Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


         Wszyscy mają w klasie tę cichą i przez nikogo niezauważalną dziewczynę. Tak się składa, że w liceum Słodki Amoris tą dziewczyną jestem ja. Jednak w te wakacje wszytko w moim życiu się zmieniło. Bardzo ciężko pracowałam nad samorozwojem i poprawą mojego wyglądu. Teraz czeka przede mną ostatnia klasa liceum i postanowiłam przestać być tą cichą dziewczyna w klasie.
          Dzisiaj był ten wielki dzień – powrót do szkoły. Włożyłam na siebie starannie wyprasowaną czarna sukienkę z białym kołnierzykiem. Do tego dobrałam czarne czółenka na niedużym podwyższeniu, aby nie wydawać się aż takim karłem, miałam niecałe 160 centymetrów wzrostu. Następnie wyryswowałam brwi, aby obydwie były idealnie, założyłam podkład, przypudrowałam go i podkreśliłam moje niebieskie oczy czarnym tuszem do rzęs. Moje długie, brązowe włosy zostawiłam w spokoju, ponieważ naturalnie są proste. Jedynie poprawiłam grzywkę i spryskałam ją lakierem do włosów. Chwyciłam moją torebkę od Michaela Korsa, na którą pracowałam przez cały miesiąc wakacji i ruszyłam w stronę liceum.
         Stresowałam się trochę powrotem do szkoły. Bałam się, że moje starania nie zostaną prze nikogo docenione i nadal będę niezauważalna przez innych. Przy bramie zobaczyłam moich dwóch kolegów z klasy. Był to Kastiel i Lysander. Ten pierwszy miał czerwone włosy i uzbierał się rockowo przez co nie wyglądał zbyt przyjaźnie. Za to Lysander był bardzo spokojnym chłopakiem, mało z kim rozmawiał, a ze mną to nigdy nie zamienił zdania. Jednak jedna rzecz był w nim wyjątkowa. Jego jedno oko było żółte, drugie zaś zielone. Nie wiem czy to naturalnie jest możliwe, aby ktoś miał takie oczy, czy to przez soczewki, ale nigdy nic nie urzekło mnie tak jak jego spojrzenie.
       Z zamyślenia o tych oczach, które były, moim zdaniem, cudem natury wyrwał mnie głos Kastiela.
- Siema nowa – posłał mi uśmiech. Nie wiedziałam jak zareagować. Już miałam powiedzieć , że się pomylił, ale uprzedził mnie białowłosy Lysander.
- Kastiel, przecież to panienka Sucrette z naszej klasy – wydawał się oburzony tym, że buntownik się pomylił. – Panienka wybaczy za jego zachowanie, jest ignorantem – zwrócił się do mnie.
- Jakim ignorantem?! – w szarych oczach Kastiel zauważyłam złość.
- Och, nic się nie stało – uśmiechnęłam się nieśmiało. – Lysandrze, Kastielu, wybaczcie, ale muszę was opuścić. Zaraz zacznie się uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego.
- Pozwoli panienka, że będziemy jej towarzyszyć podczas apelu? – spytał uprzejmie białowłosy.
- Jeżeli macie ochotę – odparłam.
- Idźcie sami, ja nie mam ochoty uczestniczyć w tym gównie – warknął czerwonowłosy. – spadłaś mi z nieba, Lys próbował mnie przekonać, żebym z nim szedł na ten apel. Teraz możecie iść razem. Siema kujony! – dodał z ulgą i wolnym krokiem odszedł w stronę dziedzińca. Pewnie tam chce przeczekać apel.
- Panienka idzie przodem – uśmiechnął się Lysander przepuszczając mnie przez bramę szkolną.
       Byłam bardzo zaskoczona tym, że Lysander się do mnie odezwał. Jednak warto było zrzucić pięć kilogramów, aby zdobyć znajomych. Jeszcze przed wakacjami ważyłam 60 kilogramów co przy moim wzroście powoli stawało się nadwagą.
        Podczas apelu mój białowłosy towarzysz zupełnie nie zwracał uwagi na wypowiedzi Pani Dyrektor oraz innych nauczycieli. Zamiast tego zapisywał coś w czarnym notesie. Jestem z natury bardzo ciekawską osoba, więc kątem oka zerknęłam w stronę zapisków Lysandra.
- Ciekawość to bardzo nie dobra cecha charakteru panienko – szepnął do mnie.
- Przepraszam – odparłam szpeszona. Czułam jak moje policzki zaczynają mnie piec.
- Dobrze, że każdy ma możliwość pracowania nad swoim charakterem – uśmiechnął się przyjaźnie.
Odwzajemniłam uśmiech i znów skupiłam się na słowach Dyrektorki. Po apelu wszyscy poszliśmy do klas. Cała drogę do klasy towarzyszył mi Lysander. Znów przepuścił mnie w drzwiach. Zajęłam moje miejsce, czyli drugą ławkę od okna. Niespodziewanie obok mnie usiadła Rozalia. Wow, czy zrzucenie kilku kilogramów zmienia wszytko?
- Cześć! Jestem Rozalia – dziewczyna wyciągnęła w moją stronę rękę.
- Rozalia my się znamy. To ja, Sucrette – czułam się zakłopotana.
- Och – Rozalia również była zakłopotana.
Roza bezdyskusyjnie jest najładniejszą dziewczyną w klasie, zaryzykowałabym stwierdzeniem, że jest nawet najładniejsza w szkole. Ma bardzo długie białe włosy z grzywką. Jej oczy są koloru złota – znów nie wiem czy to zasługa soczewek czy nie, ale również są piękne. Jest wysoka i bardzo szczupła, mogłaby być super modelką. Bardzo zazdrościłam jej wyglądu. Miałam również podejrzenie, że Lysander jest w niej bardzo zakochany, ciągle trzymali się razem.
- Masz przepiękne paznokcie! – krzyknęła, ale nikt nie zwrócił na nią uwagi, ponieważ każdy był pogrążony w swoich rozmowach.
- Dziękuję – zerknęłam na moje długie różowe paznokcie. – Sama je sobie robiłam – dodałam z uśmiechem.
- Chciałabyś jutro wpaść do mnie i zrobić takie same mi? – spytała i pokazała mi swoje popękane paznokcie. – Moja dotychczasowa stylistka jest okropna, te paznokcie mają dopiero tydzień, a już są zniszczone.
Zastanowiłam się chwilę i zgodziłam na spotkanie jutro po lekcjach. To będzie ciekawy rok szkolny...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro