26. Niespodzianka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kolejne dwa dni przyjaciele spędzili w domku. Wolny czas wykorzystali na gry planszowe i oglądanie telewizji. Pogoda ich nie rozpieszczała, a im to nawet pasowało. Mogli odpocząć fizycznie oraz psychicznie i czerpali z tego pełnymi garściami.

Miłosz robił wszystko, żeby poprawić Oliwii humor, ale pomimo uśmiechu na ustach, jej oczy pozostawały smutne.

— Wstawaj śpiochu! — Usłyszał miękki głos i poczuł delikatne muśnięcie palców na policzku.

— Zaraz — mruknął.

— Śniadanko ci wystygnie.

Na te słowa uchylił powieki i dojrzał nad sobą uśmiechniętą twarz przyjaciółki. Wszystko wskazywało na to, że wstała już jakiś czas temu i w przeciwieństwie do chłopaka nie wyglądała na  zaspaną.

— Śniadanko? — Przeciągnął się na materacu, prostując przykurczone mięśnie.

— Zrobiłam twoje ulubione naleśniki i kawę. Chętny?

Chłopak poderwał się do siadu i zmarszczył brwi. Odkąd przyjechali w to miejsce, śniadania robili wspólnie albo jadali na mieście.

— O czymś zapomniałem? Jakaś okazja? — zapytał coraz bardziej zdezorientowany.

— Głuptas z ciebie, wiesz?

Poderwała się z łóżka i zniknęła za ścianą. Miłosz przetarł twarz dłońmi i pokiwał głową na boki. Dołączył do przyjaciółki i uśmiechnął się na widok ładnie przygotowanego posiłku. Dużo kolorowych owoców i chore ilości bitej śmietany na jego porcji naleśników podpowiadały, że ewidentnie coś świętują.

Szybko odświeżył się po nocy i zajął miejsce naprzeciwko Oliwii.

— O co chodzi? — Spojrzał na dziewczynę przez zmrużone powieki.

— Zaplanowałam nam cały dzień. Jak zjemy, to czeka nas kilka godzin na słonecznej plaży, bo pogoda jest cudowna! — Klasnęła w dłonie podekscytowana. — A o reszcie dowiesz się później, bo to niespodzianka. — Posłała mu złowieszczy uśmiech.

— Liw — warknął ostrzegawczo, ale również się uśmiechnął.

— Smacznego!

Zjedli śniadanie i godzinę później wybrali odpowiednie dla siebie miejsce na zatłoczonej plaży. Rozłożyli koce i wyciągnęli z torby kremy z filtrem. Oliwia zrzuciła z siebie lekką sukienkę, pod którą miała jedynie dwuczęściowy strój kąpielowy. Chłopak również pozbył się koszulki, zostając tylko w krótkich spodenkach.

Uśmiechnął się, kiedy Oliwia próbowała ukryć rumieńce, które wpłynęły na jej policzki po zeskanowaniu jego nagiego torsu. Uważał, że wiele mógłby zmienić w swojej sylwetce, ale jak na ilość czasu, którą w to wkładał, był zadowolony z efektów.

Rozładował napięcie głupimi żartami i namówieniem przyjaciółki na kąpiel w morzu. Nie była zdecydowana, ale uległa jego argumentom i postanowiła zanurzyć się chociaż po brzuch. Domyślała się, że Miłosz i tak wciągnie ją głębiej, ale miała pewność, że będzie ostrożny i zadba o jej bezpieczeństwo. Wiedział, że nie nauczyła się pływać, pomimo wielu prób i wysiłków. Z tego właśnie powodu podczas jakiejkolwiek zabawy w wodzie chciał szczególnie zwracać uwagę na dziewczynę i pilnować, żeby nic jej się nie stało.

Oliwia pozwoliła również, żeby chłopak wysmarował jej plecy kremem do opalania i odwdzięczyła mu się tym samym. Czuli się w swoim towarzystwie swobodnie i nie krępowali się skąpymi ubraniami. Śmiali się i wygłupiali jak beztroskie dzieciaki i do końca pobytu na plaży nie patrzyli na siebie wygłodniałym wzrokiem.

Byli znowu przyjaciółmi.

Jak kiedyś.

Oliwii nie umknęło jednak, że sporo dziewczyn ogląda się za Miłoszem, a na nią patrzą z zazdrością. Miłosz miał podobne przemyślenia, co do osoby Oliwii i płci przeciwnej. Czuł, że niejeden chłopak chętnie zająłby jego miejsce.

A może tylko im się wydawało?

Koło godziny czternastej blondynka zarządziła powrót do domku. Chłopak niechętnie się na to zgodził i chociaż wielokrotnie próbował odkryć jej dalsze plany, ona uparcie milczała, powtarzając jedynie, że to niespodzianka.

Starali się przemknąć przez podwórko niezauważeni. Do tej pory skutecznie unikali gospodyni, ale niestety, tym razem nie mieli tyle szczęścia. Kobieta siedziała w bujanym fotelu, na kolanach trzymając czarnego kota. Ona sama wyglądała identycznie jak przy ich pierwszym spotkaniu.

— Podejdą tu. — Nie spuszczała z nich wzroku, dopóki nie stanęli pod samą werandą.

— Dzień dobry — przywitał się Miłosz, ale kobieta jedynie machnęła lekceważąco dłonią.

— Mieli nie zapraszać gości. — Lekko zmrużyła oczy, skanując ich dziwnym wzrokiem.

— To nasi przyjaciele, znamy ich całe życie. — Oliwia nie wytrzymała gęstej atmosfery i postanowiła zagrać w otwarte karty.

— Oj, panienko — na twarzy kobiety zagościł dziwny grymas — widać, że nic nie wiesz o przyjaźni. — Spojrzała na chłopaka i dodała: — Nic nie powiesz?

— Nie. — Miłosz nie zamierzał się tłumaczyć.

— Skryty? — Podniosła jedną brew do góry.

— Przepraszam, ale spieszymy się — skwitowała Oliwia.

— Poczekają chwilę.

Dziewczyna przestąpiła z nogi na nogę. Mieli tylko dwie godziny, a miała zamiar wyszykować się spokojnie, bez pośpiechu. Miłosz również miał dosyć zaczepek kobiety, które wyraźnie kierowała w jego stronę.

Przyglądali się, jak odpalała malutką zapachową świeczkę, której różany aromat od razu uniósł się w powietrzu. Wiedźma spojrzała najpierw na Oliwię i obdarowała ją nikłym uśmiechem. Blondynka mimowolnie go odwzajemniła, chociaż tego nie planowała. To stało się samo.

— Panienka pójdzie — odezwała się, kiedy knot zgasł, a wzrok przeniosła na Miłosza — a ty, młodzieńcze, zostań jeszcze na minutę.

Chłopak kiwnął delikatnie głową przyjaciółce, dając do zrozumienia, że będzie tak, jak siwowłosa powiedziała. Wrócił wzrokiem do kobiety, która wpatrywała się w niego z nieodgadnioną miną. Obiecał sobie, że nie przegra tego pojedynku na spojrzenia i nie ugnie się. Wiedźma odezwała się dopiero, kiedy Oliwia zamknęła za sobą drzwi domku.

— Tajemnice cię zgubią, chłopcze.

— Nie rozumiem? — ni to stwierdził, ni zapytał.

— Uważaj na przyjaciół, bo nie wiesz, kto jest fałszywy, a kogo nie doceniasz. — Podrapała kota za uchem. — I na siebie uważaj. Przede wszystkim na siebie.

— Co pani chce przez to powiedzieć? — Lekko się nastroszył.

— Powiedziałam to, co chciałam powiedzieć. Idź do niej, nie pożałujesz.

Miłosz jeszcze chwilę bił się z myślami, ale ostatecznie odpuścił dalszą konwersację, z której i tak niewiele zrozumiał. Pokręcił nieznacznie głową, żeby wyrzucić z niej słowa kobiety. Nie wiedział, skąd to całe zamieszanie, ale nie chciał psuć sobie tego dnia.

Wszedł do domku i upewnił się, że zamknął za sobą drzwi na klucz. Minął się z Oliwią, która zapowiedziała, że zajmuje łazienkę i szybko jej nie zwolni, ale znalazła w telewizji ciekawy film przyrodniczy, idealny na drzemkę.

Spodobał mu się ten plan. Położył się wygodnie na kanapie, o ile można było tak leżeć na tak twardym meblu. Postanowił skorzystać z okazji i zadzwonić do siostry, ale nie odebrała. Napisała tylko krótką wiadomość, że ma się dobrze bawić i o nic nie martwić, bo doskonale sobie radzi.

Cała Madzia — pomyślał.

Przed wyjazdem powiedziała mu, że nie odbierze od niego żadnego telefonu, o ile nie poprzedzi go SMS-em, że coś się stało. Uważała, że bratu należy się chociaż parę dni odpoczynku od marnej codzienności i domowych problemów.

Nawet się nie zorientował, kiedy przymknął powieki, a następnie zasnął. Ponownie tego dnia obudził go delikatny dotyk na policzku. Zanim otworzył oczy, zaciągnął się jaśminowym zapachem i lekko uśmiechnął.

Nie spodziewał się, że czas spędzony w łazience Oliwia poświęciła na zrobienie delikatnych fal, które podkreślały ilość jej jasnych włosów oraz bardzo subtelny i dziewczęcy makijaż. Nie znał się na babskich sprawach, ale odkąd tu przyjechali, dziewczyna nie używała nawet tuszu do rzęs, a co dopiero beżowych cieni i bezbarwnego błyszczyka. A właśnie to według niego miała na twarzy.

Zwrócił uwagę także na jej sukienkę. Błękitny materiał w drobne, białe kwiatuszki podkreślał kolor jej oczu i nienaganną figurę. Lekko bufiaste, krótkie rękawki i kwadratowy dekolt idealnie współgrały z odrobinę luźnym krojem, a szerszy dół, kończący się w połowie uda, dodawał kreacji uroku.

— Leć szybko pod prysznic, bo mamy pół godziny. W łazience zostawiłam ci uprasowaną koszulę.

— Koszule? — zapytał zaskoczony. — Po pierwsze nie brałem ze sobą żadnej koszuli, a po drugie gdzie niby się tak spieszymy i o co w tym wszystkim chodzi?

— Spakowałam twoją ulubioną. No, ruchy. — Pogoniła go gestem dłoni. — Wszystkiego się dowiesz, jak zmyjesz z siebie resztę piachu!

Chłopak się zaśmiał i postanowił dużej nie zwlekać. Wziął szybki prysznic i wysuszył włosy, w które później wsadził palce i roztrzepał na wszystkie strony. Jak zawsze. Postanowił się ogolić, chociaż zarost miał bardzo rzadki.  Spojrzał na deskę do prasowania i zdziwił się na przygotowany przez blondynkę strój. Czarne jeasny z krótką nogawką i skórzanym paskiem, którego tak szukał przed wyjazdem. Nie wpadł na pomysł, żeby sprawdzić w torbie przyjaciółki. Zabrała też jego ulubioną, czarną koszulę o teksturze dwumilimetrowej kratki. Nie miała ona kołnierzyka, a dla dodatkowej lekkości podwinął rękawy do łokci.

Psiknął na siebie dwa dozowniki cytrusowych perfum i raz jeszcze roztrzepał fryzurę, ponieważ nadal wydawała mu się zbyt grzeczna. Był gotowy na... właściwie nie wiedział na co.

Na widok chłopaka, Oliwia przygryzła dolną wargę. Lekko się stresowała, a za sobą trzymała ozdobną torebkę z pakunkiem w środku.

— Coś kombinujesz — skwitował Miłosz, podchodząc bliżej.

— Zaraz jedziemy na kolację do miasteczka obok. Mają tam podobno najlepszą knajpę z makaronami i nawet mają w ofercie taki z serem. Na pewno nie będzie tak dobry jak nasz, ale z opinii wyczytałam, że warto.

— Liw...

— Mam coś dla ciebie — Zrobiła krótką przerwę. — Wiem, że urodziny masz jutro i pewnie jak co roku o nich zapomniałeś, ale chciałam ci zrobić niespodziankę sama, bo jutro lodziarze mają skończyć wcześniej i spędzić z nami wieczór. Wszystkiego najlepszego, Misiek!

Rzuciła się na szyję chłopaka i wycałowała go po policzkach. Nie krył swojego szczerego zaskoczenia, ale i radości, że przyjaciółka tak bardzo się postarała. Podziękował jej i nieśmiało zerknął do papierowej torebki.

— Zwariowałaś, dziewczyno? Wiesz, ile to kosztuje?! Nie powinnaś tyle wydawać. — Zrobiło mu się głupio, że naruszyła dla niego swój budżet.

— Wiem, że chciałbyś takiego prawdziwego, ale na razie wersja Lego musi ci wystarczyć. — Uśmiechnęła się szczerze. — Mam nadzieję, że ci się podoba.

— Nawet nie wiesz jak bardzo! Dziękuję, Liw.

Jeszcze raz przytulił przyjaciółkę i pocałował w policzek. Potrząsnął pudełkiem, które wydało z siebie charakterystyczny dźwięk obijających się o siebie klocków. Chwilę przyglądał się obrazkowi przedstawiającemu Forda Mustanga i nie mógł się doczekać, kiedy odtworzy go z zawartości. Uwielbiał Lego i kochał Mustangi. Jego marzeniem w rzeczywistości był Bullitt, ale ten również trafiał w jego gusta.

Blondynka nie dała mu się nacieszyć prezentem, ponieważ obawiała się, że rezerwacja im przepadnie. Do restauracji mieli jedynie piętnaście minut drogi samochodem, ale Oliwia chciała, żeby wszystko tego dnia wypadło idealnie.

Restauracja rzeczywiście okazała się strzałem w dziesiątkę. Urządzona była w pirackim stylu, czym przyjaciele zachwycali się przez cały pobyt. Jedzenie, a dokładnie makarony, na które się zdecydowali, pomogły im odzyskać utraconą na plaży energię. Doskonały wybór lokalu poprawił im i tak już wyjątkowo dobre humory. Śmiali się i żartowali, czasami zwracając na siebie uwagę innych gości.

Zachowywali się jak nastolatkowie, których nie interesuje reszta świata.

Pokłócili się jedynie w momencie, kiedy kelner przyniósł na stół rachunek. Miłosz zapłacił za całość zamówienia kartą, pomimo licznych sprzeciwów dziewczyny. Zapierała się, że jest to część prezentu i ona pokryje koszty, ale chłopak się nie zgodził. Całą drogę powrotną lekko się na niego dąsała, ale ostatecznie odpuściła.

Miłosz wszedł do domku z przekonaniem, że resztę wieczoru spędzą na kanapie i to koniec atrakcji na dzisiaj. Wyrzucił na stolik zawartość kieszeni i usiadł na kanapie. Oliwia na chwilę zniknęła w części sypialnianej i był przekonany, że przebiera się w coś wygodniejszego i za moment do niego dołączy.

Dziewczyna wyłoniła się po chwili, trzymając w rękach dwa duże koce. Co do koloru nie miała wyboru — każdy był w czerwono-beżową kratę. Podeszła do siedzącego przyjaciela i wręczyła mu jeden kawałek materiału.

— Chodź. — Złapała go za dłoń i zmusiła do wstania.

— Przecież...

— No, chodź! — przerwała mu.

Zamknęli domek na klucz, który Oliwia wrzuciła do małej torebeczki i nie puszczając dłoni chłopaka, poprowadziła go w kierunku plaży. Nie byli jeszcze na żadnym zachodzie słońca, bo albo przerażała ich pogoda, albo ilość turystów.

Ten dzień był piękny, a na drugi problem blondynka znalazła rozwiązanie.

Poprowadziła chłopaka w innym kierunku, niż spacerowali pierwszego dnia ich pobytu w tej miejscowości. Dla wygody zrzuciła z siebie czarne sandałki, a Miłosz również pozbył się swoich trampek. Nagrzany piasek przyjemnie łaskotał ich w stopy i chociaż szli prawie pół godziny, milczeli. Rozmawiali tego dnia już tak dużo, że ta cisza przerywana jedynie szumem fal, była dla nich wyjątkowo przyjemna.

W końcu dotarli na miejsce. Oliwia rozejrzała się dookoła, ale tak jak obiecała jej Iga — nie było tu żywego ducha. Dzika plaża wyglądała zupełnie inaczej niż ta położona bliżej miasteczka. Piasek był czysty i drobny, bez kamieni, a wydmy porośnięte iglastymi i wysokimi drzewami. Nawet fale rozbijające się o brzeg wydawały się spokojniejsze i łagodniejsze.

— Tutaj nikt nam nie przeszkodzi w oglądaniu zachodu słońca. — Spojrzała na Miłosza z niewinnym uśmiechem na ustach.

— Po to mnie tu tyle ciągnęłaś?

Próbował udawać znudzonego i oburzonego, ale blondynka doskonale wiedziała, że jedynie żartuje.

Rozłożyli jeden koc, na którym usiedli, a drugi zarzucili na swoje kolana. Wiedzieli, że jak tylko słońce schowa się za horyzont, temperatura powietrza ulegnie znacznemu obniżeniu. Oliwia oparła głowę o ramie przyjaciela, ale jego ręka nie wylądowała na jej talii, chociaż na to liczyła. Siedzieli chwilę w milczeniu, ale kiedy ich twarze oświetlały ostatnie promienie słońca, chłopak odezwał się pierwszy:

— Dziękuję, Liw. — Złożył buziaka na czubku jej głowy. — To były jedne z najlepszych urodzin, jakie w życiu miałem.

— Chciałabym, żebyś był szczęśliwy — szepnęła. — Tak naprawdę szczęśliwy, Misiek.

— Jesteś wspaniałą przyjaciółką. — Oparł policzek o jej skroń.

— A ty najlepszym przyjacielem, jakiego można sobie wymarzyć.

— No i masz! — Machnął ręką w powietrzu. — A myślałem, że to już koniec prezentów na dzisiaj! — Zaśmiał się głośno.

— Został jeden — podniosła na niego wzrok — ostatni.

— Ostatni?

Zupełnie nie wiedział, czego się spodziewać. Pocałuje go? Powie, że wyjeżdża do rodziców i więcej się nie spotkają? Tego nie nazwałaby prezentem, więc wykreślił to z listy. Więcej pomysłów jednak nie miał.

Oliwia lekko popchnęła ciało Miłosza tak, że plecami opadł na koc. Sama ułożyła się zaraz obok niego i nakryła ich czerwono-beżowym materiałem, pomimo że temperatura była zaskakująco przyjemna.

— Widzisz? — Wyprostowała rękę, celując w niebo. — Tych gwiazd zaraz będzie niewyobrażalnie dużo, niech tylko zrobi się zupełnie ciemno. Zapowiadają bezchmurną noc, więc wszystkie będą idealnie widoczne — szepnęła z zachwytem.

— Pozostaje czekać.

— Dokładnie.

Nie spodziewali się jednak, że przez moc atrakcji z całego dnia, nie doczekają nocy.

Po chwili milczenia oboje zasnęli jak dzieci.

***

Przyjaźń chyba wychodzi im trochę lepiej niż miłość... Co o tym myślicie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro