17. Jedno było prawdą

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Czekaj, czyli masz dwadzieścia osiem lat, jesteś kawalerem z własnym mieszkaniem i w dodatku prowadzisz firmę logistyczną? — Iga nie wierzyła, że jej przyjaciółka trafiła na aż tak dobrą partię. — I nie ukrywasz żadnej żony, dzieci, długów i innych niebezpiecznych akcji?

— Niczego nie ukrywam, wariatko — zaśmiał się Daniel. Ku zaskoczeniu wszystkich, złapał z dziewczyną bardzo dobry kontakt i świetnie im się razem rozmawiało. Sami również byli tym faktem zaskoczeni. Odwrócił głowę w kierunku Oliwii, którą nadal zaborczo obejmował ramieniem, miziając po udzie opuszkami palców. — No, może poza paroma niespodziankami i planami wobec mojej pięknej Oliwki.

Dziewczyna przełknęła głośno ślinę. Nie podobało jej się, że robił z nich szczęśliwą parkę, ale przecież nie mogła powiedzieć przyjaciołom, że to wszystko nieprawda. Nie daliby jej później spokoju, atakując, że o niczym nie wiedzieli, że zadaje się z nieznajomym i w dodatku wpuszcza go do swojego domu. Poza tym nie sprzeciwiła się od razu, kiedy musnął jej usta swoimi w towarzystwie wszystkich.

Jak miałaby się z tego wycofać po takim czasie?

— Jesteście uroczy — szepnęła Madzia oczarowana widokiem słodkiej pary.

— Idę zajarać — oznajmił Miłosz. — Ktoś preferuje?

— Ja chętnie — odpowiedział natychmiast Daniel.

— W takim razie zapraszam. — Misiek posłał mu pewne spojrzenie i wskazał dłonią na balkon.

Oliwia była przerażona tym, co się działo właśnie w jej mieszkaniu. Jeszcze bardziej obawiała się tego, co wydarzy się na balkonie. Próbowała tego nie okazywać i przyklejała na twarz wyuczony uśmiech. Dziewczyny nie dały jej nawet chwili wytchnienia, ponieważ od razu po wyjściu chłopaków zasypały ją gradem pytań, a Julian jedynie wywracał oczami.

Miłosz wyciągnął paczkę w kierunku starszego mężczyzny, ale ten grzecznie podziękował. Wzruszył ramionami i odpalił cienkiego papierosa. Gorzki dym pomieszany z chłodnym powietrzem dostał się do jego płuc i poczuł chwilową ulgę. Spojrzał na swojego rywala i cicho westchnął.

Wkurwiało go to, że nie mógł się do niego przypierdolić.

Wyglądało na to, że naprawdę zależy mu na Oliwii i sprawiał wrażenie porządnego gościa na poziomie. Przeanalizował pierwsze wrażenie, jakie zrobił na nim Daniel, i nie miał się do czego przyczepić, chociaż ten fakt bolał go niemiłosiernie. Pozostało mu jedynie jedno — groźba.

— Jak ją skrzywdzisz, to nie ręczę za siebie.

— Wyluzuj. — Daniel machnął lekceważąco dłonią. — Nie będę ci wciskać kitu o wielkiej miłości, bo na to znamy się z Oliwią trochę za słabo. Nie mam zamiaru jej wykorzystać, bo pewnie do tego dążysz. Jest dla ciebie ważna, prawda? — zapytał z czymś dziwnym w głosie, co zachęciło Miłosza do zwierzeń, ale powstrzymał się ostatkiem sił.

— Znamy się całe życie — podsumował łagodnym głosem, nie rozumiejąc, dlaczego właściwie odpowiedział na pytanie.

— Cieszę się, że Oliwka ma takich przyjaciół. — Uśmiechnął się do niego szczerze. — Wiesz, do mnie chyba jeszcze nie ma pełnego zaufania. Dlatego dobrze, że ma was.

Frustracja w Miłoszu niemal sięgała zenitu. Spodziewał się odbicia piłeczki, ataku z jego strony, a nie rozsądnych słów. Nie tak wyobrażał sobie rozmowy z chłopakiem miłości swojego życia. Nie mógł być chamem, pewnym siebie dupkiem, albo nadętym bucem? No nie, oczywiście. Musiał być przystojny, zabawny i w dodatku inteligentny.

— Masz rację, Liw ma nas — przytaknął i zaciągnął się kolejną porcją dymu papierosowego.

— Odpowiesz mi szczerze na jedno pytanie?

Blondyn spojrzał na mężczyznę z lekko przymrużonymi powiekami. Czyli jednak chciał go w pewien sposób wybadać, a może nawet sama Oliwia mu powiedziała o ich próbie pocałunku. Byli już wtedy razem? Spotykali się na pewno, bo przecież poznali się w klubie.

— Pytaj.

W tym samym czasie Oliwia miała już dość rozmowy z przyjaciółkami na temat swojego rzekomego chłopaka, a Julian uparcie milczał. Musiała jednak przyznać, że Daniel jej dzisiaj zaimponował. Był taki beztroski i zabawny. Idealnie odnalazł się wśród jej znajomych i w dodatku wszyscy go zaakceptowali, jakby od dawna spędzał z nimi czas.

Ulżyło jej, kiedy chłopaki wrócili z balkonu, chociaż ich śmiechy trochę ją zaskoczyły. Widocznie złapali wspólny język, a Miłosz nie kłamał, że postara się jakoś ułożyć ich relacje.

— Dobra, koniec tej stypy! — Iga podniosła się z kanapy i klasnęła w dłonie. — Idziemy do klubu!

— Iguś, rano musimy wstać — jęknął Julek, ale dziewczyna spojrzała na niego, unosząc do góry jedną brew. — Chociaż w sumie jest jeszcze wcześnie. Kto się wybiera? — Rozejrzał się po znajomych.

— Ja dziękuję, idę spać. Zresztą i tak by mnie nie wpuścili. — Madzia machnęła ręką, pożegnała się ze wszystkimi i opuściła mieszkanie.

— Ja też pasuje — mruknęła Oliwka, a w jej myślach zaświtały wydarzenia z poprzedniego wyjścia do klubu.

— Tak, my zostaniemy. — Nieznajomy usiadł obok blondynki i przerzucił rękę na oparcie za jej plecami.

— Misiek? — Iga wywołała chłopaka znad ekranu telefonu, w który stukał palcami z dużą intensywnością.

— Co? — zapytał zdezorientowany.

— Idziesz potańczyć i wypić kolorowego drinka z przyjaciółmi? — Iga nie kryła swojego podekscytowania.

— Pewnie, że idę! Ale nie dłużej niż na godzinę — zakomunikował.

Chwilę później wszyscy się pożegnali, a Oliwia przekręciła za nimi zamek. Odwróciła się w stronę nieznajomego, ale nie zdążyła się odezwać, bo jej ciało zostało przyciśnięte do drzwi. Mężczyzna złapał obie dłonie blondynki i przy pomocy swojej jednej, umieścił je nad jej głową.

Rozpoczął wędrówkę palców po jej nagim udzie i nie zamierzał się zatrzymywać, kiedy dotarł do brzegu czerwonej sukienki. Wślizgnął się pod materiał i odnalazł koronkową bieliznę. Opuścił ją na tyle nisko, że już sama swobodnie opadła na drewnianą podłogę.

Ciągle intensywnie wpatrywał się w błękitne oczy dziewczyny, jakby chciał z nich wyczytać, czy na pewno nie chciała go w tym momencie zatrzymać.

Bo on był pewny, że nie chce.

Jego dłoń ponownie zaczęła sunąć po gładkiej skórze, ale tym razem po wewnętrznej części uda dziewczyny. Jej oddech przyspieszył, ale nie zerwała kontaktu wzrokowego, ani nie protestowała, kiedy poczuła jego dotyk tam, gdzie nikt jej nie dotykał od tak długiego czasu.

Gdyby nie alkohol krążący w jej żyłach, zapewne nie byłaby taka odważna.

Nie miał ochoty na długą grę wstępną, bo nie był jej fanem. Gdyby nie lekko przestraszony wzrok Oliwii, pewnie już by w niej był. Musiał jednak zadbać o komfort tej małolaty, skoro już zainwestował w nią tak wiele czasu.

Nie zamierzał jednak udawać kogoś, kim nie był.

Zanurzył w jej wnętrzu od razu dwa palce. Rytmiczne i delikatne ruchy wzrastały na sile, a w dziewczynie ból mieszał się z pożądaniem, podnieceniem i strachem, jakie w niej wzbudzał. Przylgnął do niej całym ciałem, pozbawiając ją możliwości ruchu i nachylił się, szepcząc wprost do ucha:

— Lubisz ostry seks? — Odpowiedziała mu ciszą. Przestał ruszać palcami i ponowił pytanie: — Lubisz ostry seks, Oliwia?

— Nie wiem — odpowiedziała zgodnie z prawdą.

— Chcesz się dowiedzieć?

— Tak — wydukała przez ściśnięte gardło. — Ale...

— Nie zrobię ci krzywdy, spokojnie.

Daniel zaatakował usta dziewczyny swoimi. Nie rozumiała dlaczego, ale tym razem smakował jakoś inaczej. Jakby to, do czego prowadził ten pocałunek, nadawało mu słodszy smak. Delektowała się nim, chociaż palce, które dawały jej tyle przyjemności, zniknęły spomiędzy jej ud.

Mężczyzna puścił jej dłonie tylko po to, żeby za chwilę uporać się z zamkiem sukienki i pozwolić jej opaść na podłogę. Oliwa zarumieniła się pod wpływem jego oceniającego wzroku, którym zeskanował całe jej ciało. Sama sięgnęła do zapięcia stanika i obnażyła się całkowicie, zrzucając z siebie ostatni skrawek materiału.

Wiedziała, że nie powinna się wstydzić swojej figury. Biust miała całkiem spory, a wcięcie w talii i płaski brzuch działały tylko na jej korzyść. Stresowała się jednak tym, że stoi przed dużo starszym od siebie mężczyzną.

Brunet pozbył się swojej koszulki, odsłaniając wyrzeźbione mięśnie i szerokie ramiona. Oliwia przygryzła dolną wargę na ten widok i ciężej przełknęła ślinę. Zrozumiała, że na pewno należy do silnych mężczyzn i lekko obawiała się swojej deklaracji sprzed chwili.

Złapał ją za dłoń i przyciągnął do siebie. Ponownie zaatakował jej usta w bardziej żarliwym i namiętnym pocałunku. Nie odrywając się od dziewczyny, poprowadził ją do sypialni i lekko popchnął na łóżko. Chwilę później zawisł nad nią już bez spodni, za to w zabezpieczeniu, bez którego nie chciała go ostatnio wpuścić.

Wyczuł, że jest spięta, dlatego kolejne minuty poświęcił na pieszczenie jej ciała, pocałunki i inne pierdoły, które mogłyby jej pomóc. To był dla niego dobry znak. Gdyby pod nim nie leżała ta wyszczekana małolata, zapewne miałby to gdzieś i rozluźniłby ją, będąc już w środku.

Splótł ich dłonie, a drugą rękę ulokował na udzie Oliwii. Nachylił się nad jej uchem i powiedział coś, bez czego nie mógłby zacząć ze spokojną głową:

— Jeżeli cokolwiek będzie nie tak, to od razu masz mi o tym powiedzieć. Jeżeli coś cię zaboli, coś nie będzie ci odpowiadać, albo jakiejś granicy nie będziesz chciała przekroczyć, masz powiedzieć słowo stop i przestanę — spojrzał jej głęboko w oczy — rozumiesz?

— Tak — powiedziała lekko przestraszona.

— Mówię poważnie, Oliwia. To bardzo istotna kwestia.

— Rozumiem.

Widział w jej oczach, że nie kłamała, ale nie dawało mu spokoju to, że jest tak cholernie spięta. Wiedział, że działa na swoją niekorzyść i nie odczuje z tego takiej przyjemności, jak powinna.

— Rozluźnij się, mała. — Obdarował ją ciepłym uśmiechem, który sprawił, że dziewczyna pozwoliła trochę odpocząć swoim napiętym mięśniom.

Jęknęła z bólu pomieszanego z przyjemnością i tym razem ona zaatakowała usta nieznajomego. Z każdym jego ruchem czuła się coraz lepiej, a dyskomfort ustępował miejsca przyjemności. Nie wiedziała, czego tak bardzo się bała. Tego, że nie uda jej się go zaspokoić czy że zbyt bardzo jej się to spodoba?

Wszystko działo się szybko i intensywnie. Nawet nie zdawała sobie sprawy, kiedy ruchy mężczyzny stały się tak śmiałe i pewne. Górował nad nią, a przybrane przez niego pozycje nie zostawiały dziewczynie prawie żadnych możliwości ruchu. Pasowało jej to, czuła się z tym dobrze.

Wbrew jej obawom, nie musiała go stopować. Nie widziała jednak, że on idealnie wyczuł jej granice i wiedział, na jak dużo może sobie pozwolić, żeby poczuła się pewniej. Tym razem jej po prostu odpuścił, ale i tak cieszył go fakt, że dla dobra dziewczyny udało mu się zapanować nad własnymi zachciankami.

Oliwia musiała przyznać sama przed sobą, że podobało jej się to, co nieznajomy zrobił z jej ciałem.

Wtuliła się w niego, a on objął ją swoim silnym ramieniem. Kiedy unormowali oddechy, postanowiła odezwać się pierwsza. Krępowała ją rozmowa o tym, co przed chwilą przeżyli, dlatego zaczęła od innej strony.

— To wszystko było jednym wielkim kłamstwem, prawda? —  nawiązała do opowieści bruneta na temat swojego życia.

— Jedno było prawdą — skwitował krótko. — Nie powiem ci co.

— Niemożliwe — rzuciła z przekąsem, przeciągając samogłoski.

— Oliwia — warknął ostrzegawczo. — Ładne masz imię, piękne dwudziestoletnie ciało, ale charakterek to masz podły.

— Na szczęście nie musisz mnie znosić na co dzień. — Udawała obrażoną, bo doskonale wiedziała, że Daniel się z nią droczy.

W odpowiedzi jedynie pocałował ją w czubek głowy i mocniej do siebie przytulił. Nie chciał potwierdzać jej słów, chociaż były prawdziwe.

Oliwia poprawiła swoją pozycję, układając głowę na torsie mężczyzny. Była na siebie wściekła.

Jakim cudem, mając takiego faceta w łóżku, jej myśli powędrowały w kierunku Miłosza?

Jak to możliwe, że kiedy zamknęła oczy podczas orgazmu, pomyślała właśnie o nim i to jego imię miała ochotę wykrzyczeć?

Nie rozumiała sama siebie, ale wiedziała jedno — zamierzała powtórzyć seks z Danielem.

...

Miłosz zagryzł szczękę z nerwów, kiedy kobieta wtuliła się w jego bok i położyła głowę na klatce piersiowej. Nienawidził tego, że po stosunku utrzymywała ich kontakt fizyczny, jakby to cokolwiek dla nich znaczyło.

— Prawie ci się udało — wymamrotała zmęczona.

— Jak można się kochać z kimś, kogo się nie kocha?

Wiedział, że znowu zranił Sarę swoimi słowami, ale taka była prawda. Wykorzystując pierwszą z trzech szans na pożegnanie, zażyczyła sobie namiętnego i powolnego seksu. Chciała się z nim kochać, a nie pieprzyć, jak mieli w zwyczaju.

— I tak długo wytrzymałeś. Przez pierwszą połowę nawet byłeś delikatny — podsumowała, a jej palce błądziły po jego rozgrzanej skórze.

— Naprawdę z puli wszystkich erotycznych marzeń wybrałaś subtelny i namiętny seks? — Otworzył oczy i spojrzał na nią krzywo.

— A co w tym dziwnego?

— Myślałem, że masz inne potrzeby. Przez dwa lata nam się nie zdarzyło takie wolne tempo i nigdy na to nie narzekałaś. Zastanawiam się tylko, czy nie byłaś ze mną szczera dzisiaj, czy przez te dwadzieścia kilka miesięcy? A może nie jesteś szczera z samą sobą?

W jej oczach znowu stanęły łzy. Miłosz nie potrafił ugryźć się w język, jakby ranienie dziewczyny miało im pomóc w zakończeniu erotycznego układu.

— Lepiej już pójdę — skwitował po przeciągającej się ciszy.

— Pozostaje ci miejsce publiczne i kolacja z winem i wspólną nocą, zakończona również wspólnym śniadaniem — powiedziała na pozór spokojnie, chociaż w duszy chciało jej się płakać.

— Ochujałaś, Sara? — warknął na nią wściekły. — Chcesz się pieprzyć w łazience w klubie, czy w przymierzalni? — Wstał i zaczął się nerwowo ubierać. — Nie mam zamiaru udawać twojego chłopaka i bawić się w kolacyjki ze śniadaniem. Zastanów się trochę nad tym, czego oczekujesz.

— Podjęłam decyzję, Miłosz! Dałeś mi wolną rękę i teraz musisz ponieść konsekwencje.

— Konsekwencje? — prychnął.

— Tak, właśnie tak. — Usiadła na łóżku, nie kłopocząc się zakryciem nagiego biustu. — Zawsze było wszystko po twojemu, więc trzy razy chyba możesz się poświęcić!

— Jeszcze powiedz, że cię wykorzystałem! — Podniósł na nią głos, łamiąc kolejną ze swoich żelaznych zasad dotyczących zachowania względem kobiet. Kontynuował już znacznie ciszej: — Śmiało, powiedz to.

Po jej policzku popłynęła pierwsza łza, która była dla niego ciosem prosto w serce. Ciosem, który tak naprawdę zadał sam sobie. Czuł do siebie wstręt i obrzydzenie, ponieważ za takie zachowanie innemu facetowi z pewnością dałby w pysk.

Nie mógł znieść widoku kolejnych słonych kropel na policzkach dziewczyny, ale nie potrafił odwrócić wzroku. Katował się widokiem bólu, jaki jej sprawił, jakby to miała być część jego pokuty.

Sara otarła wierzchem dłoni mokrą skórę i stanęła przed chłopakiem, zadzierając głowę do góry.

— Myślę, że nie chciałbyś, żeby nasz romans wyszedł na jaw — powiedziała spokojnym głosem i przechyliła głowę na bok. — Wielu osobom by się to nie spodobało, na przykład tej twojej...

Przerwał jej w połowie, przyciskając ciało dziewczyny do ściany. Spojrzał na nią w taki sposób, że pożałowała swoich słów, których nawet nie zdążyła wypowiedzieć. Stalowe tęczówki wydawały się lodowate, a ich właściciel bezduszny.

— Nie waż się wypowiadać jej imienia w takich okolicznościach — warknął na nią i poluzował uścisk na jej ramieniu, chociaż wyważył go na tyle dobrze,  żeby od początku nie sprawiał jej bólu. — Nikt się nigdy nie dowie, co się działo w tym mieszkaniu. Ustaliliśmy to na początku i dalej nas to obowiązuje. — Jego spojrzenie odrobinę złagodniało, a głos wrócił do naturalnego.— Na te twoje kolacyjki mogę się jeszcze zgodzić, ale miejsce publiczne?

— No co? — Wzruszyła ramionami, a na jej usta cisnął się nieśmiały uśmiech. — Nigdy tego nie robiłam w miejscu publicznym, a z kim jak nie z tobą?

— Wykończysz mnie. — Przewrócił oczami. — Coś wymyślę. W ostateczności możemy skoczyć nad jakieś jezioro bądź do lasu.

— Podoba mi się — mruknęła z uznaniem, oblizując usta. — Może jakiś wieczór nad rzeką?

— Może. — Odwzajemnił jej słaby uśmiech. — Tylko nie rób nic głupiego.

***

Myślicie, że Oliwia dobrze zrobiła, ulegając nieznajomemu? A Miłosz, zgadzając się na propozycję Sary?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro