04

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jeszcze tego samego dnia Hermiona zakradła się do kuchni Hogwartu, aby niepostrzeżenie przygarnąć jakieś jedzenie. Niestety, jako że wyglądała jak jedna z najbardziej opryskliwych postaci w szkole, nie mogła liczyć na pomoc życzliwych Puchonów. Pomyślała jednak, że prawdziwa ona nie dostanie żadnej kary, jeśli wykradnie coś w ciele Malfoya. Żołądek skręcał jej się z bólu i naprawdę nie mogła już dłużej wytrzymać. Jej ostatnim posiłkiem była kolacja poprzedniego dnia, a tymczasem jedynie godzina została do dzisiejszej. Nie chciała udać się do Wielkiej Sali i ryzykować, dlatego też to było jedynym wyjściem, jakie przyszło jej do głowy.

Pod nieuwagę Skrzatów zgarnęła kilka kanapek i ukrywając je pod szatą - wybiegła. Czuła się jak złodziejka, ale i tak posiłki miały niedługo znaleźć się na stole w Wielkiej Sali, więc w gruncie rzeczy nie widziała różnicy między tym, czy zje je teraz czy podczas kolacji. Szła zamyślona do pomieszczenia prefektów, kiedy usłyszała czyjś głos.

— Draco? Dlaczego nie chcesz się dzisiaj spotkać z Blaisem i resztą? — spytała Pansy, doganiając ją. — Znów zaczynasz się izolować?

— Nie mam dzisiaj ochoty wychodzić, mam coś do zrobienia — wymamrotała Hermiona głosem Malfoya.

— Daj spokój, czy to nie może poczekać? Nie chodzi mi już o degustację Whisky, ale żebyś po prostu porozmawiał z dawnymi mieszkańcami Domu i z przyjaciółmi — mówiła, a Hermiona westchnęła.

— Przepraszam, Pansy, ale naprawdę nie. Przyjdę następnym razem, obiecuję — powiedziała, ale jej głos brzmiał chyba zbyt miło, ponieważ zdezorientowana Pansy stanęła jak wryta. Hermiona szła dalej mając nadzieję, że zostawi ją w spokoju.

— Blaise miał rację, rzeczywiście dziwnie się dziś zachowujesz. Może jednak zostań sam — odparła w końcu Ślizgonka, a Hermiona odetchnęła z ulgą.

Gdy Hermiona przekroczyła próg pokoju wspólnego prefektów, zastygła w miejscu. Poczuła coś, czego obawiała się najbardziej. Potrzebę skorzystania z toalety. Nie mogła przecież popuścić w spodnie, nie znała też żadnego zaklęcia, aby złagodzić parcie na pęcherzu. Jęknęła cicho i miała nadzieję, że uda jej się jeszcze trochę wstrzymać. Nic bardziej mylnego, starając się o tym nie myśleć, myślała jeszcze bardziej. W końcu potrzeba była tak silna, że nie mogła już dłużej zwlekać. Wzięła głęboki oddech i ruszyła w stronę łazienek dla chłopców. Przymknęła oczy, gdy naciskała klamkę. Na szczęście w środku nikogo nie było. Poszła do jednej z kabin, nie będzie przecież korzystać z pisuara. Pisnęła z nieszczęścia, gdy odpinała guzik od spodni. Rany, dlaczego musiało to spotkać właśnie ją? Zdjęła spodnie i na nic nie patrząc usiadła na sedesie. Czuła się bardzo, ale to bardzo dziwnie. Nie miała jednak innego wyjścia. Udało jej się zrobić to tak, że niczego nie widziała. Ale gdy przypadkiem dotknęła, przebiegł ją dreszcz. Spłukała i pospiesznie udała się do umywalki, aby wyszorować ręce. Myła je chyba z pięć minut. Po wszystkim odetchnęła głęboko i mając nadzieję, że nazajutrz wszystko się skończy, wyszła z łazienki.

— Mam nadzieję, że go nie przyszczypnęłaś, Granger — omal nie wpadła na Malfoya, który nie wiedząc czemu również szedł do łazienki chłopaków.

— Co tu robisz? Łazienka dziewczyn jest w tamtej części — warknęła, czując deja vu.

— I co? Tu mam bliżej — odparł bezczelnie.

— A jeśli ktoś cię zobaczy? W swoim ciele możesz łamać zasady, w moim ci zabraniam — odparła.

— Nie obchodzi mnie to — prychnął i wyminął ją. Hermiona wzięła głęboki wdech i policzyła do dziesięciu. Nie chciała nawet myśleć o tym, że Draco ma szansę zobaczenia jej nago. Pocieszała się jednak myślą, że może wedle jego reguł nie będzie chciał patrzeć na ciało „szlamy". Mimo wszystko i tak, gdy tylko naszły ją wizje, dostawała gęsiej skórki. Dlaczego ona?

Nie chciała na niego patrzeć już do końca dnia. Postanowiła jeszcze raz pójść do biblioteki, w nosie miała to, że znowu ktoś wybałuszy oczy na widok zaczytanego Malfoya. Gdy wszyscy byli na kolacji, wymknęła się i podreptała dobrze sobie znaną ścieżką. Postanowiła jeszcze raz przejrzeć księgi. W przeszłości robiła to niejednokrotnie, ale i tak miała nadzieję na to, że znajdzie coś, czego jeszcze nie widziała. Niestety bezskutecznie. Zbliżała się pora patroli prefektów. Na szczęście ani ona, ani Malfoy nie mieli dziś swoich dyżurów. Mogła więc jeszcze przez chwilę posiedzieć w bibliotece. Wyszła chwilę przed zamknięciem, umykając sprzed nosa pani Pice. Gdy szła do dormitorium, usłyszała znajome sobie głosy.

— Mówię ci Ginny, coś jest nie tak — powiedział Ron do swojej siostry. Hermiona zobaczyła ich po przeciwnej stronie korytarza. — Cały dzień nie przyszła nic zjeść i nakrzyczała na nas w bibliotece — dodał z wyrzutem, a Hermionę uderzyły potworne wyrzuty sumienia.

— Ma teraz dużo na głowie, na pewno się uczy, w końcu ma na to mniej czasu — powiedziała spokojnie Ginny. — Odpuście jej, każdy może mieć gorszy dzień — dodała.

W tym momencie ciało Malfoya, w którym ukrywała się Hermiona minęło się z przyjaciółmi. Poczuła smutek i tęsknotę. Z jednej strony chciałaby im o tym powiedzieć, z drugiej nie chciała ich zamartwiać. Pewnie poruszyliby cały Hogwart, aby tylko odzyskała siebie. Ze spuszczoną głową podreptała w kierunku pokoju prefektów.

***

Hermiona leżała w łóżku i patrzyła w sufit. Była bezradna, nie mogła znaleźć żadnego zaklęcia. Miała nadzieję, że rano wszystko wróci do normy, a ona nie będzie musiała zastanawiać się, jak w ogóle doszło do tej beznadziejnej zamiany. Czuła się paskudnie, nawet nie wzięła prysznica. Nie chciała oglądać gołego ciała Malfoya. Przewróciła się na bok i podłożyła zgięte ramię pod głowę. Starała się zasnąć z nadzieją, że następnego dnia wszystko będzie dobrze.

Niestety, rano nic nie było dobrze. Gdy tylko otworzyła oczy od razu wiedziała, że nie wróciła do swojego ciała. Nie musiała nawet patrzeć w lustro, by utwierdzić się w przekonaniu. Usiadła na łóżku i wzięła głęboki oddech. To nie mogło trwać ani minuty dłużej. Założyła szlafrok i wyszła z pokoju Ślizgona, kierując się do części dziewczyn. Nawet nie zapukała, otworzyła drzwi i weszła do środka trzaskając nimi, aby obudzić śpiącego jeszcze Malfoya w jej własnym, biednym ciele.

— Nic się nie zmieniło, idę do McGonagall — wrzasnęła, ale na tyle cicho, by nie wzbudzić podejrzeń pozostałych mieszkańców.

Draco dopiero co wybudzony ze snu, podniósł się do pozycji siedzącej i obejrzał swoje dłonie.

— Nie chce, żeby ktokolwiek wiedział, że zamieniłem się ciałem ze szlamą. Sam znajdę rozwiązanie — warknął przez zaciśnięte zęby.

— Ale ona jest dyrektorem, na pewno zna więcej zaklęć niż te, które są w dziale zakazanym — powiedziała Hermiona, mimo że w to wątpiła. Owszem, McGonagall była wybitną czarownicą, ale czy rzeczywiście znała jakiś sposób, aby przywrócić ich do normalności? Gryfonka chciała w to wierzyć.

— Powiedziałem — syknął, jeszcze bardziej zaciskając szczękę. Hermiona znów obawiała się o swoje zęby. — Nie chcę, żeby ktoś się o tym dowiedział, nawet ona.

— Sprawa nie dotyczy tylko ciebie, Malfoy. Ja również decyduję o tym, co zrobimy. Jest pół na pół, więc która strona wygra? — spytała, krzyżując ręce na piersiach.

— Trzy dni — zaczął. — Jeśli w ciągu tego czasu nic nie znajdę i co gorsza, nic się nie zmieni, powiemy jej — powiedział.

— Trzy dni? — powtórzyła dziewczyna. — Nie wytrzymam tyle w twoim ciele. Muszę porozmawiać z przyjaciółmi, nie napiszesz za mnie testów — wyliczyła.

— Wyślę sowę z... prośbą o pomoc. Jeśli to nic nie da, zrobimy po twojemu — dodał. — A teraz wynoś się stąd, twój cholerny, mugolski brzuch boli coraz bardziej, chcę się położyć.

~ Jeszcze tego brakowało, żeby Malfoy musiał oglądać mój okres ~ pomyślała zrozpaczona Hermiona.

— Hermiono, idziesz dziś... — nagle drzwi otworzyły się, a w nich stanęła zdezorientowana Susan. — Ja...eee...— bąknęła, patrząc to na Ślizgona, to na Gryfonkę.

— Susan, to nie tak — zaczęła spanikowana Hermiona. Zorientowała się, że źle postąpiła, gdy zobaczyła jej minę. W końcu mówiła to wyglądając i brzmiąc jak Malfoy.

— Ale co się tak gapisz? Coś nie tak? — spytał Malfoy, a Hermiona posłała mu przelotne spojrzenie pełne nienawiści.

— Susan, wszystko ci wyjaśnię. Ja i Malfoy ...

— Obliviate — przerwał jej Draco, rzucający czar na dziewczynę. Tamta pokiwała tylko głową zamroczona i wycofała się z pokoju, mamrocząc coś pod nosem o tym, gdzie powinna teraz być.

— Zwariowałeś? To niebezpieczne zaklęcie, mogłeś wymazać jej całą pamięć! — oburzyła się Gryfonka.

— Przecież wiem, jak go używać. Nie jestem głupi — burknął. — Nie mam zamiaru słuchać jak się tłumaczysz i wszystkim rozpowiadasz o tym, co się wydarzyło. Wynocha, chcę zostać sam — powiedział ostatecznie.

Hermiona przewróciła oczami i wyszła z pokoju. Gdy ich nadzieje prysły, niczym bańka mydlana, beznadziejność sytuacji uderzyła w nią ze stukrotną siłą.

***
Hejka!

Nie wiem, czy kontynuacja tego ma w ogóle sens, ponieważ nie mam pojęcia, ile osób to w ogóle czyta 🥹 Proszę, zostawcie coś po sobie <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro