Rozdział 9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Niewidoczna Łapa obróciła się. Zobaczyła kota, z obrożą wbitą w kły. Kocur był o biszkoptowej skórze, miał miętowe, duże oko. Drugie zaś miał zadrapane. Kot miał grubą sierść, pod którą ukrywały się mięśnie. Siedział wbity wzrokiem w uczennicę.
- k-kim jesteś?! - odparła sykiem, ustawiając się w pozycję bojową.

- Spokojnie - odparł rozbawiony - Jestem Erno - prawie pęknął ze śmiechu.

Niewidoczna Łapa i tak nie była do tego przekonana.
- W takim razie co tu robisz? - syknęła przez zęby.

- Ratuje życie pewnej kotce, która chce się na mnie rzucić - rzucił - Tak, to ja cię z tamtąd wyciągnąłem - dodał - co ty wogule tu robisz? - spytał.

- hmm... No nie wiem - zaczęła drwić z kota - może próbuje uciec od pożaru, bo mój teren spłonął! - warczała.

- I ty myślałaś, że z złamaną łapą dasz radę ? - kocur wstał, po czym szukał czegoś w krzakach.

- No co, mam sobie tak poprostu spłonąć? - usiadła niepewnie - Nie chcę jeszcze odchodzić, szczególnie tak młoda - rzuciła.

Erno wrócił z niewielkimi ziołami w pysku. Przybliżył się do kotki, po czym powiedział przez zęby.
- Daj tą łapę - rzucił szybko.

Niewidoczna Łapa miała się sprzeciwić, ale ból wygrał. Wyciągnęła przed siebie łapę, po czym kocur zaczął ją badać.
- Co ty zrobiłaś w łapę? - spytał.

- drzewo, spadło wtedy, gdy chciałam przebiec - wyjaśniła krótko. - ledwo co, a ogień by mnie spalił.

- W ogóle, jak się nazywasz? - pytał Erno.

- Jestem Niewidoczna Łapa - rzuciła smutno

Gdy biszkoptowy kocur opatrywał ranę kotki, uczennica zaczęła opowiadać o swoim życiu. Była dosyć otwarta, dlatego że nie miała komu się zwierzyć. Opowiedziała wątek po wątku, po czym lepiej się poznali. Lecz to długo nie trwało.
- Słuchaj - zaczęła Niewidoczna Łapa - nie mogę tu zostać, klan - rzuciła - on mnie potrzebuje - wytłumaczyła.

- Nikt cię nie powstrzymuje, ale na pewno znajdziesz jakieś tam płomienie. Puki nie będę pewien, nie puszczę cię tam.

- ale! - próbowała zacząć

- Nie - po prostu odparł - nie dasz rady przedrzeć się przez ten las, z złamaną łapą. Będę kontrolował to miejsce, kiedy będziesz mogła, powiadomię cię - wytłumaczył.

Uczennica westchnęła. Mimo wszystkiego, Erno miał rację. Skinęła głową, po czym kocur dał znak ogonem, aby za nim szła.

Kuśtykała na trzech nogach, idąc tam, gdzie zmierza znajomy.

- Tak wogule, gdzie idziemy? - zapytała.

- Do mojej miejscówki - odparł szybko - jeśli się pospieszymy, zdążymy coś zjeść - dodał, po czym pomógł uczennicy iść.

Po dosyć długiej wycieczce byli na miejscu. Było to opuszczone gospodarstwo, gdzie nikt już nie mieszkał. Kierowali się do drewnianej szopy.

Uczennica ułożyła się wygodnie na stosie siana, po czym westchnęła głęboko. Erno zniknął gdzieś w oddali. Wędrówka na trzech łapach jest trudniejsza, niż na czterech. Teraz zaczęła rozumieć inne koty, które pozbawione są łap. Zaraz potem przyszedł Erno, z trzema myszami. Położył je przed Niewidoczną Łapą, po czym zabrał jedną dla siebie.

- weź drugą - rzuciła do kocura.

- nie, ty potrzebujesz więcej sił, niż ja - odparł kocur.

Uczennica nie chciała ciągnąć kłótni, więc poprostu zaczęła jeść. Kocur czasami znikał, aby znaleźć zioła lub zapolować. Zdziwiło kotkę to, że Erno bardzo dobrze znał się na ziołach. Być może byłby idealnym medykiem w klanie.

Gdy zbliżał się wieczór, kocur poraz ostatni na dziś zmienił opatrunek. Położył się dwa ogony lisa dalej.
- tak wogule, z kąd masz tą obroże? - spytała - jesteś kotem domowym, czy samotnikiem?

- Kim jest kot domowy i samotnik ? - spytał kocur.

- Kot domowy to pieszczoch Dwunóg. Mieszka z nimi i je karmę, a samotnik to kot zdany na samego siebie, bez klanu.

- Dwunodzy, mówisz o Skrzywionych? - spytał - ci wysocy, którzy jeżdżą w pudełkach po drogach? - dodał.

- Tak - rzuciła

- w takim razie wygląda na to, że jestem samotnikiem - spostrzegł kot. - Moja obroża... Ona należy do bardzo szanowanej przeze mnie osoby. Lecz już jej tu nie ma - odparł.

Przez uczennicę przebiegł dreszcz. Nie powinna o to pytać.
- okej, przepraszam jeśli...- nie dokończyła.

- jest w porządku - zapewnił - a teraz idź spać - rzucił.

Niewidoczna Łapa była zbyt zmęczona, aby się kłócić. Położyła głowę na łapach i zamknęła oczy. Bez problemu zapadła w bardzo głęboki sen.

Rozbudziła się z wielkiej ciemności. Wokół siebie tylko palący się las. Jednak coś, wyglądało jak sylwetka kota. Uczennica zaczęła się poruszać do przodu, wchodząc w ogień. Jednak płomienie nie były aż tak groźne. Bardziej przerażająca była sylwetka kota, idącą wprost na ogień. Najdziwniejsze było to, że sylwetka na każdym kroku zostawiała czarny ślad.

W środku ognia sylwetka stanęła, po czym usiadła, czekając na uczennicę.  Był to widok przerażający - nie znała kota, mimo tego wydawał się inny. W końcu, była tylko kilka ogonów lisa dalej. Jednak kot był cały czarny. Oczy miał małe, jednak bardzo szare i rażące. Spoglądał nudnym wzrokiem.

- do końca daleko, a zjawisko się zbliża. - zaczął mówić ostrym tonem kot - oczy i uszy szeroko otwarte - dodał, po czym wstał, skierował się tam, gdzie wcześniej zmierzał i szedł.

- Nie, zaczekaj! - krzyczała uczennica - Wytłumacz mi ! - była sparaliżowana, przez to nie mogła biec za postacią.

Obraz po woli się zamazywał, tak samo jak postać znikała w płomieniach. Niewidoczna Łapa obudziła się w starej, drewnianej szopie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro