29. Nie jestem już dzieckiem

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Miłosz odstawił Oliwię bezpiecznie pod same drzwi restauracji. Nie wyobrażał sobie sytuacji, żeby dziewczyna mogła poruszać się sama po mieście, dopóki sprawa z kopertami się nie wyjaśni.

Musiał o nią zadbać.

Kiedy po czułym pożegnaniu zniknęła z jego pola widzenia, ruszył z miejsca. Nie wiedział, czy cokolwiek wskóra, ale chciał chociaż spróbować.

Udało mu się dostać do bloku bez większego problemu, podając się za kuriera. Podekscytowana sąsiadka chyba naprawdę na jakiegoś czekała, bo ucieszyła się na dźwięk jego słów, wypowiedzianych do domofonu. Nie sądził, że Oliwia poda mu adres Daniela, ale przy jednej z wielu rozmów odbytych w domku nad morzem, dziewczyna zająknęła się o kawalerce mężczyzny, a resztę już z niej wyciągnął. Stanął przed odpowiednimi drzwiami i splótł swoje palce, prostując je do momentu, aż kości wydały charakterystyczny dźwięk.

W końcu nacisnął przycisk dzwonka, oznajmiając swoje przybycie. Po chwili usłyszał szmer po drugiej stronie i lekko się uśmiechnął. Nie wierzył, że będzie mieć tyle szczęścia i zastanie go w domu. Drzwi się uchyliły, a po drugiej stronie zobaczył uśmiechniętą twarz Daniela.

— Zapraszam. — Zostawił otwarte drzwi i zniknął w głębi mieszania.

Miłosz wszedł do środka i poszedł za nim do kuchni.

— Napijesz się czegoś? — zapytał luźno, krzątając się po pomieszczeniu.

— Musimy porozmawiać. — Jego głos brzmiał aż nazbyt poważnie.

— Domyślam się, że chodzi ci o Oliwię. — Daniel westchnął i postanowił być szczery jedynie w połowie. — Nie martw się, nie będę wam stawał na drodze.

— Dobrze się bawiłeś jej kosztem? — zapytał młodszy z mężczyzn, krzyżując ręce na torsie.

— Dobrze się bawiliśmy, owszem — lekko się zaśmiał — wspólnie — podkreślił. — Do niczego jej nie zmusiłem i niczego nie obiecywałem.

— I myślisz, że to załatwia sprawę? — Uniósł jedną brew do góry.

— A ty myślisz inaczej? — Oparł dłonie na blacie.

Miłosz zastanawiał się, w jaki sposób podejść Daniela, żeby odkryć jego prawdziwe zamiary. Nie chciał pytać wprost, czy to on stoi za groźbami, ale czuł, że brunet jest wyjątkowo ciężkim graczem. Tak naprawdę nie mógł mieć do niego pretensji za romans z Oliwką. Może jedynie za to, że wylała przez niego tyle łez.

— Myślę, że jak się od niej nie odpierdolisz, to za siebie nie ręczę — warknął stanowczo.

— Przecież się odpierdoliłem. — Wzruszył lekceważąco ramionami, co rozwścieczyło chłopaka jeszcze bardziej. — Powiedziałem jej wprost, że mam narzeczoną i więcej się nie spotkamy.

— Trzymam cię za słowo. — Odwrócił się, żeby opuścić mieszkanie, ale zatrzymał go głos rozmówcy.

— Myślisz, że gdybym jej nie namieszał w głowie i nie zaciągnął do łóżka, to tak chętnie szukałaby pocieszenia w twoich ramionach? Myślisz, że gdybym jej nie uświadomił, co do ciebie czuje, to wyznałaby ci prawdę?

— Skąd o tym wszystkim wiesz? — Odwrócił się ponownie w jego kierunku i starał się trzymać nerwy na wodzy. — Śledzisz nas? Podsłuchujesz?

Chłopak coraz bardziej skłaniał się ku temu, że to właśnie Daniel stoi za sprawą kopert. Nie podobało mu się, że tak wiele wie o ich życiu i zastanawiał się, jak tę wiedzę wykorzystał.

— Po prostu znam się na ludziach. Najważniejsze, że to wszystko zaprowadziło nas do tego, co właśnie ma miejsce — powiedział spokojnie.

— Czyli do czego?

— Do rozmowy w cztery oczy. — Daniel wyprostował plecy i nie spuszczał z chłopka wzroku.

— O co ci, kurwa, chodzi? — Z trudem panował nad emocjami.

— O ciebie. — Stanął naprzeciwko blondyna. — O ciebie i o Magdę.

Miłosz rzucił się na Daniela, przyciskając jego ciało do ściany. Widział, jakiej jest postury, więc zdawał sobie sprawę, że mu na to pozwolił. Przygniótł przedramieniem jego gardło i syknął prosto w jego twarz:

— Nie waż się wspomnieć o mojej siostrze!

— Kurwa, przestań! Magda to jeszcze dziecko! Nawet bym nie pomyślał o niej w ten sposób, to obrzydliwe.

Szczerość bijąca z jego oczu sprawiła, że Miłosz lekko poluzował uścisk.

— Czego od nas chcesz? Konkret, kurwa — upomniał go.

— Mam coś dla ciebie. — Wyswobodził się i zniknął za drzwiami sypialni, po czym wrócił z zaklejoną, białą kopertą. — Powinieneś to przeczytać.

— Co to? — zapytał zaskoczony.

— List. Do ciebie.

— Od kogo?

— Jak dużo wiesz o swojej rodzinie? — Miłosz wpatrywał się w biały papier, jakby miało to wyjaśnić słowa Daniela, który kontynuował: — Chcę dla was dobrze, Miłosz. Nie jestem waszym wrogiem.

— Powiedz, że nie masz nic wspólnego z zastraszaniem Oliwii. — Spojrzał mu prosto w oczy, bo tylko z nich był w stanie wyczytać prawdę.

— Jakim zastraszaniem? O czym ty pierdolisz, chłopaku?

— Skoro nie masz z tym nic wspólnego, to nie twoja sprawa.

— Mamy sobie więcej do powiedzenia, niż przypuszczałem. — Tym razem Daniel zgrzytał zębami z nerwów. — Zapraszam cię na piwo, ale najpierw przeczytaj ten list. Bez tego nasza rozmowa nie ma sensu.

— Szybko tego nie zrobię — skwitował.

— Szczery jesteś, to się ceni. — Wyciągnął telefon, w który stuknął parę razy, a komórka Miłosza wydała charakterystyczny dźwięk przychodzącej wiadomości. — Wklep sobie ten numer na stałe. Gdybyś czegoś potrzebował, to dzwoń.

— Nie będzie takiej potrzeby — odparł hardo.

— Jeżeli chodzi o Oliwię — westchnął — nie chciałem jej skrzywdzić. To był jeden z niewielu sposobów, żeby do ciebie dotrzeć. Nie jestem waszym wrogiem, Miłosz. Pamiętaj o tym.

Chłopak już nic nie powiedział. Skierował kroki do wyjścia, ale po chwili wrócił do mężczyzny. Wyprowadził celny cios, który trafił prosto w szczękę Daniela. Mężczyzna skrzywił się z bólu, ale nawet nie próbował się bronić. Czuł, że zasłużył.

— To za to, że wylała przez ciebie tyle łez — skwitował Miłosz.

Opuścił mieszkanie z tak ogromnym mętlikiem w głowie, że nawet nie wiedział, co o tym myśleć. Kręcił się po mieście bez celu przez kilka godzin, ale nie pracował. Po prostu jeździł z głośno włączoną muzyką i starał się opanować i przyswoić to, czego się dowiedział.

Przez chwilę pomyślał o Sarze.

Nie w taki sposób jak zazwyczaj. Brzydził się zdradą i nigdy by się jej nie dopuścił. Dziewczyna od kilku dni zasypywała go ogromem wiadomości, a prawie każda z nich dotyczyła ich spotkania. Musiał wreszcie zamknąć ten etap na dobre i wytłumaczyć jej, że już nigdy nie dojdzie między nimi do zbliżenia.

Zastygł z komórką w dłoni i wpatrywał się w numer byłej kochanki.

Jak ma jej to wytłumaczyć? Przecież obiecał...

Obiecał jej trzy pożegnalne spotkania, z których jedno nie doszło jeszcze do skutku.

Odpuścił. Nie miał do tego głowy i jeszcze po raz kolejny powiedziałby w kierunku Sary przykre słowa, których później by żałował.

Odwiedził kwiaciarnie i poprosił florystkę o przygotowanie najpiękniejszego bukietu kwiatów. Mieszanka kilkunastu róż o wszystkich dostępnych w sprzedaży odcieniach nadawała się najlepiej. Wiedział, że Oliwia uwielbia kolorowe kwiaty, a w szczególności ten gatunek.

Powiedział to wtedy Danielowi, kiedy zapytał go na balkonie o upodobania dziewczyny z tej dziedziny, ale z tego, co wiedział — nie skorzystał z tej wiedzy.

On zamierzał postąpić inaczej. Chciał na każdym kroku udowadniać Oliwii, że na nią zasługuje. Chciał o nią dbać i chronić, pielęgnować i rozpieszczać. Może nie mógł pozwolić sobie zbyt często na drogie prezenty, ekskluzywne restauracje i zagraniczne wakacje, ale dla niej był w stanie zrobić wszystko.

Postanowił zostawić bukiet w swoim mieszkaniu, żeby zrobić blondynce niespodziankę. Wstawił kwiaty do wazonu i chwilę im się przyglądał. Były potwornie drogie, ale powinny się jej spodobać i to było dla niego najważniejsze.

Od jutra wracam od pracy, odrobię te pieniądze, a jej uśmiech jest bezcenny — pomyślał.

Postanowił zajrzeć do pokoju siostry, ale go uprzedziła. Otworzyła szeroko buzię na widok bukietu i złapała brata pod ramię. Spojrzała na niego niepewnym wzrokiem i lekko zmrużyła oczy.

— Przeskrobałeś coś? — zapytała bez krępacji.

— To ci wygląda na przeprosiny? — Lekko się zaśmiał.

— A co? Oświadczyny? — zapytała pół żartem, pół serio.

— Nie tym razem. — Przeniósł wzrok na Magdę. — Ja ją po prostu bardzo kocham, siostrzyczko.

— To bez okazji? Poważnie? — Podskoczyła z ekscytacji, na co chłopak wywrócił oczami. — Jeju, jak ja bym chciała mieć takiego faceta jak ty. Chodzący ideał!

— Nie przesadzaj. — Nie potrafił jednak powstrzymać uśmiechu, który cisnął mu się na usta w wyniku komplementu. — Ty nie dostajesz kwiatów od tego swojego?

— Dostaję, ale na przeprosiny. Poza tym rzadko się widujemy.

Miłosz zazgrzytał zębami, co uświadomiło nastolatce, że nie powinna tego mówić głośno.

— Za co? — warknął chłodnym tonem.

— Nic wielkiego, drobne nieporozumienie. — Machnęła lekceważąco dłonią. — Nie masz się o co martwić.

— Jesteś pewna?

— Misiek, nie nakręcaj się. — Oparła dłonie o jego klatkę piersiową i zadarła głowę do góry, żeby spojrzeć mu w oczy. — Jestem szczęśliwa, braciszku.

Doszukiwał się w jej oczach chociaż cienia kłamstwa, ale go nie odnalazł. Zrezygnował z drążenia tematu, objął siostrę ramieniem i ucałował w czubek głowy.

Była dla niego najważniejsza na całym świecie. Oczywiście stała na podium razem z Oliwią, ale jednak to z Magdą czuł największą więź i kochał ją inną miłością, braterską. Byli rodziną i od dawna mieli tylko siebie. Ojca ledwo pamiętali, a matki wiecznie nie było. Westchnął ciężko i wrócił myślami do białej koperty. Domyślał się, że może w niej być list od ojca. Nikogo więcej nie brał pod uwagę.

Zastanawiał się jedynie jaki Daniel ma w tym wszystkim udział?

Skąd ma ten list?

Dlaczego jest właśnie w jego rękach?

I dlaczego dostał go dopiero teraz?

Nie miał jednak odwagi zajrzeć do środka. Jeszcze nie.

— Co się dzieje? — Magda zapytała delikatnym głosem, nie odrywając policzka od piersi brata.

— A o co pytasz?

— Przecież czuję, że coś ukrywasz i coś cię męczy.

— Wszystko jest w porządku. — Celowo minął się z prawdą.

— Nie umiesz kłamać, wiesz?

Zaśmiał się nerwowo. Wtedy jeszcze nie wiedział, że opanuje tę sztukę do perfekcji.

— Pamiętaj, że ja też jestem dla ciebie, a nie tylko ty dla mnie, braciszku. — Oderwała głowę i posłała mu blady uśmiech, który odwzajemnił. — Muszę lecieć, jestem umówiona.

— O tej porze? Jest już późno.

— Tak i raczej dzisiaj nie wrócę. — Postawiła dwa kroki w tył.

— Nawet tak, kurwa, nie żartuj. — Zacisnął zęby, patrząc na jej krótką spódniczkę i starannie ułożone włosy. — Magda!

— No co? — Skrzyżowała ręce pod biustem.

— Dopóki nie poznam tego chłopaka i nie będę mieć pewności, że jest porządny, nie będziesz...

— Mam ci przypomnieć, co ty robiłeś w moim wieku? — przerwała mu.

— Przypomnij, cwaniaro — rzucił zaczepnie i oparł dłonie po bokach swojego ciała, przyjmując luźną postawę.

— No! To lecę, pa!

— Stój! — Podszedł do dziewczyny i zagrodził jej drogę ucieczki. — Jak się dowiem, że ten frajer cię dotknął chociaż palcem, to nie ręczę za siebie.

— A jeżeli sama będę tego chciała? — zapytała cicho.

— Jak będę chciała?! Dziecko drogie, o czym ty mówisz? — Wywrócił oczami. — Jesteś za młoda, zbyt niewinna. Taka dobra, delikatna istotka. Nie ma możliwości, że jakiś facet będzie mi cię... no wiesz... — Machnął ręką.

— No co? Chciałeś powiedzieć, że nie ma możliwości, żebym poszła z kimś do łóżka?

— Magda! — warknął na nią po raz kolejny.

— Ja mam siedemnaście lat, Miłosz. — Pogłaskała go czule po policzku, co sprawiło, że poluzował spięte mięśnie. — Nie jestem już dzieckiem.

— Ile? — Skrzywił się, ale też lekko uśmiechnął. — Chyba siedem, co najwyżej.

W jego oczach siostra nadal była małą, niewinną dziewczynką. W takich rozmowach jak ta zapominał, że jest już na progu dorosłości, a on sam już nie musi jej pilnować, jak księżniczki zamkniętej w wieży. Przez wszystkie jej lata życia starał się wpajać jej wartości, którymi sam się kierował, dlatego Magda nie miała mu za złe, że reagował w ten sposób. Wiedziała, że jest to tylko i wyłącznie objaw troski, a nie wtrącania się w jej sprawy. Misiek raczej tego nie robił. Pozwalał jej żyć własnym życiem, popełniać własne błędy i wyciągać z nich wnioski.

Bał się jedynie tego, że ktoś ją skrzywdzi. Chciał, żeby bezpiecznie przeszła przez wszystkie etapy dorastania i relacji z mężczyznami. Nie zamierzał zaglądać siostrze do łóżka, ale martwił go fakt, że nie zna jej wybranka i nie wie o nim nic, a Magda nie przedstawia go jedynie w samych superlatywach, jak często bywa na początku związku.

— Jadę do Ilony, będziemy się uczyć do sprawdzianu na koniec roku. — Poklepała go po ramieniu. — Ale dobrze wiedzieć, że w razie czego mam w tobie obrońcę mojej czystości. — Zachichotała.

— Bawi cię to? — Sam nie powstrzymał śmiechu. — Jesteś okropna! Dorośnij wreszcie, bo mam dosyć życia z nastolatką pod jednym dachem! Chodź, podrzucę cię.

— Chętnie. — Skierowała kroki do drzwi. — Poza tym zdecyduj się, mam dorosnąć, czy nie?

— Nie. Bądź już zawsze taką niewinną i uroczą Madzią, jaką jesteś.

...

Miłosz dopilnował, żeby dziewczyna weszła do bloku koleżanki i odjechał, dopiero kiedy zobaczył jej sylwetkę w oknie mieszkania Ilony.

— Misiek by mnie zabił, gdyby się dowiedział, że cię kryje. Wyprostuj to, Magda, bo będzie z tego nieszczęście.

— Mój brat nie zrobiłby krzywdy dziewczynie — skwitowała krótko. — Pojechał już?

— A co? Romeo czeka? — Zaśmiała się Ilona.

— Tak i trochę się niecierpliwi.

— Kocha to poczeka. — Nastolatka wzruszyła ramionami. — Leć i baw się dobrze. Gdyby Misiek się odzywał, to będę cię kryć. W sumie mi to na rękę, może chociaż będziemy mieli okazję porozmawiać — podsumowała rozmarzonym głosem.

— Zapomnij, Ilcia. Mój braciszek nie widzi świata poza Oliwką. — Ucałowała ją w policzek. — Dziękuję, paaa!

Wybiegła szybko z bloku i pognała w umówione miejsce. Była już spóźniona, a tego nie lubiła. Wiedziała, że chłopak już tam jest, a ona nie mogła się doczekać, aż wpadnie w jego ramiona.

Bała się przyznać sama przed sobą, że szaleńczo się w nim zakochała. Przepadła zupełnie. Martwiło ją jedynie to, że wszystko było między nimi idealnie w momencie, kiedy byli razem. Kiedy wspólnie spędzone chwile dobiegały końca, czar pryskał. Wymieniali ze sobą wiadomości, ale było ich według niej znacznie za mało i wydawały się nawet odrobinę oschłe.

Odrzuciła od siebie natrętne myśli, kiedy zobaczyła go na ich ulubionej ławce w parku. Była ona zupełnie na uboczu i jeszcze nigdy nikogo tam nie spotkali, jakby nikt nie wiedział o jej istnieniu. Bez zastanowienia rzuciła mu się na szyję i usiadła na kolanach.

— Cześć, aniołku. — Przyciągnął ją bliżej i namiętnie pocałował. — Tęskniłaś?

— Nawet nie wiesz jak bardzo. — Westchnęła.

— Przepraszam, że mam dla ciebie tak mało czasu, ale to niedługo się zmieni. Obiecuję. — Ułożył dłoń na jej policzku i spojrzał głęboko w oczy.

— Brakuje mi ciebie — wyznała smutno.

— Wiem, mała, wiem. — Westchnął. — Mnie ciebie też, ale to już nie potrwa długo.

— Nie mówmy o tym. — Rozpromieniła się. — Wiesz, że Misiek się zszedł z Oliwką? Są tacy szczęśliwi.

— Już myślałem, że nigdy im się nie uda. Zawsze im kibicowałem — przyznał szczerze.

— Mam nadzieję, że to się skończy ślubem.

— A my? — ściszył głos. — My też skończymy przed ołtarzem w twojej pięknej wizji?

— A chciałbyś? — zapytała równie cicho i niepewnie.

— Ja mogę cię poślubić nawet dzisiaj. — Musnął jej usta swoimi. — Choćby zaraz.

— Mój brat by cię chyba zabił. — Posmutniała i lekko opuściła głowę.

— Wiem, że jego zdanie jest dla ciebie ważne. Wiem też, że mnie nie lubi ze względu na stare czasy, ale ja się z nim dogadam, aniołku. Zrobię to dla ciebie. — Ponownie ją pocałował. — Udowodnię mu, jak bardzo cię kocham i że zrobię dla ciebie wszystko.

— Ja też cię kocham. — Odwzajemniła jego pocałunek.

— A teraz chodź na ten spacer, bo zmarzniesz, siedząc w miejscu.

Magda niechętnie wstała z kolan chłopaka, który splótł ich dłonie i poprowadził dziewczynę w głąb parkowych alejek, opowiadając, jak spędził ostatnie dni.

***

Jesteście ciekawi, co jest w liście, który dostał Miłosz?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro