Rozdział 29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Miłego dnia!

***

Ciepła woda spływała po moich krzywiznach, obmywając mnie z trudów walki, cierpienia, potu i krwi. Wiele myśli kotłowało się w mojej głowie, lecz trudno było mi je uporządkować. Ból ręki tego nie ułatwiał, ale był niczym w porównaniu z ranami, które zadano mi w środku.

Te kilka słów, które wypowiedział do mnie Nazario na przyjęciu, uderzyły we mnie bardziej, niż się spodziewałam. Zdawałam sobie sprawę, że tak zadziałał jego system obronny w odpowiedzi na moją zdradę. Jak zawsze patrzył tylko na siebie i swoje uczucia, nie liczył się z innymi. Dlatego też świadomość, że zabraliśmy mu coś, co było dla niego ważne, a w zasadzie nie tylko dla niego, było niczym lek na moje rany. Wczorajszy wieczór był mocnym ciosem, lecz następne dni miały przysporzyć mu więcej cierpienia i zmartwień. To odnosiło się do niego i jego popleczników. Moja zemsta zaczynała nabierać tempa. Już samym sukcesem mogłam nazwać to, iż Nazario aktualnie niczego nie był pewien, a przeprowadzona paręnaście godzin temu akcja była spektakularna. Cudem wyszliśmy z tego w miarę bez szwanku. Patrząc na to, ilu ludzi nas ścigało, jaki mieli sprzęt i jak byli nieustępliwi, mieliśmy ogromne szczęście. W dużej mierze uratował nas ekwipunek, który zapewnił Danilo, ale także nasze umiejętności.

Założyłam na siebie wcześniej przygotowane ubrania. Bandaż, który mi założono, zrobił się odrobinę mokry, przez co obawiałam się, co się stanie ze szwami. Danilo bardzo się o mnie martwił, chociaż sam był w dużo gorszym stanie. Podobnie jak jego ludzie. Mocno oponowałam przed tym, aby lekarz najpierw mnie obejrzał, ale Ortega nie dał sobie przetłumaczyć. Stracił dużo krwi, ale dzięki wysportowanemu ciału nieźle się trzymał. Sam doktor był pod wrażeniem jego wytrzymałości. Opatrzenie mojej rany nie zajęło tyle czasu, aby Danilo zemdlał z wycieńczenia i braku krwi, ale był tego bliski. Przez jego zwłokę musiał dostać krew i aktualnie był monitorowany. Mimo to, taki uparciuch jak on chciał wszystkiego dopilnować. Uspokoiłam go, gdy powiedziałam, że wszystko inne może poczekać, a to jego zdrowie jest w tej chwili najważniejsze. Ta odpowiedź na tyle go usatysfakcjonowała, że więcej nie oponował.

Niestety dziś już nie mogliśmy pozwolić sobie na odpoczynek. Wczorajsze sprawy musiały być doprowadzone do końca – konkretnie chodziło o rozmowę z naszym cennym jeńcem.

Przez całą noc patrole ludzi Ortegi i wuja robiły obchody i informowały o wszystkim, co się działo. Miejsce, w którym się zatrzymaliśmy, czyli dom Danilo, było znane tylko zaufanym osobom. Pomimo tego należało zachować wszelkie środki ostrożności. Nazario był uparty, a przyparty do muru potrafił zdziałać wiele złego.

Ktoś zapukał do drzwi pokoju, w którym się zatrzymałam. Nieśpiesznie podeszłam do nich i je otworzyłam. Za nimi stała Sierra. Dziewczyna, widząc mnie, rzuciła mi się w ramiona, przez co prawie upadłyśmy na podłogę. Usłyszałam cichy szloch i od razu dopadło mnie poczucie winy. Być może popełniłam błąd, nic jej nie tłumacząc i nakazując Thiago zabranie jej do domu Ortegi. Z pewnością nastolatka czuła się zdezorientowana i wcale się jej nie dziwiłam. Na jej miejscu targałyby mną podobne odczucia.

– Myślałam, że coś ci się stało. – Wydusiła w końcu z siebie i mocno zacisnęła pięści na mojej koszulce. – Bałam się, że znowu zostanę sama i wyląduję na ulicy. – Podzieliła się swoimi obawami, które dołożyły cegiełkę do już piętrzących się wyrzutów sumienia.

– Sierro, nigdy bym do tego nie dopuściła. – Lekko odsunęłam ją od siebie i starłam łzy z jej ciemnobrązowych policzków. – Nie powinnam była zostawić cię bez odpowiedzi. To wyłącznie moja wina i bardzo mi przykro, że przeze mnie się zamartwiałaś. Nie taki miałam cel. Nie mogę powiedzieć ci o wszystkim, ale przez jakiś czas musimy się przyczaić. Jestem bliska osiągnięcia zemsty i spowodowania, że osoby, które zamordowały moich rodziców i na to pozwoliły, zapłacą za wszystko. Wczorajsza akcja była ważna i zakończyła się sukcesem.

– Czy to ma coś wspólnego, z tym że przestałaś pracować dla Nazario?

– Czasem myślę, że jesteś za bystra. – Pogłaskałam ją po policzku i po dłuższej chwili pocałowałam ją w czoło.

– Nie drocz się ze mną – zaprotestowała. – Wiem, że nie mogę wszystkiego wiedzieć, ale należy mi się o wiele więcej informacji. Doskonale wiesz, że lepiej wiedzieć więcej, niż nic nie wiedzieć.

– Wiedza nie zawsze jest użyteczna. Często powoduje paraliż i szok, jeśli nie jest się na nią gotowym. Jesteś silna Sierro, ale nawet ty mogłabyś się po tym nie podnieść.

Dziewczyna zmarszczyła brwi i zrobiła niezadowoloną minę. Rozzłościłam ją.

– Zgadzam się z Fridą – odezwał się męski głos. – Może za parę lat uzna ona, że wszystko ci zdradzi, ale ten moment nie jest dobry.

Thiago stał i opierał się leniwie o framugę. Uważnie obserwował nas obie, a jego wzrok mówił wszystko – mężczyzna był niezadowolony. Nawet to słowo było za słabe, aby opisać to, jak aktualnie wyglądał. Czułam, że czekał, aż skończę sprawy ze Sierrą i skupię na nim uwagę. Wiedziałam, że domagał się rozmowy i wytłumaczeń.

– Jak sobie chcesz, ale nie wywiniesz się od tego. Wiem, że teraz nic z ciebie nie wyciągnę, ale nie poddam się – odpowiedziała dziewczyna. – Mogę zrozumieć wiele, jednak chcę, żebyś mi powiedziała, kiedy wrócę do szkoły.

– Nie potrafię odpowiedzieć ci na to pytanie. Może to zająć tydzień, a nawet miesiąc...

– Miesiąc?! Chyba żartujesz? Mam swoje życie, przyjaciół...

– Musisz uzbroić się w cierpliwość. – Położyłam rękę na jej ramieniu. – Liczę na jak najszybsze rozwiązanie tej sprawy, ale nie jestem w stanie oszacować, kiedy minie zagrożenie. Na razie jesteś tu bezpieczna i nie mogę pozwolić, aby szybki powrót do szkoły spowodował szkody nie do odwrócenia.

– Ugh, czyli nie mam co liczyć na powrót w najbliższym czasie – warknęła wściekła.

– Zrobię co w mojej mocy, żeby szybko to zakończyć. Jestem prawie u celu, już niewiele mi brakuje.

Oczy Sierry złagodniały, a postawa ofensywna, którą kilkanaście sekund temu obrała, była wspomnieniem. Spojrzała szybko na Thiago i ponownie mnie przytuliła. Trwało to dosłownie chwilę, ale zdążyła w niej przekazać swoje słowa:

– Nie daj się zabić. Twoje życie jest ważniejsze od zemsty. Potrzebuję cię, pamiętaj o tym...

Po tym zdaniu wyszła z pokoju i zostawiła mnie razem z Perezem, który stanął w miejscu, które dopiero opuściła moja podopieczna. Westchnął głośno i pokręcił głową jakby w niedowierzaniu. Mogłam tylko spekulować, co myślał i co chciał mi powiedzieć, ale nie było sensu, gdyż właśnie tego zaraz miałam się dowiedzieć.

– Nieodpowiedzialna – powiedział ze sporym naciskiem w głosie. – Taka właśnie jesteś, to słowo świetnie cię opisuje. Coś ty sobie myślała? Mogłaś zginąć. – Chwycił mnie mocno za ramiona i mną potrząsnął. – Ta zemsta naprawdę tyle dla ciebie znaczy, że ryzykowałaś własnym życiem, żeby porwać Arianę i tym sposobem się odegrać?

Skrzywiłam się, lecz nie na jego słowa. Mężczyzna chwycił mnie w miejsce opatrunku. Chociaż już mną nie potrząsał, nadal mnie trzymał, co powodowało coraz większy ból. W końcu nie wytrzymałam i syknęłam, jednocześnie wyszarpując ciało z jego uścisku. Zostało to natychmiast zauważone. Thiago teraz nie był pewny tego, co mówił. Widząc cierpienie na mojej twarzy, w mig zrozumiał, że przeholował.

– Przepraszam za to, zdenerwowałem się, jednak swoich słów nie odwołuję. Słyszałem, co się stało. Ludzie Danilo, którzy porwali Martinez, wyszli z tego bez szwanku, ale wy... – Odwrócił głowę i zamknął oczy. Był spięty, a mój spokój tylko podnosił mu ciśnienie. – Wróciliście podziurawieni, a w dodatku on cię dotykał, jakby...

Od razu zrozumiałam, o czym mówił. Gdy wczoraj wróciliśmy Danilo obejmował mnie, a ja jego, aby jak najszybciej dotrzeć do lekarza, który miał nas opatrzeć. Thiago to widział i najwyraźniej uroił sobie w głowie coś, czego nie powinien. Ostatnio bez przerwy się kłóciliśmy, przy czym to on w większości oskarżał mnie o rzeczy, które nie miały miejsca, albo które wysnuł na podstawie błędnych założeń. Męczyło mnie to i miałam dość wiecznych oskarżeń. Nie na tym polegała przyjaźń, a choć Perez był blisko mnie, mieszkał u mnie i mi pomagał – oddalaliśmy się od siebie. Dawno nie przeprowadziliśmy szczerej rozmowy bez przepychanek i ze spokojem.

– Jakby co?! – warknęłam i cofnęłam się kilka kroków, aby dokładniej go widzieć. – O co ci znowu chodzi? – fuknęłam.

– To Ortega!

– Nie rozumiem...

Zbił mnie z tropu. Co znaczyło, że to „Ortega"?

– Jest starszym bratem Nazaria człowieka, którego do niedawna darzyłaś miłością. Chcesz zastąpić jednego brata drugim. Nie wyszło z młodszym, więc szukasz szansy...

Nie wytrzymałam.

Po pomieszczeniu rozległ się głośny odgłos uderzenia. Głowa Thiago odskoczyła, a na policzku zaczął formować się czerwony ślad odciśniętej dłoni. Sam był w szoku, lecz mimo to szybko spojrzał na mnie ponownie.

Nie żałowałam tego, co zrobiłam. Wyprowadził mnie z równowagi, wygadywał rzeczy, które nigdy nie powinny przedostać się przez jego gardło, a mimo to nie szczędził pocisków słownych na mnie, na swoją przyjaciółkę i osobę, którą jak sądził, darzył uczuciem.

– Jesteś idiotą Thiago. Dawniej kazałabym ci się wynosić za takie słowa, ale teraz powiem tylko: „rób co chcesz". Co się z tobą stało? Zazdrość tak bardzo namieszała ci w mózgu, że wyciągasz takie bezsensowne wnioski? Mówiłeś, że nie jestem ci obojętna, ale na to nie wygląda. Nie poznaję cię.

– Boję się, że zanim się obejrzę, skończysz w jego ramionach. To ja pierwszy cię pokochałem, chroniłem cię przed nim i przed jego bratem.

– Twoje roszczenia i pretensje w końcu doprowadzą do tego, że faktycznie tak się stanie, a ty nie będziesz mógł nic na to poradzić. Nie widzisz tego, jak mnie ranisz?

Thiago zrobił przerażoną minę. Widziałam malującą się na jego twarzy żałość i niepewność. Wyglądał niczym mały chłopiec, który zgubił właściwą drogę.

– Nie taki był mój zamiar. – Przybliżył się, lecz widząc, że ja się oddaliłam, został na miejscu. – Proszę, nie odpychaj mnie. Znaczysz dla mnie więcej niż cokolwiek innego. – Usta mu drżały i mogłabym przysiąc, że szkliły mu się oczy. Ten widok był dla mnie ciosem prosto w serce.

Na chwilę zawiesiłam wzrok na drzwiach znajdujących się za nim i głośno westchnęłam. Ja również nie byłam święta, ale specjalne ranienie osoby słowami było nie do pomyślenia. Nazario wystarczająco napsuł mi krwi i nie zamierzałam słuchać kolejnych obelg pod swoim adresem.

– Na razie nie mam do tego głowy. Priorytetem jest teraz Nazario.

– Byłem zły, że kazałaś mi jechać po Sierrę, ukryć się w domu Ortegi, tym samym ograniczając moją rolę. Nazario miał się nie dowiedzieć, co dokładnie planujecie, a wasze pojawienie się, miało odciągnąć uwagę od porywaczy siostry Santiago.

Całkowicie zignorował to, co przed chwilą powiedziałam. Poniekąd skapitulował, ale nadal żądał wyjaśnień. Chociaż tyle mogłam mu dać.

– I tak było. Kiedy Nazario dowiedział się, że go zdradziłam, wściekł się i zaczął mnie atakować. O porwaniu Ariany dowiedzieli się szybciej, niż przypuszczaliśmy. W drodze dwa razy musieliśmy odpierać ataki jego ludzi. Dlatego wyszliśmy z tego tak poturbowani.

Thiago zmrużył oczy. Nie tego się spodziewał. Wciąż miał zbolałą minę i wiedziałam, że nie spodobało mu się to, co właśnie mu przekazałam.

– Mogę...? – zapytał, lecz nie pozwolił mi odpowiedzieć.

Perez w kilku szybkich krokach pokonał dzielącą nas odległość, nie pozostawiając mi pola manewru. Zanim się obejrzałam, zostałam otoczona jego silnymi ramionami, a moje głowa wylądowała na jego klatce piersiowej. Oddech miał nierówny, a jego serce biło w nienaturalnie szybkim tempie. Wtulił się we mnie mocniej niż wcześniej i nie pozwolił na żaden ruch.

Pozwoliłam mu na to. Jednym z powodów był fakt, iż nie miałam wyjścia, gdyż jego ramiona naprawdę mocno mnie otoczyły. Drugi był nieco bardziej skomplikowany – chciałam dodać mu otuchy i pokazać, że wszystko było dobrze i nic groźnego mi się nie stało.

Staliśmy spleceni w uścisku przez dłuższą chwilę. Niefortunnie zastał nas w tej pozycji Armando. Widząc to, nie wycofał się, jak na początku myślałam. Wszedł głębiej do pokoju i odchrząknął głośno. Poczułam, jak Thiago z niezadowoleniem oderwał się ode mnie, lecz wcześniej głęboko spojrzał mi w oczy i złożył delikatny pocałunek na moich ustach.

– Przepraszam – szepnął, nie zwracając uwagi na intruza. – Chcę, żebyś była szczęśliwa. Jeśli to szczęście będzie polegało na związku z Danilo, poddam się i pozwolę ci z nim żyć, jednak wiem, że jeszcze teraz mam szansę i nie zmarnuję jej – powiedział i nie oglądając się na nikogo, opuścił w pośpiechu pomieszczenie.

Wuj uśmiechnął się nieznacznie, przez co początkowo sądziłam, że nie skomentuje tego, co właśnie zobaczył. Myliłam się.

– Nie tracisz czasu. Thiago i Danilo to dobre partie, chociaż ten drugi ma więcej do zaoferowania. – Skierował swe kroki w kierunku fotela, na którym usiadł z głośnym świstem i grymasem. Starość odcisnęła na nim swoje piętno. – Niemniej nie przyszedłem tu po to, aby prawić ci kazania na temat związków i cię pouczać.

Spięłam się, co natychmiast zauważył. Wygląd i jego sprawność fizyczna nie szły razem w parze, podobnie jak przenikliwość. Sprawiał wrażenie pełnego wigoru, lecz łatwo zauważyć, iż poruszanie sprawiało mu trudność. Nasze pierwsze spotkanie dało mi błędny osąd nad jego osobą. Serrano uważnie słuchał, obserwował i wyciągał wnioski – tak było i teraz.

– Udało wam się i teraz władamy bronią, która może całkowicie zmieść kartel Sonora i jego sojuszników. Dla kogoś z boku ta mała może nie być ważna, ale jest znaczącym pionkiem w tej grze. – Armano skrzyżował ze sobą palce i zaczął kręcić młynka. – Ten gnojek Martinez zrobi wszystko, aby ją odzyskać.

Taka obelga dziwnie brzmiała z ust osoby w tym wieku.

– Ariana jest ważna dla Nazario, ale nie aż tak, aby poświęcił siebie i wszystko, co osiągnął.

– Chciałaś powiedzieć, co zostawił mu ojciec – dopowiedział Armando i roześmiał się głośno. – Gdy ten stary sukinsyn zdechł, Nazario zaczął popełniać błąd za błędem. Jednym z nich był moment dopuszczenia cię do władzy. – Nasze oczy natychmiast się skrzyżowały. – Chciałbym widzieć jego minę, gdy dowiedział się, że opowiedziałaś się po stronie jego brata. Ha! Jeszcze lepsze byłoby zobaczenie, jak dowiaduje się, że wiesz, że od początku cię wykorzystywali!

Prychnęłam i uśmiechnęłam się ponuro.

– Od zobaczenia jego miny, wolałabym zobaczyć, jak skąpa we własne krwi.

– To również byłby spektakularny widok, ale ja nie o tym chciałem porozmawiać – odchrząknął. – Na jakiś czas przyczaimy się i poczekamy na ruch Ortegi i Martineza. Nie wiedzą, gdzie znajduje się nasza baza, więc będą zdezorientowani. Zobaczymy, co będą w stanie zaoferować w zamian za życie młodej Martinez.

– Przecież mówiliśmy, że lepiej uderzyć od razu i wykorzystać Santiago, dopóki czegoś nie wymyśli. Nie tak się umawialiśmy.

Złość we mnie wrzała. Jeśli on i Danilo będą chcieli mnie oszukać, gorzko tego pożałują. Osobiście dopilnuję, aby siła mojego pocisku dosięgła nie tylko Nazaria i jego ludzi, ale również jego brata i Armando.

– Poczekamy aż Danilo odzyska siły. To on wszystkim kieruje, a w trakcie negocjacji, a raczej stawiania warunków powinien wyglądać na silnego.

Wywróciłam oczami. Mógł zatrzymać te bujdy dla siebie. Coś więcej musiało się kryć za spowolnieniem planu i miałam co do tego złe przeczucia. Niestety one prawie zawsze się sprawdzały.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro