Znowu ty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

TW. W rozdziale występuje obrażanie osób z zaburzeniami odżywiania. Jeśli jesteś wrażliwy/a na takie tematy, lepiej go pomiń.

– Nienawidzę cię, tak cholernie cię nienawidzę! – wykrzyczałem do mojej matki. Cały w łzach wydzierałem się na środku izby przyjęć do psychiatryka.

Gdyby ktoś mi powiedział, że zaraz po tym, jak stąd wyjdę, to z powrotem tu wrócę, zaśmiałbym się i miał ogromną nadzieję, że do tego nie dojdzie.

– Zapraszam cię. – powiedziała jedna z pielęgniarek próbując zaciągnąć mnie na oddział.

– Przepraszam synku. – mówiła kobieta cała we łzach. – Tak strasznie mi przykro, że cierpisz. N-nie wiem co zrobić, by ci pomóc.

– Pomogłabyś, gdybyś znów mnie nie zamknęła w tym cholerstwie! Do chuja, pozwól mi normalnie żyć! – krzyczałem, targając się z objęć pielęgniarki.

– Idziemy. – nalegała.

– Nie! – wykrzyknąłem i z całą siłą, jaką w sobie miałem, nadepnąłem na wielką stopę kobiety.

Ta jęknęła z bólu i przestała mnie tak mocno trzymać, dzięki czemu bez problemu wyrwałem się i pobiegłem przed siebie.

– Łapać go! – krzyknął lekarz, podążając za mną.

– Nathaniel proszę! Ostatni raz i będziesz wolny, błagam cię! – wolała moja rodzicielka.

Zatrzymałem się na moment, by przemyśleć te słowa. To był błąd. Lekarz dopadł mnie i siłą zaciągnął na oddział, z którego już nie dało się uciec. Waliłem w drzwi gołymi pięściami z nadzieją, że jakimś cudem to działanie uwolni mnie.

Waliłem na oślep, całkowicie nie słuchając pielęgniarek. Byłem jak w transie, całkowicie nie wiedząc co ja tak właściwie robię. Już po chwili zaciągnęły mnie i zapieły w pasy, zapewne przez mój chwilowy napad agresji.

Wiłem się jak glista, głośno dysząc i plując na sufit.

Po jakiś piętnastu minutach, gdy moje emocje nieco opadły, przestałem siłować się z pasami. Nic mi to nie da, a ja jedynie tracę swoją energię. Po chwili, drzwi się uchyliły, a w nich stanęła kobieta.

– Uspokoiłeś się już? – zapytała jedna z pielęgniarek, której imienia nie znałem. Była wyjątkowo niska i tęga. Jej czarne jak noc włosy, upięte były w ciasnego koka, a ona sama ubrana była w strój pasujący do jej zawodu.

– Wypuśćcie mnie? – zapytałem najmilej, jak potrafiłem.

– Cóż, zostało ci jeszcze pięć minut, więc nie. – powiedziała, wychodząc z pomieszczenia.

Jeszcze tylko pięć minut, pięćset sekund. Dam radę – pomyślałem.

Leżałem wpatrzony w sufit, odliczając w myślach sekundy. Zapięty w pasy, czułem się taki bezsilny i żałosny. Mówiłem już, że jak będę próbował się zabić (znowu) to nie w domu? Wydaje mi się, że tak.

Nim się obejrzałem, powolnym krokiem zmierzałem do mojego pokoju na oddziale. Nie patrzyłem na innych pacjentów, którzy z pewnością wpatrywali się we mnie z ogromna uwagą.

Mój wzrok, wbity był w podłogę. Mimo to, czułem wzrok tych wszystkich ludzi, którym mówiłem; „Mnie już tutaj nie będzie, wychodzę". Niesamowite, jak wiele może się zmienić w tak krótkim czasie.

– Znowu ty? Przecież miałeś stąd wyjść – powiedziała prześmiewczo dziewczyna. To była Sarah. Pełna egoizmu anorektyczka.

Sądzi, że jest najbardziej pokrzywdzoną osobą na świecie. Jej chude ciało, jest przerażające, a wystające kości policzkowe - i nie tylko, jeszcze gorsze. Nie mam pojęcia, jak można się doprowadzić do takiego stanu i być tak nie miłym.

– Odwal się, anorektyczko. Lepiej idź ćwiczyć, bo jeszcze przytyjesz. – powiedziałam, bez cienia zawahania.

Fakt, moje słowa były dla niej naprawdę krzywdzące i okrutne. Sam bym się załamał, gdybym był w takiej sytuacji, jak ona i usłyszał takie zdanie.

Sarah odeszła bez słowa, zostawiając mnie w ciszy. Widziałem, że w jej pustych oczach gromadzą się łzy, ale miałem to głęboko gdzieś.

Ominąłem szerokim łukiem salę, s której zazwyczaj przesiaduje większość pacjentów i modliłem się, by już nikogo na swojej drodze nie spotkać.

Modliłem się, mimo, iż nie wierzyłem w Boga.

Wszedłem do swojego pokoju i od razu rzuciłem się na łóżko. Zaciągnąłem się zapachem szpitalnej pościeli, który zdążył już we mnie wsiąknąć. Nie zdążyli jej jeszcze po mnie zmienić.

– Kurwa. – mruknąłem sam do siebie, obracając się z brzucha na plecy.

Przetarłem oczy dłonią i starałem się je zamknąć, by w końcu zapaść w błogi sen.

Podróż do krainy moich fantazji, jest jedyną rzeczą, która może mnie teraz zbawić.

***

11.09.2021
Mama już zaczęła szukać mi szpitala psychiatrycznego, do którego mógłbym się udać. Z tego, co udało mi się usłyszeć, chce mnie posłać do Halliwick Centre at St Anns hospital. Boję się i to bardzo. Ja naprawdę nie chce nigdzie jechać. Czemu nie mogę wrócić do domu? Już tego nie zrobię, obiecuję...

Notatka: Nate
Godzina: 23.39
Stan: w miarę

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro