Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***

Sang-Mi przemierzała rynek w Yangju, by kupić produkty potrzebne na obiad. Z nostalgią wspominała,gdy sama sprzedawała sporządzone przez nią i jej matkę lekarstwa.

- Panienko Lee! Wróciłaś! – zawołał ją jeden z jej stałych klientów. – Kiedy znów otworzycie swojestoisko? Nic tak nie pomaga mi na ból pleców jak twoja maść rozgrzewająca, a właśnie mi sięskończyła. Zrobisz dla mnie nową porcję?

- Przykro mi proszę pana, ale nie zajmuję się już medycyną. – odpowiedziała Sang-Mi smutno.

- Jak to? To kto nam teraz sprzeda lekarstwa? Przecież w całej wiosce nie ma innego medyka oprócztwojej matki. A właśnie, co u niej? Jej też dawno nie widziałem.

- Cóż...

- Onni? Onni to ty? – przerwał im dziewczęcy głos.

- Eun-Hwa! Jak dobrze cię widzieć! Stęskniłam się za tobą. – Sang-Mi natychmiast przerwała rozmowęz mężczyzną i rzuciła się przyjaciółce na szyję.

- Ja też tęskniłam. Bałam się, że już więcej cię nie zobaczę. Słyszałam, co się stało. Onni, tak miprzykro!

- W zasadzie to dobrze się składa, że cię spotkałam. – Sang-Mi zmieniła temat. – Mam do was pewnąsprawę. Widzisz, jestem teraz służącą w domu urzędnika Kanga... – szepnęła jej na ucho.

- Niemożliwe! – Eun-Hwa zrobiła wielkie oczy. – Naprawdę u niego? Czy on coś ci zrobił? Bo jak tak,to...

Nie, jeszcze nawet nie wie, że u niego służę. I wolałabym go pozostawić w tej niewiedzy, ale wiemteż, że nie będę mogła się wiecznie ukrywać. Czy moglibyście mnie odkupić? Wolę służyć w domuprzyjaciół.

Huh, myślałam, że będziesz chciała, żebym pomogła ci odzyskać wolność. Naprawdę chcesz dalej byćsłużącą? – zakpiła Eun-Hwa. – Co z tobą?

- Nie śmiem prosić twoich rodziców, aby wydawali na mnie pieniądze. Zresztą wiem, jak twoja matkazareagowałaby na taki pomysł.

- Panienka Sang-Mi! – kolejna osoba poznała dziewczynę.

- Soh-Ra! – Sang-Mi wykrzyknęła radośnie w odpowiedzi widząc swoją służkę.

Panienko, tak mi przykro, że nie mogłam w żaden sposób pomóc. Powinnam być przy tobie w tychtrudnych chwilach. Wybacz mi proszę to zaniedbanie! – Soh-Ra rozpłakała się przytuliwszy swojądawną panią.

Soh-Ra, ależ nie ma o czym mówić. Przecież to nie twoja wina. – odpowiedziała Sang-Mi, klepiącdziewczynę po plecach. – Cieszę się, że znów cię widzę w dodatku całą i zdrową. A poza tym wiesz co?Próbuję właśnie dostać się na służbę do państwa Park. Więc znów będziemy razem.

Och... Ach tak? – Soh-Ra wydała się lekko zafrasowana. – Panno Park, czy mogę porozmawiać zpanienką Lee na osobności?

- Myślę, że tak... – odpowiedziała Eun-Hwa z lekką zwłoką.

Panienko, jak tam jest u ministra Kanga? Jesz dobrze? – wyszeptała Soh-Ra. – Bardzo źle cię traktują?

- Nie, na razie jeszcze mnie nawet nie widział. Służba też nie jest za ciężka. Tylko boję się co będzie,gdy odkryje moją obecność. – wyjaśniła Sang-Mi, również szepcząc.

- W takim razie radzę ci panienko, żebyś tam została i nie prosiła pani o wykup. U nich służba jestbardzo ciężka. Pani ... jest bardzo surowa. Uwierz mi, że nie chciałabyś służyć dla tej rodziny.

- Soh-Ra, mówisz prawdę? Ciebie też źle traktują? – zmartwiła się Sang-Mi.

- Trochę lepiej niż innych, bo służę osobiście Eun-Hwie, a ona dzieli się ze mną swoim obiadem odczasu do czasu. Dlatego wolałabym, żebyś została u ministra i jeśli odkryje, że u niego jesteś, poprośgo, żeby to mnie odkupił.

- Och, Soh-Ra! Przepraszam, że cię tam odesłałam. Tak mi przykro! – Sang-Mi ponownie przytuliładziewczynę. – Jeśli Kang mnie odkryje, obiecuję, że jeśli tylko będę mogła, sprowadzę cię do nas.

- Eun-Hwa, dziękuję, że dobrze traktujesz Soh-Rę. – Sang-Mi wróciła do przyjaciółki. – Cieszę się, żemogłam cię zobaczyć, ale muszę już wracać. A co do służby dla was, to masz rację. Wolę odzyskaćwolność niż dalej być czyimś niewolnikiem. Więc na razie nie mów nic rodzicom. Trzymaj się. –przytuliła ją na pożegnanie. – Ty też Soh-Ra.

***


- Jesteś głucha? Powiedziałem spójrz na mnie. – Kang powtórzył wyraźnie zniecierpliwiony. JednakSang-Mi dalej miała wzrok wbity w ziemię.

Kang stracił cierpliwość całkowicie i wstał od stołu, by podejść bliżej służącej. Następnie chwycił ją zapodbródek i uniósł tak, by w końcu zobaczyć jej twarz – przerażoną i pobladłą. Jego natomiast, straciławyraz gniewu i złości, a jego oczy wyraziły jedynie niemałe zadziwienie i zmartwienie. Od samegopoczątku, gdy ją zauważył, wiedział, że wygląda jak Sang-Mi, ale myśl, że to rzeczywiście mogła byćona we własnej osobie, wydawała mu się być zbyt nierealną.

- Jak masz na imię? – zapytał, gdy z głośnym przełknięciem śliny puścił jej podbródek. Sang-Mi wciążmilczała nie ułatwiając mu niczego. Kang zassał przez zęby powietrze znów tracąc nad sobąpanowanie. – Jak ona się nazywa? – spytał groźnie inne służące.

- Nazywa się Lee Sang-Mi, panie. – odpowiedziały zgodnie.

Kang spojrzał na Sang-Mi ponownie w zdumieniu. Nie mógł uwierzyć, że osoba, której szukał oddobrych kilku miesiący, jak gdyby nigdy nic znajdowała się pod jego dachem. Czuł ulgę, alejednocześnie ciężar jej spojrzenia, a jego serce bolało z tego powodu. Jedyne czego chciał, to mieć ją.Teraz, gdy jego pragnienie w końcu się spełniło, ona jak zawsze go odpycha. Nie odezwawszy sięwięcej ani słowem do dziewczyny, podszedł do swojego zaufanego podwładnego.

- Kyu, zabierz ją do mojego pokoju i pilnuj, żeby nic się jej nie stało. – szepnął mężczyźnie dyskretnie iusiadł z powrotem na swoim miejscu.

- Najmocniej przepraszam was panowie za to zamieszanie. – odezwał się Kang, gdy Kyu wyprowadziłSang-Mi. – Wróćmy do naszych spraw. O czym to mówiliśmy?

- Król wspominał ostatnio o utworzeniu rad miejskich. Nie możemy na to pozwolić. – odezwał się innyurzędnik.

- Jeśli król utworzy taką radę, powstanie chaos na dworze. Ludzie będą używać jej do składaniafałszywych oskarżeń, żeby wyłudzić od nas pieniądze.

- Bardziej bałbym się o to, że lud się rozzuchwali. Daj palec, a wezmą całą rękę. Będą się domagać wkółko swoich praw, podczas gdy są to tylko niewolnicy i dzieci kurtyzan. – różni urzędnicy i uczeniwypowiadali się.

- Jeśli można... Ja uważam, że to całkiem dobry pomysł. Możemy wprowadzić pewne ograniczenia,dzięki czemu lud nie będzie nadużywał tych rad. – odezwał się minister sprawiedliwości. – Naprzykład, by można było zgłaszać tylko niektóre rodzaje nadużyć.

- Ludzie i tak będą żądać więcej i więcej. A co ty o tym sądzisz ministrze Kang?

- Cóż... Nie wydaje się to być złym pomysłem. – Kang zaczął wyjaśniać. – W rezultacie mogłoby nawetuzupełnić braki w królewskim skarbcu. Sądzę jednak, że jest to inwestycja, na którą na razie nie staćdworu. W dodatku walka z nadużyciami będzie bardzo długa, trudna i żmudna. – dodał i zamilkł nachwilę, by zebrać myśli. – Myślę, że najlepszym rozwiązaniem będzie wstrzymać się z tym na jakiś czas.Dłuższy czas. Co o tym myślicie panowie?

- Taki młody, a tak dobrze gada. – odrzekł jeden z uczonych w zdumieniu.

- Schlebiasz mi. – odpowiedział Kang zadowolony. – Wszystkiego nauczyłem się od ojca. Napijmy się zaniego, co o tym myślicie?


Sang-Mi chodziła w kółko niespokojnie, będąc zamkniętą w pokoju Kanga, w dodatku pod strażą. Wgłowie analizowała różne możliwe scenariusze tego co się z nią teraz stanie.

- Zaraz wydrepczesz dziurę w podłodze. Nie możesz usiąść w miejscu? Zaraz rozboli mnie głowa. –marudził Kyu.

- Jak chcesz, żebym przestała tak chodzić, to spraw, żeby Kang zniknął. – odpowiedziała szorstko SangMi.

- O-ho! Dla ciebie minister Kang! Jak ty się wyrażasz o swoim panu? – zganił ją mężczyzna.

- Ph! – prychnęła Sang-Mi ze wzgardą. – Ten człowiek nie zasługuje na taką pozycję. – dodała i wtedyotworzyły się drzwi do pokoju.

Do środka wszedł minister Kang, skinął głową na Kyu, aby wyszedł, a ten bezzwłocznie tak uczynił.

- Panna Lee... – westchnął minister. – Proszę, usiądź sobie. – wskazał poduszki na ziemi i obydwojezajęli swoje miejsca.

- Wciąż nie mogę uwierzyć, że to ty. O niebiosa! – zawołał. – To taka tragedia! Tak mi przykro!

- Oczywiście. Trudno, żebyś powiedział mi w twarz jak bardzo się cieszysz z tego co się stało. – Sang-Miodpowiedziała z wyrachowaniem, mierząc mężczyznę wrogim, nieufnym wzrokiem.

- Słucham? – odpowiedział Kang wydając się zbitym z tropu. – Dlaczego miałbym się cieszyć, z twojegonieszczęścia? Naprawdę myślisz, że taki jestem? Naprawdę masz mnie za takiego człowieka? – wbiłwyczekujące spojrzenie w Sang-Mi, ale ona unikała kontaktu wzrokowego.

- Nie wiem, niemniej jednak taka sytuacja niewątpliwie jest ci bardzo na rękę, ministrze. –odpowiedziała, ostatnie słowo wypowiadając przez zęby.

- Na rękę? To w ogóle nie tak powinno być! Myślisz, że pragnąłem zrobić z ciebie swoją służącą?Skądże! Jedyne czego chciałem to błogosławieństwa od twojego ojca. W przeciwnym razie niewstawiłbym się za niego u króla i nie prosiłbym, by okazał mu łaskę.

Sang-Mi spojrzała na ministra zaskoczona jego słowami. To co usłyszała, tak bardzo odbiegało od jejprzekonań, że miała wrażenie, że Kang mówił do niej w innym języku.

- Posłuchaj mnie przez chwilę, dobrze? Dobrze wiem, że nie darzysz mnie sympatią, tak samo jak twójojciec. Naprawdę, nie rozumiem, dlaczego tak mnie nienawidzicie, ale...

- Nie rozumiesz? Doprawdy? – przerwała mu Sang-Mi. – Mam ci to wytłumaczyć ministrze?Zapomniałeś jak nadużywałeś władzy i wyzyskiwałeś ludzi i nieuczciwie pobierałeś zawyżone podatki,aby się wzbogacić? O tym, jak cały czas szantażowałeś mojego ojca i dla własnych samolubnychkorzyści wykorzystywałeś jego dobroć oraz bezradność biednych ludzi?

- Masz rację. Wykorzystywałem swoją pozycję dla własnych korzyści. – minister przyznał zwestchnieniem. – Ale miałem ku temu powód. Jednak nie to jest teraz ważne. Nawet gdybymwytłumaczył ci teraz co mną kierowało, nie sprawię, że nagle mnie pokochasz albo choćby zmienisz omnie zdanie. Ale chciałbym, żebyś przynajmniej zakopała ten topór wojenny na jakiś czas i przekonałasię jaki naprawdę jestem.

Sang-Mi zmrużyła oczy i spojrzała na mężczyznę czujnym wzrokiem. To wszystko wydało jej się zbytidealne i próbowała znaleźć haczyk. Była tak bardzo uprzedzona, że nie potrafiła przyznać przed samąsobą, że przez cały czas mogła się mylić co do niego.

- Myślisz, że tak szybko ci uwierzę ministrze? To co teraz mówisz, w ogóle nie ma dla mnie sensu.Zawsze pokazywałeś jedynie swoją okrutną, egoistyczną stronę. Skąd mam wiedzieć, że ta nibytroskliwa i przyjazna, którą mi teraz okazujesz, jest prawdziwa?

- Zaryzykuj, a się przekonasz. I tak nie masz nic do stracenia. – powiedział pełen pewności. – Proszę,nie traktuj mnie dłużej jak wroga. – dodał błagalnie, gdy przez dłuższą chwilę nie dostawał żadnejodpowiedzi. – Nie masz pojęcia jak bardzo mnie to rani. Kiedyś... kiedyś było inaczej... Ale ty tego niepamiętasz, bo byłaś za mała.

Jego ostatnie słowa ją zaintrygowały. Nie tylko dlatego, że poruszył jakieś wydarzenie z przeszłości, októrym nie miała pojęcia. Przede wszystkim poruszyło ją jego pełne desperacji i rozpaczy zachowanie.Nigdy wcześniej nie słyszała, żeby powiedział „proszę". Nie sądziła nawet, że byłby w stanie jewypowiedzieć.

Otworzyła usta wahając się, co odpowiedzieć. Co chwila spoglądała krótko na spuszczoną głowęministra. Serce mówiło, aby nigdy się nie zgodzić, ale rozum był nieco bardziej wyrozumiały albo raczejprzeprowadził chłodną kalkulację, że może jej się to opłacić. W końcu zawsze lepiej mieć sojusznikówniż wrogów.

- Dobrze. – westchnąwszy odpowiedziała w końcu i głośno przełknęła ślinę. – Udowodnij mi, ministrzeKang, że nie jesteś taki, za jakiego dotąd cię uważałam.

Na twarz ministra wkradł się delikatny, pełen radości i ulgi uśmiech. Czuł się jakby wygrał w mahjonga po omacku.

- Tak zrobię panno Lee. – odpowiedział z zapałem. – Obiecuję, że cię nie zawiodę. I dziękuję. Jest jużpóźno. – po chwili zmienił temat. – Na pewno jesteś zmęczona i głodna. Odprowadzę cię do pokoju.

- Nie trzeba. – Sang-Mi natychmiast zaoponowała. – Przecież znam drogę.

- Nie mówię o kwaterach służących. Dostaniesz własny pokój. Zaraz każę go przygotować.

- Czy to konieczne? – zawahała się Sang-Mi. Nie chciała, żeby inne służące jej zazdrościły lubobgadywały. W dodatku czuła się dziwnie z taką nagłą zmianą sytuacji. – Mogę spać z innymisłużącymi, do tej pory nie przeszkadzało mi to.

Kang nic na to nie odpowiedział, a jedynie pomachał głową z niedowierzaniem.

- Porozmawiamy jeszcze jutro. A teraz chodź. – powiedział jedynie i otworzył jej drzwi.

Szła za nim w milczeniu ciągle zastanawiając się co tak naprawdę tu zaszło. Ale w żaden sposób niemogła tego pojąć.

- Panie, najmocniej cię przepraszam za zachowanie tej służącej podczas uczty. – nagle drogę zaszła imgospodyni Han, kłaniając się w wyuczony sposób. – Dopilnuję, żeby to się więcej nie powtórzyło.Zostaniesz surowo ukarana. – nie czekając na reakcję pana domu wyminęła go, podeszła do Sang-Mi ipodniosła rękę, żeby uderzyć ją w twarz. Sang-Mi odruchowo zacisnęła powieki, ale w ostatniej chwiliminister złapał i zatrzymał dłoń pani Han.

- Panna Lee już nie jest tu służącą. – powiedział głosem tak lodowatym, że pani Han przez chwilęmyślała, że to o niej samej mówi.

- Słusznie. – odpowiedziała po krótkiej chwili konsternacji. – Nie zasługuje, żeby dłużej znajdować siępod twoim dachem, ministrze. – powiedziała i uśmiechnęła się złośliwie do Sang-Mi.

- Nie, nie. Pani Han, źle mnie zrozumiałaś. Panna Lee nigdzie stąd nie odchodzi. Teraz to ty będziesz jejusługiwać.

- Co? – obie zapytały jednocześnie zdziwione. – To znaczy... Co tylko sobie życzysz ministrze. – paniHan szybko wybrnęła ze swojej nietaktownej gafy.

- W takim razie chodź z nami. Pokażesz i przygotujesz panience, jej nowy pokój.

- Oczywiście. – odpowiedziała nieco nieobecnym głosem. – Ach, przez to całe zamieszaniezapomniałam przekazać, że pani Choi słabo się poczuła i prosi, żeby pan do niej poszedł. – dodała, gdybyli już pod drzwiami pokoju dla gości.

- W takim razie pokaż pannie Lee wszystko środku. Przygotuj też dla niej kolację, bo na pewno jest jużgłodna. Nie mów też żadnej innej służącej, że panna Lee tutaj przebywa. – rozkazał minister. – Inastępnym razem nie zapominaj mówić mi o tak ważnych sprawach.

- Przepraszam. Więcej się to nie powtórzy. – odpowiedziała pani Han.

- Dobranoc panno Lee. – Kang uśmiechnął się przyjaźnie i skinął głową na pożegnanie.- Do widzenia, ministrze. – odpowiedziała Sang-Mi speszona i weszła za panią Han do pokoju.

- Do widzenia, ministrze. – odpowiedziała Sang-Mi speszona i weszła za panią Han do pokoju. 

Gdy tylko drzwi się za nią zamknęły dostała od kobiety policzek. Od razu dotknęła piekącego jeszczemiejsca i spojrzała na panią Han w szoku.

- Co ty sobie myślisz co? Zachciało ci się marzyć o szlacheckim statusie? Ja mam usługiwać tobie?Dobre sobie. – zrugała ją gniewnie i nastawiła się, aby znów uderzyć dziewczynę. Jednak Sang-Mi sięjej postawiła i złapała ją za nadgarstek, po czym odepchnęła.

- Co ja sobie myślę? Co pani robi, że bez powodu mnie bije?! – zawołała Sang-Mi.

- Już ja ci powiem co za powód, ty ladacznico jedna! Myślisz, że jak wejdziesz ministrowi do łóżka tocoś osiągniesz? – zwymyślała ją.

- Słucham? – odpowiedziała Sang-Mi oburzona, a jej twarz natychmiast przybrała wojowniczy wygląd.– Nigdy nie zrobiłam nic niemoralnego. A nawet gdyby, to pani się nie boi? – zakpiła. – Jeślirzeczywiście miałabym być kochanką ministra, to na jedno moje słowo wyrzuci stąd panią. I co wtedy?Więc niech się pani tu tak lepiej nie rządzi, bo to nie pani domostwo. Na co pani jeszcze czeka? Proszęprzygotować mi kąpiel, posłanie, czystą piżamę i kolację. Umieram z głodu. – powiedziała władczymtonem jak na szlachciankę przystało.

Pani Han zrobiła się cała czerwona na twarzy, jednakże, z zaciśniętymi zębami, wykonała wszystkiepolecenia.

Gdy pani Han poszła za drzwi prowadzące do łazienki, Sang-Mi opadła na krzesło. Nogi miała jak zwaty, krew w jej żyłach wrzała, a serce podeszło do gardła. Choć chwilę temu brzmiała na pewnąsiebie, wcale tak się nie czuła. Wręcz przeciwnie, bardzo się bała i nie mogła uwierzyć, że tak hardoodpowiedziała starszej od siebie kobiecie i oficjalnie wciąż wyższej statusem. Czuła, że bitwa jeszczesię nie skończyła i że jeszcze przyjdzie jej zapłacić za swoją bezczelność. Jednocześnie była takwzburzona, że miała ochotę uderzyć gospodynię w odwecie. Jednak nie miała wystarczająco śmiałości,by to zrobić.

Gdy została już przygotowana, Sang-Mi poszła wziąć kąpiel. Zanurzona w ciepłej wodzie w końcu miałachwilę spokoju, by pomyśleć o tym, co się wokół niej dzieje. Przecierając skórę mokrą, miękkąbawełnianą ściereczką trafiła na swoje piętno i zaczęła się zastanawiać, czy rzeczywiście może się odniego uwolnić. W końcu nie ma miejsca, do którego mogłaby uciec. Nawet gdyby minister zwrócił jejwolność, bez niego nie będzie mogła nic zrobić, zostanie z niczym. Więc czy tego chce, czy nie, byłazmuszona tu zostać. Ale tak właściwie na jakich warunkach? Jaka między nimi jest teraz relacja?

- Chyba nie myśli, że mu się oddam? – pomyślała z trwogą Sang-Mi. – Ale przecież sam powiedział, żenie liczy na moją miłość. Akurat. Dobrze wiem, czego od zawsze pragnął. Może sądzi, że uda mu sięmnie w sobie rozkochać? Pff! – parsknęła z kpiną. – Niech marzy dalej. Ale czy rzeczywiście mogę taktu mieszkać nie płacąc za to w żaden sposób? Jakoś nie wierzę jeszcze w jego bezinteresowność.

Gdy skończyła się kąpać na stole była już podana kolacja, która składała się z resztek z uczty. Niezdziwiło jej to specjalnie, jednak wiedziała, że jeśli chce żyć tutaj spokojnie, będzie musiała pozbyć siępani Han.

- Zobaczymy czym jutro zaskoczy mnie Kang. – powiedziała sobie w duchu nie wiedząc do końca, czy ma się bać czy śmiać. – W sumie wydaje się być tak zakochany, że zrobiłby dla mnie wszystko.

- Zobaczymy czym jutro zaskoczy mnie Kang. – powiedziała sobie w duchu nie wiedząc do końca, czyma się bać czy śmiać. – W sumie wydaje się być tak zakochany, że zrobiłby dla mnie wszystko.

Nazajutrz obudziła się z przyzwyczajenia wraz z pianiem kogutów. Nie wiedziała co ze sobą zrobić,gdyż nie była już służącą, ale nie wiedziała jeszcze do końca, kim teraz była. Nie miała ochoty dłużejspać i tak ledwo zmrużyła w nocy oczy przez nerwy. Postanowiła rozejrzeć się po pokoju i poczytaćksiążkę, jeśli jakąś znajdzie.

Było ich kilka i wybrała zbiór poezji. Zanim jednak znów usiadła, weszła do garderoby między sypialniąa łazienką. Nie spodziewała się znaleźć tam kolekcji hanboków, więc widok olbrzymiego kufrawypełnionego jedwabnymi strojami mocno ją zdziwił.

- Chwileczkę... Czy to...? – przypatrzyła się równo poskładanym ubraniom. Upuściła książkę na ziemię iwyciągnęła leżący na wierzchu żakiet jeogori i uważnie mu się przyjrzała. Wyglądał zupełnie jak ten,który niedawno sprzedała. Poszukała po wewnętrznej stronie lamówki. Wyjątkowej lamówki, którąwszywała jej krawcowa. Była tam, a to był jej hanbok. Zaczęła wyciągać resztę ubrań z kufra, byprzekonać się, że wszystkie należały kiedyś do niej. – Kupił je wszystkie? A potem i tak zamierzał odnas zabrać te pieniądze! Co za człowiek! – oburzyła się i zacisnęła mocno pięść na materiale. – Jedyneco robi, to ograbia innych. I ja mam niby uwierzyć, że się co do niego myliłam? To jakaś kpina!

Zaczęła ponownie składać ubrania i gdy chciała z powrotem włożyć je na miejsce, zauważyła, że najego dnie został jeszcze jeden bardzo strojny, biało-kremowy hanbok zdobiony złotą nitką. Gdy tylkogo rozpoznała, do oczu napłynęły jej łzy. Był to hanbok, który własnoręcznie uszyła jej matka ipodarowała jej na ostatnie urodziny. To też właśnie ten hanbok miała na sobie, gdy Byong-Soo wyznałjej miłość. Hanbok ten został w jej rodzinnym domu, gdy wyjechała do Wiryesongu z matką. Jak to sięstało, że znalazł się tutaj?

Przytuliła materiał do piersi i głośno załkała za swoimi rodzicami. Oddałaby wszystko, żeby przywrócićich do życia, choć wiedziała, że nie jest to możliwe. Tak bardzo chciała znów się z nimi zobaczyć.Płakała też za Byong-Soo, który zostawił ją tak nagle jak się pojawił i nie powiedział, dokąd odszedł anikiedy wróci. Gdyby nie bransoleta, którą po sobie zostawił uznałaby, że tylko jej się przyśnił i możeszybko by o nim zapomniała.

Wtem do pokoju weszła pani Han, by wedle polecenia ministra usługiwać od rana dziewczynie.

- Czego tak płaczesz, co? Nie za dobrze ci? – kobieta zakpiła stojąc nad nią. – Minister kazałnakupować dla ciebie tyle ubrań, a tobie się jeszcze coś nie podoba?

- Wyjdź. – powiedziała Sang-Mi oschle.

- Minister chciał... – pani Han ciągnęła swoje, lecz Sang-Mi nie pozwoliła jej skończyć.

- Wynocha! – pisnęła, a pani Han jakby w końcu zrozumiała, że w tym momencie jej obecność byłazbędna i wyszła. Następnie udała się do ministra, by powiedzieć mu o dziwnym zachowaniu pannyLee.

Gdy tylko to usłyszał, minister Kang natychmiast udał się do pokoju Sang-Mi. Uprzednio zapukał, abynie zastać jej w żadnej krępującej sytuacji. Gdy nie usłyszał ani słowa, postanowił powoli wejść dośrodka.

- Panienko Lee, co się stało? Dlaczego płaczesz? Coś nie tak z twoimi ubraniami? – zapytałprzykucnąwszy obok niej. Jednak Sang-Mi zdawała się go nie dostrzegać. – Powiedz mi, co się stało.Mogę coś dla ciebie zrobić? – dopytywał minister.

- Skąd masz ten hanbok? Jak on się tu znalazł? – w końcu wydusiła z siebie Sang-Mi.

- Kupiłem go na aukcji. – odrzekł Kang.

- Na aukcji? – zdziwiła się. – Nie oddawałam go na sprzedaż.

- Panno Lee, naprawdę nie wiesz? Cały twój dom wraz z dobytkiem został zlicytowany. Kupiłemwszystko, co mogłem, żeby kiedyś ci to oddać. Myślałem, że ucieszysz się, widząc swoje rzeczy, ale...chyba się myliłem. Jeśli już ich nie chcesz, mogę się ich pozbyć.

Nie, chwileczkę... Co się stało z moim domem? – zapytała zszokowana. – Mówisz, że zostałzlicytowany? Kto go kupił? – dopytywała gorączkowo. – Muszę go znaleźć i...

- Panno Lee, proszę uspokój się i usiądź. – Kang powstrzymał ją łapiąc za przedramię, gdy już wstała ichciała pobiec nie wiadomo gdzie. – Dlaczego chcesz wiedzieć, kto był kupcem? Czy w jakikolwieksposób pozwoli ci to odzyskać swoje mienie?

Sang-Mi patrzyła na niego z początku bez zrozumienia i niecierpliwie, ale gdy pojęła, że ma słuszność,odwróciła głowę i wbiła wzrok w ziemię, po czym powoli znów usiadła na podłodze w poczuciubezradności.

Ubierz się i zjedz śniadanie. – polecił Kang życzliwym tonem głosu. – Potem przyjdź do mojegogabinetu. Muszę ci o czymś powiedzieć.

Gdy Sang-Mi mozolnie się wygrzebała, poszła, choć niechętnie, na spotkanie z ministrem. W sercumiała dalej niepokój i niepewność. Z wahaniem weszła do gabinetu i zajęła wskazane przez Kangamiejsce.

- Otóż, przeszukałem wczoraj swoje dokumenty, żeby znaleźć dowód zakupu niewolników. Wciąż niemogę się nadziwić, że nie przyjrzałem się im wcześniej. Zaoszczędziłbym sobie i tobie sporo czasu. Wkażdym razie to jest twój dokument. – pokazał jej arkusz papieru, na którym widniało jej imię i zarazpotem podarł na drobne kawałki. – Poprawka, to był dokument. Jesteś wolna.

- Naprawdę? Tak po prostu? – Sang-Mi patrzyła na ministra z niedowierzaniem.

- Dokładnie. – odpowiedział Kang uśmiechając się serdecznie.

- Dziękuję... - wykrztusiła z siebie dziewczyna, wciąż będąc w niemałym szoku.

- A skoro nie jesteś już moją służącą, nie przystoi, żeby panna mieszkała w domu obcego mężczyzny.Jeśli dobrze zrozumiałem, chciałabyś wiedzieć kto kupił twój dom, tak panno Lee? – zaczął minister.

- Powiedziałeś ministrze, że to i tak nie ma znaczenia. – Sang-Mi odpowiedziała beznamiętniewpatrując się w blat stołu, przy którym siedzieli.

- A co jeśli kupcem jest ktoś, kogo znasz?

- Wiesz kto to? – natychmiast się ożywiła i spojrzała z wyczekiwaniem na Kanga.

- Wiem. – odpowiedział z zadowoleniem. – To ja go kupiłem. Tutaj jest akt własności. – podsunął jejkopertę. – Proszę, jest twój. I wszystko, co znajdziesz na posesji też jest twoje. Możesz od razu się tamprzenieść.

Sang-Mi wpatrywała się w kopertę z otwartą buzią. Na początku jej ręce zadrżały, ale zawahała się inie otworzyła koperty. Lecz po chwili otworzyła ją w mgnieniu oka i uważnie czytała treść zawartą wakcie.

- To chyba jakiś sen.

- Skądże znowu. Zwracam ci twój dom. Możesz zrobić z tym co chcesz. – zapewnił ją minister, leczSang-Mi nagle zmarszczyła brwi.

- Ale nie dasz mi tego za darmo. Co za to chcesz, ministrze? – zapytała sceptycznie.

- Nic nie chcę. To prezent ode mnie. – odrzekł, a Sang-Mi nie wiedziała co powiedzieć. Zupełnie niespodziewała się takiego przebiegu spraw.

- Dziękuję. – odpowiedziała, wstała od stołu i nisko się ukłoniła. Choć była naprawdę wdzięczna, anawet poruszona uważała, że za te wszystkie krzywdy, jakie sprawił jej rodzinie, nie musi tego jakośwylewnie okazywać. Z kopertą w ręku skierowała się do wyjścia.

- Zaczekaj panno Lee. Zamierzasz tak po prostu się tam wyprowadzić? – zapytał Kang ze zdziwieniem.

- Tak. Coś w tym dziwnego? Czy nie powiedziałeś, że mogę się tam od razu przenieść?

- A jak zamierzasz się utrzymać? Myślisz, że twoje lekarstwa wystarczą ci na życie i opłaceniepodatków? To bardzo duża posesja, więc jest objęta dużym podatkiem.

- Jakoś dam radę. – odpowiedziała uparcie.

- Jakoś? Jakoś to żyją wróble na ulicy. A ja mam dla ciebie o niebo lepszą propozycję. – powiedział, aSang-Mi od razu wyczuła, że coś jest na rzeczy. I uświadomiła sobie, że to wszystko jest jego sztuczką.

- Nie chcę wchodzić w żadne interesy z tobą, ministrze. – natychmiast odmówiła, ale nie wyszła zgabinetu.

- Nawet nie wiesz, co jest przedmiotem tego, jak to nazwałaś, interesu. Pozwól mi dokończyć, a potemzdecyduj. Co na to powiesz, panno Lee?

- Więc? Co to za oferta, ministrze? – zapytała wciąż stojąc do niego odwrócona plecami.

- Możesz żyć w dostatku, nie martwiąc się o jutro, a w dodatku odzyskać tytuł szlachecki jeśli za mniewyjdziesz. – oznajmił Kang.

- Nigdy! – zdecydowanie odparła Sang-Mi. – Jak w ogóle możesz mi coś takiego proponować, gdynadal jeszcze trwam w żałobie? Nie miałam nawet możliwości należycie pożegnać rodziców, jak więcmogłabym wyprawiać sobie wesele?!

- Przepraszam... nie miałem pojęcia. Znów zachowałem się jak największy egoista. – spuścił głowęzażenowany. – Oczywiście nie miałem na myśli dzisiaj ani jutra. Dopełnij najpierw swoich obowiązkówrodzinnych. Chętnie ci we wszystkim pomogę. – dodał kładąc sobie rękę na piersi.

- Nawet jeśli byś czekał wieczność, nie wyjdę za ciebie, ministrze. Obiecałam to ojcu i nie złamię swojejobietnicy. – Sang-Mi obstawała przy swoim. – Jeśli to już wszystko, to pójdę.

- Jak myślisz, czy twoi rodzice odpoczywają tam w spokoju? – zapytał Kang nie dając za wygraną.

- Co proszę? – Sang-Mi obróciła się i gdyby jej wzrok mógł zabijać, minister leżałby już martwy.

- Nie sądzę, żebyś jakimikolwiek modłami mogła sprawić, by duch twojego ojca mógł zaznaćodpoczynku. Nie stanie się to, dopóki nie zostanie pomszczony, a jego imię oczyszczone z zarzutów.Nie chciałabyś zemścić się na królu, za to co zrobił twojemu ojcu i jak niesprawiedliwie potraktowałciebie? Zamierzasz być pokonaną i przegraną do końca życia? Mogę pomóc ci pomścić ojca, wdodatku przywrócić mu status oraz dobrą reputację i zemścić się na tych, którzy sprawili, że znalazłaśsię w takiej sytuacji. Dobrze to przemyśl.

Sang-Mi milczała rozmyślając nad jego słowami. Nie mogła zaprzeczyć, że wizja zemsty w pewiensposób ją pociągała. Ale czy to rzeczywiście coś by rozwiązało?

- Pozwól mi najpierw zająć się pogrzebem. – westchnęła w odpowiedzi. – Później dam odpowiedź.

- Oczywiście. Będę cierpliwie czekał, a na razie, postaram się odzyskać ciało twojego ojca i zamówięmateriały na budowę grobowca.

- Dobrze. Zrób, jak powiedziałeś. Ale co na to wszystko pani Choi? Nie będzie miała nic przeciwko?

- Moja matka? Czy to pytanie to ironia?

- Nie, dlaczego tak uważasz?

- Moja matka cierpi na demencję i nie rozumie co się do niej mówi. – oznajmił smutno minister.

- Przykro mi. Nie wiedziałam. – zawstydziła się Sang-Mi. – Ale jeszcze wczoraj wieczorem wołała cię dosiebie.

- Tak. Sporadycznie ma przebłyski świadomości. Ale zdarza się to coraz rzadziej. Ale mogę cięzapewnić, że gdy jeszcze cieszyła się lepszym zdrowiem, chciała mieć cię za synową. Zresztą kto by niechciał? Jesteś idealna.

Nie wiedząc co powiedzieć, w zakłopotaniu jedynie zacisnęła usta w wąską linię.

- W każdym razie, jeśli miałabym się zgodzić, mam jeszcze jeden warunek.

- Co takiego? – zapytał z ciekawością minister.

- Chcę abyś odesłał stąd panią Han i jej brata.

- Dlaczego chcesz się ich pozbyć? – dopytywał Kang.

- Pani Han i ja nie przepadamy za sobą. Krótko mówiąc, podła z niej kobieta i nie mogę dłużej zdzierżyćjej widoku i kąśliwych uwag. Natomiast jej brat za bardzo się rządzi jak na zwykłego służącego, a wdodatku molestuje służące.

- Jeśli powiesz mi kim mam zastąpić panią Han, spełnię twoje życzenie.

Pani Jang się nada. W poprzednim domostwie też była przełożoną służących. Ma więcdoświadczenie, a do tego jest dobrą kobietą.

- Dobrze.

- A do czasu ukończenia budowy, chciałabym przebywać w świątyni, żeby się modlić.

Minister Kang na to przystał i odesłał ją do pobliskiej świątyni wraz z eskortą, która miała pilnować, bynie stało jej się nic złego po drodze, ani żeby nie wpadła na żaden głupi pomysł na miejscu.

Po drodze Sang-Mi nakłoniła swoich strażników, by zaprowadzili ją do domu pana Taehyunga, by sięgo poradzić.

- Dziecko drogie, czy ty siebie słyszysz? – zapytał Taehyung z przerażeniem. – Chcesz spiskowaćprzeciw królowi? Chcesz zostać przestępcą? Przecież wiesz co ci za to może grozić.

- Wiem. Ale i tak nie mogę spać spokojnie wiedząc, że ten okrutny człowiek żyje, jak gdyby nigdy nicpo tym, jak niesprawiedliwe potraktował mojego ojca. A i tak oficjalnie jestem przestępcą. Więc niechchociaż mój ojciec odzyska dobre imię.

- Nie rób tego, panienko. Sędzia byłby bardziej zawiedziony gdybyś złamała dane mu słowo niż gdybynie udało ci się go pomścić. – odpowiedział jej zarządca. – Sędzia Lee nie był człowiekiem, który szukałzemsty. I nie sądzę, żeby chciał, abyś ty jej szukała.

- Sama nie wiem... – westchnęła Sang-Mi. – A od Byong-Soo też żadnych wieści? Nie widziałeś może,żeby kręcił się po okolicy?

- Nie, niestety. Często nawet sprawdzałem czy nie przyszedł do twojego domu i wypytywałemstrażników, a potem, gdy zniknęli, zostawiłem przy drzwiach wiadomość, żeby się ze mnąskontaktował, poinformowałem też gospodynie karczm, ale na razie nie ma po nim śladu.

- Szkoda. Ale Taehyung, powiedz mi jedno. – poruszyła kolejny problem. – Minister Kang powiedziałcoś w stylu: „Kiedyś było inaczej", mając na myśli, że relacje między naszymi rodzinami nie były taknapięte. Możesz powiedzieć mi coś więcej na ten temat?

- Cóż... mówił prawdę. Zanim się urodziłaś, sędzia Lee i starszy uczony Kang byli dobrymi przyjaciółmi.Nawet więcej, byli jak bracia. Uczony Kang bardzo wspierał sędziego na jego ścieżce kariery, jakrównież finansowo. W zasadzie mógłbym powiedzieć, że ponad połowa waszego domu pochodzi zkieszeni Kanga. 

- Nie miałam o tym pojęcia. – odparła Sang-Mi z przejęciem. – Biorąc pod uwagę jaki stosunek miał donich mój ojciec ostatnio, wydaje się to nierealne. Co takiego się wydarzyło, że zostali wrogami?

 - Z tego co wiem, chodziło o to w jaki sposób był wychowywany panicz Kang. Sędziemu nie podobałosię, że go rozpuszczano i uczono materializmu. – wyjaśnił Taehyung.

- Nie rozumiem. Co to ma do rzeczy?

- Bo kiedy się urodziłaś, zaręczono cię właśnie z ministrem. Ale kiedy okazało się, że z tego młodegoczłowieka nie będzie nic dobrego, sędzia zerwał umowę. To było, gdy miałaś jakieś 6 albo 7 lat.

- Nic dziwnego, że Kang tak bardzo naciska, żebym była jego żoną. Z drugiej strony potrafię gozrozumieć. Skoro tak został wychowany, nic dziwnego, że uważa, że mu się należę. Mój ojciec też niepostąpił do końca uczciwie. W końcu, tyle zawdzięczał uczonemu, ale zostawił go z niczym. Też bymsię zdenerwowała. Przy okazji... nie przypominam sobie w ogóle uczonego Kanga. Co się z nim stało?

- Zmarł w bitwie krótko po tych wydarzeniach osierocając swojego siedemnastoletniego syna. –odpowiedział smutno Taehyung. Sang-Mi zakryła sobie usta dłonią w przejęciu.

- Nie miałam o tym wszystkim pojęcia. To straszne. Może nie darzę go sympatią, ale teraz gdy tousłyszałam, zrobiło mi się go żal.

- Nie żałuj. Jego życie leży w jego własnych rękach. To on dokonał wyborów, które sprzyjałyzachowywaniu takich a nie innych stosunków. Gdyby miał trochę więcej oleju w głowie, niepostępowałby tak podle.

- Dziękuję ci Taehyungu, że poświęciłeś mi chwilę, by wszystko mi wyjaśnić. Będę musiała sobiejeszcze to wszystko poukładać. Ostatnio dowiedziałam się na raz wielu nowych i szokujących rzeczy.Potrzebuję teraz czasu i spokoju, żeby się z nimi oswoić.


____________________________

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro