Rozdział 33

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Są tu jeszcze jacyś moi czytelnicy? Powoli wracam do rzeczywistości, mocno przepraszam za długą nieobecność i zapraszam na rozdział. Miłej nocy!

***

Idąc z samego rana do kuchni wpadłam na Thiago. Przyglądał mi się uważnie i czułam, że wiedział, co wydarzyło się w pokoju Danilo. Próbował ukryć niezadowolenie na twarzy, lecz trudno mu to wychodziło. Zanim wczoraj wyszłam z pokoju Ortegi, było koło dziesiątej w nocy. Z lodówki zwinęłam trochę sałatki i zjadłam w pokoju. Zrobiłam tak, żeby nie natknąć się na Pereza i mieć spokojny sen.

Mój przyjaciel mógł przeanalizować kilka rzeczy przez noc, co być może przyczyniło się do dzisiejszego spokoju. O ile mogłam tak nazwać zaciśnięte pięści i szczękę. Grunt, że nie zaczął na mnie krzyczeć i robić wyrzutów, a nie ukrywam, że właśnie tego się po nim spodziewałam.

Zostałam przepuszczona w drzwiach, ale nie przeoczyłam negatywnych wibracji, jakie wysyłał. Kątem oka zauważyłam, że zaczął otwierać usta, żeby coś powiedzieć, lecz widząc, że nie jesteśmy sami, zrezygnował.

Sierra siedziała niemal rozwalona na krześle, tym samym podpierając policzek o blat masywnego stołu. Od czasu do czasu wysyłała w przestrzeń swoje westchnięcia, z których biło niezadowolenie. Dziewczyna nas nie zauważyła, gdyż była odwrócona w przeciwną stronę od wejścia. W pewnym momencie zaczęła opierać się o mebel czołem, a po chwili uderzać w niego głową.

– Nie. Chcę. Tutaj. Być – powiedziała. W każdym z jej słów został zawarty konkretny nacisk.

– Spójrz na to z lepszej strony. Dzięki tej sytuacji nie musisz chodzić do szkoły. – Pospieszył mi z pomocą Perez, który własnoręcznie próbował rozładować atmosferę.

Mężczyzna zakamuflował swoje uczucia i całkowicie skupił się na osobie, którą zastaliśmy. Doceniałam ten gest z jego strony.

Nastolatka prychnęła, jakby wiedziała, że już nie jest sama i nadal nie przerywała swojej czynności.

– Jak będziesz dalej tak walić głową w ten blat, to wypadną ci wszystkie szare komórki – powiedziałam i przybliżyłam się do niej.

W momencie, w którym jej czoło ponownie miało spotkać się z twardą powierzchnią, położyłam na nim swoją rękę. Zamortyzowałam uderzenie, co spotkało się z głośnym niezadowoleniem.

– Nawet tego mi nie wolno? – warknęła w moją stronę.

– Robisz sobie krzywdę – odpowiedziałam łagodnie.

Dziewczyna skupiła na mnie uwagę. Wręcz kipiało od niej niezadowoleniem, które bezpośrednio uderzało we mnie. Odrzucenie negatywnych emocji było tylko chwilowym rozwiązaniem problemu. Musiałam coś poradzić na nudę mojej podopiecznej, gdyż groziła nam prawdziwa katastrofa. Miałam już do czynienia z wybuchami złości w jej wydaniu, a wdawanie się w konfrontację z dojrzewającym nastolatkiem nie było zbyt mądre. Zakazy przeważnie odnosiły odwrotny skutek, ale musiałam przyznać, że Sierra dość dobrze dostosowywała się do moich poleceń.

Nie mogłam pozwolić jej na wizytę u koleżanek, ale mogłam umilić jej pobyt w domu Danilo. Byłam jej to winna za zamartwianie się o mnie i zbyt małe poświęcanie jej czasu.

– Czuję się tu jak w więzieniu. Nawet na zewnątrz przed dom nie mogę wyjść bez wcześniejszego uzgodnienia. Moja cierpliwość jest na wyczerpaniu. – Prawie zaszlochała.

Na jej słowa ledwo wyczuwalny ucisk w klatce się zwiększył.

Usiadłam obok niej i objęłam ją ramieniem, przez co Sierra się wyprostowała. Była cała spięta i nawet głaskanie nie pomogło.

– Poróbmy coś razem, jak za dawnych czasów – rzuciłam i uśmiechnęłam się zachęcająco. Chciałam sprawić, aby popatrzyła na to wszystko z lepszej perspektywy. – Pamiętasz jak...

– Kiedy robiłyśmy coś razem, do czego nie byłaś zmuszona? – Z początku głos jej zadrżał, ale im dalej mówiła, tym brzmiała ostrzej. – Nie było sytuacji, w której sama z siebie zaproponowałabyś mi kino albo zwyczajne wyjście do sklepu. Nie jestem małym dzieckiem i rozumiem, że pochłonęła cię zemsta, ale nie masz prawa mówić o robieniu czegoś razem tak lekkim tonem.

Skanowała moją twarz, próbując w niej coś dostrzec, ale widniało na niej jedynie zszokowanie. Zaskoczenie dopadło mnie i sprawiło, że nie potrafiłam wydać z siebie żadnego dźwięku.

Jakby wcześniej przewidziała moją reakcję, a w sumie jej brak – Sierra zeskoczyła z krzesła i w pośpiechu opuściła pomieszczenie.

– Nie zatrzymasz jej? – zapytał pełen niedowierzania Thiago. – To był jawny brak szacunku. Trzeba jej coś powiedzieć. – Dokończył szorstkim głosem.

– Mam za swoje – wymamrotałam pod nosem. Głośno westchnęłam i postukałam palcami o blat kuchennej wyspy. – Ona ma rację. Nigdy dostatecznie nie poświęcałam jej uwagi. To moja wina, że zachowuje się tak, a nie inaczej.

– Utrzymujesz ją, dajesz jedzenie, sponsorujesz szkołę i inne jej zachcianki. To dzięki tobie nie wylądowała w rynsztoku. Miałaś pełne prawo myśleć o sobie, w końcu nie jesteś jej matką – dodał i usiadł obok mnie.

Był tak blisko, że niemal stykaliśmy się kolanami, a to było dla mnie odrobinę onieśmielające. Działo się tak z powodu wczorajszych namiętnych chwil z Danilo.

Perez musiał wiedzieć o tym, co robiłam z właścicielem domu. Wszystko podpowiadało mi, że miał tę świadomość, lecz idealnie ją maskował, przynajmniej w tej chwili. Wcześniej widziałam złość i chęć powiedzenia paru słów w moim kierunku. Teraz miał na to szansę, ale z jakiegoś powodu jej nie wykorzystywał.

Poczułam wdzięczność za ofiarowaną przestrzeń i brak roszczeniowości.

– Nie zmienia to faktu, że jestem za nią odpowiedzialna. Widząc ją na ulicy, zobaczyłam w niej siebie. Czasu nie cofnę, a chwilowe skierowanie na nią uwagi nie sprawi, że zapomni o latach ignorowania. I tak jestem pełna podziwu, że wytrzymała aż tyle i wcześniej nie wykrzyczała mi tego w twarz. Ta dziewczyna jest bardzo dojrzała jak na swój wiek.

– Nie broń jej. Ja zdania nie zmienię. – Mężczyzna skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

– Pójdę do niej, jak trochę się uspokoi.

– To sobie poczekasz – mruknął pod nosem i wywrócił oczami, co natychmiast wyłapałam.

– A co to niby ma znaczyć? – warknęłam rozdrażniona.

– Po prostu wiem, co to znaczy być nastolatkiem. – Wzruszył ramionami i zacmokał. – Akurat w tej dziedzinie mógłbym być ekspertem.

– Chyba ekspertem od głupoty. – Tym razem to ja wymamrotałam pod nosem niepochlebne słowa. – Nie wiem, czy pamiętasz, ale ja również przechodziłam okres dojrzewania – wytknęłam.

Zapewne dalej w najlepsze prowadzilibyśmy nasze przekomarzania, jednak do kuchni wtargnął niespodziewany gość. Na widok nowoprzybyłego wstałam z krzesła zostawiając Thiago w niemałym osłupieniu.

Hugo opierał się o framugę drzwi i uśmiechał się promiennie. Nie przypominał faceta, którego poznałam w trakcie pościgu i który razem ze swoim znajomym przyczynili się do zakończenia misji sukcesem.

– Mógłbym powiedzieć, że dawno się nie widzieliśmy, ale to nieprawda – roześmiał się. – Jak się czujesz? – zapytał i rozsiadł się wygodnie na stołku naprzeciw Pereza, który sztyletował go wzrokiem.

Poznaliśmy się w nieciekawych okolicznościach, dlatego tym bardziej dziwił mnie jego sposób bycia.

– Kolega coś nie w humorze. – Hugo kiwnął głową na mojego przyjaciela, który łypał na niego groźnie i wyglądał, jakby nie mógł się zdecydować co zrobić. – Razem z tą panią uczestniczyliśmy w pościgu, który... – Nie dokończył.

– Wiem. W pościgu, w którym Frida została ranna i narażono ją na śmiertelne niebezpieczeństwo. – Thiago nie szczędził złośliwości. Człowiek Danilo popadł u niego w niełaskę.

Mój przyjaciel nie był obiektywny. Nikt nie ponosił winy za szybkie zorientowanie się Nazario w sytuacji. To był zwykły pech i obarczanie kogokolwiek winą było bez sensu.

– Wszyscy ucierpieliśmy, ale czy nie lepiej skupić się na pozytywach? W końcu wszystko zakończyło się sukcesem. Wspominanie złych rzeczy sprawi, że przyjdą kolejne. To niczym błędne koło i tylko pozytywne myśli mogą je przerwać.

– Jakże ciekawa filozofia – prychnął Perez i zeskoczył z krzesła. Wyglądał, niczym naburmuszona diwa, która schodząc ze sceny, nie dostała tylu oklasków, ilu się spodziewała. – Frido, twój nowy znajomy jest ogromnym optymistą. – Po raz kolejny zadrwił.

Pokręciłam głową, jednocześnie zamykając oczy i błagając niebiosa o siłę do dalszego egzystowania. Kłótnie były niepotrzebne i tylko nakręcały spiralę niechęci i niesnasek. Jeśli mieliśmy zemścić się na Nazario i jego poplecznikach, musieliśmy stać po jednej stronie. Niezgoda była ostatnim, czego nam było trzeba.

– Thiago... – zwróciłam mu uwagę. – Przestań. Jeśli masz być taki opryskliwy, to lepiej wyjdź. – Wzruszyłam ramionami. – Akurat Hugo ma rację. Było minęło...

– Mówisz to na serio? – uniósł brwi w zdumieniu. – Jako twój wieloletni przyjaciel wiem, że w twoich myślach była głównie zemsta i inne negatywy z nią związane. Trochę czuć tu hipokryzję. – Kącik jego ust powędrował w górę. Był pewny siebie, wręcz dumny, że mógł mi coś takiego wytknąć.

– Dziś jest dzień, w którym każdy ma do mnie pretensje? – zaczęłam gestykulować. – Czy wyście powariowali? Najpierw Sierra, teraz ty. Zaczynam mieć tego dosyć, doprowadzacie mnie do szału – wypowiedziałam tonem, który był wręcz lodowaty.

Perez głośno westchnął i przeczesał włosy. Od czasu, gdy przybył do Meksyku sporo mu urosły. Dawniej to ja mu je obcinałam. To były czasy, w których nie pozwalał ich dotykać żadnym fryzjerom. Teraz sięgały mu prawie uszu, a to poniekąd dodawało mu chłopięcego uroku.

– To ja szaleję przez ciebie. – Thiago wyszeptał to tak cicho, że byłam w szoku, że to dosłyszałam. Posłał mi przy tym spojrzenie pełne jednocześnie nadziei i wyrzutu.

– Chyba lepiej będzie, jeśli was zostawię. Macie sporo rzeczy do obgadania – powiedział Hugo, który czym prędzej zgarnął jeszcze zielonego banana z wielkiej misy z owocami i udał się do wyjścia.

Nie oponowaliśmy.

Perez najwyraźniej na to czekał, natomiast ja chciałam mieć to z głowy. Im dłużej odciągałabym tę konfrontację, tym gorzej.

– Chodźmy do ogrodu, muszę zapalić – powiedziałam i nie czekając na jego reakcję, wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do drzwi tarasowych.

Nie patrzyłam, czy szedł za mną. Czułam obecność i zapach, który roztaczał jedynie mój przyjaciel. Nasza wieloletnia przyjaźń wyostrzyła moje zmysły na jego obecność. Często potrafiłam rozpoznać, kiedy znajdował się w pobliżu, co niekiedy było naprawdę pomocne.

Wyciągnęłam z kieszeni paczkę fajek i odpaliłam jednego. Biorąc pierwszy buch, Thiago dołączył do mnie i sam się poczęstował. Przez chwilę z naszych ust wydobywały się jedynie szare smugi dymu. Sama nie chciałam zaczynać rozmowy. Wolałam wybadać teren, aby móc stwierdzić, co mogę mu zdradzić w związku z wczorajszą nocą.

Gdyby ktoś wcześniej powiedziałby mi, od czego zacznie się ta konwersacja – nie uwierzyłabym. Prędzej spodziewałabym się spotkania ze śmiercią niż czegoś takiego. Niewątpliwie zostałam zaskoczona, co rzadko miało miejsce, a już szczególnie w przypadku ludzi, których znałam na wylot.

– Wczoraj się z nim przespałaś?

Wszystko ucichło, a gdzieś w oddali było słychać jedynie świszczący wiatr i wesołe trele ptaków. Dźwięki w pobliżu zdawały się odległe jakby z innego świata.

Twarz mężczyzny była surowa i wydawała się ostrzejsza, niż zwykle, gdy robił się poważny.

Zamrugałam, czując, że końcówka peta zaczęła przypalać mi palce. Natychmiast wrzuciłam go do popielniczki i niewiele myśląc, odwróciłam wzrok. Było to głupotą z mojej strony, bo wyglądało to tak, jakbym unikała odpowiedzi, lub się wstydziła.

Trochę było w tym prawdy.

Ciężko patrzyło się na człowieka, który kilkukrotnie wyznawał ci miłość, a który zdawał sobie sprawę, że przespałaś się z kimś innym. To właśnie była jedna z sytuacji, której nie życzyłabym nikomu.

Schowałam ręce pod stół i nerwowo zaczęłam skubać skórki. W dalszym ciągu unikałam naglącego wzroku mężczyzny. Nie musiałam na niego patrzeć, aby wiedzieć, jaki miał wyraz twarzy. To głównie dlatego bałam się nawet na niego zerknąć.

– Unikasz odpowiedzi? – zadał pytanie, lecz brzmiało ono tak, jakby sam sobie odpowiedział. – Frido... – westchnął i zmienił pozycję na krześle, co natychmiast zarejestrowałam. – Oczekuję jedynie szczerości. Bolesna prawda jest lepsza od kłamstwa, które po jakimś czasie może wyjść na jaw i doszczętnie zniszczyć to, co jest między nami. Tego bym nie zniósł.

Doprowadził mnie do konsternacji. Tym bardziej że nachylił się nad stolikiem, wziął moje dłonie i zaplótł ze swoimi. Gdy na powrót siadał na krześle, miałam wrażenie, iż skupił się na moich rękach aż za bardzo.

Poczułam się lekko speszona i wiedziona instynktem, chciałam zabrać dłonie, lecz mi na to nie pozwolił. Trzymał je w żelaznym uścisku i ani myślał odpuścić. Znalazłam się w potrzasku głównie za sprawą swojej głupoty i nieprzemyślanych ruchów.

– Thiago... – zaczęłam niepewnie. – Wiem, że czujesz do mnie coś więcej niż przyjaźń. – Za ostatnie słowa głośno przeklęłam w myślach. Przecież od dawna nie krył się z romantycznymi uczuciami do mojej osoby. – Wiem, że mnie kochasz. – Szybko poprawiłam, lecz tego, co wcześniej powiedziałam, już nie dało się cofnąć. Niesmak pozostał. – Jesteś dla mnie bardzo ważny, dlatego nie chcę, aby cokolwiek popsuło naszą więź i przyjaźń. Często się sprzeczamy i potrafimy siebie ranić, ale zawsze kończyło się to wybaczeniem. Nie chcę, aby moje uczynki postawiły między nami mur.

– To nie uczynki go stawiają, lecz ty Frido. – Thiago wszedł mi w słowo. – Sama izolujesz się ode mnie, a także od Sierry. Chcesz udźwignąć wszystko sama i szukasz różnych sposobów, aby uzyskać siłę, która by ci w tym pomogła. Dawniej byłaś sama, ale już nie jesteś tą samą dziewczyną, która straciła rodziców i musiała liczyć tylko na siebie. Masz mnie, Sierrę i wielu innych ludzi, którzy skoczyliby za tobą w ogień.

Zapatrzyłam się na niego. To, co mówił, było piękne i wywoływało ciepło na sercu, wokół którego lód był niemal całkowicie roztopiony. On, mój wczorajszy kochanek i moja podopieczna przyczynili się do tego. Do niedawna wszystko widziałam w ciemnych barwach i nie zauważałam toksyczności, jaką rozsiewali wokół mnie ludzie, z którymi jeszcze kilkanaście dni temu obcowałam.

– Wszystko zmienia się w zastraszającym tempie. Przecież jeszcze kilka miesięcy temu byłam ślepo zapatrzona w Nazario, a teraz... teraz jestem gotowa zabić go w imię zemsty – zaczęłam. – Zdaję sobie sprawę, że mam na kim polegać, lecz od dziecka byłam nauczona samodzielności. Sama musiałam dokonywać wyborów i wybierać te właściwe. Nie zawsze się to udawało, ale wszystko, co robiłam, doprowadziło mnie do tego, co mam teraz. Thiago... jestem tak blisko celu – powiedziałam na jednym wdechu i prawie załkałam. – Jeśli odrzucę to, co mi znajome, co mi zostanie?

Mężczyzna westchnął głośno. Wyczuwałam od niego żal i jakąś niemoc.

– Przed chwilą powiedziałem, że nie jesteś sama. Musisz nauczyć się prosić o pomoc innych i liczyć na nich. Poleganie na ludziach to nie ujma. Będę kładł ci to do głowy, aż w końcu pojmiesz. – Końcówkę zdania wymówił odrobinę żartobliwie, lecz wiedziałam, że mówił poważnie.

Wypowiadanie słów było proste – wcielenie ich w życie ogromnie trudne. Łatwiej powiedzieć, niż zrobić. W moim przypadku było to bardziej skomplikowane.

– Zmieniłeś się... Byłam pewna, że skoczysz mi do gardła i zaczniesz robić wyrzuty.

– Po czym to stwierdziłaś? – Podrapał się po brodzie i zastanowił.

– Twój wyraz twarzy mówił wiele. Nawet kompletny ignorant zauważyłby, co chodziło ci po głowie.

– Zdałem sobie sprawę, że krzykami i awanturami niczego nie zdziałam – wzruszył ramionami. – Chcąc cię przekonać do siebie, obrałem złą drogę. Już wcześniej to mówiłem, ale powtórzę jeszcze raz – pragnę twojego szczęścia Frido. Niezależnie kogo wybierzesz, ja pozostanę twoim przyjacielem.

To prawda. Już to mówił, lecz wtedy nie uwierzyłam. Teraz byłam skłonna to zrobić.

Zależało mi na wielu osobach, a odpychając je, tylko skracałam czas, jaki mogliśmy razem spędzić. Mój przyjaciel właśnie mi to uświadomił. Choć nie powiedział tego wprost, ja wyłapałam sens jego wypowiedzi. Miał on ogromny przekaz i rozświetlił mą drogę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro