Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Catherine

Wstałam kilka minut przed budzikiem. Niesmak po rozmowie z ojcem pozostał, ale i tak nic nie było w stanie zepsuć mi humoru na myśl o kolejnym dniu pracy w perfumerii.

Po rozbudzającym prysznicu usiadłam na malutkim balkonie, wcześniej podłożywszy wygodną poduchę pod tyłek. Trzymając w dłoni filiżankę z kawą, napawałam się widokiem budzącego się do życia miasta.

Byłam szczęśliwa w tym miejscu i w tym mieszkaniu. Gdy odziedziczyłam je po śmierci dziadka, z pomocą przyjaciół przekształciłam je w przytulne gniazdko. W dodatku piętro wyżej wprowadziła się moja przyjaciółka, więc chyba nie mogłabym sobie wymarzyć lepszej miejscówki w Paryżu.

Godzinę później gotowa i pełna optymizmu ruszyłam do windy. Kiedy tylko drzwi się rozsunęły, dostrzegłam przyjaciółkę, Julię.

– Cześć, Catherine. – Cmoknęła mnie w policzek.

– Cześć.

– Powiedz mi, kiedy oblewamy twoją nową posadę? – zapytała z wyraźnym podekscytowaniem.

– Nie wiem, może w piątek wieczorem? Tylko ostrzegam, moja górna granica to trzy drinki, więc zabawa ze mną będzie średnia. – Zerknęłam na koleżankę, gdy zmierzałyśmy do samochodu, stukając szpilkami po betonowej nawierzchni parkingu podziemnego.

– Tak, tak, pamiętam twój odważny występ w klubie. Zresztą dałaś niezły popis umiejętności tanecznych, więc raczej długo go nie zapomnę.

– To był pierwszy i ostatni raz. Jeszcze nigdy nie obudziłam się z tak ogromnym kacem moralnym kolejnego dnia.

– Oj, daj spokój. – Machnęła lekceważąco ręką, jakby do niczego poważnego nie doszło. – Nic takiego się przecież nie stało. W każdym razie zdążyłam cię ściągnąć ze stołu, zanim zaczęłaś pozbywać się ciuchów.

– Ewidentnie coś mnie opętało – jęknęłam lekko zawstydzona, wsiadając do samochodu. – Po prostu jak tylko usłyszałam jeden z moich ulubionych kawałków, totalnie odpłynęłam. Władzę nad ciałem przejął alkohol i ten głęboki, uwodzicielski głos wokalisty... Dobrze, że skończyło się tylko na tańcu, bo pięć minut później miałabym na sobie wyłącznie bieliznę, a klub Angel byłby dla nas spalony.

– Myślę, że właściciel klubu raczej zaproponowałby ci pracę. Byłaś milion razy lepsza od tancerek w klatkach. One poruszały się, jakby miały kije w tyłkach – zauważyła, uśmiechając się pod nosem.

– Nie szukam pracy – sarknęłam i pokręciłam głową z rozbawieniem. – Przynajmniej na razie.

Po niecałej godzinie dotarłyśmy do zlokalizowanej w pobliżu stolicy urokliwej wioski Barbizon, gdzie znajdowało się serce firmy La Coccinelle. Jak tylko wysiadłam z samochodu, odetchnęłam pełną piersią, wchłaniając intensywne zapachy wiosny oraz cudowną woń znajdującego się nieopodal lasu.

Przy windzie pożegnałam się z Julią, ale wcześniej umówiłyśmy się na lunch w firmowej kawiarni około południa.

Ledwie zajęłam miejsce za biurkiem, ponownie dopadły mnie czarne myśli.

Dlaczego ojciec nie dopuszcza mnie do wszystkich dokumentów firmy?

Byłam pewna, że już niedługo odkryję tajemnicę, i coraz bardziej się tego bałam. Postanowiłam, że porozmawiam z tatą zaraz po jego powrocie z delegacji. Tym razem tak łatwo się mnie nie pozbędzie.

Od zawsze marzyłam, że przejmę pałeczkę po ojcu, i starałam się do tego jak najlepiej przygotować. Poznawałam firmę od podszewki, pracując tu już od kilku lat – odbywałam staże w poszczególnych działach.

Przysunęłam nadgarstek do nosa i zaciągnęłam się wyjątkowym zapachem, który stworzyłam razem z Jeanem – pracownikiem laboratorium – podczas odbywania stażu. Pracowaliśmy po godzinach, mieszając składniki i zmieniając proporcje.

Metodą prób i błędów stworzyliśmy zapach, który podkreślał moje charakter, kobiecość oraz wrażliwą naturę. Czułam się w nim jak milion dolarów. Orientalna nuta zaakcentowana różowym pieprzem i cynamonem dodawała mu oryginalności. Jednak idealnym przełamaniem ostrości był dodatek pudrowej ambry, bo dzięki niej aromat stawał się słodki, kobiecy, pełen sprzeczności. Kilka dodatkowych składników, w tym piżmo, pozwoliło stworzyć sensualne i wyraziste perfumy.

Uśmiechnęłam się pod nosem, wybudzając się ze wspomnień, i sięgnęłam po leżący na biurku plik dokumentów. Wczoraj zapoznałam się z materiałami dotyczącymi nowych produktów, jakie firma planowała wprowadzić na rynek, a dzisiaj czekała na mnie kolejna porcja papierów.

O umówionej godzinie zjechałam windą na parter. W restauracji czekały już na mnie Julia oraz Anette – przemiła dziewczyna pracująca w recepcji.

– Hej, co dzisiaj dobrego w menu? – zapytałam po tym, jak podeszłam do stolika.

– Zupa dyniowa z migdałami. Siadaj, Catherine, już dla nas zamówiłam. – Przyjaciółka wskazała dłonią wolne miejsce. – Właśnie wspomniałam Anette, że wybieramy się na imprezę dla uczczenia twojego pierwszego tygodnia w nowej pracy, ale już się umówiła...

– Tak, wstępnie ustaliłyśmy piątek, tylko jeszcze nie wybrałyśmy miejscówki. Jednak jeśli zmienią ci się plany, czuj się zaproszona. – Przeniosłam wzrok na Julię. – Nie wiem, może pójdziemy gdzieś potańczyć? Co ty na to?

– Okej. Mam nawet pewien pomysł. Co powiesz na Queen? Poruszamy biodrami przy latynoskiej muzyce, wypijemy kilka drinków – zaproponowała entuzjastycznie przyjaciółka. – Poznałam ostatnio fajnego faceta, który jest ochroniarzem w tym klubie, więc wejdziemy bez problemu.

– No to świetnie. Mamy ustalone – przytaknęłam, łapiąc za łyżkę, w momencie gdy kelnerka postawiła przede mną talerz wypełniony parującą zupą.

Julia zaczęła opowiadać o przystojniaku, a mój umysł niespodziewanie zalały wspomnienia ze spotkania nieznajomego na siłowni. To elektryzujące zajście odrobinę wytrąciło mnie z równowagi, ale...

– Catherine, mówię do ciebie! – Julia pomachała mi dłonią przed twarzą. – Odpłynęłaś, moja droga. O czym tak myślałaś? – Przyglądała mi się z podejrzliwą miną.

Odchrząknęłam, starając się szybko zebrać myśli.

– O pracy – bąknęłam. Dokończyłam zupę, unikając przeszywającego spojrzenia przyjaciółki.

– Nie wierzę. Twój rozmarzony wzrok wskazywał coś zupełnie niezwiązanego z pracą – stwierdziła stanowczo, próbując wydobyć ze mnie prawdę.

– Daj spokój. Muszę wracać do biura. – Wstałam i podziękowałam dziewczynom za towarzystwo, po czym wróciłam do gabinetu.

***

Wreszcie wybiła czwarta po południu, a ja po kilku godzinach wytężonej pracy pozbierałam z biurka porozrzucane dokumenty, spakowałam telefon do torebki i ruszyłam do wyjścia. W recepcji czekała już na mnie Julia pochłonięta sprawdzaniem czegoś w komórce.

– Napisałam Samuelowi i ochroniarzowi z klubu o planach na piątek. Obaj już nie mogą się doczekać – poinformowała, ruszając za mną do wyjścia.

– Super.

– Rozumiem, że nie planujesz tym razem urządzenia prywatnego pokazu w loży dla VIP-ów... – Uśmiechnęła się zadziornie. – Ale wiesz co? W końcu ktoś mógłby docenić nie tylko twoje naturalne wdzięki, ale też bieliznę, którą tak namiętnie kupujesz.

– Bieliznę kupuję dla siebie, a jeśli kiedyś pojawi się odpowiedni mężczyzna, na pewno doceni koronki i jedwab.

– Oby to nastąpiło w miarę szybko, zanim się pomarszczysz i zestarzejesz.

Przelotnie zerknęłam na przyjaciółkę, bo nawet nie miałam siły, żeby się z nią przekomarzać.

M.N.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro