二番目 (drugi)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kilka dni po odejściu Azami z panem Atsunosuke, wszyscy ludzie mieszkający w wiosce żyli niedawnymi wydarzeniami, w końcu nie na co dzień przyjeżdża szlachcic na wieś i oznajmia, że chce żonę z prostego ludu. Każdy z nas zastanawiał się, jak będzie żyło się dziewczynie na zamku. Byliśmy ciekawi tego innego świata, nieosiągalnego dla nas. Wyobrażałam sobie, że dziewczyna ma własny pokój, w którym jest ogromne i wygodne łóżko, na którym może spać do południa. Kiedy już wstanie, przychodzi służba odpowiadająca za to, by była piękna, ubiera ją w przepiękne szaty i zaprowadza na śniadanie. Obok zamku na pewno znajduje się piękny ogród, którym się przechadza, kiedy oczekuje na powrót narzeczonego, a gdy już nadchodzi pora obiadu, siada razem ze szlachcicem do wspólnego posiłku i grzecznie rozmawiają o wydarzeniach minionego dnia. Miałam nadzieję, że któregoś dnia Azami odwiedzi nas ze swoją świtą, ubrana w piękny strój i opowie, jak się jej żyje.

Z pewnością czekało ją inne życie niż mnie i innych mieszkańców wioski. Momentami odnosiłam wrażenie, że nasza wioska jest na skraju świata, że wystarczyłoby tylko dojść do końca lasu obok naszego domostwa i okazałoby się, że dalej nie ma już nic. Rzadko kiedy ktoś przybywał do nas w jakimś konkretnym celu, zwykle byli to zbłąkani podróżnicy albo zbiegli żołnierze. Wyjątek stanowili kupcy, którzy mieli nadzieję na sprzedaż swoich towarów. Wioska nie należała do żadnych terenów panów ziemskich, więc nie byliśmy wplątani w wojny daimyō, żyliśmy w spokoju z dala od wszelkich kłopotów. Tak przynajmniej było do momentu przybycia szlachcica zza wzgórza - pana Atsunosuke.

Mijał dzień za dniem, a każdy z nas powoli zaczynał zapominać o niezwykłych wydarzeniach sprzed miesiąca. Przyszedł czas zbiorów, a więc potrzebny był każdy, kto mógł unieść przynajmniej jeden worek zebranych warzyw lub owoców. Pracowaliśmy wszyscy od chwili, gdy słońce wstało, do jego zachodu, a czasem i nawet wtedy, kiedy na niebie było widać już księżyc. Gdy plony zostały zebrane i schowane do budynków gospodarczych, mężczyźni przekopywali ziemię, aby była żyźniejsza, a wszystkie kobiety z wioski przygotowywały owoce i warzywa, tak by nadawały się do jedzenia podczas zimy.

Przetarłam czoło, które było mokre od potu. Od rana w jednej z chat gotowałam słomę i jabłka na zimę dla koni, przez co temperatura w pomieszczeniu była nie do zniesienia. Od czasu do czasu w progu pojawiał się ktoś, żeby sprawdzić, jak szła mi praca i po chwili znikał. Były momenty, gdy myślałam, że to umysł płata mi figle z powodu wysokiej temperatury i nikt nie przychodził. Nie lubiłam zapachu towarzyszącego temu zajęciu, ale Azami, która zwykle się tym zajmowała była w zamku. Ktoś musiał przejąć jej obowiązki i tak wyszło, że byłam to ja. Nie narzekałam, ponieważ były gorsze prace do wykonania niż przygotowanie jedzenia zwierzętom na zimę.

– Rin! Nie uwierzysz, właśnie przyjechali jacyś żołnierze! – Do chaty wbiegła Yuzuki z wielkim uśmiechem na twarzy.

– I czym tu się tak ekscytować, pewnie znowu jacyś dezerterzy.

– Gdyby to byli dezerterzy, to uwierz, nie przybiegłabym do ciebie najszybciej, jak potrafię. Ci mężczyźni mówią, że są dowódcami wojsk daimyō Atsunosuke i przybyli tutaj zabrać dwie panny, aby zostały osobistymi służkami Azami. Czy to nie cudownie? Mamy szansę zacząć nowe życie. Chodź pospiesz się!

Zgasiłam palenisko, na którym gotowałam akurat jabłka i pozwoliłam się wyciągnąć dziewczynie za rękę z chaty. Według tego, co mówiła Yuzuki, dowódcy chcieli tę sprawę załatwić, jak najszybciej, dlatego też nie przyjęli oferty gościn od rodziców jednej z dziewcząt. Gdy dotarłyśmy na główny plac wioski, zobaczyłam dwa konie, na których dumnie siedzieli wspomniani przez Yuzuki żołnierze. Obydwoje mieli na sobie hakama i kamishimo, a do hakamy mieli przypiętą katanę i wakizashi. Słyszałam od ojca, że takiego typu miecze nosili ze sobą tylko bushi. To znaczyło, że pan Atsunosuke nie był zwykłym szlachcicem, skoro aż dwójka bushi dowodziła jego wojskiem, z reguły ci wojownicy chronili tylko rodzinę cesarską.

– Yuzuki, boję się, że nie mamy szans. Azami zapewne przekazała im, że mają wybrać jej przyjaciółki.

– Może, ale nie zaszkodzi spróbować. Gdyby to miały być Sumire i Tatsumi to na pewno już by je zabrali i odjechali.

Nie byłam do końca przekonana do optymistycznego podejścia przyjaciółki. Być może zdecydowano się na zrobienie szopki, jakoby każda z nas miała szansę, ale ostatecznie mogłoby wyjść na to, że zwyciężczynie były znane od dawna.

Yuzuki popchnęło mnie lekko w kierunku dziewcząt, które stały w szeregu przed mężczyznami. Uświadomiłam sobie wtedy, że nie zauważyłam tego, iż Yuzuki, jak i reszta dziewcząt stoją ładnie ubrane. A ja? Wyrwana prosto z pracy z poczochranymi włosami i ubrana w znoszoną yukatę nie mogłam się z nimi równać. Gdybym miała jakiekolwiek szanse przed moim przybyciem, to wraz z nim na pewno zmalały do zera. Wojownicy mierzyli nas wzrokiem w ciszy. Odnosiłam wrażenie, że ich spojrzenie jest w stanie mnie przejrzeć na wskroś i znają moje najskrytsze pragnienia i sekrety.

Na niebie już dawno świecił księżyc, kiedy wróciłam zmęczona do domu. Ojciec akurat kończył jeść kolację, gdy zajrzałam do izby. Uśmiechnął się do mnie i zrobił miejsce, bym mogła usiąść obok niego. To był jeden z naszych nawyków, codziennie wieczorem, gdy przychodziła pora posiłku nie siadaliśmy naprzeciwko siebie, lecz obok aby móc w razie czego być oparciem i zaoferować ramię do wypłakania się. Wbrew pozorom ojciec był wrażliwym człowiekiem i zdarzało mu się zapłakać z tęsknoty za żoną. Mi też zdarzyło się czasami popłakać. Nie zdążyłam opowiedzieć mu o wydarzeniach i niespodziewanych gościach w wiosce, gdy powiedział:

– Nie martw się Rin, na pewno znajdzie się taki mężczyzna, który będzie chciał się z tobą ożenić. W końcu mieć taką żonę to skarb i jestem dumny, że jesteś moją córką.

Oczy mi się zaszkliły, wszystko stało się rozmazane, poczułam łzy na policzkach. Przytuliłam tatę mocno i wciskając twarz w jego yukatę wyszeptałam:

– A ja cieszę się, że jesteś moim ojcem, nie mogłam mieć lepszego.

Trwaliśmy w uścisku kilka dłuższych chwil, a gdy poczułam, że już mi wystarczy lekko się odsunęłam. Ojciec uśmiechnął się delikatnie i wytarł łzę, która spłynęła mi po policzku. Również się uśmiechnęłam i mimo tego, że pewnie wiedział, co się wydarzyło w wiosce i tak mu wszystko opowiedziałam. Wieści roznosiły się naprawdę szybko. Słuchał uważnie i od czasu do czasu przytakiwał głową, gdy zgadzał się w czymś ze mną.

– Więc Sumire i Tatsumi zostały wybrane jako osobiste służki Azami? Cóż, to było raczej do przewidzenia. Każdy w wiosce, młody czy stary wiedział, że ta trójka się przyjaźni. Po co była więc ta szopka?

– Nie wiem, ale wiele dziewcząt narobiło sobie nadziei. W tym Yuzuki, ona naprawdę marzy o życiu innym niż to, które tu wiedziemy. Po wyborze dziewcząt powiedziała, że ma nadzieję, że w przyszłości Azami będzie potrzebować więcej służek.

W pewnym sensie marzenie Yuzuki się spełniło, ale cenę jaką za to zapłaciła... To nie było tego warte.   

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro