23. Nie możemy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kwadrans.

Tyle wytrzymali.

Miłosz niby przypadkiem i niby przez sen przeciągnął się, prostując rękę nad głową Oliwii. Dziewczyna, również udając, po chwili już leżała głową na ramieniu przyjaciela. Spała całą noc wtulona w niego jak w pluszowego misia. Ogrzewał jej ciało swoim ciepłem i zdawał się chronić przed całym światem nie tylko potworami spod łóżka.

Miłosz obudził się pierwszy, ale nie otworzył oczu. Wdychał delikatny zapach jaśminu i delektował się bliskością blondynki. W środku nocy zarzuciła swoją nogę na jego biodro i tam ją już zostawiła do rana. Nieświadomie podczas snu ułożył otwartą dłoń na jej udzie zaraz nad kolanem. Nie miał ochoty jej stamtąd zabierać, chociaż jego podświadomość aż krzyczała, że wraz z pobudką jego bajka się skończy. Czekał, aż blondynka się wyśpi i muskał palcami jej gładką skórę, przesuwając je jedynie o milimetry, żeby za chwilę wróciły w pierwotne miejsce.

Analizował każde słowo, które przyjaciółka wypowiedziała poprzedniego wieczoru. Był pewien, że Daniel był dla niej kimś ważnym i z wzajemnością. Nie spodziewał się, że Liw wystąpiła w tym wszystkim w charakterze kochanki do wykorzystania. Ciężko mu było przełknąć ten fakt, że nieznajomy ją skrzywdził i obiecał sobie, że tak tego nie zostawi. Był zdziwiony, że pomimo braku uczuć wobec mężczyzny, dziewczyna zdecydowała się na seks z nim.

Czy był zazdrosny? Piekielnie!

Z drugiej strony jednak jej się nie dziwił. Była sama od dwóch lat, a Daniel ewidentnie był typem faceta, który umiał zamieszać kobiecie w głowie. Na pewno nie miał do niej pretensji, nie był hipokrytą. Skoro odrzuciła jego zaloty, miała prawo spotykać się z kimś innym. Musiał po prostu przełknąć gorzki smak przegranej.

Bardziej martwił go fakt nękania. Włamania do domu, napad w parku, utrata pracy. To wszystko nie było jedynie głupią zabawą. Nie wiedział, od czego zacznie, ale musiał poznać sprawcę tego zamieszania.

Najpierw jednak chciał skupić się na Oliwii. Postanowił, że zrobi co w jego mocy, żeby pomóc przyjaciółce stanąć na nogi i odbudować poczucie bezpieczeństwa.

Kiedy rok temu jej rodzice wyjeżdżali za granicę, odbył z jej ojcem poważną, męską rozmowę. Zadeklarował, że będzie dbać o jego córkę i będzie dla niej wsparciem w każdej sytuacji. Zamierzał dotrzymać danego mężczyźnie słowa, chociaż i tak postanowił to sam przed sobą.

Miał pewien plan, jak pomóc Oliwii. Przeanalizował go na wszystkie strony, przemyślał i przede wszystkim przekalkulował. Stwierdził, że jego oszczędności zostaną mocno nadszarpnięte, ale będzie w stanie to naprawić.

Najważniejsza była ona.

Oliwii błądzące po jej udzie palce chłopaka, podobały się do tego stopnia, że nie chciała zdradzać faktu swojej pobudki. W jego objęciach wydarzenia wczorajszego dnia zdawały się nie mieć znaczenia. Najważniejsze było to, że miała go obok i mogła rozkoszować się jego ciepłem i bliskością. Musiała się jedynie powstrzymać, żeby jej usta nie rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, chociaż była to trudna walka.

Myślała, czy dobrze zrobiła, obarczając przyjaciela swoimi problemami. Przecież go znała i była pewna, że nie przejdzie obok nich obojętnie. Swoje kłopoty podzieliła na dwoje, ale obawiała się jego działań.

Była na siebie wściekła, że dała się wykorzystać Danielowi. Tak naprawdę nie stawiała w tej sprawie żadnego oporu, po prostu mu się oddała, nie wiedząc o nim nic. Słowo „narzeczona" huczało jej w głowie, wywołując obrzydzenie do samej siebie i przyprawiając o mdłości. Nie liczyła na wielką miłość, nie zauroczyła się. Po prostu pociągał ją fizycznie i intrygował swoją tajemniczością na tyle, że uległa.

A może zrobiła to specjalnie?

Może chciała zapomnieć o Miłoszu?

Misiek był cudownym przyjacielem i chciała, żeby to się nigdy nie zmieniło. Bała się zaryzykować i przyznać do swoich prawdziwych uczuć. Odrzucała je od siebie, tłumacząc sobie, że myli miłość z przyjaźnią i prędzej czy później będzie musiała od niego odejść, przyznając się do błędu.

Tak bardzo nie chciała go zranić, że tak naprawdę raniła ich oboje każdego dnia.

Kiedy Daniel zadał jej wprost pytanie, czy kocha Miłosza, nie potrafiła skłamać. Dotarło do niej, że tak jest i nie potrafi dłużej udawać, że nic do niego nie czuje.

Obawiała się jedynie, że jest za późno.

Z tego błogiego stanu wyrwał ich nieprzyjemny dźwięk dobiegający z korytarza. Oliwia wzdrygnęła się przestraszona i odruchowo wtuliła w chłopaka jeszcze mocniej. Nie protestował. Rękę z jej talii przeniósł na ramię i lekko pogładził.

— Nie bój się, to Madzia — szepnął jeszcze lekko zaspanym głosem.

— Sorry, braciszku! — krzyknęła nastolatka, po czym wybiegła z mieszkania.

— Zawsze jak jest spóźniona, to upuszcza telefon podczas zakładania butów. — Lekko się zaśmiał. — Dzień dobry, jak się spało?

Dziewczyna podniosła na niego wzrok, nadal opierając policzek o jego tors. Uśmiechnęła się nieśmiało, ale szczerze. Nie pamiętała, żeby którykolwiek dzień w życiu zaczął się dla niej przyjemniej.

— Dzień dobry, spokojnie. Dziękuję, że mogłam tu zostać.

— Głodna? — Odwzajemnił jej szeroki uśmiech, a blondynka zaprzeczyła ruchem głowy.

— Mogę mieć do ciebie prośbę? — spoważniała.

— Przepraszam, Liw. — Speszył się i chciał zabrać dłoń z jej uda, ale nakryła ją swoją.

— Nie przeszkadza mi to — wyszeptała.

— Nie powinienem. Skupiłem się na gładkości twojej skóry i odebrało mi to logiczne myślenie. — Zaśmiał się nerwowo i wyswobodził swoją dłoń z uścisku. — Co to za prośba?

— Mogłabym jechać dzisiaj z tobą do pracy? Nie chcę być sama.

— Zrobię sobie dzisiaj wolne i mogę ci potowarzyszyć. Liw?

— Tak? — zapytała niepewnie.

— Dlaczego nie przyszłaś do mnie z tym wszystkim wcześniej?

— Między nami ostatnio nie było najlepiej. — Westchnęła ciężko. — Chciałabym to wszystko naprawić, Misiek. Męczy mnie ta napięta atmosfera.

— Mnie też, nie chcę, żeby to dłużej trwało. — Założył kosmyk włosów za jej ucho i chwilę przyglądał się zaspanym oczom. — Chcę, żeby było jak dawniej.

Te słowa ją zabolały, ale czy miały prawo? Sama go odrzuciła, wielokrotnie. Nie mogła oczekiwać, że da mu kilka niejasnych sygnałów i nagle staną się szczęśliwą parą.

Napędzana poczuciem strachu, że straciła go na dobre, przesunęła się w górę łóżka, żeby móc schować twarz w zagłębieniu jego szyi. Chłopak odebrał to jako przypieczętowanie własnych słów.

Gorzka porażka — pomyślał.

Odebrało jej rozum. Dokładnie zrobiła to jego bliskość. Przylgnęła do policzka chłopaka swoim, a po chwili lekko musnęła go ustami. Dłoń Oliwii wylądowała na klatce piersiowej przyjaciela, którą delikatnie muskała swoimi palcami. Okropnie żałowała, że miał na sobie koszulkę, która ich oddzielała.

Oboje mieli ochotę na więcej, ale oboje bali się odrzucenia.

Miłosz jednak wiedział, że to nie jest odpowiednia pora na zbliżenie się do blondynki. Nie mógł tego zrobić ani jej, ani sobie. Chciał, żeby ta chwila trwała wiecznie, ale był przekonany, że dziewczyną kieruje rozpacz i silna potrzeba poczucia bezpieczeństwa.

— Nie możemy, Liw — wyszeptał w jej usta, które znalazły się blisko jego. — To nie jest odpowiedni moment.

— A kiedy będzie? — zapytała cicho.

— Na pewno nie teraz. Jesteś zupełnie rozbita, przestraszona. Byłbym skończonym skurwysynem, gdybym to wykorzystał, żeby się do ciebie zbliżyć.

— Nawet jeżeli sama tego chcę?

Wplótł dłoń w blond włosy, położył kciuka na jej policzku i delikatnie odchylił jej głowę do tyłu, zwiększając tym dystans. Spojrzał w błękitne oczy i przez chwilę miał wrażenie, że bije z nich niewiarygodna szczerość. Tak czy inaczej, nie mógł.

— Nie chcesz tego, Liw. Udało ci się znaleźć wsparcie we mnie i poczucie bezpieczeństwa w moich ramionach, ale to niczego między nami nie zmienia. Nie zamierzam być twoim klinem i lekarstwem.

— Misiek...  — Jej oczy straciły odrobinę blasku.

— Cholera, Liw — westchnął ciężko i przymknął na chwilę powieki — ja też mam swoje uczucia i nie zniosę kolejnego zawodu i odrzucenia. Uszanuj to, proszę. — Zrobił chwilową przerwę, ale na tyle krótką, żeby dziewczyna nie zdążyła nic powiedzieć. — Odpowiesz mi szczerze na kilka pytań?

— Jasne — przytaknęła, próbując opanować emocje.

— Czy Daniel cię do czegoś zmusił?

— Nie. — Nie zastanawiała się nawet chwili.

— Podasz mi jego adres, dobrze?

— Wolałabym o nim zapomnieć i nigdy do tego nie wracać — wyznała smutno. — On naprawdę nic dla mnie nie znaczył, a widocznie ja dla niego jeszcze mniej. Nie grzebmy w tym dłużej.

— Jeżeli się jeszcze raz do ciebie zbliży, to nie odpuszczę. Chcę, żebyś o tym wiedziała. Masz jakieś podejrzenie, kto może stać za tymi zdjęciami i całą resztą?

— Nie, żadnego. Nikomu nic nie zrobiłam.

— Dziwne, że to się zaczęło w okresie, kiedy on się pojawił w twoim życiu — wypowiedział na głos swoje wątpliwości.

— Dopytywał o tę sytuację z parku, jakby coś mi mogło grozić przez wzgląd na znajomość z nim. Zabronił mi z kimkolwiek o tym rozmawiać.

— Ze mną możesz porozmawiać o wszystkim. — Obdarzył ją łagodnym spojrzeniem.

— Wiem, Misiek.

Ponownie położyła głowę na jego klatce piersiowej. Starała się panować nad emocjami, które się w niej zbierały, ale słabo jej to wychodziło.

Oboje zadręczali się myślami, że nieodwracalnie stracili siebie nawzajem.

Z zamyślenia wyrwał ich dźwięk dzwonka do drzwi. Oboje od razu podnieśli się do siadu i spojrzeli na siebie zaskoczeni. W domu Miłosza goście byli rzadkością, a skoro Magdy nie było, ktoś musiał przyjść do niego. Jego mama najzwyczajniej w świecie nie miała czasu dla znajomych.

Miłosz wstał pierwszy i wyszedł z pokoju. Na korytarzu spotkał zaskoczoną Marię, która otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia, widząc w progu pokoju syna Oliwkę, ubraną jedynie w czarny T-shirt. Chłopak nigdy nie rozmawiał z mamą o swoich uczuciach do blondynki, dlatego była przekonana, że łączy ich przyjaźń i zdecydowanie bliżej im do rodzeństwa niż pary. Dla niej Miłosz nadal był jeszcze dzieciakiem, chociaż jego zachowanie mocno od tego odbiegało.

— Dzień dobry — Oliwia przywitała się, ale nie potrafiła ukryć swojego zakłopotania.

— Dzień dobry — odpowiedziała równie zmieszana kobieta.

Miłosz nie powiedział nic, jedynie wskazał na drzwi. Podszedł do nich i otworzył, a jego spojrzenie spoczęło na sąsiadce z mieszkania obok.

— Dzień dobry, Miłoszku. Mam do ciebie prośbę, dziecko. — Staruszka wydawała się najbardziej skrępowana z nich wszystkich, chociaż nie zaglądała do środka mieszkania.

— Co się stało, pani Stasiu? — Poprawił włosy palcami, roztrzepując je na wszystkie strony.

— Mój mąż powinien się zaraz zgłosić do szpitala, a naszej córce zepsuł się samochód i nie zdąży przyjechać. Czy mógłbyś nas podwieźć? Ja oczywiście zapłacę — zaczęła się tłumaczyć i szukać portfela w torebce.

— Oczywiście, za chwilę do was przyjdę.

— Dziękuję ci dziecko kochane. — Staruszka aż podskoczyła z radości, że sąsiad rozwiąże jej problem. — Zapłacę, ile będzie trzeba.

— Naprawdę nie ma takiej potrzeby. Ubiorę się i do państwa przyjdę. — Miłosz zamknął drzwi i spojrzał na przestraszoną Oliwię, do której się zwrócił: — Poczekaj tutaj na mnie, dobrze?

Dziewczyna jedynie pokiwała głową, ale na jej policzki wpłynął lekki rumieniec, kiedy spojrzała na panią Marię, która jeszcze nie wyszła z szoku. Kobieta potrząsnęła lekko głową i zaprosiła blondynkę do kuchni na kawę i śniadanie, za które dziewczyna grzecznie podziękowała. Na kawę się jednak skusiła. Czarną i mocną. Miłosz oznajmił, że będzie za dwadzieścia minut i zostawił kobiety same.

— Przepraszam, Oliwka. Nie wiedziałam, że u nas nocujesz. Nie mam oczywiście nic przeciwko — szybko dodała.

— To jednorazowa sytuacja, więcej się to nie powtórzy. — Poczuła się jak małolata przyłapana na czymś niewłaściwym.

— Naprawdę mi to nie przeszkadza. — Postawiła przed dziewczyną kubek z kawą i usiadła obok niej na kanapie. — Po prostu jestem trochę zaskoczona. Byłam przekonana, że jesteście przyjaciółmi.

— Pani Mario, to nie tak. — Poprawiła czarny materiał, naciągając go prawie do kolan. — Między nami nic nie było...

Kobieta jej przerwała, kładąc dłoń na jej dłoni i delikatnie zaciskając palce.

— Nie tłumacz mi się, dziecko. — Uśmiechnęła się ciepło, a z jej oczu bił spokój i radość. — Nawet jeżeli jest między wami coś więcej niż przyjaźń, to lepszej synowej nie mogłam sobie wymarzyć. Miłosz byłby z tobą szczęśliwy.

Oliwia nie odpowiedziała przez ucisk w gardle spowodowany wzruszeniem. Nie spodziewała się tak miłych słów, które sprawiły, że jej wyobraźnia pognała właśnie w tym kierunku. Pomyślała, że gdyby Misiek powiedział tylko słowo, to gotowa była zostać jego żoną jeszcze dzisiaj.

No właśnie, gdyby...

Posmutniała jeszcze bardziej na wspomnienie rodziców. Ciekawe, jak zareagowaliby na wiadomość o jej związku z przyjacielem. Nie odzywali się do niej od tygodnia, co zaczynało jej jeszcze bardziej ciążyć w takich chwilach. Jej tata zawsze patrzył na chłopaka z pewną rezerwą. Nie mógł mu niczego zarzucić, ale jednak miała wrażenie, że nie do końca za nim przepada. Mama wręcz przeciwnie. Uwielbiała blondyna i na pewno mocno by im kibicowała.

— Stosujesz jakąś nową odżywkę? — Głos Marii wyrwał dziewczynę z zamyślenia. — Masz takie długie i śliczne włosy. — Pogładziła je dłonią.

— Tak, zmieniłam pół roku temu kosmetyki. — Odwzajemniła jej uśmiech. — Prześlę pani później zdjęcie.

— A może wybrałybyśmy się na takie drobne zakupy? Wzięłybyśmy Madzię ze sobą, bo ostatnio siedzi tylko z nosem w książkach, albo znika na całe wieczory.

— Pewnie, bardzo chętnie.

— Tylko w przyszłym tygodniu nie dam rady. — Lekko opuściła wzrok. — Może w następnym?

— Ja się dostosuję. Nie znalazłam jeszcze pracy, więc mam dużo wolnego czasu.

— Cudownie. — Kobieta klasnęła w dłonie z zadowolenia, ale szybko posmutniała. — W następnym tygodniu też nie dam rady. Madzia ma chyba jakiegoś chłopaka i pewnie też nie ma czasu dla starej matki, której prawie w ogóle nie widuje.

— Jestem! — Usłyszały wesoły głos Miłosza. — Zbieraj się, Liw. Mamy jeszcze kilka spraw do ogarnięcia i mało czasu.

— A gdzie nam się spieszy? — Zmarszczyła brwi.

— Niespodzianka. — Puścił jej oczko. — Powiem ci wszystko w drodze do twojego mieszkania , ale gwarantuję, że będziesz zadowolona.

***

Co wymyślił Miłosz? Jak myślicie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro