°1°

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Achh, ale się zmęczyłem...Dobrze, że już przerwa. — mruczał do siebie Finlandia, idąc korytarzem w kierunku pokoju, gdzie każdy mógł odpocząć po pracy. — układanie tych ciężkich pudeł jest strasznie męczące...

Powoli otworzył drzwi, tak jakby oczekiwał, że ktoś będzie w środku i dlatego nie chciał mu zakłócać spokoju. Teoretycznie mogła to być prawda, gdyż i tak przyszedł, kiedy przerwa trwała już od dobrych 10 minut. A wszystko dlatego, że musiał zostać jeszcze chwilkę, gdyż szef chciał z nim pomówić. Jednak za bardzo rozgadał się przez telefon z jakimś starym kumplem, więc Tino po prostu poszedł na przerwę.

Wspólny pokój był przestronnym pomieszczeniem będącym połączeniem salonu z małym aneksem kuchennym. Można było tam zjeść lunch jak również uciąć sobie krótką drzemkę na jednej z kanap. I właśnie tę drugą czynność Tino zamierzał od razu wykonać, chociaż po dłuższym zastanowieniu doszedł do wniosku, że w sumie to najpierw by coś zjadł.

— Mam ochotę na hernekeitto*... — pomyślał, gdyż dzisiaj był czwartek i pewnym krokiem wszedł do środka.

Z początku nie wyczuł w pokoju żadnej obecności. Ot, po prostu puste pomieszczenie. Dlatego przemierzył je dziarskim krokiem i nucąc wesoło pod nosem, zajrzał do lodówki. Zupełnie nie zdawał sobie sprawy, że w tym momencie z jednego z foteli obserwował go pewien blondyn w najzwyklejszych w świecie okularach. A był to nie kto inny jak…

— Sz-szwecja! — Tino aż podskoczył i ze strachu zatoczył się na kuchenną ścianę; dostrzegł go dopiero, gdy zamykał drzwi lodówki.

— Yo. — mężczyzna powitał go ruchem ręki i spojrzał na niego badawczo.

Tak, to był właśnie Berwald Oxenstierna w całej swojej małomównej postaci. Ironią był tutaj fakt, że Finlandia nie zauważył go od razu, gdyż Szwecja mierzył sobie 182 cm i naprawdę nietrudno było go dostrzec. Jednak trzeba tutaj wybaczyć Finlandii tę gafę, bo z tym jak cichy na co dzień wydawał się Berwald to faktycznie nie zawsze można go było zauważać w społeczeństwie. Ale był taki tylko powierzchownie; właściwie bywał osobą, która lubiła dobrą zabawę i towarzystwo przyjaciół, jednak nie umiał tego okazać. Dlatego powszechnie uchodził za ponurego samotnika z przerażającym wyrazem twarzy, który nie umiał radzić sobie z wyrażaniem uczuć.

— C-co tutaj robisz? — zapytał go młody Fin, gdy tylko jego serce się uspokoiło.

W jego towarzystwie czuł się zwykle niekomfortowo i to głównie przez to, że mężczyzna bardzo często manifestował swoją milczącą naturę. Czasem również obawiał się, że swoim gadulstwem onieśmielał Szwecję do tego stopnia, że właśnie dlatego prawie nigdy nie odzywał się będąc z nim. Jednak to wcale nie było prawdą. Wewnętrznie Berwald uwielbiał, gdy Tino dzielił się z nim różnymi informacjami, a że po prostu nigdy nie wiedział co mu odpowiedzieć, zwykle słuchał go w ciszy. Jednak zawsze niezmiernie cieszyło go to, że mógł bywać z nim sam na sam.

Szwecja wzruszył ramionami.

— Pomagam ci w pracy. — odpowiedział mu zwięźle i wrócił do czytania książki.

— A-ach...No tak… — Tino pokiwał niepewnie głową, jednocześnie starając się docenić w myślach jego intencje. — Dziękuję, nie musiałeś. — mówiąc to, obdarzył go uśmiechem i wrócił do przygotowywania sobie posiłku.

Szwecja zapatrzył się w niego. To proste słowo sprawiło, że zrobiło mu się całkiem miło, gdzieś tam w środku i chociaż nie zdołał tego odwzajemnić, czuł się bardzo przyjemnie z tego powodu. Przyczyna tego była całkiem prosta. Najprościej mówiąc Berwald szalał za Tino, a młody Fin najwidoczniej brał to za jakiś żart i czuł się z tym raczej nieswojo.

Finlandia jeszcze kilka minut krzątał się po małej kuchni, zanim w końcu zasiadł do stołu ze swoim posiłkiem — zupą grochową.

— Um...A ty już coś jadłeś? Przepraszam powinienem najpierw spytać… — powiedział skrępowanym tonem Finlandia.

Berwald pokiwał głową i mruknął jakąś krótką odpowiedź. Twarz Tino od razu się rozpromieniła. Kiedy zabierał się za jedzenie i był tą czynnością tak pochłonięty, nawet nie zauważył, że Szwecja ciągle mu się przyglądał. Trochę go to speszyło, ale wolał udawać, że wszystko w porządku.

W którymś momencie przerwał na chwilę jedzenie. Zamierzał się odezwać, by Szwecja przestał tak się w niego intensywnie wpatrywać. Jednak wtedy wydarzyło się coś co sprawiło, że Finlandia zamarł na kilka sekund. Otóż Berwald nagle oparł się o stół i nachylił w jego stronę. Przez chwilę ich twarze dzieliły zaledwie centymetry. To była tylko chwila, ale Tino wydawało się, że trwała całą wieczność zanim Szwecja w końcu wykonał ruch. Przymknął oczy, kiedy poczuł na swoim policzku jego dłoń. Wzdrygnął się, bo miał zimne palce; w sumie tak jak zwykle. Miał wrażenie, że wodzi nimi po całej jego twarzy. Nie mylił się. Ale trwało to ledwie sekundę, po czym odjął palce od jego policzka. Na chwilę otworzył jedno oko. Dostrzegł jakiś ruch z jego strony i poczuł jak coś, tym razem, szorstkiego muska kącik jego ust.

Otworzył drugie oko i zobaczył jak Szwecja ze spokojem i namaszczeniem ociera ten fragment na jego twarzy. Zanim jednak zdążył odsunąć dłoń, wydarzyła się kolejna niespodziewana rzecz. Tino tak się speszył tym gestem, że odruchowo wykonał ruch jakby chciał go od siebie odepchnąć. Nie zrobił tego, jednak przypadkiem podczas tej czynności strącił mu z nosa prostokątne okulary, które zaraz spadły gdzieś na dywan.

— A-aachh, przepraszaam! — Tino aż zerwał się z fotela. — Przepraszam...Po prostu...Um, zaskoczyłeś mnie… — wyrzucał z siebie losowe wyrazy, trochę zbyt zdyszanym tonem.

Jego serce wciąż nie mogło się uspokoić po tym niezwykłym geście ze strony Berwalda. To było takie swobodne i bardzo w jego stylu. Może na takiego nie wyglądał, ale często zaskakiwał ludzi. I zawsze był nie mniej zdziwiony tym jak inni na to reagowali. Dlatego teraz dało się dostrzec na jego twarzy wymalowane jawne zdziwienie, gdy mrużył oczy patrząc na przerażonego Finlandię.

— W porządku. — odpowiedział mu jedynie, na co Tino westchnął.

— P-pomogę ci szukać okularów… — mruknął i zaczął śledzić wzrokiem plastikowe oprawki na dywanie; miał nadzieję, że będą się w jakiś sposób wyróżniać, by móc je szybciej znaleźć.

Zaczął chodzić powoli wokół foteli i ławy, uważnie wszędzie patrząc. Wyglądało na to, że musiały się wtopić w kolor dywanu, gdyż po kilku minutach oboje usłyszeli cichy dźwięk kruszonego szkła i łamanej oprawki.

— O ch-cholera! Przepraszam! Twoje okulary… — spanikowany chłopak podniósł to co z nich zostało; jedno szkło było totalnie zniszczone, drugie mocno zarysowane, a cała oprawka została połamana.

Oboje wpatrywali się w zniszczone okulary. Szwecja starał się mu okazać, żeby się nie martwił, bo to był tylko wypadek, ale jego gesty wydały się Tino niezbyt przychylne. I chociaż Berwald nie mógł zobaczyć jego reakcji, wyczuł że wpadł z tego powodu w panikę.

— U-um...Masz zapasowe okulary? — zapytał go zestresowanym i jakby pełnym nadziei tonem.

Szwecja pokręcił powoli głową.

— T-to...P-pójdę powiadomić szefa! A-albo…

Chłopak aż przysiadł na dywanie. Narazie nie miał zupełnie bladego pojęcia jak postąpić w tej sytuacji. Dlatego pozwolił sobie na tymczasowe rozpaczanie nad swoją niezdarnością.

— A może wybierzesz się ze mną do optyka? — zapytał Szwecja, przerywając jego rozmyślania.

— O-oh...Tak! Jasne! Oczywiście! Chodźmy! — ucieszył się w duszy, że zaproponował tak oczywiste rozwiązanie problemu.

xxx

Idąc korytarzem stale musiał go asekurować, by szedł prosto i nie wpadał na ściany. Silna wada wzroku Szwecji uniemożliwiała mu w tym momencie poruszanie. Niby wydawało mu się, że idzie prosto, a już po chwili okazywało się, że szedł tak blisko ściany jak to było tylko możliwe. Widocznie zaczynało go to już irytować, gdyż nagle się zatrzymał, a idący obok Tino zrobił to samo.

— Hm? — popatrzył na niego.

Przez chwilę stali obok siebie w ciszy i Finlandia zupełnie nie spodziewał się co się zaraz wydarzy. Otóż w którymś momencie Szwecja złapał go za rękę! Najpierw jakoś nieporadnie, że Tino poczuł tylko jak muska swoją dłonią jego. Dopiero za drugim razem złapał go pewniej i przy tym również splótł razem ich palce, co już zupełnie wytrąciło Finlandię z równowagi.

— Sz-szwecja?! — przełknął ciężko ślinę, a jego wzrok przeniósł się na ich dłonie.

— Możemy iść? — zapytał jedynie Berwald i jak gdyby nigdy nic poszedł przed siebie, ciągnąc Tino za sobą.

Także był zmuszony iść z nim w ten sposób przez całą drogę. W sumie mógł się spodziewać tego po nim. Tylko on mógłby wyjść z tą inicjatywą pierwszy. W końcu raz nazwał go "swoją żoną", więc ten gest przy tym to pikuś.

Optyk znajdował się na wprost fabryki aut Siso, gdzie pracował Finlandia i gdzie przyszedł pomagać Szwecja. Wystarczyło, więc jedynie przejść przez ulicę. Finlandia odczuł ulgę, gdy w końcu mógł puścić jego dłoń i po raz ostatni mu asystować. Nawet wizyta w sklepie poszła naprawdę zwięźle. Okazało się, że jakiś klient że zbliżoną do Berwalda wadą wzroku nie odebrał swoich nowych oprawek i raczej nie zanosiło się na to, by miał to zrobić. A, że model był całkiem podobny do tych, które nosił Szwecja, postanowił je zakupić. Zanim jednak to zrobił, stanął przed lustrem i je przymierzył. Od razu zwrócił swój wzrok na Finlandię stojącego nieopodal.

— Tak dobrze widzę przez te okulary, że mogę nawet zobaczyć mojego przyszłego chłopaka. — powiedział poważnym tonem.

Po usłyszeniu tego Tino wściekle się zarumienił. Nawet nie był w stanie wydusić z siebie słowa, dlatego po prostu wyciągnął z portfela tyle ile trzeba było zapłacić za oprawki, rzucił tę kwotę na stół i ciągnąc za sobą Szwecję czym prędzej wybiegł ze sklepu.

hernekeitto* — zupa grochowa, podawana najczęściej w czwartki.

...
No, więc odkąd zobaczyłam ich razem już wiedziałam, że będę chciała coś o nich napisać xD ten ship jest strasznie słodki

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro