13. Wilson gotuje ciasta, a reszta walczy z duchami

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Lloyd*

Ruszyliśmy do lasu. Roxi, Wilson, Skylor i Pixal zostali w piwnicy i zajmowali się Andi. Miałem nadzieję, że znajdę sposób, żeby Andi wróciła spowrotem do życia. Bez niej nie dałbym rady być znowu szczęśliwy.

*Wilson*

Cały czas głaskałem Andi po włosach i nie opuszczałem jej na krok. Dziewczyny siedziały przy mnie, a Pixal relacjonowała wszystko co się dzieje, dzięki obrazowi z oczu Zane'a i słyszeliśmy wszystko co mówili między sobą.

Gdy głaskałem włosy mojej kuzynki, dostrzegłem, że na szyji ma dziwny naszyjnik z księżycem i z okręgiem. Nie miałem pojęcia skond go ma

Ja- Wiecie może skond Andi ma ten naszyjnik?

Skylor- Niestety nie Wilson...

Roxi- Wiemy tylko, że jak wróciła z lasu to go miała

Ja- ...Wróciła z lasu...

Powtórzyłem słowa Roxi. Dziewczyny spojrzały na mnie jakby nie rozumiały o co mi chodzi. Położyłem Andi na ziemie, jednocześnie opierając jej głowę o moją kurtkę, sam jednocześnie wstając.

Ja- Zajmijcie się Andi to mojego powrotu

Skylor- Ale gdzie ty idziesz?

Ja- Musze coś załatwić

Skylor coś jeszcze mówiła, ale byłem już za drzwiami na górę. Gdy tylko stanąłem w holu mogłem zobaczyć wiele duchów, chodzących po pomieszczeniu. Naszczęście mnie nie zaatakowały. To nawet lepiej, bo miałem łatwiejszy dostęp do drzwi na zewnątrz.

Gdy wyszedłem na zewnątrz, od razu pobiegłem do zakazanej części lasu. Przecież już jest tam niebezbiecznie, więc nie będzie różnicy.

Na około błąkały się duchy, które gdy tylko zobaczyły jakiegoś człowieka od razu go atakowały, ale mnie jakoś nie co było bardzo dziwne.

Po kilku minutach dotarłem do celu, czyli do domku babci... Jak ja lubie tutaj przychodzić! Zapukałem do drzwi w nadzieji, że zastane tutaj kogoś. Ku moim oczekiwanią, zastałem babcię piekącą ciasta. Lepiej nie mogłem trafić... Tak...

Ja- Cześć babciu!

Babcia- Cześć Wilson. Wnuczku pomógłbyś mi w pieczeniu ciast?

Ja- Chętnie bym to zrobił, ale...

Babcia- Wspaniale! To myj ręke i zacznij mieszać

Przewróciłem oczami, bo wiedziałem że to i tak nic do niej nie dotrze, więc podszedłem do zlewu i zacząłem myć ręce.

*Lloyd*

Walczyliśmy z duchami. Ja, Zane oraz Jay walczyliśmy na ziemi a reszta w powietrzu. Gdy uderzyłem jednego z duchów, między skałami zobaczyłem białe światło, które jak mnie zobaczyło uciekło.

Ja- Co to jest?

Zane i Jay spojrzeli na mnie, a ja zacząłem biec w strone skał, zostawiając przyjaciół, walczących z zjawami

***

Hej. Tym razem rozdział zaplanowany od początku a nie jak poprzedni ze śmiercią Andi. Rozdział troche krótszy i troche późno. Nie pytajcie dlaczego, bo to są prywatne sprawy. W najbliższych dniach również mogą się nie pojawiać rozdziały właśnie ze względu na te prywatne sprawy.

Napiszcie co myślicie o rozdziale i czy ktokolwiek z was czyta te notki na końcu. To tyle. Do zobaczenia!

Ps. Zapomniałabym. Obiecałam że pozdrowię juleczka2110 więc serdecznie pozdrawiam

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro