Rozdział 10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

******************************** 16 Marzec (Piątek)*********************************

Od niedzieli mieszkam z rodzicami Jacka i mogę przyznać że ten czas który z nimi spędziłam był naprawdę dobry a nawet bardzo dobry. Rodzice Jacka to sympatyczni ludzie od zawsze mieszkając z nimi zobaczyłam jakie wspaniałe dzieciństwo miał Jack.

 Pani Nadia bardzo mi chciała bym przynosić wszystko do łózka pod nos z czym się nie zgadzam. To ja za to ze z nimi mieszkam powinnam ich nosić na rękach.Pomogłam uporządkować Pani Nadii rzeczy Jack co było dla mnie bardzo ciężkim do zrobienia.Po tym sprzątaniu płakałam jeszcze kilka godzin ale w końcu czuję jak bym pożegnała się z nim, teraz już wiem że nie wróci do mnie ale wiecznie mam obawy czy by tego chciał. 

Michael nie odzywał się do mnie od niedzieli. Napisał tylko kiedy był już w Nowym Jorku ale to było tylko tyle. Nic więcej nie pisał do piątku właśnie do dzisiaj. Sama też nie pisałam do niego, może potrzebuję czasu albo po prostu nie chcę więcej ze mną się widzieć. 

Co do mieszkania, znalazłam kandydata który najbardziej mi się spodobał.W nowym mieszkaniu dzidzi by miała swój kąt, ale łóżeczko na kilka miesięcy będzie przy moim łóżku i będzie spać ze mną.Chcę mieć córkę przy sobie, chociaż na początku kiedy nie przyzwyczaimy się do siebie. 

***

-Twoja córeczka waży około 1500 g -przyglądam się mojej córeczce. Dzisiaj miałam na kontrolne badania i właśnie oglądam swoją księżniczką.- Pępowina zaczyna się poszerzać i przygotowywać do porodu, ale nie martw się jeszcze masz dużo czas do porodu -uśmiecha się do mnie pani doktor -Masz jakieś pytania Jessico ?-wyłącza maszynę i pozwala mi się wytrzeć i ubrać 

-Pani doktor czy przy porodzie jest konieczna jakaś osoba. Chodzi mi o to czy ktoś musi być przy porodzie?-pytam niepewnie, wstydzę się że zostałam sama i nie mam nikogo kto mógł by być ze mną w tym ważnym dniu 

-Jeśli jest taka sytuacja życiowa to kobiety rodzą same ale dobrze by było jak by taka osoba była przy rodzącej. Masz wtedy poczucie że nie jesteś sama, zastanów się nad tym Jess -uśmiecha się lekko do mnie Pani doktor.

-Jasne, Dziękuję -odbieram zdjęcie.Uśmiecham się kiedy widzę moją dziewczynkę na zdjęciu. Jest już taka duża i poród jest bardzo blisko a ja boję się coraz bardziej.

***

-Pani Nadio już jestem -wołam mamę Jack aby jej pokazać jakie cudeńka kupiłam dla dzidzi. Kiedy weszłam do sklepu musiałam kupić i tak uzbierało się prawie dwie reklamówki ubranek-Kupiłam kilka perełek dla dzidzi- wchodzę do kuchni i staję w miejscu. Moje oczy są wielkie z szoku, niedowierzania i jeszcze większego szoku.  

-Michael? Co ty tutaj robisz?-kładę torby na ziemię 

-Cześć -uśmiecha się, podnosi się ze swojego miejsca 

-Zostawię was -uśmiecha się do mnie lekko mama Jacka. Już wiem co ona może sobie pomyśleć, mieszkam po dachem zmarłego chłopaka a przyjeżdża do mnie jakiś facet. 

-Dziękuję -mówię cicho.Czekam aż Nadia wyjdzie i w końcu przenoszę wzrok na chłopaka -Dlaczego tutaj przyszedłeś ?-Warczę na chłopaka. 

-Chciałem Ci zrobić niespodziankę -nie rozumie dlaczego jestem zła,on nic nie rozumie 

-Nie mogłeś zadzwonić Michael?Wiesz że mieszkam pod dachem u rodziców Jacka, czego ty w tych słowach nie rozumiesz 

-Przecież nie możesz wiecznie bać się że rodzice Jacka będą mieli Ci za złe że z kimś się spotykasz, Jess -podchodzi do mnie bliżej 

-Nie rozumiesz że nie mam gdzie mieszkać -warczę -Nie ma nic, domu, rodziny ani nikogo innego -zaczynam płakać -Nie dzwoniłeś,a teraz nagle się pojawiasz, po co?-popycham go 

-Chciałem dać Ci czas na przemyślenie wszystkiego, na poukładanie sobie- podchodzi do mnie -Jess -przytula mnie do siebie, wtulam się w niego jeszcze bardziej. 

Michael zostaje u mnie jeszcze kilka godzin. Pijemy razem herbatę i śmiejemy się.Michael opowiada mi co nudnego robił w Nowym Jorku że jeszcze jeden czeka go wyjazd ale to nie prędko.Jeszcze trochę się z nim pomęczę.Śmiejemy się, rozmawiamy jak starsi dobrzy znajomi których już nie mam.Tess nie piszę do mnie już ani Tomas, ja też nie mam zamiaru pisać.

Michael wyszedł ode mnie około godziny dwudziestej, już tak na prawdę go wygoniłam od siebie bo chciał zostać w u mnie na noc na co się nie zgodziłam oczywiście.Na koniec Michael mnie pocałował powiem szczerze że gdzieś w sercu liczyłam na to ale kiedy to zrobił było wielkie wow, te emocje jakie on u mnie wywołuje to szok, już nie mogę się doczekać kolejnego całusa. Pewnie robię źle,bo wciąż tęsknię za moim Jacku. Za jego niebieskimi oczami, uśmiechem, dotykiem, ale też wiem że chciał by abym była szczęśliwa, a z Michaelem jestem szczęśliwa, uszczęśliwia mnie jak nikt inny.  Umówiliśmy się na niedzielę na obiad i obejrzymy moje nowe mieszkanie które chcę wynająć. 

*****************************************************************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro