatowej.

...

Oliwia wysłała niezliczoną ilość CV, ale nie dostała nawet jednej odpowiedzi. Była zmęczona tym, że każdy ignoruje jej kandydaturę. Wolałaby dostać odpowiedź, żeby spadała, niż odświeżać maila co kilka minut z nadzieją, że tym razem dostanie wiadomość zwrotną.

Z frustracji posprzątała już całe mieszkanie, nawet pozmywała podłogi, chociaż bardzo tego nie lubiła. Pozwoliła sobie na chwilę oddechu. Wyciągnęła z lodówki butelkę czerwonego wina i odkorkowała. Popatrzyła na kieliszek, ale z niego zrezygnowała. Upiła łyk cierpkiego trunku, który przyjemnie podrażnił jej przełyk.

Z butelką w ręce udała się pod biblioteczkę. Lubiła czytać, ale w normalnym trybie życia rzadko to robiła. Wylosowała pierwszy lepszy kryminał i z takim zestawem podreptała do łazienki. Napełniła wannę gorącą wodą i dosypała do niej jaśminowej soli do kąpieli. Zanurzyła się w parującej cieczy i przez chwilę odpłynęła myślami.

Kwiatowy zapach przywołał w jej pamięci dotyk nieznajomego. To, jak jego ręce wędrowały po jej ciele, z jaką pasją ją całował, wywoływało przyjemny dreszcz. Przymknęła oczy i pozwoliła sobie na chwilę fantazji.

Czy gdyby Iga nie wpadła do mieszkania, doszłoby między nimi do czegoś więcej?

Na ile by mu pozwoliła?

Dawno nie była z mężczyzną, a sam fakt, że nieznajomy jest starszy i z pewnością bardziej doświadczony, wpędzał ją w zakłopotanie.

Może lepiej w to nie brnąć?

Może jedynie się ośmieszy, zbłaźni i nie sprosta jego oczekiwaniom?

Ostatecznie jej doświadczenie ograniczało się tylko do Artura. Owszem, chłopak sporo ją nauczył, ale nie na tyle, żeby po dwuletniej przerwie czuć się swobodnie w intymnej sytuacji.

Nie dowiem się, jeżeli nie spróbuję — z tą myślą w głowie postanowiła przy najbliższej możliwej okazji oddać się w ręce nieznajomego i dać ponieść chwili.

Przed oczami pojawiła jej się postać Miśka. Szybko jednak odgoniła od siebie myśli o przyjacielu. Widocznie ich znajomość i więź nie była aż tak silna, żeby przetrwać próbę, na jaką ją wystawili.

Butelka wina, połowa książki i już zupełnie zimna woda to bilans jej długiej kąpieli. Podsuszyła włosy, pozostawiając je lekko wilgotne. Zarzuciła na plecy puchaty szlafrok w kolorze soczystej czerwieni i opuściła łazienkę. Kierowała kroki do garderoby, ale przerwał jej dzwonek do drzwi. Przewróciła oczami, bo miała już serdecznie dość wizyt. Oceniła, że zanim się ubierze, ktoś się już zniechęci i odpuści i była to dla niej kusząca opcja.

Przełamała się i skierowała kroki do drzwi. Otworzyła i momentalnie oblała się rumieńcem, spotykając się z wygłodniałym wzrokiem nieznajomego. Jak zwykle wparował do środka, nie czekał na zaproszenie. Wyminął ją i udał się do kuchni. Nastawił wodę na herbatę, wyciągnął sztućce i przygotował dwie porcje steka z łososia oblanego ostrym sosem.

Oliwia, nie zważając na swojego gościa, wróciła do poprzedniego zajęcia. Szperała między szafkami w poszukiwaniu koszulki, którą mogłaby na siebie założyć. Obiecała, że jutro robi wielkie porządki w garderobie, bo znalezienie czegokolwiek w tym bałaganie graniczyło z cudem. Mieszkanie się doczekało czystości, pora na wnętrze szafek. Kiedy już znalazła odpowiedni materiał, poczuła na nadgarstku dotyk jego dłoni.

— Kolacja na stole — zakomunikował.

— Poczekaj, ubiorę się i zaraz przyjdę.

— Nie przeszkadza mi twój strój, ale zapewniam, że zimne danie nie będzie ci tak smakować. Chodź.

Lekko pociągnął ją za sobą, ale nie stawiała oporu. Wiedziała, że ma rację i wiedziała, że jej strój pomoże jej w realizacji założeń z wanny.

Kiedy była tak blisko celu, była jednak zażenowana swoją postawą i gotowa zrezygnować ze wszystkiego.

Posiłek pochłonęli, rozmawiając na luźne tematy. Dziewczyna zaproponowała wino, na co chętnie się zgodził. Nie wiedział, że jedno ma już za sobą, a w jej blond główce zaczynało szumieć coraz bardziej.

— Co cię do mnie sprowadza? — zapytała, kiedy przełknęli ostatni kęs przepysznego dania.

— Chęć zjedzenia z tobą kolacji. — Oparł się wygodniej na barowym krześle i wpatrywał w blondynkę.

— No to nasze spotkanie właśnie dobiegło końca — podsumowała z zadziornym uśmiechem.

— Pytałaś, co mnie tu sprowadziło, a nie co zatrzymało.

— A co cię zatrzymało? — Grała w jego grę, chociaż wiedziała, że kierunek, w którym zmierza, bardziej stawiał ją na wygranej pozycji.

— Twój czerwony szlafroczek. — Przeskanował jej ciało wzrokiem.

— W takim razie się przebiorę.

Zeskoczyła z krzesełka, a mężczyzna sprytnie przechwycił jej ciało. Przycisnął plecy blondynki do krawędzi blatu i ustawił między swoimi nogami, nadal siedząc. Zamknął ją w pułapce, w której chciała być zamknięta.

— Możesz go co najwyżej ściągnąć. — Nawinął sobie na palec sznureczek, który łączył ze sobą dwie części materiału.

— Albo zamienić na dresy — odgryzła się, ale czuła, że temperatura jej ciała wzrosła.

— Lubisz długą grę wstępną? Jak tak, to możesz się przebrać, będę miał więcej zabawy, żeby wszystko z ciebie zrzucić.

Poczuła, że jej policzki się czerwienią. Straciła tę pewność siebie, którą miała jeszcze godzinę temu. Wtedy fantazjowała, teraz stało się to rzeczywistością. Stała przed nim w samym szlafroku, a czarne oczy badały każdy skrawek jej ciała. Zarówno ten zakryty materiałem, jak i ten nagi. Obleciał ją strach. Była pewna, że gdyby nie alkohol w jej żyłach, wycofałaby się z tego.

— Skąd pewność, że się na to zgodzę? — zapytała.

W odpowiedzi jedynie parsknął śmiechem. Przysunął krzesło bliżej dziewczyny, zupełnie ograniczając jej ruchy. Położył dłoń na jej talii i drugą złapał za nagie udo. Wpił się w jej usta bez żadnego ostrzeżenia i zaczął całować namiętnie i zachłannie. Widział wcześniej w jej oczach strach i zawahanie i uznał to za urocze.

On się nie zamierzał zastanawiać. Poświęcił na przemyślenia już zbyt dużo czasu i postanowił działać. Bał się jedynie, że będzie to jednorazowa akcja i nigdy więcej nie wróci do tego mieszkania i do niej. Polubił blondynkę i nie chciał jej zrobić krzywdy, dlatego z całych sił musiał skupić swoją uwagę na niej.

Przeniósł pocałunki na jej szyję, a Oliwia ochoczo odchyliła głowę, dając mu dostęp do większego obszaru jej ciała. Wplotła dłoń w jego czarne włosy i przyciągnęła bliżej siebie. Poczuła pieczenie na skórze, które jednoznacznie wskazywało, że mężczyzna oznaczył ten fragment jej ciała malinką. Oderwał się od niej na krótki moment tylko po to, żeby się odsunąć, złapać za jej uda i posadzić ją okrakiem na swoich kolanach. Ponownie przysunął krzesło tak blisko blatu, że blondynka musiała zupełnie wyprostować plecy.

— Nie masz bielizny?

— Dopiero wyszłam z wanny. — Wzruszyła ramionami.

Jego dłoń zaczęła sunąć po jej nagim udzie i wcale nie zatrzymała się przy linii szlafroka jak jeszcze chwilę temu. Tym razem to ona wpiła się w jego wargi, a dłonie ułożyła na jego szyi. Zamruczał cicho w jej usta, kiedy dotarł do pośladka, który mocno ścisnął. Ponownie przeniósł pocałunki na jej szyję, a ona poruszyła się niespokojnie na jego kolanach. Przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie, chociaż oboje myśleli, że to już nie jest możliwe.

W tej pozycji doskonale czuła, jak na niego działała. Mężczyzna chwycił za sznurek jej szlafroka i powoli rozwiązał supełek. Zjechał pocałunkami na jej dekolt, ale nie aż tak nisko, jakby tego chciała. Pisnęła zaskoczona, kiedy jego dłoń mocno zacisnęła się na jej piersi. Pocałunki w momencie stały się bardziej natarczywe, a palce zaciśnięte na jej pośladku wprawiały jej ciało w delikatne ruchy, w wyniku których ocierała się o niego coraz mocniej.

— Bierzesz tabletki, prawda? — wychrypiał do jej ucha, co lekko ją sparaliżowało.

— Nie.

— Nawet tak nie żartuj — jęknął.

— Mówię poważnie.

— Trudno, najwyżej wymyślimy coś innego na finał — zaśmiał się do jej ucha i wrócił do pieszczenia jej delikatnej skóry pocałunkami.

— Nie masz gumek? — zapytała, jakby to było najbardziej oczywiste na świecie.

— Nie używam. — Jego oddech muskał jej szyję.

— Nie pójdę z tobą do łóżka bez zabezpieczenia. — Zdrowy rozsądek wygrał z pożądaniem, chociaż była to ciężka walka.

— Wiem, co robię — zapewnił ją.

— Nie, nie ma takiej opcji. — Próbowała go od siebie odsunąć, ale jej nie pozwolił.

— Spokojnie, mała. Dzieci z tego nie będzie.

— Nie!

Jej stanowczość dała mu do zrozumienia, że dziewczyna się z nim nie droczy, dlatego puścił jej ciało, odsunął krzesło od blatu i pozwolił zeskoczyć z jego kolan.

Zawiązała szlafrok, starając się opanować drżenie rąk. Była gotowa przespać się z nieznajomym, ale na pewno nie chciała ryzykować konsekwencjami w postaci ciąży lub ewentualnej choroby.

Nie musiała długo czekać na jego reakcję. Chwile później jej plecy zostały przytwierdzone do ściany, a na szyi poczuła stanowczy, aczkolwiek niebolesny, uścisk jego dłoni. Z trudem przełknęła ślinę i próbowała się ruszyć, ale mężczyzna stał na tyle blisko, że nie miała takiej możliwości. Nachylił się i wyszeptał jej do ucha:

— Chyba nie do końca zdajesz sobie sprawę, jaki problem zostawiłaś w moich spodniach. Rozumiem, jesteś młoda, boisz się niechcianej ciąży i jeszcze nie do końca znasz swoje ciało, ale z takiej sytuacji są jeszcze inne wyjścia. — Zrobił krótką przerwę, która zdawała się dziewczynie trwać w nieskończoność

— Daniel...

— Na pewno wiesz jedno — przerwał jej — od połkniętej spermy jeszcze nikt w ciążę nie zaszedł.

Jego palce odrobinę mocniej zacisnęły się na jej szyi. Poczuła, że nos nieznajomego sunie po jej skroni i policzku, a jego oddech odbijał się od jej rozpalonej skóry.

Po chwili uścisk zelżał, a mężczyzna złożył przelotny i delikatny pocałunek na jej ustach. Wyszedł z mieszkania, nie oglądając się za siebie.

Wiedział, że jeżeli jeszcze raz na nią spojrzy, ciężko będzie mu się powstrzymać. Nigdy nie zmusiłby żadnej kobiety do stosunku, tego był pewien. Bardziej obawiał się, że wbrew swoim zasadom pojechałby do najbliżej apteki i wrócił z paczką prezerwatyw.

Dlatego wolał ją zostawić w tej pieprzonej kuchni, z mętlikiem w głowie, jakiego jeszcze nigdy nie miała.

***

Co myślicie o nieznajomym?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro