43. Ona tak twierdzi

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zaszyli się w mieszkaniu Oliwki. Usiedli przy stole, naprzeciwko siebie. Oboje wiedzieli, że jeżeli teraz nie porozmawiają spokojnie i szczerze, to ich relacja legnie w gruzach. Oboje chcieli o nią zawalczyć i chociaż nie wiedzieli, dokąd ich ta rozmowa zaprowadzi, to nie zamierzali z niej rezygnować.

— Co cię łączyło z Sarą? — zapytała spokojnie.

— Seks — przyznał szczerze. — Lubię ją, szanuję, ale między nami nie ma nic więcej. Przynajmniej z mojej strony. — Skrzywił się.

— Ile to wszystko trwało?

— Dwa lata — wyznał lekko skrępowany.

— Z nią też sypiałeś bez zabezpieczenia? — zapytała, jakby dopiero teraz to do niej dotarło.

— Ona tak twierdzi. — Odrobinę mocniej zacisnął swoje splecione palce, ułożone na stole. — Zawsze tego pilnowałem. Przyszedłem do niej kiedyś kompletnie pijany, ale nie wierzę, że na to pozwoliłem. — Z jego oczu biła szczerość.

— A jednak jest w ciąży — mruknęła pod nosem. — Miłosz, ja nie potrafię się w tym odnaleźć.

— Wiem, jak chujowo to teraz zabrzmi, ale ja tam chodziłem, żeby odreagować. Za każdym razem, jak chociaż odrobinę pozwalałaś mi się do siebie zbliżyć, kończyłem ten chory układ.

— Odkąd jesteśmy razem... — Zawahała się przez chwilę, jakby bała się odpowiedzi. — Doszło między wami do czegoś?

— Kochanie — lekko się uśmiechnął — brzydzę się zdradą. Nigdy bym ci tego nie zrobił. Nie mógłbym.

— Nie jesteś taki, wiem. — Lekko opuściła wzrok. — A jednak o taki romans niedawno też bym cię nie podejrzewała.

Miłosz westchnął ciężko. Wiedział, że ma naprawdę mało na swoją obronę i z każdym kolejnym pytaniem jego pozycja staje się słabsza.

— Wiktor powiedział coś więcej, czy tylko to, co w naszej obecności?

— Nic. Nie sądziłam, że to ona za tym stoi — przyznała zgodnie z prawdą. — On tu był, Misiek.

— Jak to? O czym ty mówisz, Liw?

— Wtedy, jak Sara powiedziała, że jest w ciąży, wpadłam po drodze na Łukasza. Powiedział, że koperty to jego sprawka i że mam mu zapłacić, żebyś był bezpieczny.

— Co ma z tym wspólnego Wiktor? — dopytywał zniecierpliwiony.

— Pobił się wtedy z Łukaszem, stanął w mojej obronie. Odprowadził mnie do domu i na klatce wpadliśmy na Madzię. Pocałował ją i powiedział, że ma dosyć ukrywania swoich uczuć.

Miłosz podniósł jedną brew do góry, zdziwiony zachowaniem chłopaka.

— Wtedy się dowiedziałaś, że coś między nimi jest?

— Poprosili, żebym ci nie mówiła. Magda chciała sama z tobą porozmawiać. Wiktor wszedł ze mną do mieszkania, bo chciałam się dowiedzieć, jakie ma podejście do Magdy, ale on ją naprawdę kocha.

— Wiem, ale mam ochotę urwać mu łeb za to, co zrobił tobie i za to, że Madzia pewnie teraz przez niego wypłakuje oczy.

Wstał i podszedł do okna. Wcale nie skupił się na widoku za szybą, ale nie mógł siedzieć spokojnie i udawać, że nie targają nim emocje. Przymknął oczy i próbował wyrównać oddech.

Poczuł na brzuchu drobną dłoń Oliwii, a chwilę później dziewczyna oparła swoje czoło o jego plecy. Zaskoczyła go swoją bliskością, a jego serce wręcz wyrywało się do niej i resztką sił powstrzymywał się, żeby jej nie dotknąć, pocałować.

— Zostaw to, Misiek — wyszeptała.

— Liw — westchnął.

— Proszę. Ostatecznie nic się nie stało — próbowała go przekonać.

Odwrócił się gwałtownie na jej słowa. Spojrzał w błękitne tęczówki, a jego przybrały kolor zimnej stali.

— Nic się nie stało? — zapytał zaskoczony. — Nic?

— Wiesz, co mam na myśli. — Objęła swoje ramiona drżącymi dłońmi.

— Oliwia, ten kutas cię zastraszał prawie przez dwa miesiące! Śledził cię, robił zdjęcia, włamywał się do mieszkania. Przez niego całkowicie straciłaś poczucie bezpieczeństwa. Już nie pamiętasz, jak bardzo się bałaś spędzać czas we własnym domu?

— Przestań. — Odwróciła się, ale tym razem to on owinął rękę wokół jej brzucha i przycisnął jej plecy do swojego torsu.

— Nie mów, że nic się nie stało, kochanie. — Jego głos złagodniał. — Wylałaś przez niego tyle łez, że nie jestem w stanie mu odpuścić. Za bardzo mi na tobie zależy.

— Nie chcę, żeby komukolwiek coś się przeze mnie stało.

— Nie przez ciebie — upomniał ją. — Ja po prostu nie potrafię przejść obojętnie obok tego, że skrzywdził dwie najważniejsze osoby w moim życiu.

Oliwia wyswobodziła się z jego objęć i ponownie zajęła miejsce na krześle. Miłosz sam siebie zganił w myślach za to, że nie panuje nad emocjami. Już nie raz przekonał się o tym, że do niczego dobrego go to nie zaprowadzi. Dołączył do Oliwii, ale nie usiadł naprzeciwko jak poprzednim razem. Zajął miejsce po prawej stronie stołu. Chciał wiedzieć, kiedy dziewczyna patrzy przed siebie, a kiedy swój wzrok skupia na nim.

— Kim jest Daniel? — zapytała.

— To nie jest rozmowa na teraz, Liw.

— Na pewno Madzia powinna być z nim sama? Była w kiepskim stanie. — Spojrzała na chłopaka, który lekko się uśmiechnął.

— Z nim nic jej nie grozi. Co was tak naprawdę łączyło?

— To co ciebie i Sarę. — Wzruszyła ramionami. — Tylka ja ci o tym powiedziałam. — Ponownie wbiła wzrok w stół i szpileczkę w serce Miłosza. — Intrygowało nas w sobie nawzajem to, że kompletnie się nie znaliśmy. Nic do niego nie czuję i on do mnie pewnie też nie.

— Nie zamierzam was oceniać — podkreślił po raz kolejny.

— Co planujesz? — zapytała wprost.

— Za dwa dni Sara ma wizytę u lekarza. Z tego, co czytałem, badania genetyczne można robić już w ósmym tygodniu i mam zamiar z tego skorzystać. Chcę jak najwcześniej wykluczyć moje ojcostwo.

— A jeżeli to naprawdę twoje dziecko? — Spojrzała na niego pytającym wzrokiem.

— Jeżeli tak będzie, to nie przejdę koło tego obojętnie. Oliwia, nigdy nie wyparłbym się własnego dziecka — powiedział z pełną powagą.

Dziewczyna z nerwów zaczęła przekładać między palcami małą ozdobną świeczkę. Nie chciała dalej ciągnąć tego tematu, ale skoro zdecydowała się na szczerą rozmowę, nie zamierzała z niej zrezygnować. Złapała za zapalniczkę, która leżała na stole i odpaliła mały knot.

— A gdybym to ja była w ciąży? — zapytała cicho.

— Byłbym najszczęśliwszym facetem na świecie. Liw, to wszystko, co ci powiedziałem wtedy na plaży, to była prawda. Zrobię dla ciebie wszystko, ale nie zrezygnuję z kontaktów z moim dzieckiem. Mam nadzieję, że to zrozumiesz.

— Nigdy bym tego od ciebie nie wymagała. — Lekko się oburzyła. — Prędzej to nasza relacja ulegnie zmianie.

— Chcesz z nas zrezygnować? — zapytał szeptem, jakby obawiał się odpowiedzi.

— Nie widzę dla nas przyszłości, jeżeli to wszystko się potwierdzi. — Ciężko było jej wypowiedzieć te słowa.

— Kocham cię i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Nie każ mi wybierać między tobą a moim dzieckiem.

— Nie każę. — Wzrok utkwiła w oknie, pomimo że noc przyćmiła widok.

— Rozumiem. — Dotarł do niego sens jej słów. — Liw, ja naprawdę uważam, że to jedna wielka pomyłka.

— To, że nie byłeś z nią u lekarza, to wiem. — Przeniosła na niego wzrok. — Nie zrobiła testu? Nie pokazała ci wyników? Bazujesz tylko na jej słowach?

— Wykonała trzy testy, które jej kupiłem — wyznał ze skruchą.

— Wszystkie trzy z dwoma kreskami, prawda? — prychnęła. — Nie musisz odpowiadać.

Imbirowy zapach świeczki zaczął ją coraz bardziej drażnić. Czuła, że buzujące w niej emocje chcą się wydostać na zewnątrz. Obiecała sobie, że rozmowa będzie spokojna i nie będzie chłopaka zasypywać zbędnymi pretensjami. Chciała z nim ustalić fakty i na czym właściwie stoją. Zgasiła płomień i odpaliła kolejną świecę. Tym razem o zapachu różanym i miała nadzieję, że szybko wypełni on pomieszczenie, posyłając imbir w niepamięć.

— Myślę, że powinniśmy zrobić sobie przerwę.

Tych słów Miłosz obawiał się najbardziej. Nie chciał ich usłyszeć, a tym bardziej nie chciał, żeby weszły w życie.

— Liw... — Złapał za jej dłoń, w wyniku czego dziewczyna przymknęła powieki.

— Przynajmniej do czasu rozwiązania sprawy z ciążą — doprecyzowała.

— Jeżeli to wszystko jest jednym wielkim kłamstwem... Czy wtedy dasz mi szansę, żebym wszystko naprawił?

Przedłużająca się cisza ze strony Oliwii zdawała się trwać w nieskończoność. Nie wyobrażał sobie, że może ją stracić, zanim zaznali wspólnie normalnego życia, nieokraszonego strachem, kłamstwami i niepokojem.

— Nie wiem, Misiek. — Spojrzała na niego łagodnym wzrokiem. — Tyle się ostatnio wydarzyło... Chyba muszę nabrać do tego wszystkiego dystansu.

— Dam ci tyle czasu, ile tylko będziesz potrzebować. — Próbował odwrócić sens jej słów.

— Myślę, że powinieneś już iść.

Lekko opuściła wzrok, nie mogąc patrzeć dłużej w jego oczy, w których gasły ostatnie iskierki nadziei. Miłosz poderwał jej dłoń do góry i lekko ucałował jej wierzch.

— Daj mi kilka dni — wyszeptał, opierając czoło na ich splecionych palcach. — Nie skreślaj mnie, Liw.

Mocno przymknęła powieki, jakby chciała powstrzymać łzy, które zbierały się w jej oczach. Mimo to jedna popłynęła po jej policzku. Delikatnie wyswobodziła dłoń i wstała z krzesła. Oparła się biodrami o stół i zwiesiła głowę. Czekała, aż Miłosz opuści jej mieszkanie, ale kiedy i on wstał, poczuła dziwne ukłucie w sercu.

— Gdybyś czegoś potrzebowała, to możesz na mnie liczyć — zapewnił i skierował kroki do wyjścia.

— Poczekaj — zawołała w przypływie emocji. — Potrzebuję.

— Co mogę dla ciebie zrobić? — Ponownie podszedł blisko.

— Pocałuj mnie — wyszeptała.

— Jesteś pewna, że tego chcesz? — zapytał z lekkim niedowierzaniem.

Oliwia nie zmierzała powtarzać. Odbiła się od stołu i podeszła do zaskoczonego Miłosza. Zarzuciła mu ręce na szyję i stanęła na palcach, żeby dosięgnąć jego ust. Połączyła ich wargi w delikatnym i zmysłowym pocałunku, który chłopak natychmiast oddał. Poczuła na biodrach dłonie, które przybliżyły ją do niego.

Oderwała się od jego ust i spojrzała głęboko w oczy. Cofnęła się, ale złapała za dłoń Miłosza. Nie spuszczając z niego wzroku, zaczęła ich prowadzić w kierunku sypialni i zatrzymała się, dopiero kiedy poczuła, że jej łydki spotkały się z łóżkiem. Ponownie przyciągnęła zaskoczonego chłopaka bliżej siebie i wpiła się w jego usta.

Oboje mieli mętlik w głowie, ale oboje szalenie za sobą tęsknili.

Kiedy drobna dłoń Oliwii zjechała po jego torsie i dotarła do paska, z którym delikatnie zaczęła się szarpać, wiedział, że to ostatni moment na jego reakcję. Niechętnie przerwał pocałunek i ujął jej twarz w swoje dłonie.

— Liw — westchnął — nie będziesz tego żałować?

— Żałowałabym, gdybym ci pozwoliła teraz wyjść — wyszeptała. — Możliwe, że to nasz ostatni raz, Misiek.

— Nie mów tak, proszę. — Oparł czoło o jej, na co dziewczyna smutno się uśmiechnęła.

— Taka jest prawda, kochanie — wypowiedziała te słowa tak cicho, niemal bezgłośnie, że chłopak nie miał szans ich usłyszeć.

Ponownie połączyła ich usta i zachwiała ich ciałami tak, że oboje wylądowali na łóżku. Delektowali się pocałunkiem i swoją bliskością i dopiero kiedy przestało im to wystarczać, ich  dłonie rozpoczęły spokojne wędrówki. Miłosz swoją ułożył w swoim ulubionym miejscu, czyli tuż nad zgiętym kolanem dziewczyny. Przeniósł swoje ciało i umiejscowił się między jej nogami.

Oliwia cicho westchnęła w jego usta, kiedy poczuła, jak delikatnie na nią naparł. Pomogła mu pozbyć się koszulki i bez krępacji błądziła dłonią po jego torsie i plecach. Chłopak przeniósł subtelne pocałunki na jej szyję, ledwo muskając ją swoimi wargami, na co przymknęła powieki z rozkoszy.

Ich niewinna zabawa i delikatne pocałunki nie miały końca. Mieli wrażenie, że pół nocy zajęło im pieszczenie swoich ciał, zanim przeszli do konkretów. Ich zbliżenie jeszcze nigdy nie było tak namiętne i spokojne, wręcz powolne. W swoich najdrobniejszych gestach i każdym ruchu przekazywali sobie wzajemnie to, jak bardzo się kochają, szanują i pragną.

Z niczym się nie spieszyli, jakby to naprawdę był ich ostatni raz.

Jakby się żegnali i chcieli jak najwięcej czasu spędzić w swoich objęciach.

Jakby ich wspólna historia właśnie teraz dobiegała końca.

***

Myślicie, że jest dla nich jakaś szansa?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro