9. Byłbyś do tego zdolny?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kolejne dni minęły Oliwii nadzwyczaj spokojnie. Miłosza nie widywała, nieznajomy jej nie odwiedzał.

Powoli godziła się z faktem, że z własnej głupoty straciła przyjaciela. Cierpiała z tego powodu i tęskniła. Po chwili była na niego wściekła za słowa, które wypowiedział pod jej adresem i miała ochotę wskoczyć w ramiona nieznajomego dla samego utarcia nosa Miłoszowi.

Może tak właśnie powinna zrobić?

Skoro nie odezwał się do niej przez parę dni, to widocznie nie zależało mu tak bardzo na ich przyjaźni, ani na niej samej.

Postanowiła, że nie będzie dłużej tego analizować. Nie zamierzała układać w głowie scenariuszy i myśleć nad każdym kolejnym krokiem. Przyjmie to, co zaoferuje jej los.

Niechętnie podniosła się z kanapy i otworzyła drzwi, do których ktoś uparcie się dobijał. Po drugiej stronie zobaczyła Magdę i chociaż spodziewała się, że przychodzi w sprawie brata, to zaprosiła ją do środka bez kręcenia nosem. Zajęły miejsce na barowych stołkach przy wyspie kuchennej. Nalała nastolatce wody do szklanki i podsunęła pod nos. Wydawało jej się, że jest wyjątkowo zestresowana.

— Coś się stało? — zapytała z troską w głosie.

— Wiesz, martwię się o Miśka — wyznała, ale widząc niechętną minę blondynki, szybko rozwinęła myśl: — Nie zamierzam się mieszać w wasze sprawy, to nie mój biznes.  Chociaż wiesz, że jesteś moją wymarzoną bratową. — Zaśmiała się nerwowo. — Znika na całe dni, czasami i noce. Ostatnio wrócił zalany w trupa, to mu się wcześniej nie zdarzało.

— Racja, normalnie się tak nie zachowuje.

— Nie przyszłam cię prosić o rozmowę z nim ani nic takiego. Chciałam tylko zapytać, czy może wiesz, co się z nim dzieje przez ten czas, kiedy nie ma go w domu? — zapytała z nadzieją.

— Madzia, nie rozmawiamy od kilku dni. Przykro mi.

— Rozumiem. — Wyraźnie posmutniała, chociaż jej mina od początku nie była wesoła. — Mogę cię o coś zapytać?

Wlepiła w Oliwię szare tęczówki, chociaż ciężko było jej utrzymać kontakt wzrokowy ze starszą koleżanką. Dziewczyna od zawsze była dla niej swego rodzaju wzorem i zawsze służyła jej dobrą radą. Nastolatka była w nią ślepo wpatrzona i bezgranicznie jej ufała.

— No pewnie, śmiało. — Blondynka poprawiła się na krześle, przysuwając odrobinę w jej kierunku.

— Czy ty... Czy byłaś kiedyś tak prawdziwie zakochana?

Pytanie na chwilę zawisło w powietrzu. Oliwia nie takiego tematu rozmowy się spodziewała, ale postanowiła być szczera z młodszą koleżanką.

— Pamiętasz Artura? — Magda przytaknęła. — Nasza miłość nie była idealna. Finalnie okazał się kutasem, jakich mało, ale przez dwa lata byłam z nim naprawdę szczęśliwa.

— A kochasz go jeszcze?

— Zawsze będzie zajmował malutkie miejsce w moim serduszku, ale już nigdy nie będzie dla mnie nikim ważnym — skwitowała.

— A skąd wiedziałaś, że to właśnie to uczucie? — zapytała zaciekawiona.

— Tego się nie da opisać, młoda. Po prostu to czujesz i wiesz, że to jest to.

— A czy... — zawahała się.

— Śmiało. Pytaj.

Magda oblizała usta, upiła łyka wody, poprawiła włosy. Bała się zapytać wprost. Bardziej wstydziła, niż bała, bo przecież mogła ufać Oliwii. Była o tym przekonana.

— Skąd wiedziałaś, że to już ten czas? No, wiesz... Żeby... — Wykręciła palce z nerwów.

— Madzia — objęła nastolatkę ramieniem i ciepło się do niej uśmiechnęła — nie spiesz się i nie rób niczego wbrew sobie, kochanie. Pamiętaj o tym.

— I tyle? — zapytała, nie dowierzając.

— Tak, dokładnie. Co to za szczęściarz, który zawładnął twoim serduszkiem na tyle, że chcesz iść z nim do łóżka? — zapytała szczerze zaciekawiona i wróciła do poprzedniej pozycji.

— Nie znasz. — Lekko się zmieszała, co nie umknęło uwadze Oliwii. — Tylko nie mów Miśkowi, dobra? Chyba by go zabił. — Zaśmiała się nerwowo.

— Spokojnie. Ta rozmowa zostanie między nami — zapewniła ją.

— A ja to co?! — Usłyszały za sobą wesoły głos Igi.

— Oo, Iguś! — Magda zmieszała się jeszcze bardziej, bo była świadoma, że dziewczyna słyszała ich rozmowę.

— Madzia, bzykaj się, ile chcesz, ale nigdy bez gumek! — upomniała ją brunetka.

— Przestań. — Skrzywiła się nastolatka. Mówienie o tym wprost było dla niej jakieś takie odrażające.

— To bardzo ważne, pamiętaj! — Iga nie dawała za wygraną.

— Chcesz kawy? — zapytała Oliwia, ale przyjaciółka zbyła ją machnięciem dłoni.

— Sama sobie zrobię. — Odwróciła się w stronę czajnika. — Co to za przystojniak? Gdzie go poznałaś? Mów tu szybko Igusi, bo jestem w tyle z osiedlowymi plotkami!

— Nie znacie go. — Nastolatka wzruszyła ramionami.

— A Misiek? Wie, że jego mała siostrzyczka przygruchała sobie jakiegoś ogiera? — Nadal była odwrócona plecami, zastanawiając się, którą kawę wybrać.

— Nie wie i na razie nie chciałabym tego zmieniać. Zresztą ostatnio ciągle go nie ma i nawet choćbym chciała z nim pogadać, to nie ma dla mnie czasu — wyznała smutno. — Dzisiaj pewnie też nie wróci, mama ma nocną zmianę, więc będę siedzieć sama.

Przyjaciółki wymieniły między sobą znaczące spojrzenie. Lubiły towarzystwo Magdy, bo była bardzo wrażliwą i dojrzałą dziewczyną. Sporo z nimi przeżyła, bo często zwracała się do nich w różnych sprawach związanych z dorastaniem, chłopakami i problemami szkolnymi.

— To się świetnie składa, bo ja też mam wolne dzisiaj. To co? Babski wieczór filmowy? — Iga aż klasnęła w dłonie z podekscytowania.

— Ja jestem za i zapraszam! W sumie to już jest siedemnasta. Wypad na dół i widzę was za dziesięć minut w piżamach! — zarządziła Oliwia.

Magda spojrzała na dziewczyny ze szczerym uśmiechem i po chwili wybiegła razem z Igą tylko po to, żeby za chwilę wrócić do mieszkania w piżamie i z własnym kocem w ręce. Umiejscowiły się na kanapie i włączyły pierwszy lepszy film.

Nastolatka była wdzięczna przyjaciółkom, że nie musi spędzać kolejnego wieczoru samotnie. Jej chłopak ostatnio nie miał zbyt dużo czasu dla niej i zaczynało jej to ciążyć. Pocałował ją wielokrotnie, czasami bardzo namiętnie. Jego dłonie zbadały już bardzo duży obszar jej ciała, ze wzajemnością oczywiście, ale nie wiedziała, czy dla niego znaczyło to tyle, co dla niej.

Po chwili skarciła się za takie myśli. Kochał ją i nie raz jej o tym powiedział. Widziała szczerość w jego oczach i nie podejrzewała go o to, że mógłby ją oszukiwać.

...

Było grubo po dwudziestej drugiej, kiedy Miłosz dopiero zbierał się z ulicy Kwiatowej. Był umówiony z Julkiem na piwo i nie zamierzał odpuszczać tego spotkania.

— Będziesz jutro?

— Nie wiem — odpowiedział oschle.

— Nie uważasz, że powinieneś się określać wcześniej? To nie jest burdel, że wpadasz, kiedy chcesz.

— W burdelu to akurat lepiej nie wpadać — zażartował dla rozładowania atmosfery, ale na niewiele się to zdało. — Dam znać, dobra? Chyba możemy się tak umówić?

— Możemy. Najwyżej załatwimy sprawę szybciej, jak czas mnie będzie gonić.

— No i świetnie, nara — pożegnał się ozięble i nie czekając na odpowiedź, opuścił pomieszczenie.

Do baru dotarł piechotą w niecałe piętnaście minut. Przeprosił Julka za spóźnienie i zamówił po piwie, zajmując miejsce obok kumpla.

— Jak sytuacja z Oliwką? — zapytał nieśmiało Julek, jakby bał się poruszyć ten temat.

— Chujowo — przyznał. — Nie gadamy ze sobą od tamtej rozmowy i nie sądzę, że to się szybko zmieni.

— Dziwisz się, stary?

— Sugerujesz, że to moja wina? — Zmarszczył brwi.

— Zapytałeś wprost, czy z kimś sypia chwilę po tym, jak prawie ją pocałowałeś!

— No i? — Miłosz wzruszył ramionami obojętnie.

— No i to, idioto, że zabrzmiało to mniej więcej jak skoro puszczasz się z nim, to może ze mną też byś mogła — ironizował.

— Nie przeginaj — upomniał go twardym głosem.

— To ty przegiąłeś. Powinieneś ją przeprosić!

— Naprawdę tak myślisz? — zapytał skonsternowany.

— Oczywiście! Przeprosić i zadowolić na zgodę. — Julek uśmiechnął się zadziornie.

— Przestań, na Liw to nie zadziała — zaoponował i upił kolejny łyk piwa.— To nie ten typ dziewczyny.

— A ja ci mówię, że ten. Przycisnąć do ściany, zaborczo pocałować, pociągnąć za włosy i porządnie przelecieć. Tylko wy najpierw powinniście jeszcze pogadać. — Pomachał wyprostowanymi palcami w powietrzu, kreśląc dziwne kształty.

— Jezu, współczuję Idze. — Miłosz udawał obrzydzenie, ale szczery śmiech przyjaciela sprawił, że sam się uśmiechnął.

— Stary, dobrze wiesz, że gdyby tego nie lubiła, to bym tak nie robił, nie mógłbym. Zresztą — ponownie machnął ręką — co ci będę tłumaczył. Sam najlepiej wiesz, jak jest z babami.

— Nie z Liw — westchnął ciężko.

— Baba to jest baba. Możesz zmienić babę, ale to i tak nic nie zmieni.

Miłosz zmrużył lekko oczy, wpatrując się w Julka skupionym wzrokiem. Znali się od gimnazjum i od początku się kumplowali. Trzy lata temu Julek się zainteresował Igą i niedługo później zostali parą. Zawsze mu się wydało, że tworzą idealny i szczęśliwy związek, ale dzisiejsze słowa przyjaciela sprawiły, że chwilę dłużej się nad tym zastanowił.

— Jeżeli Iga uroni przez ciebie chociaż jedną łzę, to cię zapierdolę, jasne? — powiedział lodowatym tonem, bacznie obserwując jego reakcję.

— Byłbyś do tego zdolny? — zapytał równie twardo i stanowczo.

— Dla Igi, Liw i Magdy jestem w stanie zrobić wszystko — odpowiedział bez zawahania.

— To dobrze. — Lekko się uśmiechnął. — Cieszę się, że Igusia ma takiego przyjaciela.

— Mówię poważnie — nie spuścił z tonu, wręcz przeciwnie. Wydawało się, że nakręcał się jeszcze bardziej.

— Kurwa — jęknął Julian i nachylił się w kierunku kumpla, hardo patrząc mu w oczy. — Prędzej bym sobie odciął fiuta, niż ją skrzywdził, rozumiesz? Nie ma takiej pierdolonej opcji, żebym spojrzał na inną laskę, albo zrobił coś wbrew woli Igi. Kocham ją i będę o nią dbać.

— Zabrzmiało jak deklaracja — odpowiedział Miłosz, z którego uszło wstrzymywane powietrze.

— Kupiłem już pierścionek — wypaplał Julek, zanim to przemyślał i rozejrzał się po pustym barze, czy aby na pewno ich rozmowa nie była słyszana przez osoby postronne. — Kurwa, jak mnie wydasz, to ja ciebie będę musiał zabić — zażartował, zupełnie rozluźniając atmosferę.

— Oświadczasz się?! Zajebiście, brachu! — Zbili piątkę i zamówili po dodatkowym piwie, tym razem wzmacnianym.

— A ty? Lepiej przyznaj, gdzie ostatnio znikasz?

Tam, gdzie nie powinienem — pomyślał, ale nie powiedział tego na głos.

— Nic ważnego — podsumował i postanowił szybko zmienić temat. — Wiktor znowu zaczepił Liw. Ona twierdzi, że nic jej nie zrobił i tylko złapał za nadgarstek. Pierdolił też od rzeczy, że jakaś gra się niedługo skończy, czy coś w tym stylu.

— Wkurwia mnie ten typ. — Julek zacisnął szczękę z nerwów, wyobrażając sobie swoją dziewczynę na miejscu przyjaciółki.

— Musimy coś z tym zrobić — podsumował, dopijając piwo z kufla, a przez szybkie tempo i czterdziestoprocentową wkładkę, zaszumiało mu lekko w głowie. — To nie może tak dłużej wyglądać.

— Pozwala sobie na coraz więcej.

— Stary, niech nas wyzywa, obija nam mordy, chociaż to mu akurat nie wychodzi bez pomocy kolegów, ale niech się odpierdoli od dziewczyn.

— Wcześniej ich chociaż nie zaczepiał, kiedy były same — zastanowił się głośno Julek, który też poczuł krążący w żyłach alkohol. — A już na pewno nie startował do nich z tymi obleśnymi łapskami.

— Rzucił parę przekleństw w ich kierunku i na tym się kończyło, ale ostatnio staje się odważniejszy.

— Trzeba to ukrócić. — Spojrzał przyjacielowi w oczy.

— I to jak najszybciej.

...

Wieczór filmowy minął dziewczynom w błogiej atmosferze spokoju. Każda z nich tego potrzebowała bardziej, niż pierwotnie zakładała. Jak zawsze rozłożyły kanapę w salonie Oliwii i każda znalazła na niej swój kawałek, na którym zasnęła.

Telewizora oczywiście nie wyłączyła żadna.

Z lekkiego i przyjemnego snu wybudził blondynkę dźwięk dzwonka. Oliwia zerwała się na równe nogi i bez zastanowienia podeszła do drzwi. Zawahała się, dopiero kiedy chwyciła za klamkę.

A co, jeżeli po drugiej stronie zobaczy nieznajomego?

Nie miała ochoty na tego typu spotkanie i pożałowała, że nie ma wizjera w drzwiach, który rozwiałby jej wątpliwości. Zdecydowała się otworzyć i chwilę po tym do mieszkania wtoczył się Julek z Miłoszem.

Skarciła się w duchu, że jej myśli uciekły w kierunku nieznajomego.

— Pomożesz mi? — wybełkotał Julek, ciągnąc za sobą przyjaciela.

— Co się stało? — zapytała przestraszona Oliwia.

Zapaliła światło i to zapoczątkowało lawinę wydarzeń. Pierwsza obudziła się Iga, która zdenerwowana od razu zaciągnęła swojego pijanego chłopaka do jej mieszkania. Nie zważała na jego bełkot, że nie powinien się pokazywać przyszłej teściowej w takim stanie.

Magda również nie pospała, ale nadal ledwo kontaktowała, kiedy stwierdziła, że idzie do swojego łóżka i wyszła z mieszkania.

Oliwia pomogła Miłoszowi dotoczyć się do kanapy i kazała się nie ruszać, a sama po chwili wróciła z apteczką w ręce. Wylała zbyt dużą ilość płynu odkażającego na wacik i złapała za jego brodę, przytrzymując głowę w miejscu, żeby nią nie ruszał.

— Będzie szczypać — ostrzegła i przemyła rozciętą w rogu ust skórę.

Chłopak syknął z bólu, ale nie próbował się sprzeciwiać. Posłusznie pozwolił, żeby przyjaciółka przemyła ranę. Dopiero kiedy skończyła i położyła watę na kanapie, dokładnie oglądając przyjaciela, czy nie ma innych ran, wciągnął ją na swoje kolana. Objął dziewczynę ramieniem, żeby mu nie uciekła, a jedną dłoń wplótł w jej włosy. Przytulił ją mocno i zaborczo do swojego ciała, jakby miał to zrobić po raz ostatni.

— Tęsknię za tobą, Liw — wyszeptał w jej włosy, które niemiłosiernie go łaskotały, ale nawet taki kontakt fizyczny go zadowalał.

— Przestań, jesteś kompletnie pijany. — Poruszyła się niespokojnie, ale nie wypuścił jej z objęć. — Miłosz!

— Nic ci nie zrobię, kochanie, obiecuję. Tak strasznie za tobą tęsknię. Nie chcę się kłócić, przepraszam.

Uspokoiła się. Sama nie wiedziała, dlaczego jego ruchy tak ją wystraszyły. Przecież nigdy nie zrobiłby jej krzywdy i była o tym przekonana. Co by się między nimi nie wydarzyło, ufała mu. Zarzuciła rękę na jego szyję i delikatnie pomasowała po plecach na znak, że czuje się bezpiecznie w tej pozycji.

— Ja też przepraszam — wyszeptała. — I też za tobą tęsknię, chociaż pewnie jutro nie będziesz pamiętał tej rozmowy.

— Chciałbym być dla ciebie wystarczająco dobry — wybełkotał i miała wrażenie, że coraz bardziej traci kontakt z rzeczywistością. — Zrobię dla ciebie wszystko, Liw.

— Z kim się pobiłeś? — zapytała delikatnym głosem, chociaż obawiała się odpowiedzi.

— Nie pozwolę, żeby on cię dotykał. Nikt tego nie będzie robić, bo tego nie chcesz... Nawet ja, bo mnie też nie chcesz...

Ze zmęczenia oprał czoło o jej ramię, a blondynka czuła, że chłopak zaraz zupełnie odpłynie i zaśnie. Miała ostatni moment, żeby wydostać się z jego objęć, bo wiedziała, że później jej nie puści. Delikatnie wyszarpała się z uścisku przyjaciela, który opadł na kanapę. Przykryła go swoim kocem i jeszcze chwilę patrzyła, jak spał.

Znowu namieszał jej w głowie.

***

Poznaliście już większość postaci. Którego z bohaterów lubicie najbardziej, a za kim nie przepadacie?

Kolejny rozdział dopiero w poniedziałek!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro