47. Zostań

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Miłosz zaczynał popadać w paranoję.

Może Oliwii coś się stało?

Może ktoś ją skrzywdził?

Z tęsknoty zdobył się na coś, czego sam po sobie by się nie spodziewał. Znalazł odpowiedni klucz i przy jego pomocy wszedł do mieszkania Oliwii. Miał nadzieję, że zastanie ją uśmiechniętą w kuchni albo śpiącą z twarzą wciśniętą w oparcie salonowej kanapy.

Na próżno.

Mieszkanie było puste i jedyne, co się zmieniło od jego ostatniej wizyty w tym miejscu, to większa warstwa kurzu kłębiącego się na meblach i podłogach. Przeszedł do sypialni dziewczyny, do której nieśmiało zajrzał. Boleśnie uderzyły w niego wspomnienia ich ostatniej wspólnej nocy i myśl, że ukochana się z nim pożegnała.

Zamknął drzwi i przeszedł do jej starego pokoju. To z tym miejscem miał najwięcej wspomnień. To tutaj siedzieli całymi godzinami w zimowe wieczory. To tutaj grali wspólnie w planszówki i śmiali się do utraty tchu. To tutaj odwiedzał ją codziennie, kiedy w podstawówce złamała nogę i nie wychodziła z domu przez trzy tygodnie.

Podszedł do korkowej tablicy i powędrował wzrokiem po zdjęciach. Mimowolnie na jego usta wpłynął uśmiech, kiedy przypominał sobie okoliczności powstania kolejnych fotografii. Przejechał palcem po zdjęciu ze studniówki, na którym Oliwia miała na sobie czerwoną, długą suknię. Dziewczyna patrzyła w aparat, on nie odrywał wzroku od niej. Na fotografii został czysty ślad, w miejscu, które dotknął. Pokręcił głową z dezaprobatą i wycofał się ponownie do salonu.

Usiadł przy stole i przeczytał kilkukrotnie list, który zostawiła Oliwia. Analizował każde słowo, które padło podczas ich ostatniej rozmowy i był przekonany, że gdyby wiedziała, że nie ma żadnego dziecka, dałaby mu jeszcze jedną szansę.

Spojrzał na niedopaloną świecę, gdyż nadal zapach imbiru drażnił jego nozdrza. Był zdziwiony, że Oliwia kupiła dekoracje właśnie o takim zapachu, za którym sama nie przepada. Pospiesznie wstał z krzesełka i chciał wyrzucić świecę do kosza, ale uświadomił sobie, że nikt nie wyniesie worka ze śmieciami pewnie przez jeszcze długi czas.

Zrezygnowany skierował kroki do wyjścia. Zamknął drzwi na klucz i zbiegł na dół. Kiedy wyszedł z bloku, jego twarz owiał przyjemny, ciepły wiatr. Ponownie posmutniał, przypominając sobie dni spędzone z ukochaną nad morzem. W jego głowie zaświtała pewna myśl.

Zarówno Iga jak i Julek od dłuższego czasu ignorowali jego połączenia. W pewnym momencie po prostu przestał do nich dzwonić i wcale nie zdziwiło go, kiedy nie odebrali i nie odpisali na jego SMS-y po zniknięciu Oliwii.

Może dziewczyna jednak była u nich?

Była taka szansa, prawda?

Nie wybaczyłby sobie, gdyby nie sprawdził. Bez zastanowienia wsiadł do swojego auta i ruszył w kierunku małej, nadmorskiej miejscowości.

Droga zajęła mu tym razem ponad cztery godziny. Był wykończony, ale podniecony szansą na spotkanie Oliwii. Była niedziela po południu, więc był przekonany, że zastanie znajomych w wynajmowanym mieszkaniu, którym pochwalili się podczas pobytu w rodzinnej miejscowości. Zaparkował auto pod odpowiednim szeregowcem i rozejrzał się po okolicy.

Osiedle wyglądało na niemal nowe, co zdziwiło Miłosza. Był przekonany, że przyjaciele będą oszczędzać pieniądze na wydatki związane ze ślubem i przyjęciem weselnym. Wysiadł z auta i podszedł bliżej budynku białą, kamienną ścieżką. Dwupiętrowy segment pokryty był imitacją czerwonej cegły, która kontrastowała z wykończeniem parkingu i zielonymi elementami małego ogrodu.

Zapukał w drzwi z numerem 3 i czekał. Po chwili usłyszał donośny śmiech przyjaciela, a zaraz po tym zobaczył jego opaloną twarz. Julek momentalnie spoważniał i spojrzał na Starskiego z lekką obawą.

— Miłosz? Co ty tu robisz? — zapytał zaskoczony.

— Jest u was Oliwia? — Nie zamierzał się silić na miłe przywitania, skoro przyjaciel patrzył na niego jak na intruza.

— Oliwia? Nie, skąd w ogóle taki pomysł? — Wzruszył ramionami, jakby to było oczywiste.

— Kontaktowała się z wami? — próbował się dowiedzieć czegokolwiek, chociaż stracił resztki nadziei.

— Misiek? — Przed Julka przepchnęła się Iga, która złapała go za dłoń i pociągnęła wewnątrz mieszkania. — Chodź, napijesz się czegoś?

Zanim odpowiedział, rozejrzał się po przestronnym wnętrzu. Mieszkanie nie należało do największych, ale sprawiało zupełnie inne wrażenie, przez otwartą antresolę pełniącą funkcję sypialni. Pod nią znajdowała się sporych rozmiarów kuchnia z długą wyspą, a druga część pomieszczenia pełniła funkcję salonu. Wszystko było utrzymane w jasnych kolorach, oprócz chabrowej kanapy, foteli, zasłon i wszelkich drobnych dodatków, jakie się tylko znajdowały w zasięgu wzroku.

— Macie jakieś wieści od Oliwii? — powtórzył pytanie.

— Nie, a coś się stało? — zapytała zdezorientowana Iga. — Na długo przyjechałeś? — Zmieniła od razu temat, jakby w ogóle nie interesowała ją odpowiedź.

— Czy coś się stało? — Prychnął pod nosem. — W ogóle macie pojęcie, co się ostatnio odpierdala w naszym życiu?

— A co się odpierdala? — zapytał Julek obojętnym głosem, co jedynie podsyciło irytację chłopaka.

— Wiecie co? Skoro Oliwii tu nie ma, to nie będę wam psuć niedzieli. Bawcie się dobrze w to swoje nadmorskie życie. My poradzimy sobie sami.

Nie czekając na ich reakcję, wyszedł z mieszkania, trzaskając drzwiami. Nie zamierzał marnować więcej czasu. Zaraz za nim wypadła Iga, która dogoniła chłopaka i zagrodziła mu drogę.

— Co z Oliwią? — zapytała nerwowo.

— Nie wiem. — Chciał ją wyminąć, ale mu nie pozwoliła. — Zniknęła parę dni temu. Zostawiła tylko list, że wyjeżdża i żebym jej nie szukał.

— Pokłóciliście się? — zapytała zaskoczona.

— A serio cię to interesuje? — warknął na dziewczynę nieprzyjemnie.

— Inaczej bym nie pytała.

— Daruj sobie, Iga. Wyjechaliście tutaj i obiecaliście, że nic to nie zmieni w naszej przyjaźni. Tymczasem nawet nie wiesz, przez co Oliwia ostatnio przechodziła!

— Chodzi ci o te durne koperty? To pewnie jakiś mało śmieszny żart.

Ignorancja ze strony przyjaciółki zirytowała go jeszcze bardziej. Nie miał zamiaru wyprowadzać jej z błędu. Skoro nie interesowała się problemami ludzi, którzy byli dla niej kiedyś najbliższymi osobami, to on nie zamierzał się więcej zwierzać ze swoich przeżyć.

— Widzę, że nie mamy o czym rozmawiać — odparł smutno i chciał ponownie wyminąć dziewczynę, która rzuciła się na jego ciało, mocno przytulając.

— Tak bardzo się pogubiłam, Misiek — załkała cicho. — Tak bardzo was zaniedbaliśmy. Przepraszam cię.

— My też się pogubiliśmy — skwitował gorzko i chciał się cofnąć, ale przyjaciółka zbyt mocno oplotła go swoimi rękami.

— Codziennie sobie obiecałam, że do was zadzwonię i codziennie wracałam z pracy tak zmęczona, że nie wiedziałam, jak się nazywam. Im dłużej to trwało, tym bardziej było mi wstyd się odezwać.

— Dlatego zrezygnowałaś z nas całkiem? — zapytał z kpiną.

— Misiek, ja nadal was kocham i bardzo za wami tęsknię. Potrzebuję jeszcze miesiąca i wszystko wróci do normy, obiecuję. Musimy tylko skończyć remont księgarni i przyjedziemy do was na krótki urlop. — Podniosła na niego załzawiony wzrok. — Wybacz nam, proszę.

Chłopak skapitulował i objął przyjaciółkę ramieniem. Widział, że jest przemęczona i ledwo stoi na nogach. Poza tym zawsze miękł na widok jej łez i nie potrafił przejść koło nich obojętnie, a brunetka płakała naprawdę rzadko. Dziewczyna ponownie wtuliła się w jego tors i gorzko zapłakała. Nie mogła tego udawać. Nie ona.

— Już dobrze, Iguś. — Pogładził ją po włosach. — Bardzo się na was zawiedliśmy, wiesz? — przywrócił łagodny ton głosu.

— Wiem, Misiek — odezwała się głosem pełnym skruchy. — Więcej tego nie zrobimy. Obiecuję.

— Mam taką nadzieję. — Westchnął i pocałował przyjaciółkę w czubek głowy.

Tęsknił za nią. Dopiero kiedy trzymał jej drobne ciało w swoich ramionach, zrozumiał, jak bardzo brakowało mu tego chodzącego wulkanu emocji. Kiedyś byli nierozłączni, a teraz każde z nich kroczyło swoimi ścieżkami, które przestały się przecinać.

— Chodź, zrobię ci dobrej kawki i wszystko nam opowiesz. — Otarła łzy z policzka i pociągnęła Starskiego ponownie do mieszkania.

Miłosz opowiedział przyjaciołom wydarzenia ostatnich tygodni. Zarówno Iga jak i Julek byli w ogromnym szoku i nie potrafili sobie poukładać w głowie tego, co się wydarzyło w miasteczku podczas ich nieobecności.

— Ale że ty tak z Sarą? — Skrzywiła się Iga. — Przecież ty możesz mieć każdą laskę, a wybrałeś taką furiatkę.

— Ty to umiesz pocieszyć, Iguś — zaśmiał się szczerze z komplementu przyjaciółki. — Naprawdę Oliwia się z wami nie kontaktowała?

— Przykro mi, stary — odparł Julek, upijając łyk piwa.

— Ja już nie wiem, gdzie jej szukać. — Opadł plecami na oparcie kanapy.

— Ja też nie mam zielonego pojęcia. Dzwoniłeś do jej rodziców? — zapytała Iga z nadzieją, ale chłopak przytaknął głową zrezygnowany. — To może ja spróbuję? Czekajcie.

Chwyciła za telefon i wyszła do łazienki od razu, jak tylko mama Oliwii odebrała połączenie. Julek popatrzył na przyjaciela skruszonym wzrokiem i wyciągnął w jego kierunku otwartą dłoń.

— Przepraszam, Miłosz. — Chłopak oddał uścisk i lekko skinął głową. — Co z Wiktorem?

— Póki co dostał wpierdol, ale jeżeli Magda przepłacze przez niego jeszcze jedną noc, to chyba zafunduję mu dawkę przypominającą.

— Jak coś, to dzwoń — powiedział poważnym głosem, co zabrzmiało jak deklaracja.

— Dzięki. — Uśmiechnął się półgębkiem. — Wszystko się pojebało, Julek.

— Nie bierz na swoje barki zbyt dużo. — Poklepał przyjaciela po ramieniu. — Już i tak ledwo dajesz radę. Pamiętaj, że nie jesteś winien temu, że jakaś świruska namieszała w twoim życiu, że twój ojciec narobił długów, że Wiktor skrzywdził Magdę. Odpowiadasz tylko za siebie.

— Ale muszę jakoś ogarnąć ten burdel. Muszę to poskładać do kupy, Julek. Przede wszystkim muszę odzyskać Oliwię, a nawet nie wiem, gdzie jej szukać — zaśmiał się gorzko.

— U rodziców jej na pewno nie ma. — Do salonu wróciła zmartwiona Iga.

— Jej mama by cię nie oszukała... — skwitował.

— Może jednak się skusisz na piwko?

— Dzięki za wszystko, ale będę się zbierać. — Miłosz podniósł się na równe nogi.

— Zostań, Misiek — zaproponowała Iga po raz kolejny. — Jesteś zmęczony, nie powinieneś wracać tyle godzin sam.

— Dam radę. — Podał Julkowi dłoń na pożegnanie i ucałował Igę w policzek. — Gdybyście się czegoś dowiedzieli, to dajcie znać.

Skierował się do wyjścia. Czuł, że musi zacząć wszystko od początku. Jeszcze raz powinien przeanalizować każde słowo Oliwii i zastanowić się, gdzie mogła się zaszyć. Musiał ją znaleźć.

Ustawił nawigację, wpisując domowy adres i jęknął niezadowolony, kiedy pokazała, że na miejscu będzie nad ranem. Westchnął ciężko, odpalił silnik i ruszył w drogę.

Miał przynajmniej sporo czasu sam na sam ze sobą i ulubioną muzyką, żeby zastanowić się, gdzie szukać Oliwii. Nie zamierzał się poddać. Nie zamierzał odpuszczać. Nie teraz, kiedy wiedział, że nie jest dla niej jedynie przyjacielem z dzieciństwa. Kiedy zbliżyli się tak bardzo.

Kiedy wiedział, że kocha ją ze wzajemnością.

***

Jak myślicie, gdzie jest Oliwia?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro