02.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hermiona miała dziwny sen. Cały czas śnił się jej dziwny posąg, który widziała poprzedniego dnia. Nie był już tak fascynujący, jaki wydawał się jej w muzeum. Szeptał do niej, próbował ją wessać i uwięzić. Nic więc dziwnego, że dziewczyna obudziła się zlana zimnym potem.

Początkowo myślała, że dziwne uczucie, którego doświadczyła zaraz po otwarciu oczu było spowodowane senną marą. Jednak gdy przyzwyczaiła się już do jawy zauważyła, że coś jest nie tak. Jej pokój wyglądał inaczej. Zerwała się i oparła na materacu, przyglądając się pomieszczeniu.

~ Zielone ściany? ~ pomyślała. ~ Może w dormitorium prefektów zmieniają ściany raz na jakiś czas, aby zapobiec nudzie? ~ Bzdura ~ potrząsnęła głową, wstydząc się własnej głupoty. Poza tym, nie tylko ściany wyglądały inaczej. W pokoju panował porządek, którego Hermiona niestety nie zostawiła tam poprzedniego dnia. Meble również były w nieco innych miejscach. Zsunęła z siebie kołdrę i usiadła na łóżku. Bardzo bolała ją głowa. Próbowała się dobudzić, kiedy jej wzrok natrafił na goły brzuch. I nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że przecież kładła się w piżamie. Momentalnie zerwała się z łóżka.

— Co to ma znaczyć?! — mruknęła do siebie przerażona, jednak głos, który usłyszała nie należał do niej. Przeraziła się nie na żarty. Wstała i zorientowała się, że jest wyższa, niż zazwyczaj. Spojrzała na swoje ręce i zamarła. Dlaczego na jej przedramieniu znajdował się wyblakły co prawda, znak Śmierciożerców?

Serce Hermiony biło jak oszalałe. Powoli zaczęła odwracać się w stronę lustra, które wisiało na szafie.

***

Draco otworzył oczy po swojej pierwszej od miesięcy przespanej całej nocy. Od razu jednak poczuł, że coś jest nie tak.

Obudził się z dziwnym uczuciem w dole brzucha. Gdy zobaczył nad sobą bordowy baldachim, nie lada się zdziwił. Przecież żadna dziewczyna nie zapraszała go do siebie na noc, tym bardziej z tego zawszałego domu Gryfonów. Pomyślał, że prawdopodobnie nadal balansuje na krawędzi jawy i snu, dlatego postanowił się dobudzić, aby przestać tego doświadczać. Gdy wstał z łóżka zorientował się, że pokój również nie przypomina jego własnego. To robiło się coraz dziwniejsze. Być może jednak zawitał do czyjegoś dormitorium i wcale tego nie pamiętał. Stanął na nogi i miał wrażenie, jakby zmalał od ostatniego wieczoru. Spojrzał odruchowo na łóżko, jednak nie było w nim widać żadnych oznak obecności drugiej osoby. Nagle poczuł, jak coś łaskota go w twarz. A więc jak długo spał, że włosy zdążyły mu tak urosnąć? Chwycił pukiel i zdębiał, kiedy nie zobaczył swojego blondu, a ciemny kolor.

— Co jest grane — mruknął do siebie i zastygł w miejscu, kiedy usłyszał głos nienależący do niego samego. Przerażony nie na żarty popatrzył na swoje dłonie, które okazały się być mniejsze, a paznokcie dłuższe. W mig znalazł się przy małym, okrągłym lusterku, które znajdowało się na biurku obok łóżka. Zamarł, kiedy zobaczył, kto właśnie na niego patrzył.

***

Kolejny dzień zaczynał się w Hogwarcie. Większość uczniów zeszła już na śniadanie w Wielkiej Sali, kiedy dobiegł ich stłumiony krzyk dwójki uczniów, dobiegający gdzieś z głębi zamku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro