最初 (pierwszy)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tamten dzień rozpoczął się tak jak każdy inny. Słońce od samego rana mocno grzało, wiał lekki wiatr i dało się słyszeć śpiew ptaków. Wszyscy z wioski od wczesnych godzin pracowali na polu albo w lesie. Każdy miał swoją rolę do wypełnienia, tak jak żona musi dbać o męża, a mąż o żonę. Wtedy byłam pewna, że tylko po to żyjemy, aby wypełniać role, które zostały nam przypisane przez społeczeństwo. To było łatwe życie, robić to, co jest ci nakazane i nie posiadać własnego zdania.

Choć inni mieszkańcy wioski pracowali już przeszło od dwóch godzin, ojciec i ja wychodziliśmy z założenia, że aby dobrze pracować trzeba się dobrze wyspać, dlatego też zaczynaliśmy swoją pracą trochę później niż inni. - Ojcze, śniadanie gotowe!

Kiedy ojciec wszedł do izby nie mogłam odwrócić wzroku od jego mizernego wyglądu. Przez lata pracy i stratę najbliższej osoby zmienił się nie do poznania i nie przypominał już tej samej osoby, którą pamiętałam ze swojego dzieciństwa. Ciemne, gęste włosy stały się siwe i rzadkie, to samo stało się z brodą. Dłonie i ramiona były naznaczone wieloma siniakami oraz przetarciami, których nabawił się podczas rąbania i noszenia drewna z lasu. Plecy niegdyś proste były zgarbione również na skutek noszenia drewna. Nawet jego oczy straciły dawny blask. Nie wyglądał na swój wiek, przypominał bardziej staruszka gotowego odejść na tamten świat. Martwiłam się o niego i jak dobra córka, modliłam się do bóstw o jego zdrowie i siłę do przeżycia dobrze reszty życia, jaka mu pozostała. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie wtedy, gdy na mnie spojrzał i razem z nim przysiadłam do skromnego śniadania, które przygotowałam dla naszej dwójki.

- Rin, nie potrzebuję dzisiaj twojej pomocy przy pracy, możesz się wybrać z innymi dziewczętami na łąkę lub na targ. W końcu rzadko kiedy kupcy odwiedzają naszą małą wioskę.

Skinęłam głową, zgadzając się z tym, co powiedział ojciec choć wizja spędzania wolnego czasu z dziewczętami z wioski mnie nie satysfakcjonował. Uważały mnie za dziwną, ponieważ nie zachwycałam się każdym napotkanym młodzieńcem i nie marzyłam o wyjściu za mąż za jakiegoś szlachcica. Wychodziłam z założenia, że gdy nadejdzie mój czas i ojciec wybierze mi partnera, wyjdę za mąż i będę posłuszną żoną, taką jaką powinnam być. Po skończonym śniadaniu oboje pomodliliśmy się chwilę przy skromnym ołtarzyku zrobionym dla matki i udaliśmy się w dwie różne strony, gotowi na to, co przyniesie nam dzień. Ojciec udał się na pole, aby pomóc innymi wieśniakom przy pracy, a ja wybrałam się na targ.

Kupcy rzadko kiedy zaglądali do naszej malutkiej wioski, ponieważ była bardzo oddalona od innych miejscowości oraz z powodu niskiego majątku jaki posiadał każdy w tej wiosce. Najczęściej można było więc przy stoiskach zobaczyć młode panny, które zachwycały się przeróżnymi rzeczami i mężczyznami, którzy je przywieźli oraz małe dzieci, które uwielbiały się bawić na dużym placu. Nie przepadałam za takim tłumem ludzi i starałam rzadko się pokazywać w takich miejscach, jak to.

- Rin, tutaj! - usłyszałam po swojej lewej stronie dziewczęcy głos.

Spojrzałam w stronę, z której dobiegł mnie głos i uśmiechnęłam się lekko, widząc Yuzuki, jedyną dziewczynę, z którą się dogadywałam pomimo odmiennego zdania. Jak zawsze wyglądała pięknie, miała na sobie jedno z jej lepszych kimon w kolorze świeżej trawy, włosy spięła wysoko w kok, dzięki czemu rozmówca mógł się bez problemu skupić na jej dużych brązowych oczach. Tak samo, jak inne dziewczęta szukała wśród kupców kandydata na swojego przyszłego męża, dlatego też wystroiła się najlepiej, jak mogła, aby przykuć wzrok i zainteresować swoją osobą nie jednego mężczyznę.

Gdy podeszłam do niej, złapała mnie pod ramię i pociągnęła w kierunku jednego ze stoisk, na którym kupiec prezentował jakiś materiał. Wokół mężczyzny zebrały się niemal wszystkie dziewczęta z wioski, które udawały zainteresowanie tym, co opowiada kupiec, lecz bardziej były skupione na przyglądaniu się jego twarzy, i całemu ciału. Yuzuki nie była inna. Stanęła najbliżej jak się dało i wpatrywała się. Nie pozostało mi nic innego, jak do niej dołączyć, choć nie był to najlepszy sposób na spędzanie wolnego czasu. Z każdej strony padało jakieś pytanie do sprzedającego materiał, ale z czasem panny poczuły się swobodniej i zaczęły wypytywać mężczyznę o to, czy ma żonę, jaka powinna być jego małżonka i która z nich najbardziej odpowiadałaby mu. Tak działo się przy każdym stoisku, przy którym stał wystarczająco przystojny i młody mężczyzna. Kiedy okazywało się, że handlarz był żonaty, dziewczęta przechodziły do następnego i tak cały dzień.

Czułam się wycieńczona stojąc, słuchając tych wszystkich pytań i chodząc za Yuzuki. Zdecydowanie wolałam pracować razem z ojcem pod lasem i słyszeć dźwięk rąbanego drzewa, jego westchnienia i śpiew ptaków. Został już tylko jeden stragan, przy którym nie była Yuzuki i inne dziewczęta. Słońce zaszło, co znaczyło, że podróżni zostaną na noc, ponieważ wędrowanie nocą szczególnie z tak wartościowymi rzeczami było niebezpieczne, w końcu yokuai i inne demony uwielbiały napadać ludzi pod osłoną nocy. Dla niezamężnych panien była to dodatkowa okazja do ukazania swoich wdzięków i być może zdobycia męża.

Gdy stoiska powoli zaczęły znikać, a większość ludzi poszła przygotować swoje domy dla gości, nagle do wioski wjechało dwóch mężczyzn na koniach. Jeden z nich zsiadł z konia i zaczął głośno mówić:

- Drodzy mieszkańcy! Nasz pan, Atsunosuke pozwolił waszym rodzinom doznać zaszczytu, bowiem zażyczył sobie żony z waszego ludu! Przybędzie jutro i wybierze jedną z niezamężnych panien!

Jego słowa wywołały niemałe poruszenie wśród ludzi pozostałych na placu, zewsząd dało się słyszeć podniecone szepty na temat tego, którą z dziewcząt wybierze tajemniczy pan Atsunosuke i skąd jest jegomość. Widziałam, jak oczy Yuzuki zabłyszczały, musiała być uradowana na myśl, że być może to ona zostanie żoną jakiegoś szlachcica.

Nowy dzień nastał zbyt szybko, poprzednia noc też minęła za szybko. Być może było to spowodowane tym, że cała wioska bawiła się pierwszy raz od dłuższego czasu. Nikt nie siedział cicho, każdy się śmiał, rozmawiał, a niektórzy nawet tańczyli wokół ogniska, które zostało rozpalone na głównym placu. Jedną z osób tańczących byłam właśnie ja, choć z początku się opierałam to Yuzuki udało się mnie w końcu przekonać i dołączyłyśmy do innych. To było przyjemne, mogliśmy wszyscy odpocząć od pracy i przez chwilę nacieszyć się tym, co mamy.

Niestety noc minęła i zaczął się nowy dzień. Ja, jak i każda niezamężna panna z wioski stałyśmy w szeregu na głównym placu oczekując szlachcica, który miał przyjechać i wybrać sobie żonę. Drżały mi dłonie. Z jednej strony chciałam zostać wybrana, aby zaznać lepszego życia i pokazać, że mój ojciec wychował córkę idealną na żonę szlachcica, ale z drugiej strony nie chciałam opuszczać jego i Yuzuki. Nie czekałyśmy długo, nim pojawił się pan Atsunosuke z kilkoma mężczyznami, zsiadając z konia uśmiechnął się do nas i podszedł bliżej.

- Piękne niewiasty są w tej wiosce, jaka szkoda, że mogę zabrać tylko jedną.

Nie spodziewałam się, że będzie aż tak przystojny. Naprawdę. Długie brązowe włosy miał spięte w wysokiego kucyka, a ciemne oczy spoglądały na nas z sympatią. Był wysoki i lekko umięśniony, co podkreślały jego ubrania. Przechadzał się przed nami, to w jedną stronę, to w drugą. Nie drżały mi już tylko ręce, cała drżałam. Sama już nie wiedziałam, czy ze strachu przed utratą bliskich mi osób, czy z powodu szansy jaką dał mi los.

- Jak ci na imię?

- Azami, panie. - Niska dziewczyna po mojej lewej ukłoniła się lekko przed szlachcicem.

- A więc Azami, doznałaś zaszczytu zostania moją żoną - Mężczyzna wyciągnął do niej rękę, którą panna przyjęła.

Całe napięcie ze mnie uszło. To nie ja zostałam wybrana. Spojrzałam na Yuzuki, która patrzyła z zawodem w oczach, jak Azami wsiada na konia pana Atsunosuke. Nie ona jedna miała takie spojrzenie, tak naprawdę reszta dziewcząt też była zawiedziona, ale nie tylko one. Również ich rodziny, które przyszły popatrzeć, kogo wybierze szlachcic czuli się zawiedzeni, że to nie ich dziecko zostanie żoną szlachcica. Jedynym wyjątkiem byli rodzice Azami, którzy patrzyli z dumą, jak ich córka i jej przyszły mąż żegnają się z mieszkańcami wioski i odjeżdżają do nowego domu dziewczyny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro