Rozdział 36

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~~Danilo~~

Santiago Martinez przybył na czas. Był nadzwyczaj spokojny, jak na sytuację, kiedy banda uzbrojonych facetów trzyma cię na muszce. W słuchawce usłyszałem, jak jeden z moich zwiadowców na szybko zdawał mi raport. Według niego Martinez zostawił samochód dobry kilometr od umówionego miejsca. Z jego zachowania można było wywnioskować, że nie chciał, aby ktoś dowiedział się o spotkaniu, lub wręcz przeciwnie – była to ustawka, która miała nas zrujnować.

Nie ufałem ludziom jego pokroju, a moment, w którym spojrzał na zegarek, a następnie na nas, dodatkowo obudził moją czujność. Moi ludzie natychmiast do niego doskoczyli i powalili na ziemię, aby następnie dokładnie do obszukać. Nie miał przy sobie broni oprócz małego rewolweru, który pełnił raczej funkcję ozdobną.

Martinez został dokładnie przeszukany, a rozbrojony i z nietęgą miną wyglądał śmiesznie. Czasem zabierając ludziom ich największą linię obrony, popadają oni w rozpacz i odczuwają wstyd. Prawdą jest, że człowiek nigdy nie jest bezbronny, może przecież stworzyć broń z czegokolwiek. Nie bez powodu nasza rasa jest uznawana za tak niebezpieczną.

– Jestem bez broni! – krzyknął na powitanie nowoprzybyły. – Gdybyś miał jaja, pozwoliłbyś mi zatrzymać, chociaż tę, którą wziąłem ze sobą!

– Ryzyko nie leży w mojej naturze.

– Ryzykiem było zaproszenie mnie tutaj na pogaduszki – odpowiedział, wypluwając z siebie słowa. – Oddaj moją siostrę. Ona nie ma z tym nic wspólnego – dodał z naciskiem.

Uśmiechnąłem się przebiegle, co wyraźnie mu się nie spodobało. Niedobrze jest mieć słaby punkt. Przez wiele lat przez myśl mi nie przeszło, że miałbym problem podobny do tego, który miał Santiago. Jego słabością była siostra – moim Rojas. Ta kobieta doprowadzała mnie do szaleństwa i bólu głowy, a mimo to w każdej chwili wyciąłbym serce, czy inny narząd, jeśliby tego zapragnęła. Była silna, piękna, niezależna i cholernie mądra, co tworzyło mieszankę wybuchową i sprawiało, że mężczyźni lgnęli do niej niczym muchy. Niestety już na samym początku swoje uczucia źle ulokowała. Mój brat był ostatnią osobą, którą powinna pokochać. Wykorzystał ją, lecz nie spodziewał się, że to będzie pierwszym gwoździem do jego trumny, albowiem zdradzona kobieta to mściwa kobieta. Siłą rzeczy takie są najgorsze.

– Twoja siostra ma się dobrze... na razie. Współpracuj, a wróci do ciebie cała, niekoniecznie zdrowa, ale cała.

Santiago zrobił kilka kroków w moją stronę i mocno zacisnął szczękę i pięści. Był gotów skoczyć na mnie i zamordować gołymi rękami. Ludzie, którzy mieli mnie chronić, natychmiast mnie otoczyli i wyciągnęli w jego stronę spluwy. Martinez niebezpiecznie zmrużył oczy i wziął kilka głębszych oddechów. Doskonale wiedział, z czym wiązało się jego pochopne zachowanie.

– Pojawiłem się tu na wasze życzenie, a tymczasem nie usłyszałem nic konkretnego, jedynie groźby pod adresem mojej siostry. Chcę mieć gwarancję jej bezpieczeństwa. Dostanie się tutaj bez wiedzy Nazaria wiele mnie kosztowało.

Uniosłem brew, powątpiewając w jego słowa. Mogły zawierać kłamstwo i prawdę.

– Nie ty dyktujesz warunki. W tej chwili mam większą kontrolę nad tym, co się dzieje, niż ty, a nie lubię, jak ktoś mówi mi, co mam robić.

W słuchawce usłyszałem głos jednego z moich ludzi, który poinformował mnie, że samochód Martineza nie zawiera nadajnika, ani innych urządzeń, które mogłyby postawić go w niekorzystnym świetle.

Uniosłem lekko kącik ust. Wszystko wskazywało na to, że Santiago nie kłamał i naprawdę był w stanie zrobić wszystko dla swej siostry.

– Mogę zapewnić ci wiele korzyści i dostęp do Nazaria, a także jego tajemnic, ale nic za darmo. Oddaj mi siostrę i Rojas, a zrobię, co każesz.

– Zaczynam sądzić, że Ariana jednak cię nie interesuje – prychnąłem. – Chyba nie muszę tłumaczyć, dlaczego doszedłem do takich wniosków? – Zaplotłem ręce na piersiach i lekko odchyliłem głowę w sposób, dzięki któremu strzeliły mi kręgi szyjne. – Frida jest poza twoim zasięgiem i zaraz mogę sprawić, że twoja siostra również. Dalej powtarzaj swoje mądrości, a nie wyjedziesz z tej ziemi w jednym kawałku.

Santiago zazgrzytał zębami i mocno je zacisnął. Jego szczęka zadrgała w dziwny i niepokojący sposób. Znałem ten typ człowieka – zawsze wszystko podane na tacy, zero wyrzeczeń i prosta droga do sukcesu. Tacy jak on nie liczyli się ze zdaniem innych, łatwo wpadali w furię i nie znosili sprzeciwu.

Chciał dostać Fridę. Nie zmusiłby mnie do tego, nawet jakby łamał każdą z moich kości. Ta kobieta była i miała zostać nietykalna. Ludzie jego pokroju nie powinni nawet stąpać po tej ziemi co ona, a co dopiero przebywać w jej pobliżu, czy dotykać.

– Siostra jest dla mnie wszystkim – wycedził. – Jestem w stanie zgodzić się na wiele, ale załatwienie tej suki wszystko ułatwi. Sam musisz zdawać sobie sprawę, że to ona wciągnęła cię w to wszystko. Gdyby nie jej zapędy, prawdopodobnie zakończyłbyś swoje sprawy szybko i bezboleśnie.

Prowokował mnie. Za zmartwioną twarzą brata kryła się tez druga, nikczemna i przebiegła.

– Prawdopodobieństwo, że tak by się stało, jest nikłe, a nie w moim interesie to oceniać. Możemy się tak przekomarzać cały dzień, a nie dojdziemy do porozumienia. Żeby to usprawnić i nakłonić cię do działania, coś ci pokażę.

Wyciągnąłem rękę, a do niej natychmiast został włożony cienki szeroki przedmiot. Spojrzałem na tablet, kliknąłem jego ekran kilka razy, aż pokazało się coś, co chciałem mu pokazać. Na monitorze wyświetliła się zasłonięta twarz mojego człowieka, który ustawił sprzęt w taki sposób, aby całe pomieszczenie było widoczne.

Na pierwszym planie wyłaniała się siedząca kobieca sylwetka. Twarz osoby była zakryta płóciennym workiem, a po jej odkryciu wyłoniła się głowa Ariany. Kobieta była zdezorientowana i jeszcze bardziej przerażona, niż widziałem ją ostatnim razem. Na tym najbardziej mi zależało, aby ukazać, że niedostosowanie się do moich warunków tylko pogorszy jej sytuację. Jak na razie efekt mnie satysfakcjonował.

– Ariana! – wykrzykiwał raz za razem Santiago. Mężczyzna chciał chwycić urządzenie, ale jeden z moich ludzi ukrócił jego zapędy. – Co ty jej robisz gnoju?! – Pytanie skierował do mnie, było tak nacechowane negatywnymi emocjami, że byłem pełen podziwu.

Mężczyzna zaczął się szamotać ogarnięty szałem. W niczym nie przypominał kolesia sprzed kilku minut, który miał kij w dupie i myślał, że ugra więcej, niż był wart.

– Tak kończy się nasza zabawa w kotka i myszkę. Prowokuj mnie dalej, a ona skończy z kulką w głowie. – Na moje słowa człowiek, który znajdował się obok kobiety, przystawił jej pistolet do głowy. Z tabletu wydostał się szloch, a głowa Ariany pochyliła się w przerażeniu, co zaraz nastąpi. – W chwili, w której dostaliśmy ją w nasze ręce, byłeś na przegranej pozycji.

– Zrób jej cokolwiek, a rozerwę cię na strzępy!

– Jesteś gotów na moje warunki?

Santiago spojrzał na mnie z nienawiścią. Dosłownie zgrzytał zębami z bezsilności.

– Jestem – odpowiedział z wymuszonym spokojem.

Uśmiechnąłem się. Dopiąłem swego. Wyszło na to, że Frida pozostanie bezpieczna, bo ten gnojek nic nie będzie jej mógł zrobić. Dla mnie było to najważniejsze, nawet chęć zemsty Rojas była poniżej.

~~Frida~~

Obserwowanie wszystkiego zza przyciemnianej szyby, mogłabym określić mianem wrzodu na dupie. Choć samochód pozwalał mi usłyszeć większą część słów, nadal nie do końca wiedziałam, co dokładnie zaszło pomiędzy Martinezem a Ortegą.

Niezbyt podobało mi się, że użył Ariany – naszej karty atutowej do zastraszenia. Często skutki mogły być nieodwracalne, a efekt odwrotny do zamierzonego. Postawiony pod ścianą Santiago mógł być niebezpieczny. Od zawsze było wiadomo, że ranne zwierzę, które nie ma sposobności do ucieczki, gryzie i ujada najbardziej.

Dlatego miałam obawy co do metod Danilo.

Niemniej miło oglądało się czołgającego Martineza, który miał rozpacz wymalowaną na twarzy. Przyznam, że było to orzeźwiające.

– Mamy Martineza w garści – powiedział Danilo, gdy znaleźliśmy się w jego domu. – Jaki ci się podobało show?

Przystanęłam przed drzwiami do jego gabinetu i obrzuciłam go zirytowanym spojrzeniem, które wywołało u niego zdziwienie. Oblizałam usta z suchości i westchnęłam.

– Było parę momentów, w których chciałam wyskoczyć z samochodu, ale nieźle sobie poradziłeś.

– I tylko tyle?

– Co mam więcej dodać? Większość powiedziałeś mi w trakcie powrotu – wzruszyłam ramionami i sięgnęłam do klamki.

Ortega był szybszy. Moje ociąganie podziałało mu na nerwy, więc dosłownie wepchnął mnie do pomieszczenia, zamknął szybko drzwi i przytulił mnie od tyłu.

Czując jego oddech na karku, ciarki rozeszły się po całym moim ciele. Poczułam je wszędzie i zostały ze mną dłuższą chwilę.

– Może pochwalić? Przyznać, że dobrze sobie poradziłem? – zaczął wymieniać, jednocześnie obdarzając mnie lekkimi pocałunkami.

– Nigdy nie byłeś łasy na komplementy...

– Od ciebie chciałbym je dostać, są warte każdej ceny.

Choć na zewnątrz pozostawałam niewzruszona, w środku topniałam. Byłam równie spragniona komplementów i adoracji, jak on, tylko dotąd o tym nie wiedziałam, albo to ignorowałam.

Zjechał dłońmi wzdłuż mojego ciała, zahaczając o rąbek bluzki. Zręcznie wślizgnął się za materiał i dotknął nagiej skóry, rażonej jego bliskością. Przejechał po moim brzuchu, delikatnie pieszcząc skórę, która stawała się coraz bardziej wrażliwa.

Ostatnie, czego mi było trzeba, to myślenie o wspólnych chwilach z Danilo, pragnienie czułości i bliskości. Mając za sobą noc z tym mężczyzną, wiedziałam, do czego był zdolny, dlatego coraz bardziej podobał mi się obrany kierunek. Chciałam teraz czegoś więcej, czegoś, co zapewniłoby mi zapełnienie umysłu, zaprzestania nieustannego myślenia co dalej.

Westchnęłam na niespodziewane pieszczony, co poskutkowało bezwiednym odwróceniem się w jego stronę i złączeniem naszych ust. Ortega oddawał wszystkie pocałunki, które powoli stawały się jednym ciągłym. Od ostatniego razu minęło sporo czasu, z tego powodu byłam jeszcze bardziej spragniona.

Upojona pożądaniem pozwoliłam, aby mnie prowadził. Pozwalałam mu na wszystko. Prawdopodobnie było to spowodowane w głównej mierze chęcią odreagowania. Seks był jednym ze sposobów radzenia sobie z nadmiernymi emocjami.

– Chyba zbytnio się zapędzamy – westchnął z głową pomiędzy moimi piersiami. Lizał właśnie ten fragment skóry.

– Wszystko jedno – wymamrotałam, widząc przez mgłę.

– Za to mi nie jest wszystko jedno – warknął głos zza drzwi.

Do pokoju wdarł się Perez, który widząc nas w pozycji znaczącej tylko jedno, odepchnął mnie i Danilo od siebie. Ortega westchnął i pokręcił głową, spoglądając na mnie zagadkowo.

– Nie patrz na nią! – krzyknął mój przyjaciel i szybko omiótł mnie wzrokiem. – Dlaczego to zawsze musi być on? Powiedziałaś, że nie będziesz na razie podejmować decyzji, a tymczasem wyraźnie go faworyzujesz. – Wskazał na mężczyznę, który kilka chwil temu całował moje ciało. – Wiesz, jak przez to się czuję? – Nozdrza Thiago drgały. Był wściekły. Nie mogłam się dziwić, skoro sama doprowadziłam go do takiego stanu.

– Nie zapędzaj się Perez – odpowiedział Danilo. Chciał dostać się przede mnie, aby tym samym osłonić mnie przed ostrym wzrokiem Thiago, ale nie został dopuszczony. Ręka mojego przyjaciela odgrodziła go ode mnie, a ja zostałam przygwożdżona silnym spojrzeniem.

– Przestań Danilo. On ma rację, to moja wina. Wysyłam sprzeczne sygnały – wytłumaczyłam.

– Wiesz o tym, a mimo to... – powiedział złamanym głosem Thiago. – Kocham cię Frido od tak dawna, a ty wybierasz jego...– Potarł dłońmi moje policzki. – Jest mi okropnie przykro – wyszeptał tak, żebym tylko ja słyszała te słowa.

– Nie rób sobie tego Thiago – odpowiedziałam. – Nie rób tego w taki sposób. – Sposób, w jaki to powiedziałam, był tak cichy, że ledwo słyszalny.

– Jak mogę z nim konkurować? Od początku byłaś jego, tylko dawałaś mi złudne nadzieje, że jest inaczej. Jesteś okrutna Frido.

To prawda, byłam okrutna, a nawet więcej. W zaistniałej sytuacji jednak nie mogłam już nic zrobić. Wszystko, co mówił, było prawdą, której do siebie nie dopuszczałam.

Patrzenie na ból osoby, którą znałam od tak dawna i była mi oparciem, powodowało wyrzuty sumienia i chęć zadośćuczynienia za wyrządzone krzywdy. Jednak, gdybym miała wybór, czy cofnęłabym czas? Danilo był dla mnie również ważny, a momenty, w których byliśmy sami, były naprawdę cudowne. Wówczas pokazywał mi, jak powinno traktować się kobietę, do której żywiło się uczucia.

Thiago odwrócił głowę, nie mogąc na mnie patrzeć. Kilka sekund błądził oczami po pomieszczeniu, aż w końcu wypowiedział:

– Zostawmy to na później, teraz są ważniejsze sprawy...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro